Maciej Pinkwart

Duża porcja Grecji

 

Odcinek dziewiąty

TUTAJ poprzednie odcinki:

1. Na walizkach

2. Ateny w ruinie

3. Pożegnanie z Attyką

4. Dwa teatry

5. Stare lwy

6. Ucieczka ze Skały Tajgejskiej

7. W Oślej Szczęce

8. Śniadanie u Afrodyty

 

 

Wina i igrzysk!

 

23 czerwca 2017. Przy śniadaniu na sporym balkonie rozglądamy się po okolicy. Marathopoli to miasteczko najwyraźniej nowe, zbudowane na potrzeby turystów, a raczej rozbudowane z niewielkiego portu rybackiego Marathos, jaki jeszcze dziś widzimy przed naszymi oknami. A za portem, w głębi morza doskonale widać skalistą, ponurą wyspę Proti, w przeszłości ponoć stanowiącą kryjówkę piratów, miejsce gdzie do dziś niektórzy prowadzą potajemnie poszukiwania legendarnego skarbu okrutnego Patouliasa, który grasował na tych wodach. W samym miasteczku zdaje się nie ma żadnej porządnej plaży, ale w pobliżu są co najmniej dwa miejsca, gdzie można spędzić kilka godzin na pięknym piasku, przy lazurowym wybrzeżu i, niestety, w licznym towarzystwie: na północy jest to Langouvardos, na południu Vromoneri, Agia Sotira i Mati. Wszystkie te miejscowości leżą wzdłuż niezwykle malowniczego Wybrzeża Navarino.

Ta nazwa jest równie piękna, jak krajobraz. Pochodzi od greckiego Avarino, którym to mianem określano starożytne miasto Pylos od czasów wypraw krzyżowych - choć Frankowie początkowo nazywali portową część miasta po prostu Port-de-Jonc, od słowa jonc, określającego po prostu trzciny przybrzeżne. Włosi przekształcili Avarino na Navarino i tak już zostało. W zatoce o tym samym imieniu, nad którą leży Pylos, w 1827 r. doszło do bitwy morskiej między siłami turecko-egipskimi, broniącymi portu a flotą francusko-brytyjsko-rosyjską. Turcy zostali pokonani, co w znacznej mierze przyczyniło się do uzyskania niepodległości przez Grecję.

Wyjeżdżamy na południe i nie docierając do współczesnego miasta Pylos skręcamy w lewo, w głąb lądu i niebawem zatrzymujemy się u podnóża niewielkiego pagórka Ano Englianos, gdzie pod nowoczesnym dachem o metalowej konstrukcji znajduje się dostępne publicznie stanowisko archeologiczne, nazywane szumnie Pałacem Nestora. Wstęp jest płatny (bilet normalny 6 €, ulgowy 3 €). Wykopaliska rozpoczęły się tu jeszcze przed I wojną światową, ale w czasach współczesnych nabrały wielkiego rozmachu. Odkopano pozostałości najlepiej w całej Grecji zachowanej rezydencji władcy, otoczonej murami obronnymi, grobami tolosowymi, miejscami kultu, z freskami na ścianach, z doskonałym systemem kanalizacyjnym, sporą biblioteką tabliczek glinianych, zapisanych kreteńskim pismem linearnym B i innymi obiektami, pochodzącymi w większości z epoki mykeńskiej, datowanymi na XV-XIII w. p.n.e. Okres ten obejmuje czasy Wojny Trojańskiej, w której brał udział jeden z najwybitniejszych wodzów, opisany przez Homera jako król Pylos - Nestor. Jego postać pojawia się zarówno w Iliadzie, jak i Odysei. Pod Troję dotarł na czele wojsk swojego królestwa, jako najstarszy z wodzów dowodzonych przez Agamemnona, opromieniony sławą bohaterstwa, mądrości, roztropności i szacunkiem, należnym wiekowi. W młodości jego losy były dramatyczne: ojciec Nestora, Neleus, syn boskiego Posejdona popadł w konflikt ze swym bratem bliźniakiem Peliasem i został wygnany z rodzinnej Tesalii. Dotarł aż na południowy-zachód Peloponezu i założył miasto Pylos, którego został królem, a może je odwojował od jego pierwszego posiadacza - Pylosa. To właśnie to miejsce, gdzie teraz jesteśmy. Ale pech go nie opuszczał - gdy wielki Herakles poprosił go o oczyszczenie z zabójstwa, Neleus odmówił, w efekcie czego rozwścieczony heros pozabijał jego i jego synów - z wyjątkiem Nestora, którego nie było wtedy w domu. Nestor objął po ojcu schedę i pogodził się z Heraklesem, z którym przyjaźnił się w czasach młodości - był wspólnie z nim uczestnikiem wyprawy Argonautów, którzy pod wodza Jazona popłynęli do Kolchidy po słynne Złote Runo (był z nimi m.in. jego ojciec Neleus, Kastor i Polideukes - bracia Heleny Trojańskiej, Laertes - ojciec Odyseusza, Orfeusz i słynny Tezeusz z Aten), jako jeden z bohaterskich wojowników brał udział w polowaniu na gigantycznego dzika kalidońskiego, walczył z centaurami. W potyczkach pod Troją z powodu wieku nie brał bezpośredniego udziału, ale jego zdanie miało podstawowe znaczenie podczas narad wodzów achajskich. W pierwszym dniu walk stracił pod Troją dwóch synów. Wytrwał do końca wojny, ale nie wziął udziału w grabieży miasta po upadku Troi, bezpiecznie wrócił do Pylos i rządził jeszcze długie lata - m.in. podejmując tu Telemacha, poszukującego wieści na temat swego zaginionego na morzach ojca Odyseusza. Do dziś słowo "nestor" używane jest dla określenia najstarszej osoby w towarzystwie, przeważnie mądrej i doświadczonej.

