Maciej Pinkwart

Duża porcja Grecji

 

Odcinek szósty

TUTAJ poprzedni odcinek

 

Ucieczka ze Skały Tajgejskiej

 

 

17 czerwca 2017. Jemy coś, pakujemy klamoty do astry i żegnamy się z Tolo. Jeszcze nie wiemy, że wrócimy tu za kilkanaście dni.

 

<-- Pożegnanie z Tolo

 

Budynek sądu w Tripoli -->

 

Na razie dobrze już znaną drogą przez Argos jedziemy na północ i na przedmieściach Kutsopodi skręcamy w lewo, na zachód. Mijamy ostatnią dużą miejscowość Argolidy - Sternę, gdzie droga skręca znów na południe, doprowadzając nas do stolicy sąsiedniego regionu - Arkadii. Duże (prawie 31 tysięcy mieszkańców) miasto Tripoli, położone na wysokości ponad 600 m n.p.m. jest też uważane za stolicę całego Peloponezu, do czego predestynuje je położenie w samym geometrycznym środku półwyspu. Jako miasto - dokładniej: trzy miasta, tri polis, powstało w średniowieczu z połączenia miejscowości Pallantron, Tegea i Mandinja, a w 1718 r., już za panowania tureckiego, stało się siedzibą paszy Peloponezu. Wcześniej Tegea była ośrodkiem kultu Demeter, Persefony i Ateny, jej mieszkańcy brali udział w wyprawie przeciw Troi, od VI w. p.n.e. walczyła ze zmiennym szczęściem z pobliską Spartą, a w 395 r. n. e. została zniszczona przez Gotów, a następnie odbudowana przez Bizancjum.  Z racji swego położenia Tripoli jest ważnym węzłem komunikacyjnym Peloponezu: prowadzi przez nie szybka autostrada A7, z Koryntu do Kalamaty. Znajduje się tu jedna z pięciu siedzib Uniwersytetu Peloponeskiego (pozostałe w Koryncie, Kalamacie, Nafplio i Sparcie), z wydziałami ekonomii oraz informatyki i telekomunikacji. Po wojnach wyzwoleńczych i licznych zniszczeniach w samym Tripoli nie ma dziś znaczących zabytków, z czego korzystamy przemykając koło niego szybką drogą E-39 do odległej o przeszło 50 km Sparty.

 

Krajobraz Lakonii -->

 

Na północnych peryferiach stolicy krainy Lakonia skręcamy na zachód za drogowskazami prowadzącymi do Starej Sparty i między gajami oliwnymi i sadami cytrusowymi podjeżdżamy na położony na niewielkim wzgórzu wśród pól mały parking. Widać ruiny, ogrodzone rachitycznym płotem. Jest pusto. Pusto w Sparcie! Nikt poza nami nie interesuje się Lacedemonem, siedzibą królów i wodzów najpotężniejszego państwa Peloponezu, a przez pewien czas - całej Grecji... Nikt nie pobiera opłat za wstęp. Na niewysokim wzgórzu wznosi się spartański akropol (na prawo od wejścia), poniżej, na lewo położone są pozostałości agory. Oglądamy ruiny sanktuarium Ateny, obok której stoi archaiczna stoa - a raczej to co z niej pozostało, rotundę z czasów świetności Sparty, kilka zabytków rzymskich - m.in. pozostałości teatru i ruiny monumentalnej stoi z II w. n.e., nieco późniejsze rzymskie mury obronne, a także kilka obiektów wczesnochrześcijańskich i bizantyjskich. Nie znaleziono, jak dotąd, imponującego podobno grobowca króla Tyndareosa - męża lubiącej ptaki Ledy i ojca, a może tylko wychowawcy Heleny, Klitajmestry, Kastora i Polluksa.

