Projekt okładki - Rita Walter-Łomnicka, zdjęcie Tatr - Kryspin Sawicz Lidia Długołęcka
Maciej Pinkwart


MUZYKA I TATRY

ZAKOŃCZENIE

Od dwóch wieków Tatry odgrywają niezmiernie ważną rolę w kulturze Polski - kraju nizinnego w większości, a przecież duchowo ciążącego właśnie ku górskim szczytom. Góry - jak staraliśmy się na stronach tej książki wykazać - zaznaczyły się w polskiej muzyce w co najmniej równie wielkim stopniu, jak w literaturze. Przyjeżdżający do Zakopanego goście - a jest ich co roku przeszło 3 miliony -zapewne szukają przede wszystkim wrażeń innych niż muzyczne. Ale nie sposób ich uniknąć, nawet komuś, kto się tym specjalnie nie interesuje: w sezonie, a trwa on tu niemal cały rok, prawie w każdym tygodniu można pójść na występ zespołu regionalnego, uczestniczyć w recitalu, koncercie kameralnym, jazzowym, czy rozrywkowym. Raz w roku Zakopane staje się światową stolicą górskiego folkloru muzycznego; kilka razy w roku zjeżdżają tu znakomici wykonawcy muzyki poważnej.

Stolica Tatr, straciwszy przed laty miano i charakter uzdrowiska, nie pozbyła się kurortowych obyczajów i mody. I doprawdy dziwić się należy, że - jak dotąd - nie dorobiło się Zakopane letniego festiwalu muzycznego na wzór Salzburga czy, w lżejszym nieco charakterze - tygodni muzycznych, organizowanych od lat w Chamonix. Zapewne jedną z przyczyn jest brak odpowiednich pomieszczeń koncertowych.

Poza takimi, niejako oficjalnymi, spotkaniami z muzyką i muzykami, bywalec Zakopanego miewa okazję częstych kontaktów z wykonawcami, kompozytorami i teoretykami muzyki w samych Tatrach. Tak się bowiem składa, że muzycy i muzykolodzy polscy nie tylko są stałymi bywalcami Zakopanego (szczególnie chętnie goszcząc w domu ZAiKS-u im. W. Żuławskiego), lecz także czynnie uprawiają turystykę, taternictwo i narciarstwo. Autorzy tych słów chodzili po tatrzańskich szlakach z pianistami i skrzypkami, jeździli na nartach z dyrygentami i kameralistami, wspinali się z profesorami konserwatorium, spotykali w schroniskach z muzykologami. Starym tematem rozmów w czasie takich wypraw były, oczywiście, Tatry - i wszechobecna w nich muzyka.

Ta muzyka, którą słyszy się podczas halnego wiatru na Giewoncie i w szumie Pańszczyckiego Potoku, niknącego między kamieniami, w grzmocie odległej burzy nad Krywaniem i w tym nieprawdopodobnym, wysokim tonie, wydawanym przez sople lodowe pod Kazalnicą, uderzane niesionymi z wiatrem drobinkami śniegu. Ta muzyka, która na zawsze zatrzymała pod Kościelcem Mieczysława Karłowicza i na Pośrednim Mięguszowieckim Tadeusza Strumiłłę, ogarniętego lawiną podczas próby zimowego przejścia grani Tatr. Ta muzyka, którą grają wysoko na halach duchy spędzonych z nich owiec i cienie dawnych juhasów, widzących w muzyce i tańcu istotę własnego życia.

Tutaj właśnie, na Podhalu, gdzie niezwykle piękna kultura ludowa - materialna i duchowa - wzrastała od wieków pod wpływem Tatr, dokonała się osobliwa symbioza ludowego z narodowym, tworząc całą epokę w kulturze narodowej. I, po prawdzie, nigdzie indziej, jak tylko pod Tatrami, takie wzajemne przenikanie twórczości ludowej, chłopskiej z najbardziej wysublimowanym artyzmem nie mogło by się przydarzyć.

Zjawisko „stylu zakopiańskiego" - bo, rozszerzając to Witkiewiczowskie pojecie, o nim można mówić analizując wszelkie przejawy obecności Tatr i góralszczyzny w kulturze ogólnonarodowej - w muzyce manifestuje się może najpełniej . Bowiem w ciągu półtora wieku współistnieją obok siebie, w pełni równoprawne (przynajmniej w uczuciach prawdziwych miłośników Tatr i Podhala) trzy nurty muzyki, którą możemy nazywać „tatrzańską": muzyka góralska, muzyka powstająca pod wpływem góralszczyzny i muzyka tatrzańskiej impresji i ekspresji. Dla kultury muzycznej wszystkie te nurty są niezbędnie potrzebne.

Dokonano kiedyś eksperymentu kompozytorskiego, nakładając narysowaną na kalce technicznej panoramę Tatr z Gubałówki na system pięciolinii. Szczyty zaznaczono jako nuty, przydając im - stosownie do koncepcji kompozytorskiej - odpowiednie wartości. Powstał w ten sposób utwór na skrzypce, głos (wokalizę sopranową) i fortepian, o skomplikowanej fakturze i denerwującej nieco, ale ciekawej linii melodycznej.

Niezależnie jednak od eksperymentów kompozytorskich, Tatry są od wielu dziesięcioleci wpisane w „system" muzyki, polskiej i słowackiej. Mimo upływu lat, zmieniającej się mody, różnych brzmień i różnych estetyk muzycznych, obecność „najpiękniejszych gór świata" w muzyce jest trwała, a ich wpływ na tę dziedzinę sztuki zdaje się z roku na rok wzrastać.

Jeśli wiedza o muzyce Tatr i muzyce pod Tatrami po lekturze tej książki będzie choć trochę pogłębiona, jeśli, będąc w Tatrach, Czytelnik zechce wsłuchać się mocniej w ich muzykę - cel, jaki stawiali sobie autorzy, zostanie osiągnięty.

  ő Powrót do spisu treści   

Dalej ř