A zatem o Nestorze, którego pałac właśnie zwiedzamy, wiemy w zasadzie bardzo dużo, z jednym tylko wyjątkiem - nie wiemy, czy w ogóle istniał. Mykeńska nazwa miejscowości - wówczas Pulos - zapisana jest w piśmie linearnym jako Pu-ro. A jedyną osobą z artybutami królewskimi, najbogatszą i najpotężniejszą na terenie Pylos, której imię zapisano na tabliczkach jest niejaki Enkhelyawon, e-ke-rja-wo, z przydomkiem wa-na-ka, co niby odpowiada starogreckiemu anax - król, wódz. Na przełomie XIV i XIII w. p.n.e. pierwotne zabudowania częściowo zostały zniszczone w wyniku pożaru, a w ich miejscu zbudowano królewski pałac, którego ruiny teraz oglądamy. Może to wtedy Neleus, ojciec Nestora, zdobył miasto, pokonując Pylosa? W dolnej części wzgórza znaleziono cmentarz z grobami skrzynkowymi i dwoma królewskimi grobowcami tolosowymi.  Z początkiem XII w. p.n.e. pałac częściowo spłonął i został opuszczony. A zatem potęga dawnego Pylos z czasów mitycznego Nestora trwała niewiele ponad 100 lat. Wtedy, jak się ocenia królestwo Pylos obejmowało  obszar ok. 2.000 km2, z populacją od 50.000 do 120.000 osób i było drugą - po samych Mykenach - potęgą okresu mykeńskiego.

Pałac był wielką, dwupiętrową budowlą z kamienia, drewna i gliny, o architekturze z wielkimi wpływami kultury minojskiej, o ścianach pokrytych kolorowymi freskami i z mozaikowymi podłogami, gustownie urządzonymi łazienkami, a wśród ozdób tu znalezionych było sporo symboli kreteńskich, włącznie z figurami kultowych rogów i dwustronnymi toporami, podobnymi do tych z Knossos. Najbardziej reprezentacyjna sala - megaron - była podzielona na trzy części: przez dziedziniec i przedsionek wchodziło się do sali tronowej, pięknie ozdobionej i uzewnętrzniającej majestat władcy. Od zachodu do megaronu przylegają starsze zabudowania, datowane na ok. -1500 r., nazywane pałacem Neleusa (ojca Nestora). Od wschodu są łazienki (doskonale zachowane wanny są małe - albo kąpano się w pozycji siedzącej, albo lokatorzy pałacu byli niewielkiego wzrostu) i mniejszy megaron królowej. Przypomina się podobny układ kreteńskiego pałacu w Malii - widać, że minojskie zasady, wypracowane na Krecie ok. XX w. p.n.e. obowiązywały jeszcze długo potem i dalej. W pałacowym archiwum odnaleziono ponad 800 tabliczek zapisanych pismem linearnym B, które jak wiadomo jest najstarszym pismem w Europie, które udało się przynajmniej częściowo odczytać. Zapiski z Pylos dotyczą głównie kwestii administracyjnych pałacu, polityki fiskalnej i struktury administracyjnej. W ruinach wciąż trwają prace archeologiczne, które także możemy z pewnego dystansu obserwować. Doskonała informacja na planszach pozwala na zorientowanie się w strukturze Pałacu Nestora. Cztery kilometry na wschód od Pałacu Nestora szosa prowadząca do Kalamaty doprowadza do miejscowości Chora, gdzie w małym Muzeum Archeologicznym (bilety 2/1 €) możemy obejrzeć ulokowane w trzech pomieszczeniach autentyczne znaleziska z Pałacu Nestora, a także z innych wykopalisk z terenu Mesenii, odnoszące się do okresu kultury mykeńskiej.

Do czasów wojen peloponeskich teren pozostawał w zasadzie niezamieszkały, a w V w. p.n.e.  objęli go w posiadanie najpierw Ateńczycy, potem Spartanie. Mesenia, jak widomo, została częściowo zasiedlona ponownie przez niewolników z dawnej Lakonii, którzy uciekli spod buta Spartiatów. W późniejszych wiekach okolica zatoki Pylos znów stała się ważnym punktem obronnym, a port w tej zatoce zyskał bardzo na znaczeniu od czasów inwazji arabskich piratów z Krety w IX w. n.e. Zatokę Navarino - piękną w kształcie, stanowiącą naturalny port chroniony przez podłużną wyspę Sfaktiria doskonale widać ze wzgórza, na którym stoi pałac, mimo że do morza jest stąd prawie osiem kilometrów. Widać też dwa zamki, a raczej ich ruiny - Paleokastro i Niokastro. Mamy to w planie, ale najpierw trochę odpoczynku - minęło południe, więc jedziemy na piękną, znów niemal karaibską plażę nad zatoką Voidokilia. Jest pięknie, sympatycznie, ale sporo ludzi.  Okolica cieszyła się zainteresowaniem już w głębokiej przeszłości - w pobliżu Pylos odkryto ślady bytowania człowieka już w 6 tysiącleciu p.n.e., a w Voidokilii znaleziono pozostałości osady z 3 tysiąclecia.  Według Odysei to właśnie na tej plaży wylądował młody Telemach, gdy przypłynął z Itaki by wypytywać Nestora o swego ojca, Odyseusza. Za plecami mamy lagunę Gialova, gdzie znajduje się spory rezerwat ptaków. Po prawej - północnej - stronie, na górującym nad zatoką 200-metrowym wzgórzu dobrze widać ruiny zamku krzyżowców - Paleokastro. Stary Zamek powstał ok. 1280 r. z polecenia frankijskiego pana tych terenów - Nicholasa II z Saint Omer. Na przełomie XIV i XV w. zawiadywali nim Hiszpanie z Nawarry (ale podobno nazwa Zatoka Navarino występowała już wcześniej...), potem Wenecjanie, aż wreszcie wraz z resztą półwyspu dostał się w początkach XVI w. pod okupację turecką. Władcy otomańscy stwierdzili, że jest już mocno zrujnowany i nie nadaje się do celów obronnych, więc wybudowali Nowy Zamek, Niokastro, po południowej stronie Zatoki Navarino.

