Projekt okładki - Rita Walter-Łomnicka, zdjęcie Tatr - Kryspin Sawicz Lidia Długołęcka
Maciej Pinkwart


MUZYKA I TATRY

PIERWSI GÓRALE NA SCENIE NARODOWEJ

Jeszcze o badaniach muzyki góralskiej nikomu się nie śniło, a i góry same w świadomości narodowej rysowały się dość mętnie, kiedy to w 1794 r. w dalekiej Warszawie twórca polskiej sceny narodowej ukazał zdumionej publiczności ich mieszkańców. Ponieważ do Tatr mało kto się wtedy wybierał - Wojciech Bogusławski skierował w swym dziele górali do podkrakowskiej wsi Mogiła. Bowiem właśnie na terenach dzisiejszej Nowej Huty rozgrywa się akcja pierwszego dzieła muzycznego prezentującego góralszczyznę - wodewilu Wojciecha Bogusławskiego z muzyką Jana Stefaniego pt. Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale.

Libretto Bogusławskiego sytuuje górali na nieciekawych pozycjach bohaterów negatywnych. Oto krakowianka Basia, piękna młynareczka, ma być wbrew swojej woli wydana za mąż za górala Bryndasa za sprawą swej macochy Doroty, która ma ochotę na romans ze Stachem, gustującym wszakże z wzajemnością w młodej i miłej Basi. W drugim akcie Bryndas przybywa do Mogiły z watahą górali po przyobiecaną narzeczoną. Ta jednak przeciwstawia się małżeństwu zdecydowanie, ojciec - młynarz wycofuje się zatem z wcześniej danej Bryndasowi obietnicy, w rezultacie górale jak niepyszni odchodzą, przez zemstę kradnąc krakowiakom całe ich bydło, pasące się opodal wioski. Dobrym duchem całej tej afery jest student z Krakowa, Bardos, który angażując się po stronie swoich krajan z Mogiły, zatrzymuje górali przeciągając przez drogę metalowy drut, podłączony do machiny produkującej prąd elektryczny. Technika bezkrwawo pokonuje górali, a tymczasem Bardos podejmuje się, z dobrym skutkiem, mediacji między krakowiakami i góralami, w czwartym akcie zaś przy pomocy niezbyt zresztą kunsztownej dyplomacji przyczynia się do zawarcia małżeństwa między Basią i Stachem.

Autorem muzyki owej pierwszej polskiej opery, w której bohaterami są górale - jest Czech, wykształcony we Włoszech i sprowadzony do Polski przez Andrzeja Poniatowskiego, brata króla Stanisława Augusta i ojca księcia Józefa - Jan Stefani. Choć dzieło Stefaniego nie zawiera obszerniejszych cytatów z folkloru, to jednak spora część partytury utrzymana jest w rytmach polskich tańców ludowych. Nie ma wśród nich oczywiście tańców góralskich, a i fabuła z autentyczną góralszczyzną nie ma nic wspólnego; zarówno w dziedzinie realiów, jak i psychologii jest to czysta licentia poetica. Ale wniknąwszy nieco głębiej w partyturę, można w niej odszukać passus:

zapisany potem u Oskara Kolberga z adnotacją, że melodia ta pochodzi z rejonu Babiej Góry, gdzie w różnych wersjach od niepamiętnych czasów przy odgłosie dudy bywa śpiewana ...

Premiera Krakowiaków i Górali odbyła się w marcu 1794 r., na kilkanaście dni przed wybuchem Powstania Kościuszkowskiego. Najważniejsza bitwa tego Powstania rozegrała się pod Racławicami. Słynna Panorama Racławicka, malowana sto lat później przez Jana Stykę i Wojciecha Kossaka przedstawia uczestników bitwy - a wśród nich tatrzańskich górali. Jest to także licentia poetica ...

