edni

 

Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

© Copyright by Maciej Pinkwart

 

 

Nowinki 

 

29 października 2015

Wariat rządzi!

 

Niecały miesiąc temu wziąłem do ręki pachnącego świeżą farbą drukarską Wariata z Krupówek, nie bez emocji zresztą. Książka, zwłaszcza tak obszerna, kiedy dociera do autora po paru miesiącach od ukończenia pisania, już w eleganckiej formie wydawniczej - jest jakby czymś obcym, trochę dziwnym, niespodziewanym. To ciało obce, żyjące już własnym życiem, niezależnym ode mnie. Napisane, niby-to sprawdzone, złożone, wydrukowane, oprawione, poszło do ludzi. I już nic nie da się zrobić. Nie można iść od czytelnika do czytelnika i tysiącom ludzi tłumaczyć co się miało na myśli pisząc to czy tamto. Przepadło - dzieło żyje teraz własnym życiem jak nagle wydoroślałe dziecko. My nadal ponosimy za nie odpowiedzialność, ale na to, jak postępuje nie mamy już wpływu. Niesprawiedliwe. Niewygodne.

Pierwszą "górską próbę" Wariat z Krupówek przeszedł na Konferencji Witkiewiczowskiej Muzeum Tatrzańskiego, kiedy to sporo osób zaopatrzyło się w nowiutkie egzemplarze - i wtedy właśnie pokazał się kolejny psikus Witkacego: słowacki autor i wydawca dr Ladislav Volko z Trnavy, przekartkowawszy książkę strona za stroną wykrył, że w końcowej części jest błąd drukarski: jedna z 16-kartkowych składek została przy składaniu powtórzona, a kolejną opuszczono... Wpadliśmy w panikę. Ale dość szybko okazało się, że tylko drobna część nakładu ma defekt. Pechowo - ta pierwsza, którą przedstawiliśmy ludziom. W panikę wpadła też renomowana drukarnia krakowska "Colonel": takie rzeczy się u nich nie zdarzają. Ba! ale nasz Staś nie raz i nie dwa mówił, że nie cierpi grzebania się przez ludzi w bebechach autorów, takich jak on. Profesor Janusz Degler opowiadał często, jak to wielokrotnie doświadczał na własnej skórze rozmaitych niewytłumaczalnych wydarzeń, które opóźniały jego pracę... W efekcie zdefektowanych było tylko kilkadziesiąt egzemplarzy - przeszło tysiąc książek było w porządku. Ale trzeba było wszystkie przejrzeć, uszkodzone - wymienić, przepraszać, nosić tam i z powrotem paczki po schodach na trasie magazyn - drukarnia - wydawnictwo - księgarnie... No i kręgosłup wypowiada od razu posłuszeństwo.

Potem, na zaproszenie Biura Promocji Zakopanego, Wariat... pokazał się na krakowskich Targach Książki. Znakomita większość ludzi przychodziła do nas konkretnie po tę książkę, wiedząc, że ją tu znajdą i chcąc kupić, po okazyjnej, targowej cenie. Ale przypominam sobie najlepiej pewnego młodego człowieka, który najwidoczniej niewiele o książce wcześniej wiedział, bo stanął przy stoisku i przez kilkanaście minut ją przeglądał, czytał, wracał do już przeczytanych stron. Wreszcie książkę kupił i podziękował, że mógł to zrobić...

Jutro, 30 października, pierwsza promocja - nie lubię tego słowa! - wieczór autorski na temat Wariata z Krupówek w Zakopanem, organizowany wspólnie przez Miejską Bibliotekę Publiczną i Miejską Galerię Sztuki. Tydzień później jedziemy do Warszawy, gdzie w Staromiejskim Domu Kultury, na Rynku Starego Miasta, 7 listopada pokażemy książkę w piwnicy "Largactil" - tej samej, w której prawie pół wieku temu występował teatr uniwersytecki "Wagant". A teraz Renata Piżanowska, szefowa Wydawnictwa "Wagant" zaprezentuje wraz ze mną książkę o Stanisławie Ignacym Witkiewiczu. Potem Katowice, Szczecin, Słupsk, ponownie Zakopane, Nowy Targ, Kraków, być może też Wrocław.

Wariat z Krupówek był ostatnią nowością książkową, którą sprzedawała zasłużona zakopiańska księgarnia "Witkacy" państwa Arczyńskich. Wielka szkoda, że została zamknięta. Teraz, o ile wiem, moje książki w największym wyborze, znajdą się w Księgarni Górskiej Miłosza Martynowicza, przy ul. Staszica.

*

Sprzątając na biurku, znalazłem zapisaną ołówkiem kartkę, pewno ze szkicem do jakiegoś artykułu, którego nigdy nie napisałem: Kobieta, która nie stara się zrobić dobrego wrażenia na swoim mężczyźnie, może być pewna, że zrobi złe wrażenie. Jeśli facet nie dostaje w domu tego, czego chce, można być pewnym, że wcześniej czy później poszuka tego poza domem. Czy będą to ruskie pierogi, czy miłość. Mało odkrywcze, ale stale aktualne...

*

Zimno, ale pogodnie. W dzień kilkanaście stopni powyżej zera, w nocy kilka poniżej. Ech, gdzież te piękne plaże i ciepłe fale Morza Jońskiego na Zakynthos...

 

Poprzedni zapis

Powrót do strony głównej