Jedziemy tam teraz. Współczesne Pylos to niewielkie (2345 osób) miasteczko, powstałe w XIX w. z inicjatywy okupujących Peloponez w latach 1823-1833 wojsk francuskich. Zamek stoi na wysuniętym w morze cyplu na południowy-zachód od miasta, na niewielkim wzgórzu. Został zbudowany w latach 1572-1573 przez admirała Uluça Ali Paszę, Włocha z pochodzenia, który w młodości został porwany przez tureckich korsarzy, zmuszono go do przejścia na islam i potem zasłynął jako znakomity dowódca otomańskiej floty. Pod koniec XVII w. forteca została zdobyta (tak samo jak Stary Zamek) przez Wenecjan, w których posiadaniu pozostawała do 1715 r., kiedy to została odbita przez Turków. Przez kilka miesięcy 1770 r. stacjonowali tu Rosjanie, którzy wyparli stąd Turków, a następnie w znacznym stopniu zniszczyli zamek i oddali go z powrotem Turkom. Już na przełomie XVII i XVIII w. u jego podnóża powstało spore miasto, w którym Turcy i Grecy dość zgodnie koegzystowali, aż do wybuchu wspieranej przez europejskie mocarstwa wojny o niepodległość Grecji. Jeden z podróżników tureckich opisywał, że pod koniec XVII stulecia w obrębie murów, które objęły całą osadę, znajdowało się 600 domów, 85 sklepów, dwa meczety, łaźnia i gospoda. Od 1821 r. ludność cywilną ewakuowano, zamek przechodził z rąk do rąk między wojskami otomańskimi i greckimi, wreszcie w 1828 r. opanowali go Francuzi i tak doczekał greckiej niepodległości, meczet przerobiono na kościół pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego, a sama twierdza była wykorzystywana jako więzienie aż do 1941 r., kiedy tę instytucję zlikwidowano, a zamek opustoszał. Ale dzięki funkcji penitencjarnej Niokastro zachował się w świetnym stanie - z wyjątkiem wieży południowej, która została zniszczona w 1944 r., kiedy to stacjonowali tu Niemcy i wykorzystywali wieżę na skład amunicji - a bomba z samolotu aliantów trafiła w to czułe miejsce...

Zamek otaczają potrójne umocnione fosy i potężne mury z wapienia i piaskowca, wzmocnione cytadelą. We wnętrzu znajdują się nie tylko pozostałości wojskowej historii zamku (armaty, żelazne kule, kotwice z okrętów wojennych, wieże obserwacyjne, miejsce gdzie przygotowywano gorącą wodę i olej, wylewane na głowy szturmujących twierdzę), lecz także dobrze zachowane budowle z czasów tureckiej i francuskiej okupacji, zawierające bibliotekę i pomieszczenia do pracy naukowej, oraz muzeum, gdzie prezentowane są znaleziska z terenu zamku, a także efekty działania archeologów podwodnych - obiekty wydobyte z licznych wraków, zatopionych w rejonie Pylos. Osobna wystawa prezentuje liczne zatopione osady południowego Peloponezu. Wejście na teren zamku jest płatne - bilet kosztuje 6 € (ulgowy dla seniorów i młodzieży spoza Unii 3 €, młodzież z Unii ma wstęp wolny).

Teren jest dość rozległy, słońce przygrzewa, ale jest gdzie się przed nim schować, bo w części twierdzy licznie rosną rozłożyste pinie, a organizatorzy zadbali o to, by znalazły się pod nimi wygodne ławki. Koło parkingu przy głównym wejściu jest niewielka tawerna, a że pora zrobiła się obiadowa - korzystamy z tej koincydencji, zwłaszcza, że plan na dzisiejszy dzień jeszcze nie został zrealizowany, więc trzeba nabrać sił. Przed nami droga do samego centrum Mesenii, a dokładniej do jej najstarszego i może najważniejszego w czasach klasycznych ośrodka. Prawie półtorej godziny zajmuje nam przejazd sześćdziesięciu paru kilometrów przez góry i doliny w głąb półwyspu, aż wreszcie docieramy do małego (160 osób) miasteczka Arsinoi, położonego na wysokości 360 m n.p.m. Tuż obok położone jest wielkie i doskonale wyeksponowane centrum regionu - Stara Mesenia - Αρχαία Μεσσήνη.  Zamieszanie z nazwami jest tu dość spore, większe niż zwyczajnie w Grecji, bowiem przewodniki kierują nas albo do Arsinoi, albo do Ithomi (koło źródła i góry o tej samej nazwie, albo do wioski Mavromati, albo do miasta Messini - a wszystko to leży w krainie historyczno-geograficznej Mesenia. Na szczęście, rozsądni organizatorzy turystyki zadbali, żeby największa atrakcja była należycie oznakowana, więc już pod koniec trasy podążamy po prostu za drogowskazami, kierującymi nas od Arsinoi i Mavromati do Starej Mesenii.

Mesenią zachwycał się już przywoływany tu już wielokrotnie grecki globtroter z II w. n.e. - Pauzaniasz, który dotarł tu, gdy od założenia miasta minęło "ledwie" niespełna pół tysiąclecia. Warto przypomnieć, że kraina ta została zasiedlona w znacznej części przez uciekinierów ze Sparty - członków najniższej, w zasadzie niewolniczej kasty helotów, którzy przedarli się przez góry Tajgetu na zachód i zostali dobrze przyjęci przez nielicznych tubylców. Po latach wojen peloponeskich teren ten opanowali Tebańczycy z dalekiej Beocji i to właśnie oni, wspólnie z rodowitymi Meseńczykami zbudowali - ponoć w ciągu zaledwie 85 dni - potężne mury obronne, które otoczyły nowozakładane (choć na miejscu wcześniej istniejących osad) miasto, które stało się centrum administracyjnym i wojskowym całej prowincji. Budowę w -369 r. zlecił tebański wódz Epaminondas, a założenie urbanistyczne nowej stolicy sięgało do planów słynnego Hippodamosa z Miletu, który w V w p.n.e., w czasach Peryklesa, stworzył coś w rodzaju demokratycznej urbanistyki. Domy stały przy przecinających się pod kątem prostym drogach, tworzących regularną sieć zorientowaną według stron świata. Wszystkie budynki były także zaplanowane w systemie geometrycznym i w zasadzie identyczne, jako że wszyscy obywatele obdarzeni byli trzema równościami: równość wobec prawa, jednakowe prawa obywatelskie, jednakowe prawa do własności ziemskiej. Oczywiście, mieli też prawo do wyznawania swoich bóstw oraz do życia zgodnego z naturą, do dóbr kultury, uprawiania sportu i do... zdrowia. To ostatnie zapewnić miał kult Asklepiosa, uprawiany tutaj w podobny sposób jak daleko stąd, w Epidauros. Czczono tu także Zeusa oraz Mesenię - legendarną, ubóstwioną pierwszą królową tej ziemi, żonę Polikajona - pierwszego znanego władcy prowincji, który miał mocno starożytne pochodzenie, bo uważano go za wnuka Gai - czyli pierwszej bogini. Za ich czasów (i przez następne trzy pokolenia) Mesenia była osobnym królestwem, potem została wcielona do Pylos, za rządów Nestora.