Jestem w Sparcie - o której przecież uczyliśmy się w szkole, której państwowość była wzorem dla wielu pokoleń Greków i której wojskowe, niemal klasztorne życie w trudnych (właśnie: spartańskich!) warunkach przeciwstawiano pięknoduchostwu i demokratycznemu rozmemłaniu Aten. Nawet wypowiedzi mieszkańców Lakonii były krótkie, treściwe, lakoniczne... Ale, jeśli przyjrzeć się temu z bliska, na miejscu - takie stereotypy przestają funkcjonować. Bo w dziejach takich miejsc, jak Sparta, nie ma czegoś stałego, trwałego przez cały czas, to zawsze jest Sparta z okresu takiego-i-takiego. Jest upał, wyciągam się na betonowej ławce pod wielusetletnią oliwką, słucham grających cykad i usiłuję sobie to wszystko uporządkować. Historia Sparty, którą znamy, zaczyna się - jak na Grecję - dość późno. Wcześniej jest, jak zwykle, mitologia, oraz Homer, Herodot, Tukitydes - czyli, ogólnie mówiąc, literatura. Kraina, której stolica leży oto przede mną w gruzach, to Lakonia, położona po obu stronach rzeki Eurotas, odgrodzona od usytuowanej na północy Arkadii wysokimi na 1000 m wzgórzami, a od leżącej na zachodzie Mesenii najwyższymi górami Peloponezu - Tajgetem (2407 m). A jak było na początku? W okresie neolitu pierwotni mieszkańcy osiedlali się w jaskiniach Diros w południowej części Lakonii. Wśród nich jaskinia Alepotrypa jest jednym z największych neolitycznych cmentarzysk Europy. Chowano tu ludzi także w epoce brązu, a nawet w okresie klasycznym - i podobno właśnie tu, w Sparcie było wejście do Hadesu - mitycznej krainy podziemi. Mitologia, oczywiście, tłumaczy wszystkie miejscowe nazwy odniesieniami do bogów. Pierwszym królem był tu Lacedemon, syn - oczywiście - Zeusa i nimfy Tajget. Poślubił on piękną, jasnowłosą Spartę, córkę króla Lakonii Eurotasa. Ich dziećmi byli m.in. Amyklaj i Eurydyka (ale nie ta od Orfeusza).

Kilka kilometrów na południe od Sparty, w miejscowości Vaphio odkryto potężny tolos z mnóstwem artefaktów ze złota, srebra, brązu, ołowiu i bursztynu, wykonanych w technice charakterystycznej dla Krety z epoki minojskiej, co może świadczyć o tym, że jeszcze przed najazdem Achajów teren ten był skolonizowany przez Minojczyków. Sięgamy do Homera. Za czasów mykeńskich królestwo Sparty było sojusznikiem potężnych Atrydów, a król Tyndareos wydał swoje dwie córki za obu synów Atreusza: Klitajmestra została żoną Agamemnona i zamieszkała z nim w Mykenach, a po jakimś czasie Helena wyszła za Menelaosa, który zasiadł na tronie w Amyklaju koło Lacedemonu. Potem była Wojna Trojańska, prawdopodobnie ok. 1200 r. p.n.e., potem tragedia w Mykenach, powrót Menelaosa z Heleną, a po jego śmierci - wygnanie pięknotki z Amyklaju i jej tragiczna śmierć na Rodos. I tak kończą się legendy, opisujące piękne, choć dramatyczne niekiedy losy Sparty z czasów cywilizacji mykeńskiej. Niedługo potem - według historyka Tukidydesa podobno jakieś 80 lat po zdobyciu Troi przez Achajów - od północy, prawdopodobnie gdzieś z okolic słowiańskich, może znad Dunaju, a może tylko z Macedonii, na Półwysep Bałkański nadciągają potężni i groźni, a kulturowo zupełnie obcy Dorowie. Sprzymierzają się początkowo z potomkami Heraklesa, jako że Heraklidzi wciąż próbują realizować to, co herosowi obiecał jego boski ojciec Zeus: opanować Peloponez. Ale obietnica nie zostanie dotrzymana, choć na krótko zasmakują władzy nad Mykenami, ale potem całą śmietankę będą spijać Dorowie. To oni w krótkim czasie podbiją cały Peloponez, przeprawią się na Kretę i i Rodos, opanowując prawie cały ówczesny świat egejski. O Dorach na Krecie wspomina już Homer w Odysei. Achajowie na półwyspie pozostaną tylko w Arkadii. Dorowie opanowują też Spartę i prawdopodobnie to oni - a w zasadzie ich potomkowie - stworzą wojskową potęgę Spartan.