Dzieło Bogusławskiego i Stefaniego cieszyło się dużym powodzeniem, przede wszystkim ze względu na czytelne aluzje polityczne, jakich było w nim niemało. Po paru latach wszakże o perypetiach Baśki, Stacha, Bardosa i Bryndasa (swoją drogą, trzeba się dobrze namęczyć, żeby wymyślić tak dziwaczne i tak nie pasujące do góralszczyzny imię!) zapomniano, by zająć się nimi dopiero w 1816 roku. Wtedy to libretto Bogusławskiego wziął na warsztat Jan Nepomucen Kamiński, trochę je skomplikował, a zarazem skrócił do 3 aktów. Górale nieco więcej mają do powiedzenia, a intryga, którą dla dobra kochającej się Basi i Stacha zawiązać musi uczony student Bardos - jest ciekawsza. Pod koniec zakochani biorą ślub, krakowiacy i górale zawierają sojusz i obiecują sobie dozgonną przyjaźń, a by happy-end był zupełny - student Bardos okazuje się być dziedzicem wsi Mogiła, który wyrzuca z pracy gnębiącego krakowiaków ekonoma, a sam zostaje najlepszym przyjacielem swoich poddanych.

Muzykę do wodewilu Zabobon, czyli Krakowiacy i Górale, zwanego także, dla odróżnienia od poprzedniej wersji, Nowe Krakowiaki, skomponował Karol Kurpiński. Autor Warszawianki, z Wielkopolski rodem, a całe życie twórcze związany z Warszawą, stworzył w swym dziele muzykę bardzo udaną, trafnie oddającą nie tylko krakowskie melodie ludowe, ale także niekiedy brzmiącą wręcz z góralska. Już w uwerturze opery Kurpiński zastosował elementy „gamy podhalańskiej", co świadczy o jego znakomitej intuicji, boć przecież autentycznej muzyki góralskiej nie słyszał nigdy, a i pewno górali, nawet na krakowskim Kleparzu, nie widział. Chóry góralskie, w wykonaniu współbraci Bryndasa, Świstosa, Morgala i Kwicołapa (Tak! Kamińskiemu także nie brakło fantazji!) przynajmniej w rytmie mogą przypominać muzykę Podhala. To zresztą w zasadzie już wszystko, co góralskiego (poza scenografią i kostiumami) znaleźć można w wodewilu Kurpińskiego. Ale to i tak jest bardzo dużo jak na początek XIX wieku i osobę twórcy, zupełnie z Podhalem nie związanego.

Tematyka górska - jednakże tylko w treści, a nie w muzyce - pojawia się także w dwóch innych dziełach Kurpińskiego - operze Zamek na Czorsztynie czyli Bojomir i Wanda oraz balecie Wesele w Ojcowie.

Nadszedł luty 1846 roku. Z kilkutygodniowym opóźnieniem dotarły do dalekiego Wilna wieści o wybuchu w Krakowie i jego okolicach nieudanego powstania, krwawo stłumionego przez Austriaków rękami zbałamuconego chłopstwa polskiego. 27-letni wówczas Stanisław Moniuszko, tak jak wszyscy, dowiedział się z przerażeniem o osławionej „rzezi galicyjskiej", ale podobnie jak wielu trzeźwiej myślących przedstawicieli wykształconego ziemiaństwa winę za rozlew krwi składał w dużej mierze na samą szlachtę, na opłakane stosunki gospodarcze i społeczne, panujące na polskiej wsi. Galicja była najjaskrawszym przykładem takich stosunków.

Po 1846 roku tematyka chłopska dominowała w rozmowach towarzyskich, przenikała także, choć pomału, do sztuki. Galicja kojarzyła się mieszkańcom rosyjskiego zaboru z górami, a galicyjscy chłopi z góralami. Stanisław Moniuszko zaczyna przemyśliwać na temat napisania opery narodowej, w której rolę pozytywnych bohaterów odgrywaliby chłopi, zaś szlachta, uciskająca i wyzyskująca swych poddanych, ukazana byłaby w inny niż dotąd sposób. Miejscem akcji chce uczynić Galicję, czyli - dla niego - teren górski.