To, oczywiście, legenda, zapisana przez Pauzaniasza. Ale to, co widzimy, wchodząc na spory ogrodzony teren Starej Mesenii (bilet wstępu 12 €, ulgowy - 6 €) to głównie obraz czasów z epoki rzymskiej. Wykopaliska na tym terenie rozpoczęli Francuzi z początkiem XIX w. (inspirowani Pauzaniaszem...), a kontynuowali już Grecy od 1895 r., zaś już współcześnie, pod koniec XX w. profesor Petros Themelis kierujący międzynarodowym zespołem archeologów odkopał wszystkie wymienione przez Pauzaniasza ok. 160 r. obiekty w Mesenii. Wśród nich imponujący stadion, teatr z czasów macedońskich i rzymskich, Asklepejon, agorę, świątynie, budynki mieszkalne. 

Młodzież eksploruje całość terenu, ja dostojnie siadam pod pinią koło teatru, jako że ta sztuka zawsze była mi bardzo bliska. No i stąd mam znakomity widok na niemal cały teren miasta, który w ten niemęczący sposób mogę podziwiać. Teatr, zbudowany najpewniej w początkach III w. p.n.e. i potem przerabiany w czasach rzymskich, służył nie tylko do podziwiania gry aktorów, ale także do mitingów politycznych. Tutaj król Macedonii Filip V w -214 r. spotkał się ze swoim odwiecznym wrogiem Aratosem z Sykionu - głównym strategiem Związku Achajskiego, by zawrzeć zwycięski sojusz przeciw Sparcie, czego rezultatem było wyzwolenie tych ziem spod władzy Lacedemonu, kilkadziesiąt lat później Meseńczycy sądzili tutaj Filopojmena z Megalopolis, przywódcę Związku Achajskiego, który najpierw pokonał Spartę w -207 r., a w -192 zaproponował jej sojusz, przyłączenie do Achajczyków i pełną autonomię. Obywatele Mesenii pojmali stratega i uważając za zdrajcę - skazali w tym miejscu na śmierć przez otrucie. A więc - myślę, patrząc na półkolistą (średnica przeszło 23 m) orchestrę, przebudowaną z greckiej elipsoidalnej w czasach Dioklecjana (III w.) - Meseńczycy teatr swój widzieli ogromny, i u nich także wielkie role odgrywali i ludzie, i cienie... Opodal teatru znajduje się Fontanna Arsinoe, należąca już do wyposażenia agory, zasilana ze źródła Ithomi, nazywanego też Klepsydrą. A Arsinoe była matką Asklepiosa, który był tu szczególnie czczony. Fontannę (wyposażoną w trzy cysterny i ozdobioną pięknymi kolumnami jońskimi) zbudowano już w czasach klasycznych, a rekonstruowano w czasach Dioklecjana.

Na agorze, zajmującej obszar prawie 16 hektarów, znajdują się ruiny doryckiej świątyni Zeusa Sotera i szczątki opisywanej przez Pauzaniasza świątyni Posejdona z III w. p.n.e., z ciekawymi metopami, z których jedna przedstawia Andromedę przywiązaną do skały i czającego się na nią smoka, który nie wie, że za chwilę na Pegazie przyleci Perseusz i zrobi z nim porządek. Na obrzeżach agory usytuowane były cztery stoy, zaś na południe od niej stało spore sanktuarium poświęcone bogini Demeter i Dioskurom, czyli Kastorowi i Polideukesowi. Ciekawym budynkiem jest usytuowany po wschodniej stronie Asklepejon, wyposażony w dziesiątki kolumn i postumentów, na których stały posągi nie tylko bóstw, ale i polityków, gdzie były zacienione stoy, a nawet niewielka scena teatralna. Pauzaniasz uważa, że było to coś w rodzaju muzeum, a nie ośrodek zdrowia, lecznica czy sanatorium, jak w Epidauros. Ale przecież jedno nie przeszkadza drugiemu - kultura też może być (mogła być...) źródłem zdrowia i swojego rodzaju panaceum. W środku Asklepejonu znajdowala się imponująca dorycka świątynia Asklepiosa z sześcioma rzędami po 12 kolumn. Bóg zdrowia przedstawiany tu jest jako obywatel Mesenii, syn królowej.

Wśród innych zabytków, udostępnionych publiczności, ciekawy jest Mały Teatr - przeznaczony przede wszystkim na lokalne zgromadzenia publiczne oraz wielki stadion, połączony z gimnazjonem. Stadion jest jednym z najlepiej zachowanych obiektów tego typu w całej Grecji. W jego północnym końcu w kształcie podkowy znajduje się widownia, podzielona na 18 rzędów po 19 sektorów, rozdzielonych schodami. Z trzech stron otaczają je z zewnątrz doryckie stoy, których kolumny w większości znajdują się wciąż na miejscu. Opodal jest palestra, czyli miejsce, gdzie zasiadać mogli trenerzy i nauczyciele wraz z uczniami. Poza dobrze zachowanymi ławami - eksedrami - są tam posągi patronów gimnazjonu, Heraklesa i Hermesa oraz postumenty z imionami wybitnych gimnazjarchów, czyli kierowników gimnazjonu i najzdolniejszych uczniów - zawodników. Poza zachodnią stoą znajduje się niewielki cmentarz. Na południe od stadionu zachowała się mała dorycka budowla z czterema kolumnami, będąca świątynią grobową, czyli mauzoleum, nazywaną heroonem. Jest to najprawdopodobniej pomnik grobowy Tiberiusa Claudiusa Saithidasa - bogatego i wpływowego obywatela Mesenii z czasów cesarza Nerona, który był tu szczególnie czczony - lub jego rodziny. Na szczycie góry Ithome znajduje się klasztor poświęcony zaśnięciu Marii Panny, zbudowany podobno w VIII w. na ruinach antycznej świątyni Zeusa.

