Projekt okładki - Rita Walter-Łomnicka, zdjęcie Tatr - Kryspin Sawicz Lidia Długołęcka
Maciej Pinkwart


MUZYKA I TATRY

INSTRUMENTY LUDOWE NA PODHALU

 

Wraz z pierwszymi osadnikami na Podhalu pojawiły się najprostsze instrumenty, używane przez rolników i pasterzy i ściśle związane z kulturą chłopską od najdawniejszych czasów: były to fujarki i piszczałki. Na Podhalu, prócz piszczałki pojedynczej, znano także piszczałkę dwoistą zwaną ..dwojacką" - występującą, rzecz jasna, w innych częściach Europy i Azji, ale w Polsce nie znaną poza Podtatrzem.

Piszczałki pojedyncze robiono z okrągłych kawałków drewna o długości od 30 do 90 cm. Nie posiadały one ustnika, a drewno służące do ich wyrobu było najprzeróżniejszych gatunków. Większe piszczałki zdobiono niekiedy motywami roślinnymi. Używano fujarek sygnałowych, bez dziurek, na których można wygrać gamę podhalańską i melodycznych, z sześcioma dziurkami.

„Dwojacką" jest w przekroju prostokątna, dwuprzewodowa, o długości od 20 do 40 cm, również bez ustnika. Prawy przewód daje jeden ton zasadniczy, lewy - oprócz tego samego tonu zasadniczego daje jeszcze sześć dalszych tonów w trybie durowym: ton zasadniczy d1, potem e1, fis1, g1, a1, h1, cis2. Ponieważ piszczałka dwoista przypomina gajdzicę w dudach, więc każdy dudziarz grywał również na „dwojackach". Popularność ich stopniowo malała na rzecz innych podhalańskich instrumentów. Najpierw wypierały je dudy, a potem instrumenty smyczkowe. Piszczałki powróciły do łask w drugiej połowie XX wieku; czasy się zmieniły, nie ma już pasterstwa na halach, ale piszczałki odżyły jako relikt przeszłości na wielkich scenach, w zespołach regionalnych i ... w przemyśle pamiątkarskim.

TrombitaInnym instrumentem typowo pasterskim używanym na Podhalu prawdopodobnie do połowy XIX wieku była trombita, zwana również fujarą (fujerą) lub trąbitą. Robiono ją przeważnie z jednego okrągłego kawałka drewna świerkowego wyżłobionego w środku, o długości od 150 do 200 cm. Trombita miała głęboki, niski dźwięk i niekiedy zaopatrywano ją w ustnik. Melodie sygnałowe grywane na niej układane były z dźwięku podstawowego i jego tonów harmonicznych. Ich donośny głos pomagał bacom na halach zwoływać juhasów z odległych stron do szałasów, czasem ostrzegając przed niebezpieczeństwem. Józef Kantor podawał przykład, jak trombita uratowała życie jej posiadaczowi: Liptowscy zbójnicy chcieli uwarzyć bacę z Chochołowa w gorącej żyntycy, ale pozwolono mu ostatni raz zagrać na fujerze", którą miał pod okapem szałasu ułożoną. Oparł ją o szczyt dachu i zaczął nawoływać swoich juhasów pieśnią do obrony.

Eugeniusz Janota zapisał około roku 1860 dwie melodie, grywane na Podhalu na trombitach. Oto jedna z nich:

Trombity zostały wskrzeszone do życia w naszych czasach, dla potrzeb teatralnych, festiwalowych i konkursowych.

Instrumentem pasterskim i zarazem zbójnickim, najbardziej rozpowszechnionym na Podhalu od XVI do XIX wieku, były dudy góralskie. Dudziarze zwykle towarzyszyli zbójnikom, by przy watrze lub w karczmie przygrywać do tańca. Dudy nazywano również kozą lub - najczęściej od XIX wieku - kobzą, która to nazwa jest nieprawidłowa (kobza to instrument strunowy), ale powszechnie stosowana, zapewne jako zniekształcenie nazwy koza. Rzadziej nazywano dudy gajdami. Instrument ten jest wykonany ze skóry kozy, kozicy lub barana, która tworzy miech z dołączonym doń „duhacem", czyli rurką drewnianą lub kościaną, służącą do nadymania worka powietrzem za pomocą ust. Z worka wychodzą również dwie piszczałki - dłuższa, zwana „bąkiem" o stałym dźwięku burdonowym i trzyprzewodowa „gajdzica", czyli drewniana piszczałka długości 15-20 cm ozdobiona rzeźbioną głową kozy lub kozicy.