Interesował się tym terenem już wcześniej. Co prawda, poza Wilnem, Warszawą, Prusami i Berlinem Moniuszko niewiele wtedy widział świata i Galicji jeszcze nie znał, ale interesował się tym regionem także i po obejrzeniu spektakli Krakowiaków i Górali, zarówno w wersji Stefaniego-Bogusławskiego, jak i Kurpińskiego-Kamińskiego. W tym też czasie poznał się z wziętym dramaturgiem Józefem Korzeniowskim i mając nadzieję namówić go do napisania libretta opery ludowej - skomponował ilustrację muzyczną do jego sztuki Karpaccy Górale.

Korzeniowski - literat, nauczyciel i organizator szkolnictwa - urodził się w Galicji, wychowywał na Bukowinie, a sztukę, nawiązującą do wspomnień autora z młodości, spędzonej wśród Hucułów, napisał w 1840 r. aż w Charkowie, gdzie był dyrektorem gimnazjum. Dzieło, wystawione w Warszawie, cieszyło się wielkim powodzeniem i jak podkreślano, było mocno osadzone w realiach etnograficznych i społecznych Rusi Karpackiej i wstrząsało tragiczną grozą w przedstawieniu niedoli ludu.

W pierwszym akcie dramatu, dziejącego się w huculskiej wsi Żabie odnajdujemy śpiewaną przez jednego z bohaterów Maksyma Tychończuka piosenkę ludową z towarzyszeniem fletu. Już w pierwszych słowach rozpoznajemy coś bardzo znajomego:

Czerwony płaszcz, za pasem broń,
I topór, co błyszczy z dala,
Wesoła myśl, swobodna dłoń,
To strój, to życie górala!

Byłbyż więc Moniuszko współautorem jednego z najpopularniejszych utworów dotyczących góralszczyzny, znanego i śpiewanego z niewielkimi zmianami do dziś? Dotyczy on, co prawda, innych niż Tatry regionów Karpat, niemniej jednak swą popularnością może konkurować tylko z pieśnią Góralu, czy ci nie żal?

Korzeniowski oparł się tu najprawdopodobniej na autentycznej śpiewce huculskiej, a Moniuszko opracował tylko ludową melodię. W autograficznym zapisie muzyki do tej sztuki, przechowywanym w Warszawskim Towarzystwie Muzycznym, brak tego fragmentu.

Z pertraktacji z Korzeniowskim na temat opery nic jednakże nie wyszło. Natomiast latem 1846 r. w salonie państwa Łuszczewskich - rodziców zdobywającej wówczas sławę Deotymy - poznał Moniuszko młodego literata Włodzimierza Wolskiego, który w rozmowie zaproponował mu zaadaptowanie do potrzeb opery jego poematu Halszka. Akcja dzieła rozgrywała się nad Nidą. Bohaterem był bogaty dziedzic Janusz, który ożeniwszy się potajemnie z dziewczyną ze wsi, Halszką, wyjechał do legionów Dąbrowskiego. Gdy pod nieobecność Janusza Halszka rodzi dziecko i chce wraz z nim zamieszkać we dworze, matka panicza każe ją wypędzić i nago przegnawszy przez wieś, zatłuc wraz z dzieckiem kijami. Janusz, powróciwszy, zastaje dwa groby najbliższych sobie istot, więc w rozpaczy zabija własną matkę i następnie popełnia samobójstwo.

Moniuszce pomysł się nie spodobał. Uważał, że Wolski stworzył wątek zbyt prosty, którego dramaturgię mierzyć można tylko litrami przelanej krwi. W efekcie długotrwałych rozmów powstał projekt libretta, na którego napisanie jednak przyszło czekać dłuższy czas - Wolski był człowiekiem niesłownym, utracjuszem i liberałem, który swój demokratyzm wyrażał przede wszystkim w obfitym i częstym popijaniu wina z przedstawicielami klas uciskanych.