W wiosce Mavromati jest niewielkie, złożone z trzech pomieszczeń muzeum (wspólny bilet ze stanowiskiem archeologicznym w Starej Mesenii), pokazujące drobne znaleziska i spore rzeźby z terenu wykopalisk - ale już nie zdążymy go odwiedzić, bo jest czynne tylko do 20-tej, a ta godzina już powoli się zbliża. Wyruszamy więc do naszego tymczasowego domu. Po drodze zatrzymujemy się w jednej z miejscowości przybrzeżnych - Filiatrii, bo zaskakuje nas widok... wieży Eiffla. No, co prawda, jest ciutkę mniejsza od tej w Paryżu, ale nam bardziej i tak przypomina nie Paryż, tylko Czarny Dunajec, gdzie takie wyroby produkuje pewien pan w warsztacie żelaznym, a potem sprzedaje w różne miejsca na świecie ku ozdobie. Może i ta, Filiatrejska, też jest z Podhala?

Prawie punktualnie o dziewiątej wieczorem nad Morzem Jońskim zachodzi słońce.

 

 

  24 czerwca 2017. Marathopoli rano jest jeszcze mniej interesujące niż wieczorem, ale ponieważ za każdym razem wyjeżdżamy i wracamy z hotelu inną drogą, błądząc wąskimi uliczkami, odchodzącymi w bok od "Krupówek" - widzimy, że jednak są tu jakieś sklepy z pamiątkami, spożywcze, stragany z owocami... Obiecujemy sobie, że wracając już na pewno obejrzymy sobie to dokładnie i na piechotę. No, niestety - obiecanki cacanki, nie zdążyliśmy. Trzeba będzie pewno przyjechać drugi raz. Tymczasem po śniadaniu wyruszamy w długą drogę na północ. Najpierw wzdłuż wybrzeża docieramy do sporego (prawie 6 tysięcy mieszkańców) miasta Kyparissia, wzmiankowanego już w Iliadzie jako Cyparisia. Doskonałe położenie między morzem a górami i posiadanie sztucznie zbudowanego portu (jedynego w tej części wybrzeża na północ od Pylos) dawało miastu dogodną pozycję do dobrego rozwoju.

W średniowieczu miejscowość była nazywana Arkadią, choć leży oczywiście w Mesenii, a historyczna Arkadia jest usytuowana daleko na wschód, w centrum Peloponezu. Jednak tu właśnie, w dzisiejszej Kypriassii była siedziba Baronii Arkadyjskiej - ostatniej lokalnej władzy krzyżowców, po tym, gdy reszta półwyspu przeszła pod zarząd bizantyjskiego Despotatu Morei (Morea to była bizantyjska nazwa Peloponezu). W 1460 r. Kypriassia została zdobyta przez władców otomańskich i - z wyjątkiem kilkudziesięcioletniego panowania weneckiego - pozostała pod zarządem tureckim do wojny o niepodległość Grecji w XIX w. Do 1825 r. - kiedy to została niemal całkowicie zniszczona przez Ibrahima Paszę - nosiła nazwę Arkadia i dopiero ustanowienie władzy greckiej w połowie tamtego stulecia spowodowało powrót do starożytnej nazwy. Z dawnych czasów pozostały z Kypriassii ruiny zamku ze starożytnymi murami obronnymi, i resztki fontanny, poświęconej w początkach naszej ery Dionizosowi.

Za Kypriassią droga odchodzi nieco od morza, jedziemy nią w kierunku Kalo Nero, ale zaraz za wioską Memi skręcamy w prawo, za drogowskazami prowadzącymi do nieco nieoczekiwanego w tym miejscu ośrodka królewskiej władzy mykeńskiej, usytuowanego w miejscowości Peristeria, 8 km od Kypriassii. Jest tu stanowisko archeologiczne (wstęp 2 €, ulgowy 1 €), a w nim cmentarzysko trzech grobów tolosowych, z których największy, prawdopodobnie należący do lokalnego władcy został zrekonstruowany, są też pozostałości pałacu i rezydencji wielmożów. Opodal, na okolicznych polach odnaleziono jeszcze pozostałości domów z zagrodami, resztki murów obronnych i cztery inne - już mniejsze - groby tolosowe. Archeolodzy datują te znaleziska na środkowy okres helladzki (2050-1680 r. p.n.e.) oraz okres mykeński 1680-1180 r. p.n.e. Część zabudowań pochodzi z czasów rzymskich, z okresu panowania Nerona (37-68 r. n.e.).  Peristeria była prawdopodobnie ważnym ośrodkiem władzy mykeńskiej nad zachodnim Peloponezem w czasach poprzedzających okres, kiedy wzniesiono tzw. Pałac Nestora. Największy tolos jest imponujący, przypomina - w nieco mniejszej skali - Grób Agamemnona z Myken.  Choć groby zostały splądrowane już w starożytności, to co w nich odnaleziono świadczy zarówno o bogactwie mieszkańców, jak i o licznych związkach przynajmniej handlowych z minojską Kretą. Ceramika i drobne przedmioty jubilerskie oraz naczynia, wykonane ze złota znalezione w Peristerii przechowywane są w muzeum archeologicznym w Chorze koło Filiatrii. A cała okolica jest iście bukoliczna: łąki, kwiaty, oliwki i... pustka. Gdybyśmy mieli więcej czasu, moglibyśmy stąd przejść wygodną ścieżką turystyczną do Wąwozu Stalaktytowego, będącego pozostałością po zawalonej jaskini o pięknej szacie naciekowej, którego dnem płynie szmaragdowo-perłowa woda.