Leopold Stokowski i dudziarzJeden przewód „gajdzicy" z dolnym otworem wydaje ton o duodecymę wyższy od tonu „bąka", drugi przewód, zwany sekundem, także z jednym otworem, wydaje ton o 2 oktawy wyższy od „bąka", trzeci przewód zaś, zwany „cienką piszczałką" ma 5 otworów i 5 dźwięków oddalonych kolejno od tonu drugiego przewodu o sekundę wielką, tercję wielką, kwartę czystą, kwintę czystą i sekundę małą. Ton „bąka" jest więc basem, któremu wtórują dwa przewody gajdzicy. Właściwą melodię wygrywa się na „cienkiej piszczałce", posługując się 5 dźwiękami oraz dwudźwiękiem z wtóru. „Nuty" grane na „kozie" są prymitywne i zdeformowane, ze względu na niewielką liczbę dźwięków prowadzących melodię, natomiast ze względu na stałą wielogłosowość sprawiają wrażenie granych przez małą orkiestrę.

Stanisław Mierczyński tak zanotował taniec zbójnicki grany na „kobzie":

Dudziarze najczęściej sami robili sobie instrumenty, bogato je ozdabiając. W latach międzywojennych, na skutek wzmożonego zainteresowania folklorem góralskim, dudy były szeroko opisywane, uważano je nawet za symbol muzyki podhalańskiej. Stąd też Adolf Chybiński wysunął propozycje, by do nowo powstałych pułków strzelców podhalańskich, od 1918 r. mających orkiestry grywające melodie góralskie, wprowadzić na stałe dudy. Jedna z czeskich fabryk instrumentów muzycznych wykonała kilka prototypowych egzemplarzy takich wojskowych dud, wprowadzając w ich kształcie niewielkie zmiany (m.in. klapki do zamykania otworów w „gajdzicy") i w latach 30. pierwsza orkiestra wojskowa w Przemyślu zatrudniła pięciu dudziarzy, upodabniając się w ten sposób do pułku szkockich highlanderów, mających w orkiestrach muzyków, grających na dudach, zwanych bagpipe. Teraz dudy bywają niekiedy instrumentem solowym w zespołach regionalnych.

Zupełnie zapomnianymi obecnie instrumentami „użytkowymi" są dzwonki pasterskie, nazywane „zbyrcokami" lub „kłapacami". Wieszane na szyi owcy lub krowy spełniają rolę sygnalizacyjną, a rozbrzmiewając na halach w większej ilości tworzą swoistą góralską „symfonię pastoralną". Wykonane z jednego kawałka blachy w kształcie dzwonu lub walca (czasem spłaszczonego), w środku posiadają zawieszony na sznurku lub rzemyku kawałek gwoździa lub ołowiu, pełniący funkcję „serca". Wysokość dźwięku jest oczywiście zależna od wielkości dzwonka - im dzwonek mniejszy, tym dźwięk wyższy. Najczęściej spotykane są dzwonki o wysokości od 5 do 10 cm. Zdarzają się również dzwonki strojone, mające ściśle określoną wysokość dźwięku.

W zespołach regionalnych dzwonków używa się rzadko, a w muzyce koncertowej pojawiły się po raz pierwszy w partyturze Harnasiów Szymanowskiego, dodając góralskiego kolorytu muzyce do I obrazu tego znakomitego baletu.

Dzwonki, imitujące zbyrcoki produkowane są obecnie w dużych ilościach w przemyśle pamiątkarskim.

Najbardziej „artystycznym" instrumentem na Podhalu, przygotowującym nadejście współczesnym skrzypcom, były gęśle, nazywane w gwarze „złóbcokami" (słowem „gęśle" określają górale skrzypce). Z łatwością przenoszone w rękawie cuchy towarzyszyły nie tylko pasterzom na halach, ale również połączone w duecie z dudami tworzyły pierwsze „muzyki", czyli kapele - zanim w XIX wieku wraz ze skrzypcami nie pojawiły się basy.

Złóbcoki mają 50-60 cm długości i składają się z wrzecionowatego pudła rezonansowego wyżłobionego (stąd nazwa) w jednym kawałku drewna wraz z szyjką i główką oraz z płyty wierzchniej, na której widoczne są 3 lub 4 struny osadzone tak jak w skrzypcach na kołkach i o skrzypcowym stroju e2, a1, d1 (plus ewentualnie g). Najczęściej grano tylko na trzech pierwszych strunach prymitywnym smyczkiem w kształcie prostego kijka lub kabłąka, zawsze z jasnym włosiem końskim.