 

Ruiny teatru w Sparcie -->

 

Jak do tego doszło i co się działo w pierwszych wiekach ich panowania - nie wiemy. Następuje bowiem nieczęsta w historii sytuacja, że dzieje ludzkości w tym czasie jakby nie istniały. Jakby ktoś na pięć stuleci zgasił światło: między XII wiekiem, kiedy to Dorowie podbijają południe Grecji, a wiekiem VIII, kiedy z mroków wyłania się historyczny obraz ówczesnego świata - trwa okres, który historycy nazywają wiekami ciemnymi.  Owa historyczna ciemnota polega nie tylko na tym, że odnajdywane zabytki z tamtego czasu są bardzo nieliczne i pochodzą tylko z cmentarzysk, ale na przykład zanika zupełnie wywodzące się z Krety pismo linearne B (w którym m.in. zapisano pierwszą nazwę Sparty - Lakedemion). Kontakty ze światem zewnętrznym - w tym wymiana handlowa - uległy radykalnemu ograniczeniu, zaraz po tym, jak ludność achajska wraz z cywilizacją mykeńską, uciekając przed inwazją skierowała się na wschód, w rejon późniejszego hellenistycznego wybrzeża Azji Mniejszej, a nawet w na tereny dzisiejszej Syrii i Palestyny. Trwa też, choć w mniejszym stopniu, emigracja na zachód, do Italii. Lakonia i Mesenia zostają niemal całkowicie wyludnione.

W tym właśnie czasie - pewno w okresie X-IX w p.n.e. - ma miejsce wydarzenie - które zmieni na zawsze oblicze naszego, europejskiego świata. Oto Grecy zapożyczają kolejną rewelacyjną sprawę od małoazjatyckich Fenicjan. Jak wszyscy pamiętamy - Zeus w postaci byka porwał fenicką księżniczkę Europę i uprowadził ją na Kretę, dając początek pierwszej europejskiej dynastii - Minojczykom. Teraz na bazie istniejącego już wcześniej alfabetu fenickiego Grecy tworzą swoje pismo, które rozbuduje i pozwoli zrozumieć naszą cywilizację. Fenicjanie, jak wszystkie inne ludy semito-chamickie, zapisywali tylko spółgłoski, jako że dla nich samogłoski nie były fonemami, nie niosły żadnej wartości znaczeniowej. Grecy wykorzystali kilka znaków, oznaczających w języku Fenicjan dźwięki, nie występujące w grece, by określić nimi swoje, niosące znaczenie samogłoski. Dobrym przykładem jest tu semicki alef który zaadaptowano do zapisania głoski a, alfa: Α, α. Naukowcy uważają, że było to wydarzenie jednostkowe, a wynalazek pisma greckiego jest prawdopodobnie dziełem jednego człowieka, którego imienia nie zapisano, a który żył i działał na Krecie lub na Rodos. I jeszcze jeden dorobek wieków ciemnych: wtedy, najprawdopodobniej w VIII w. p.n.e. żył i tworzył Homer, symbol narodzin literatury, grecki poeta, o którym popularna anegdota mówi, że nie wiadomo czy w ogóle istniał, ale wiadomo, że był ślepy. Istniał! Co do tego współcześni naukowcy są niemal pewni, ale działał zapewne w Grecji właściwej, a może także w Azji Mniejszej i chyba za jego czasów pismo nie było na tyle powszechne, by jego twórczość została spisana jeszcze za jego życia. Iliada i Odyseja zyskały popularność jako dzieła recytowane z pamięci na długo przedtem, zanim w VI w p.n.e. spisano je z polecenia tyrana Pizystrata.

 

<-- Homer

 

 Innym doniosłym zjawiskiem, które miało miejsce w wiekach ciemnych, było przeniesienie na Półwysep Bałkański przejętej z Cypru umiejętności obróbki żelaza, co nastąpiło w XII-XI w p.n.e., a w następnych dwóch stuleciach upowszechniło się wytwarzanie żelaznych narzędzi i broni.