My jednak wracamy do nadmorskiej drogi krajowej nr 9, przejeżdżamy przez uzdrowisko Kalo Nero i jadąc wciąż na północ, przed miejscowością Kallikomo skręcamy do głównego celu naszej dzisiejszej podróży, który na drogowskazach nosi budzącą dreszcz emocji nazwę: Αρχαία Ολυμπία - Archaja Olimpia. Mijamy miejscowość Makrisia i dojeżdżamy do rzeki, która każdego miłośnika starożytnej Grecji także nie pozostawia obojętnym: tutaj swe zielone wody toczy słynny Alfejos. A z czego słynny? - spytacie, jeśli nie jesteście oblatani w mitologii. Ba! Przede wszystkim tak nazywał się bóg, zamieszkujący w jej nurtach, kochliwy i zmienny jak woda, ale i wytrwały jak ona. Był synem dwóch starszych bóstw wodnych - Okeanosa i Tetydy, czyli wnukiem najstarszych bóstw greckich - Gai i Uranosa. Najpierw zakochał się w nieprzystępnej Artemidzie, a gdy ta, nieczuła na męskie, a nawet boskie wdzięki, pogoniła go precz - zwrócił swe uczucia do jej towarzyszki, nimfy Aretuzy. Tak, tak - to ta sama Aretuza, którą znamy z Sycylii i z przepięknego utworu Karola Szymanowskiego Źródło Aretuzy. Uciekła Alfejosowi pod ziemię, on popłynął za nią. Ona wskoczyła do morza - ona za nią. Ona wychynęła spod ziemi w Syrakuzach - on za nią. Tam już nie było gdzie uciekać: Alfejos ułożył się w okrągłym stawku koło morza, a ona, już nie mogąc się dłużej opierać, wytrysnęła prosto w jego objęcia w słynnym źródle. Dziś tam pływają kaczki, ale nie ma róży bez kolców.

No, i jest Alfejos - rzeka, ta nad którą teraz stoimy, zatrzymawszy się na moście, który prowadzi na jej drugą stronę. To właśnie ta rzeka - wraz z drugą, płynącym 30 km na północ Pinejosem - posłużyła Heraklesowi do wykonania jego piątej pracy: nasz ulubiony heros zawrócił ich bieg, niczym inżynier radziecki, próbujący odwrócić bieg Wołgi, i skierował je wprost do do okakanych przez wiele pokoleń krów stajni króla Elidy - Augiasza. Wredny król Myken, Erysteusz, który objął panowanie dzięki podstępowi Hery, choć należało się ono Heraklesowi, zlecił herosowi oczyszczenie owych stajni w ciągu jednego dnia. Co się udało, Augiasz miał za to Heraklesowi zapłacić, ale że był skąpiradło, więc usiłował go wykiwać - co przypłacił życiem wraz z większością rodziny, bo Herakles nie tolerował oszustów. Piąta praca została wykonana, rzeki wróciły w swoje koryta, a na pamiątkę tego wydarzenia Herakles ustanowił w pobliskiej Olimpii igrzyska na swoją cześć. To jedna z wersji, oczywiście.

Alfejos to największa rzeka Peloponezu. Ma źródła w potężnych górach Tajgetu, a płynąc przez Arkadię i Elidę wpada do Morza Jońskiego na południe od stolicy Elidy, Pyrgos, pokonując 110 km. Co ważne, rzeka była południową granicą terenów starożytnej Olimpii, do której teraz zmierzamy. I której obejrzenie było moim przedostatnim celem tegorocznej wyprawy. Więc, kiedy już nadziwimy się Alfejosowi, dajemy po gazie i jedziemy dalej w głąb Peloponezu. Na drodze robi się coraz ciaśniej, przed nami coraz więcej samochodów i wreszcie wjeżdżamy do Olimpii. I czujemy się jak w Ciechocinku czy innym kurorcie, rozlokowani między płatnymi parkingami, restauracjami o banalnych nazwach, hotelami i deptakami, po których pomykają turyści z setek autokarów. Ohyda. Żeby odreagować, idziemy najpierw na obiad, potem rezygnujemy ze zwiedzania muzeum, przeparkowujemy auto i w tłumie innych turystów człapiemy do głównego wejścia na teren archeologiczny. No i wreszcie jest. Αρχαία Ολυμπία. Kolumny, ruiny, ruiny, kolumny, setki ludzi, dziesiątki różnojęzycznych wycieczek. Bilet (12 € normalny, 6 € ulgowy) jest wspólny dla czterech obiektów - stanowiska archeologicznego Olimpii, tutejszego muzeum archeologicznego, muzeum historii starożytnych igrzysk olimpijskich i muzeum historii wykopalisk w Olimpii.

Teren jest rozległy, okupowany przez zwiedzających, ale na szczęście zaopatrzony w dobre informacje na tabliczkach przy poszczególnych obiektach. Staramy się obejrzeć wszystko, ale wiadomo, że i tak wiele spraw umknie uwadze. Tym bardziej, że poszczególne świątynie, domy prywatne, sanktuaria, obiekty sportowe czy... higieniczne są rozrzucone nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie. Teren dzisiejszej Olimpii, położony w żyznym i bezpiecznym miejscu między Alfejosem i jego dopływem - Kladéosem, z trzeciej strony chroniony przez Górę Kronosa (prawie 123 m n.p.m.) sprzyjał osadnictwu, którego pierwsze ślady datowane są na okres kultury helladzkiej, co najmniej od -2300 r. Pierwsze ośrodki kultowe poświęcano tu najstarszym bogom - Gai, Kronosowi (stąd nazwa góry) i Temidzie, późniejsze, z mn. w. -1500 r. związane były z postaciami mitycznych pierwszych władców Peloponezu, władających Elidą (w tej krainie leży i dziś Olimpia) - Pelopsa i jego żony Hippodamii. Niebawem po podbiciu tych terenów przez Dorów (po -1200 r.) nowi władcy ustanowili tu kult króla bogów - Zeusa Olimpijskiego (stąd nazwa Olimpia), który rozwijał się tu do początków VIII w. n.e. Początkowo był to tylko temenos - wydzielony z zabudowy teren kultowy, gdzie z czasem posadzono święty gaj, czyli altis, w którym rosły dęby, sosny, topole i oliwki. Znajdował się tam najpierw skromny ołtarz poświęcony Zeusowi, a także grobowiec, wiązany z postacią Pelopsa. Dopiero w II połowie V stulecia p.n.e. wybudowano tu majestatyczną świątynię, największą na Peloponezie, której główną ozdobą był  wzniesiony w -430 r. 13-metrowy posąg Zeusa, dzieło Fidiasza - jeden z siedmiu cudów starożytnego świata. Niemal naprzeciw świętego gaju Zeusa już w VI w. p.n.e. wybudowano świątynię Hery - starszą o sto lat od klasycznej świątyni jej boskiego męża, podobno najstarszą na terenie sanktuarium. No, wiadomo, panie przodem... W kolejnych stuleciach, aż do upadku imperium rzymskiego sanktuarium wciąż rozbudowywano - co wiązało się z rosnącą sławą rozgrywanych tu igrzysk sportowych.