Ton złóbcoków był bardzo słaby i chropawy, dlatego też pod koniec XIX wieku z łatwością wyparły je skrzypce. Obecnie gęśle są wyrabiane przez twórców ludowych na Podhalu, a nawet przez zawodowych lutników. Używa się ich w celach „dekoracyjnych" w kapelach i zespołach regionalnych. Mają spore walory muzyczne i estetyczne i jako instrument ściśle związany z tradycją tego regionu są chętnie kupowane, a nawet wywożone za granicę.

Skrzypce i basy - instrumenty dziś najpopularniejsze w muzyce ludowej górali podhalańskich - przywędrowały pod Tatry z ziemi węgierskiej wraz z powracającymi z pracy czy służby wojskowej góralami. Bywało, że przyjezdni letnicy ofiarowywali skrzypce znajomym grajkom góralskim. Małe basy podhalańskie, jeśli nie były wyrabiane na miejscu - powstawały najczęściej przez adaptację fabrycznej wiolonczeli, w której odejmowano nóżkę, zdejmowano jedną strunę i przymocowywano pasek, służący do zawieszania instrumentu na ramieniu. Istniały też na Podhalu basy duże, wielkością zbliżone do kontrabasu.

Struny w basach, wykonywane przeważnie z jelit baranich strojone były D, d, A lub D, d, a, A, a smyczek był krótki. Obecnie najczęściej używany jest fabryczny smyczek od kontrabasu.

Skrzypce i basy były wykonywane na Podhalu najczęściej przez samych muzykantów, a także przez profesjonalnych stolarzy, jako produkt uboczny. Budowano je z drewna jesionowego, jaworowego i świerkowego i nierzadko ozdabiano wierzch pudła rezonansowego malowanymi ornamentami roślinnymi.

Andrzej BednarzPierwszym zawodowym lutnikiem na Podhalu był Andrzej Bednarz (1877-1967), który w 1897 r. ukończył zakopiańską Szkołę Przemysłu Drzewnego jako stolarz meblowy. W latach 1913-20 przebywał w Stanach Zjednoczonych, gdzie obok pracy zawodowej uczył się budowy skrzypiec u różnych lutników. Zdobywszy niezbędną wiedzę wrócił do kraju i w 1927 roku prowadził już pierwszy kurs lutniczy, zorganizowany przez Towarzystwo Szkoły Ludowej. W 1936 r. na wystawie lutniczej w Krakowie urządzonej przez Muzeum Przemysłu Lutniczego wystawiał skrzypce i gęśle własnej roboty. Od 1923 r. pracował jako nauczyciel zawodu (stolarstwa) w Szkole Przemysłu Drzewnego i prowadził nadprogramowe zajęcia w świetlicy, ucząc młodych ludzi lutnictwa. Dopiero w 1948 r. w Zasadniczej Szkole Zawodowej utworzono dział lutnictwa, a Bednarz prowadził w nim zajęcia warsztatowe. W 1953 r. szkołę tę wraz z warsztatami przejęło Liceum Technik Plastycznych, gdzie od 1954 r. obok mistrza prowadził naukę lutnictwa jego najzdolniejszy uczeń - Franciszek Marduła.

Franciszek MardułaPo kolejnej reorganizacji Szkoły Plastycznej po 1956 r. dział lutnictwa został przeniesiony do Nowego Targu, gdzie przekształcono go w Technikum Budowy Instrumentów Lutniczych, w którym kierownikiem warsztatów i nauczycielem zawodu został Franciszek Marduła. Po 18 latach szkoła ta przestała istnieć, a lutnictwo powróciło do zakopiańskiej szkoły plastycznej.

Andrzej Bednarz i Franciszek Marduła to dwie wielkie indywidualności lutnicze na Podhalu. Pierwszy z nich stworzył podwaliny lutnictwa w tej części Polski, drugi - był wychowawcą i nauczycielem co najmniej połowy lutników działających obecnie w Polsce, sam uczestniczył w większości najbardziej liczących się konkursów lutniczych na świecie, zdobywając wiele prestiżowych nagród. Teraz - na konkursach zdobywają nagrody jego uczniowie i następcy.

ő Powrót do spisu treści   

Dalej ř