Podobno w końcu zdenerwowany tym wszystkim Moniuszko zaprosił pisarza do siebie, posadził przy stole, na którym rozłożył ryzę papieru, pióra, atrament oraz dzban wina i zamknąwszy drzwi na klucz powiedział, że otworzy je dopiero, gdy otrzyma gotowy tekst libretta. Nazajutrz dwuaktowa wówczas Halka - bo taki tytuł opera otrzymała - była w części słownej gotowa. Niebawem powstała także i muzyka, a latem 1847 r. teatr warszawski rozpoczął przygotowania do jej wystawienia. Rozpoczął - i wnet skończył. Kierownictwo polskiej sceny w Warszawie doszło do przekonania, że treść opery nie odpowiada zarówno gustom publiczności, jak i - zwłaszcza - władzy i protektorom.

W efekcie pierwsze, estradowe wykonanie dwuaktowej Halki odbyło się w Wilnie l stycznia 1848 r. Na scenę owa pierwsza wersja największej polskiej opery narodowej trafiła dopiero w r. 1854.

Dwa lata później Moniuszko ponownie wziął libretto Wolskiego na warsztat, widząc konieczność rozszerzenia opery do 4 aktów. Trafiły mu do rąk prace Ludwika Zejsznera, publikowane w „Bibliotece Warszawskiej", przedstawiające zwyczaje, muzykę i taniec górali podhalańskich i pod wpływem tej lektury skomponował Tańce góralskie, zamierzając włączyć je do drugiego aktu Halki.

Moniuszko nigdy na Podhalu nie był i wątpliwe, czy zetknął się kiedykolwiek z góralami gdzie indziej, niż na spektaklu Nowych Krakowiaków czy ... Halki. Może w 1858 r., już po warszawskiej premierze opery, gdy zwiedzał Kraków i jego najbliższe okolice, może we Lwowie w 1865 r.? Może widział Tatry i górali choć z daleka, gdy w 1867 r. wybrał się przez Kraków do czeskiej Pragi?

Nie należy jednak sądzić, że był zupełnie tabula rasa w sprawach podhalańskich; wiemy już, że czytywał literaturę, dotyczącą tego regionu, znał się także dobrze z Oskarem Kolbergiem (studiowali nawet u tych samych profesorów w Berlinie), który już co najmniej od połowy XIX wieku bywał na Podhalu. Bliską znajomość utrzymywał też z Janem Karłowiczem, ojcem Mieczysława. Moniuszko świadomie zmienił miejsce akcji Halki, sytuowanej początkowo przez Wolskiego w okolicach Pińczowa, lokując ją na Podhalu. Pamiętamy, że pierwotnie Halka miała być odpowiedzią artysty na potępienie ludu galicyjskiego za jego antypolską działalność w 1846 r., próbą usprawiedliwienia buntu niegodziwym postępowaniem szlachty. Czy zatem jest tu bez znaczenia ów wybór Podhala, a nie na przykład ziemi tarnowskiej, gdzie przywódcą chłopskim był osławiony Jakub Szela? Można przypuszczać, że nie, że usytuowanie akcji opery na ziemi podhalańskiej wynikło z powszechnej w owym czasie wiedzy o tym, iż chłopstwo góralskie nie tylko nie wzięło udziału w antyszlacheckiej rabacji, ale przeciwnie - za namową emisariuszy Edwarda Dembowskiego - przywódcy rewolucji krakowskiej - górale z Chochołowa zerwali się do powstania przeciw Austrii. I choć „poruseństwo Chochołowskie" zostało stłumione rękami samych górali z pobliskich wsi już w trzy dni po jego wybuchu, to jednak wiedza o owej „inności" chłopów na Podhalu mogła przyczynić się do decyzji Moniuszki.