W IX w. p.n.e. z kilku wiosek położonych nad rzeką Eurotas powstaje miasto Sparta, które staje się stolicą państwa, utworzonego przez Dorów. Jego głównym twórcą stał się Likurg, żyjący w IX-VIII stuleciu p.n.e. Ba! Z Likurgiem jest tak jak z Homerem: nie wiemy, czy naprawdę istniał, czy może jest to figura wymyślona przez twórców spartańskiej legendy. Ale

 

Likurg -->

 

 historycy dawnych czasów oraz wybitni greccy filozofowie (Herodot, Ksenofont, Platon, Plutarch i in.) opisują go na tyle realistycznie, że można próbować im uwierzyć, że taki wybitny mąż, prawodawca i konstruktor społeczny naprawdę trafił się Spartanom na początku ich historii. Gdy zmarł jego ojciec, król Sparty Polidektes, a wkrótce potem pożegnał się z życiem jego brat Eunomus - Likurg scedował władzę na rzecz nowo narodzonego bratanka Charilausa. Posądzony jednak o nastawanie na życie chłopca - wyjechał ze Sparty i udał się na Kretę, gdzie ucząc się u tamtejszego poety, muzyka i filozofa Thaletasa stworzył system społeczno-prawny, który zamierzał wprowadzić w Sparcie. Zapoznawał się też z systemami władzy i filozofią społeczną małoazjatyckiej Jonii i Egiptu, po czym wrócił do Sparty i obdarzony błogosławieństwem delfickiej wyroczni i patronującego jej Apolla zaczął swoje nauki - nazywane Wielką Rethrą - wprowadzać w życie. Reformy Likurga stworzyły w Sparcie ustrój, będący konglomeratem demokracji i oligarchii, despotyzmu, militaryzmu i czegoś w rodzaju narodowego socjalizmu, choć z pewnymi bezpiecznikami, które uniemożliwiały wprowadzenie jednoosobowej tyranii.

Ludność dzieliła się na trzy grupy społeczne. Spartiaci byli pełnoprawnymi obywatelami, prawdopodobnie pochodzenia doryckiego, którzy od 7 roku życia do pełnoletniości w wieku lat 30 podlegali szkoleniu wojskowemu, a potem stawali się członkami Zgromadzenia Ludowego i musieli się ożenić. Nieżonaty mężczyzna tracił prawa obywatelskie.  Drugą, liczniejszą grupą byli periojkowie, czyli sąsiedzi - dawna ludność miejscowa, prawdopodobnie Achajowie, którzy dobrowolnie poddali się doryckim najeźdźcom. Cieszyli się wolnością osobistą, ale nie mieli praw politycznych. Z nich rekrutowali się rzemieślnicy i kupcy, których to zajęć nie mogli wykonywać spartiaci.

 

<-- Żołnierz spartański. Litera Λ (lambda) na tarczy to akronim Lacedemonu, czyli Sparty

 

 

Periojkowie musieli wraz ze spartiatami brać udział w wojnie, jako członkowie oddziałów lekkozbrojnych lub hoplici, walczący w falandze. Grupę trzecią tworzyli heloci czyli niewolnicy, wywodzący się z pokonanych siłą pierwotnych mieszkańców Lakonii i Mesenii. Byli oni własnością państwa, uprawiali ziemię, należącą do spartiatów, którym musieli oddawać połowę zyskanych plonów, musieli także brać udział w wojnach i pracach publicznych. Dorośli spartiaci tworzyli najwyższą władzę w państwie - zgromadzenie ludowe, nazywane apella. Zgromadzenie uchwalało prawa, wypowiadało wojny, decydowało o najważniejszych sprawach państwa oraz wybierało eforów, czyli pięciu najważniejszych urzędników administrujących sprawami państwa (eforia była odpowiednikiem współczesnych rządów) oraz geruzów. Geruzję, czyli Radę Starszych tworzyło 28 obywateli powyżej 60. roku życia, którzy byli wybierani, ale sprawowali swój urząd dożywotnio oraz dwóch królów, reprezentujących dwie pierwsze dynastie: Agiadów i Eurypontydów, wywodzące się rzekomo od Heraklesa. Choć w ich przypadku tron był dziedziczony, to jednak ich władza była ograniczona tylko do spraw wojskowych i niektórych funkcji religijnych, a ich decyzje podlegały zatwierdzeniu przez apellę. Oczywiście wszystkie prawa obywatelskie należały się tylko mężczyznom - choć kobiety mogły dziedziczyć działki ziemi i wnosić je mężom w posagu. Ziemia zaś w Sparcie podzielona była na 9 000 działek, które były przez władze przydzielane spartiatom - wraz z przypisanymi do tych działek helotami. Niewolnicy nie mieli prawa opuszczania ziemi.