Podobno zawody organizowano tu już w czasach mitycznych bohaterów. Za twórcę igrzysk uważa się teścia Pelopsa - Ojnomaosa, który jak wiemy tak kochał swoją córkę Hippodamię bynajmniej zresztą nie miłością rodzicielską, że każdego z jej zalotników zmuszał do ścigania się ze sobą w śmiertelnym wyścigu rydwanów. No i udawało mu się wygrywać, jako że epuzer musiał wieźć w swym pojeździe nieszczęsną narzeczoną, zaś jej tatuś miał zawsze handicap w postaci czarodziejskich koni, które dostał od boga Aresa. Ale trafiła kosa na kamień, bo pretendent Pelops miał jeszcze lepsze konie, otrzymane od samego Posejdona, który kochał go jak Ojnomaos Hippodamię, a w dodatku był przystojny jak Jarosław Gowin, więc dziewczyna, która już zresztą miała dość kazirodczych umizgów tatusia, namówiła woźnicę ojcowskiego rydwanu, by wykonał mały sabotażyk, w efekcie czego została sierotą, a Pelops zyskał żonę, królewski tron w Elidzie, nie mówiąc już o woźnicy, który od Hippodamii domagał się zapłaty w naturze za współudział w ojcobójstwie, zatem trzeba było o skrócić o głowę, z czego wynikło w przyszłości mnóstwo kłopotów, o czym już pisałem. Aliści wszędobylski geograf Pauzaniasz, który w Olimpii przez jakiś czas mieszkał i jej zabytkom poświęcił dwa tomy swego dzieła - za twórcę igrzysk olimpijskich uważa Heraklesa. Ale bynajmniej nie tego naszego znajomego, który przy pomocy hydrologii czyścił zafajdane stajnie Augiasza-brudasa, tylko Heraklesa Idajskiego z Krety, jednego z braci Kuretów, którzy sprawowali opiekę (stąd: kuratela) nad małym Zeuskiem w grocie Dikte na górze Ida. Może Kureci na Krecie ścigali się i wyczyniali ucieszne harce, by zabawić chłopaka, a gdy ten wyrósł na całkiem dorosłego boga, przenieśli ten obyczaj do Olimpii, gdzie był największy ośrodek jego kultu? Naturalnie, jak już wiemy, do ojcostwa igrzysk przyznawał się też ten główny Herakles. Sukces ma wielu ojców, ale żaden nie chce płacić alimentów.

Tak czy inaczej, pierwsze odnotowane dla historii (ale z pewnością istniały już wcześniej, przed nawet przed inwazją dorycką) igrzyska w Olimpii zorganizowano w -776 r. Trwały tylko jeden dzień i miały tylko jedną konkurencję: bieg na odległość jednego stadionu, który mierzył 600 stóp olimpijskich, czyli ok. 192 m. Organizatorami zawodów, w czasie których obowiązywał miesięczny okres panhelleńskiego pokoju, byli król Elidy Ifitos, król Pizy Kleostenes i Likurg ze Sparty. Na teren sanktuarium Zeusa nie wolno było wnosić broni, a żeby tego lepiej przestrzegać - zawodnicy (sami mężczyźni!) występowali nago. Kobiety nie mogły zasiadać nawet wśród publiczności (z wyjątkiem jednej: kapłanki bogini Demeter), a te, które jako rodziny kapłanów czy organizatorów mieszkały w Olimpii - na czas zawodów musiały stąd wyjechać.  Nagrodę stanowiła wyłącznie gałązka oliwna (potem wieniec oliwny lub laurowy), dopiero po wielu olimpiadach wprowadzono gratyfikacje pieniężne, co nie było dobrze przyjęte wśród Greków. Kolejne igrzyska rozgrywano co cztery lata (podobno początkowo - co pięć), dokładając następne konkurencje: bieg w zbroi, pięciobój (bieg długodystansowy, rzut dyskiem, rzut oszczepem, skok w dal, zapasy), boks, wyścigi rydwanów i wyścigi konne. Listy zwycięzców spisywano na papirusie, a niektóre miasta-państwa swoim zwycięskim zawodnikom stawiały pomniki. Igrzyska olimpijskie miały charakter panhelleński, to znaczy mogli w nich brać udział zawodnicy z całej Hellady i były najwyżej cenione spośród licznych tego typu imprez, organizowanych w różnych miejscowościach kochającej sport i tężyznę fizyczną Grecji. A zawodnikami bywali niekiedy nie byle jacy herosi: jednym ze zwycięzców miał ponoć byś król Filip II Macedoński, ojciec Aleksandra Wielkiego. To chyba jednak tylko legenda, opowiadana przez przewodników ku uciesze tłumów, oglądających Filippejon - świątynię w formie tolosu, formalnie poświęconą Zeusowi, ale wewnątrz ozdobioną wizerunkami Macedończyków, m.in. Filipa, jego żony Olimpii z Epiru, Aleksandra Wielkiego. Świątynię - jedyną, która służyła do kultu króla, a nie bóstwa, wybudował ateński rzeźbiarz Leochares dla uczczenia, owszem, zwycięstwa Filipa, ale nie w Igrzyskach, ale podczas bitwy pod Cheroneą w -338 r., w której król Macedonii pokonał koalicję grecką pod wodzą Ateńczyków i Tebańczyków. Zresztą, nie będąc Grekiem, w Igrzyskach nie mógłby startować... Inne budowle, które przez wieki wznoszono na terenie olimpijskiego sanktuarium to przede wszystkim liczne świątynie i inne obiekty kultu, związanego z bogami z Olimpu, budynki użytkowe (pomieszczenia mieszkalne, łaźnie) oraz skarbce, gdzie przechowywano dary wotywne dla Zeusa, przynoszone podczas igrzysk przez widzów i zawodników, często z dalekich stron. Naturalnie, z czasem przybywało terenów sportowych - nowy stadion biegowy, miejsce, gdzie rozgrywano rzut dyskiem i oszczepem, hipodrom, gimnazjon... Bardzo ciekawym obiektem jest pracownia Fidiasza, który został zaproszony do Olimpii do wykonania posągu Zeusa w stosownym czasie, kiedy to z powodów politycznych wyrzucono go z Aten (pod pretekstem malwersacji złota przy budowie tamtejszego posągu Ateny) jako przyjaciela nielubianego wówczas Peryklesa. Posąg powstawał w częściach tu, w pracowni, a montowano go na miejscu, w pobliskiej świątyni. W V w. n.e. pracownię przekształcono we wczesnochrześcijańską bazylikę. Opodal widać pozostałości budynku palestry z III w. p.n.e., gdzie w bocznych pomieszczeniach zawodnicy przygotowywali się do zawodów, a na otoczonym perystylem dziedzińcu występowali filozofowie, oratorzy i poeci.