A konflikty społeczne i tragiczna niekiedy nędza były na Podhalu nie mniejsze niż w innych częściach Galicji. Powie ktoś - no dobrze, ale na Podhalu nie było panów i pańszczyzny, dworów i folwarków, zatem wymyślona przez twórców Halki sytuacja dramatyczna, osnuta na tle romansu między dziedzicem włości a jego poddaną, jest z gruntu fałszywa historycznie. Pamiętajmy wszakże, iż akcja dzieła Moniuszki i Wolskiego rozgrywa się w połowie XIX stulecia, w czasie zatem, gdy królewszczyzna Podhala została już dawno rozparcelowana i sprzedana przez skarb austriacki w prywatne ręce. Po drugie - nawet wcześniej, reprezentujący królewską władzę starostowie panoszyli się niekiedy na Podhalu tak, że dochodziło nie tylko do procesów, ale i formalnych bitew między chłopami a usiłującymi złamać ich umiłowanie wolności panami, którzy choć nie byli „dziedzicami" tych terenów, to jednak sprawowali nad nimi rządy. Na koniec - czyż podobnych wątków nie znajdziemy w Legendzie Tatr Tetmajera? A komu jak komu, ale urodzonemu i wychowanemu w podhalańskim, ludźmierskim dworze piewcy Skalnego Podhala nieznajomości realiów podtatrzańskich nikt nie zarzuca.

Tak czy inaczej, akcja największej polskiej opery narodowej rozgrywa się na Podhalu, konkretnie - w Odrowążu, której to wsi dziedzicem jest zubożały ziemianin Janusz, oraz w leżącym nad Wisłą dworze Stolnika, którego córkę Zofię ma Janusz poślubić, nie bacząc na niedawno przeżyty romans z góralką o imieniu Halka, czyli Halina. To imię, podobnie jak imię następnego z bohaterów, góralskiego przyjaciela Halki - Jontka to licentia poetica Wolskiego - takie imiona na Podhalu nie występują. To znaczy - nie występowały w czasach Moniuszki, bo dziś wśród rdzennie góralskich rodów znaleźć możemy nie tylko Haliny i Antonich (bo Jontek to pewno przekręcony Jantek), ale nawet Damianów, Przemysławów, Patrycje i Beaty ...

Przenośnią poetycką mają być także owe, tak często wytykane Moniuszce przez prześmiewców, jodły, szumiące na gór szczycie. Ten „górszczyt" z arii Jontka z IV aktu miał właśnie dowodzić nieznajomości realiów tatrzańskich ze strony Moniuszki, no bo przecież wiadomo, że jodły rosną najczęściej w Puszczy Jodłowej w Górach Świętokrzyskich, a szczyty Tatr są drzew pozbawione. Ale przecież nigdzie w tekście Halki nie jest powiedziane, że akcja toczy się w Tatrach! Jest mowa o Podhalu (a raczej o wyobrażeniu tego regionu, jakie miał Włodzimierz Wolski), gdzie wzgórz i górek, pokrytych drzewami nie brakuje.

Czy nazwa wsi, w której odbywa się dramat Halki, jest wybrana przypadkowo? Odrowążów jest w Polsce kilka, ale dla Podhala to nazwa nietypowa. Najbardziej znany Odrowąż leży koło Stąporkowa w Małopolsce i był siedzibą starego rodu szlacheckiego tego samego miana. Wspominał już o nim w 1222 r. Jan Długosz w swoich kronikach. Może to ten Odrowąż miał na myśli Wolski, pierwotnie lokujący akcję nad Nidą?

Ale jest przecież Odrowąż i na Podhalu, na północnym krańcu tej krainy, przy granicy z Orawą. Był samodzielną jednostką administracji kościelnej już w 1786 r., a od r. 1815 został siedzibą parafii. A zatem?