Milutko, prawda? Tak rządzona Sparta nastawiona była na swoisty patriotyzm, polegający na obronie stanu posiadania (także przed buntującymi się co i raz helotami) oraz wchodzeniu w sojusze lub wojny z greckimi sąsiadami, wśród których najważniejszą rolę odgrywały Ateny, z którymi Lacedemończycy albo wspólnie walczyli z Persami (np. pod Termopilami, gdzie w -480 r. poległ m.in. spartański król Leonidas), albo walczyli między sobą, podczas tzw. wojen peloponeskich, kiedy to po kilkudziesięciu latach zmagań w -404 r. Spartanie zdobyli Ateny i ustanowili hegemonię nad całą Grecją. Nie na długo jednak: w -379 r. w stolicy Beocji - Tebach, do tej pory rządzonych przez prospartańską oligarchię, wybuchł bunt, podsycany przez wysłanników Aten, w efekcie czego wybuchła wojna beocka, zakończona w -371 r. bitwą pod Leuktrami, która ostatecznie złamała potęgę Sparty.

 

Pomnik Leonidasa w Termopilach -->

 

Sparta jest i pozostanie dla ludzkości przykładem poświęcenia losów jednostki na rzecz społeczności, a także przykładem bohaterskiej walki do końca, wbrew logice i z pewnością, że wygrać się nie da, ale ponieważ zobowiązaliśmy się walczyć, to zginiemy, ale będziemy dzielni. Któż tego nie pamięta: Przechodniu, powiedz Sparcie... Dokładniej epigramat poety Symonidesa brzmi: Cudzoziemcze, powiedz Lacedemończykom, że wierni jej prawom, tu leżymy. Ten napis znalazł się na pomniku w wąwozie termopilskim, gdzie 300 Spartan pod wodzą króla Leonidasa poległo, walcząc do ostatka z Persami i osłaniając odwrót sojuszników ateńskich. Przypominam sobie ten pomnik: postawiony w 1955 r., jest jawnym przykładem stylu, który u nas nazywano socrealizmem i śmiało mógłby stać w Warszawie koło Pałacu Kultury...

Młodzież kończy zwiedzanie spartańskiej agory, chwilę wypoczywa, potem i ja pokonuję grawitację, wstaję z ławy i odjeżdżamy do zupełnie innego świata. Odległa zaledwie o parę kilometrów Mistra przenosi nas w środek średniowiecza. Jedziemy na zachód, 300 metrów w górę, po zboczach Tajgetu. I mimo, że wiem, iż to tylko czarny piar, wymyślony pewno przez Ateńczyków przeciw Sparcie, to jednak nerwowo rozglądam się wokoło, szukając skały, z której może jednak będą zrzucać niepotrzebnych już starców. Tak dojeżdżamy do współczesnego miasteczka Mistra - to niewielka miejscowość, licząca zaledwie 450 osób, usytuowana poza murami średniowiecznej Mistry, dziś w zasadzie niezamieszkałej i przekształconej w całości w muzeum (wstęp płatny: 12 i 6 €). Przed bramą, mieszczącą kasę biletową jest niewielki parking, za mały w stosunku do ogromnej liczby chętnych do zwiedzania, których samochody stoją też wprost przy szosie.

Początki Mistry sięgają 1205 r. i wiążą się z działalnością rycerzy IV Krucjaty, która zajęła Konstantynopol, a w konsekwencji - tereny, które były administrowane przez Bizancjum, stały się łupem krzyżowców. Na terenach Peloponezu powstało Księstwo Achai, zwane też Księstwem Morei (Peloponez nazywano wówczas Półwyspem Morea), na którego czele stanął jeden z rycerzy - Wilhelm I z Champlitte.

 

Wilhelm na czele krzyżowców -->

 