Uwaga: olimpiada to nie to samo co igrzyska olimpijskie. Grecy, a po nich Rzymianie słowem olimpiada określani czteroletni okres pomiędzy igrzyskami i stosowali je do mierzenia czasu: to i to odbyło się w tym i w tym roku tej i tej olimpiady. Na przykład założenie Rzymu odbyło się podobno w "trzecim roku szóstej olimpiady", czyli wg naszego rachunku - w 753 r. p.n.e.  Zresztą sympatia Rzymian do igrzysk olimpijskich obejmowała znacznie więcej - m.in. i to, że chętnie brali w nich udział jako widzowie, ba! - starali się zostać stałymi bywalcami religijno-sportowego sanktuarium. Świadczy o tym tzw. willa Nerona, uważana za dom, który cesarz wystawił sobie tu specjalnie po to, by kibicować igrzyskom - choć, jak wiemy, nie było na nich jego ulubionej (według Sienkiewicza) dyscypliny: pożerania chrześcijan przez lwy.

Zresztą koniec końców to właśnie chrześcijanie doprowadzili ideę olimpijską do upadku: bizantyjski cesarz Teodozjusz I Wielki w 393 r. zlikwidował igrzyska, z uwagi na ich pogański charakter. Pół wieku później do Konstantynopola wywieziono posąg Zeusa, gdzie ów Fidiaszowski cud świata został zniszczony podczas pożaru w 475 r. Świątynię chrześcijanie spalili już wcześniej, w 426 r. Zniszczeń dopełniło trzęsienie ziemi, które nawiedziło Olimpię w latach 522 i 551. Ale i dziś świątynia Zeusa robi wielkie wrażenie - ma ponad 64 m długości i 27,5 m szerokości, stało w niej kilkadziesiąt doryckich kolumn, a na metopach bocznych ścian przedstawionych było dwanaście prac Herkulesa. Imponujące wygląda ogromna zrekonstruowana przed paroma laty kolumna.

Mimo ogromnego terenu zwiedza się Olimpię dość przyjemnie, bo jest lekki wiaterek, a liczne oliwki i pinie zapewniają cień. Jest też trochę ławek i tylko z nich można korzystać, jeśli chce się odpocząć: jakiekolwiek próby siadania na kamieniach powodują interwencję strażników, którzy - w cywilnych ubraniach - kryją się chyba za każdym krzakiem i gwiżdżą jak na meczu piłkarskim,  potem krzyczą po grecku. Co krzyczą - tego się tylko domyślają Japończycy, Hiszpanie, Francuzi, Niemcy, Amerykanie i my, jako chyba jedyni Polacy. Mowę gwizdka i wściekłe wymachiwanie rękami rozumiemy doskonale: tyłek precz od zabytku!

  

Sanktuarium w Olimpii 1: Północno-wschodnie propyleje; 2: Prytanejon; 3: Filipejon – świątynia Filipa II Macedońskiego; 4: Świątynia Hery; 5: Pelopejon – grób legendarnego Pelopsa; 6: Nimfajon; 7: Metroon – świątynia Matki Bogów; 8: Zanes – brązowe posągi Zeusa; 9: Kryptoportyk z I w. n.e. łączący Altis ze stadionem; 10: Stadion; 11: Stoa Echo; 12: Gmach Ptolemeusza II Filadelfosa i Arsinoe I; 13: Stoa Hestii; 14: Budynki hellenistyczne; 15: Świątynia Zeusa; 16: Ołtarz Zeusa; 17: Dar wotywny Achajów; 18: Dar wotywny Mikytosa; 19: Nike Pajoniosa; 20: Gimnazjon; 21: Palestra; 22: Teokleon – mieszkania kapłanów; 23: Heroon; 24: Warsztat Fidiasza; 25: Łaźnie Kladeos; 26: Łaźnie greckie; 27 i 28: domy gościnne; 29: Leonidajon; 30: Łaźnie południowe; 31: Buleuterion; 32: Południowe stoa; 33: Willa Nerona. Skarbce I: skarbiec Sikionu; II: skarbiec Syrakuz; III: skarbiec Epidamnos; IV: skarbiec Byzantionu; V: skarbiec Sybaris; VI: skarbiec Cyreny; VII: niezidentyfikowany; VIII: ołtarz?; IX: skarbiec Selinunt; X: skarbiec Metapontum; XI: skarbiec Megary; XII: skarbiec Geli.



Plan i opis wg N. Kaltsas, Olympia, Athènes, 2004 (3e éd.), fig. 14, p. 16-17. (Wikipedia polska)

 

Późnym popołudniem wyruszamy w drogę do domu w Mesenii. Kolacja w tawernie "Panorama" w Marathopoli, piękny zachód słońca, pakowanie i noc świętojańska, najkrótsza w roku. A rano długi czeka nas długi przejazd przez cały Peloponez i powrót do Grecji kontynentalnej. Jeśli nadal będziemy przyjmować, że Peloponez jest wyspą.

 

 

 

Dalej