A zatem, za sprawą Wolskiego i Moniuszki, przenosimy się najpierw nad Wisłę, gdzie w dworze Stolnika odbywają się huczne zaręczyny Janusza i Zofii. Zjawia się tam niespodziewanie Halka - dziewczyna ze wsi rodzinnej panicza, uwiedziona przezeń i teraz porzucona dla pięknej i bogatszej Stolnikówny. Przeniewierca obiecuje biednej dziewczynie spotkanie w ustronnym miejscu i zapewnia o swoim uczuciu. Goście tymczasem wesoło tańczą mazura. Halka czeka na Janusza bezskutecznie, a gdy ten na spotkanie nie przychodzi - wraca do zamku Stolnika. Za nią nadchodzi kochający ją bez wzajemności krajan z podhalańskiej wioski - Jontek. Chce ją przekonać o wiarołomności Janusza, ale zakochana dziewczyna nie dopuszcza do siebie oczywistej, choć okrutnej prawdy - została porzucona. Uroczystość we dworze zostaje zakłócona, ale szybko słudzy Stolnika wyrzucają góralską parę poza bramę.

Halka miała z Januszem dziecko, które jednak pozbawione należytej opieki zmarło. Teraz do jej świadomości dochodzi jeszcze jeden cios: ukochany panicz, nie przyjąwszy dziecka, odtrąca i ją, i jej miłość. Dostaje pomieszania zmysłów. Jontek odprowadzają do rodzinnej wsi, gdzie ich pojawienie się zakłóca sielankowy nastrój ludowej zabawy. Górale ze zgrozą dowiadują się o postępku panicza. Na domiar nieszczęścia właśnie w tej wsi ma się odbyć ślub Janusza i Zofii, a górale są zmuszeni do oddania młodej parze hołdu i składania życzeń. Jontek wspominając dawne czasy i nadzieje, jakie miał na miłość Halki, pragnie jej ostatecznie wyperswadować uczucie do Janusza i przez otwarte drzwi kościoła ukazuje jej orszak weselny i młodą parę: u boku jej ukochanego klęczy inna niewiasta. Halka, w przystępie rozpaczy, zamierza najpierw podpalić kościół, ale nie chcąc narażać modlących się w nim niewinnych ludzi, wybiera własną śmierć i z wysokiej skały rzuca się w nurty rzeki. l

10-letnia zwłoka, jaka nastąpiła w wystawieniu opery po napisaniu pierwszej wersji, wyszła z pewnością Halce na dobre. Warszawska premiera, która odbyła się 1 stycznia 1858 r., zakończyła się niebywałym sukcesem. Do szczególnie oklaskiwanych „numerów", poza słynnymi i dziś ariami Gdyby rannym słonkiem, I ty mu wierzysz, Szumią jodły, były tańce - zwłaszcza mazur z I aktu i tańce góralskie, które ostatecznie znalazły się w akcie III.

Oczywiście, w owych tańcach nie ma nic prawdziwie góralskiego. Rytm dwućwierciowy wszakże przypomina autentyk podhalański, a niektórzy badacze twórczości Stanisława Moniuszki dopatrują się w jednym z fragmentów - owego cytowanego wyżej „babiogórskiego" motywu z Krakowiaków i górali Stefaniego. W połowie XIX wieku jednak nikt specjalnie nie troszczył się o wyszukiwanie takich podobieństw czy różnic. Tańce podobały się i nabrały wielkiej popularności, zwłaszcza że sam Moniuszko opracował je również w układzie na cztery ręce na fortepian, a jego przyjaciel Józef Sikorski opublikował to opracowanie w dwóch numerach „Ruchu Muzycznego" z przełomu 1857 i 1858 r. Grywano je często, a najbardziej znamienitych wykonawców miały chyba Tańce w połowie 1858 roku, kiedy to przed bawiącym wówczas w Weimarze Stanisławem Moniuszką odegrali je kilkakrotnie Franciszek Liszt i Maria Kalergis ...

W ćwierć wieku później inne tańce góralskie na fortepian na 4 ręce wejdą do repertuaru światowego. Lecz ich autor - Ignacy Jan Paderewski - sięgnie tym razem do autentyku podhalańskiego. 

ő Powrót do spisu treści   

Dalej ř