 Stolicą Morei została Mistra, a główną siedzibą władzy - zamek, wybudowany nad miastem w 1249 r. Frankowie,  jak nazywano łacińskich krzyżowców, stali na czele państwa peloponeskiego przez ponad dwa stulecia, ale sama Mistra już w 1262 r. wróciła w ręce Bizancjum jako część okupu za Wilhelma II z Villehardouin, który dostał się do niewoli cesarskiej. Utworzono tu osobne państwo, podległe Konstantynopolowi, pod nazwą Despotat Morei, obejmujące terytorium Lakonii i jego okolice, ze stolicą w Mistrze, która stała się drugim po Konstantynopolu (choć oczywiście znacznie mniejszym) ośrodkiem politycznym i religijnym. Tutaj też najdłużej Bizancjum broniło się przed Turkami i dopiero w 1460 r., z więc w 6 lat po upadku Konstantynopola żołnierze sułtana Mehmeda II Zdobywcy zajęli miasto na zboczach Tajgetu. Nie mieli zresztą z niego za dużej pociechy, bowiem bogatsi mieszkańcy uciekli w bezpieczniejsze okolice, teren był mało ciekawy, jako że oddalony od morza, stąd też pozbawiony wsparcia sił osmańskich i stał się dla okupantów raczej zesłaniem niż zdobyczą. Powstał, owszem, niewielki meczet i łaźnia turecka, ale poza tym inwestycji nie było i dawna peloponeska metropolia zaczęła podupadać. Przejściowo podniosła się w czasie okupacji weneckiej na przełomie XVII i XVIII stulecia, po czym powrócili Turcy, a wraz z nimi upadek miasta. Po odzyskaniu przez Grecję niepodległości sytuacja nie specjalnie się zmieniła i dopiero przekształcenie miasta w swojego rodzaju skansen (ostatni świeccy mieszkańcy wyprowadzili się stąd po II wojnie światowej) przyniosło mu zainteresowanie, inwestycje renowacyjne, a w końcu - wpisanie na listę światowego dziedzictwa UNESCO w 1989 r. Dziś jest to jeden z największych na Peloponezie obiektów turystycznych.

 

Mitropolis, Mistra -->

 

Mistra to w zasadzie dwa, a może nawet trzy miasta. W dolnym, zaraz za bramą wejściową biegnie uliczka, przy której po prawej stronie stoi katedra miejska - Mitropolis, wzniesiona w II połowie XIII w. pod wezwaniem św. Dymitra, ozdobiona pięknymi freskami i malowidłami ze scenami z Ewangelii. Tam też była siedziba biskupów Mitry, a dziś jest muzeum. Po lewej stronie znajduje się klasztor Perivlépos wybudowany w 1310 r. z pięknymi freskami ilustrującymi sceny z życia Chrystusa, którego wizerunek jako Pankratora - czyli twórcy wszechświata zdobi wielką kopułę szczytową. W tej części miasta jest też klasztor Vrondochión, mający we wnętrzu dwa kościoły - z XIII i XIV w. W nich także są doskonale zachowane freski i gotyckie kopuły.

Stromo biegnące ścieżki doprowadzają do górnego miasta, gdzie najważniejszą budowlą wydaje się Pałac Despotów, czyli najwyższych władz Morei, wzniesiony w XIII i XIV w. To jeden z nielicznych przykładów bizantyjskiej architektury świeckiej. Wielki dziedziniec wewnętrzny pełnił w Mistrze funkcję starogreckiej agory, a w czasach tureckich ulokowano tu bazar. Kaplicą pałacową był dzisiejszy kościół świętej Zofii, wybudowany

 

<-- Agia Sophia, Mistra

 

w 1350 r. Opodal znajduje się meczet i pozostałości tureckiej łaźni. W południowej części miasta jest jedyny czynny nadal i zamieszkały klasztor - żeński konwent Pantánassa, Matki Bożej Królowej Świata, zbudowany w XIV w. i ozdobiony pięknymi freskami w wieku XVII, za czasów rządów weneckich.

Wyżej, nad tureckimi łaźniami kręte i strome uliczki doprowadzają do górującego nad miastem i wyraźnie różniącego się odeń architektonicznie zamku. My jednak korzystamy z faktu, że można tam podjechać asfaltowaną szosą i wspinamy się tam samochodem. Forteca ma nieco ponury, masywny wygląd i jest jednym z najlepiej zachowanych zamków, wybudowanych przez krzyżowców w Grecji. Niestety, i tu trwa remont... Mnie, oczywiście, przypomina mi się wspaniałe Frangokastello, frankijski zamek koło Hora Sfakion na Krecie, choć mistrański zamek Wilhelma II z Villeharduin, pochodzący z 1249 r. jest jakby bardziej "zwyczajny" - bo wznosi się na szczycie stromej skały, (skały tajgejskiej?) sięgającej 620 m n.p.m. A Frangokastello stoi "na płaskim", niemal na nadmorskiej plaży... I paradoksalnie, to on robi większe wrażenie. Tutaj, wśród ponurych szczytów Tajgetu zamek jest tylko? - aż? manifestem władzy i potęgi pieniądza, które doprowadziły do jego budowy - a potem, zwyczajną rzeczy koleją - upadły...

Zjeżdżamy z powrotem do Mistry, potem do nowej Sparty, którą tym razem mijamy po lewej stronie i pięć kilometrów dalej na południe tylko zwalniamy w miasteczku Amyklaj, by wspomnieć rządzących tutaj mitycznych królów Tyndareosa i jego zięcia Menelaosa, Ledę, Helenę, Klitajmestrę i braci Dioskurów - Kastora i Polideukesa, czyli Polluksa. Zatrzymujemy się dopiero w Elai nad Zatoką Lakońską, żeby zjeść obiad. Jest wpół do trzeciej, a przed nami jeszcze kawał drogi, więc nie celebrujemy specjalnie posiłku i zaraz ruszamy dalej na południe. Ale zejdzie nam prawie do czwartej, zanim zobaczymy morze i przystań promową koło miasteczka Punta, leżącą nad cieśniną, łączącą Zatokę Lakońską z Zatoką Vatika. Już z daleka widzimy prom, na który powinniśmy zdążyć, ale mamy jeszcze do niego kawałek drogi, a wszystkie samochody już wjechały na pokład, zaraz podniesie się tylna ścianka i do widzenia. Ale, na szczęście, obsługa promu widzi nas także, jak stromą szosą pędzimy w stronę portu. Marynarze machają do nas rękami, pospieszając, wjeżdżamy niemal w ostatniej chwili, prom odpływa zanim jeszcze Michał ustawi samochód, Renata kupi bilety, a ja porobię zdjęcia tej sytuacji. Chcę iść na górny pokład podziwić widoki, ale Renata mnie powstrzymuje: nie ma się co rozpędzać - podróż ma trwać tylko osiem minut, bo nasza jednostka morska tyle potrzebuje, żeby pokonać niecałe dwa kilometry, jakie dzielą Peloponez od niewielkiej wysepki Elafonisos, która jest dziś naszym celem i gdzie pozostaniemy przez trzy najbliższe dni (z dzisiejszym). Lądujemy w mieście Elafonisos, wsiadamy z powrotem do samochodu i drogą nad morzem docieramy do miejscowości Kato Nisi. Nasz hotel nazywa się wdzięcznie "Kalimera Inn", ale w sumie tylko nazwa (gospoda na dzień dobry) jest piękna. Mieliśmy mieć widok na morze (jest tu podobno piękna plaża Panagia), no i widok był, tylko trzeba było się z balkonu wychylić całym ciałem - i już wówczas można było dostrzec krzaki, zasłaniające plażę. Przepiękna bugenwilla przed oknami niestety nie zasłaniała widoku na pobliskie pole z jakimś samochodowym złomem i innymi śmieciami. Pokój miał być trzyosobowy - a był dwuosobowy z dostawką - składanym, zardzewiałym łóżkiem usytuowanym tuż nad podłogą, którego zardzewiałe sprężyny wygrywały kakofoniczne symfonie przy każdej próbie położenia się, wstania, czy przewrócenia na drugi bok. Oczywiście, jakiekolwiek próby interwencji nie przyniosły rezultatów. W końcu machnąłem na to ręką (bo to mnie przypadły te sprężyny) - w sumie, żeby to pokonać, trzeba było tylko znaleźć najbliższy sklep z towarami w szklanych opakowaniach. To akurat nie było zbyt trudne.

Rozpakowujemy się, mała kąpiel i jedziemy z powrotem do portu. Port to jest poezja, ale najpierw idziemy na kolację, potem załatwiamy zakupy, w końcu lądujemy  na malowniczej wysepce, połączonej z miastem wąską groblą. Na wysepce stoi niewielki kościółek świętego Spirydona, ale go nie zwiedzamy, tylko sytuujemy się pod piniami na zachodnim brzegu, obserwując malowniczy zachód słońca, które zanurza się gdzieś daleko w Morzu Jońskim. Na dalsze poznawanie Elafonisos, która to wysepka należy już do archipelagu Wysp Jońskich, przyjdzie czas nazajutrz.

 

 

 

Dalej