edni
Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!
© Copyright by Maciej Pinkwart
11 października 2015
Wspomnienie o Doktorze
Dziś
w południe w Zakopanem odbyła się uroczystość odsłonięcia
pomnika-obelisku z tablicą pamiątkową, poświęcona doktorowi
Wincentemu Galicy. Uroczystość niezwykle podniosła,
patriotyczna i perfekcyjnie zorganizowana przez władze miasta, chyba
przede wszystkim przez szefową Wydziału Kultury Joannę Staszak,
która całość bardzo ciepło (ważne! na dworze było około zera!)
prowadziła, trzymając w ryzach wojsko (kompania honorowa 5 batalionu
Strzelców Podhalańskich, żołnierze 21 brygady Strzelców Podhalańskich z
Przemyśla, orkiestra garnizonowa z Rzeszowa), górali, polityków i
samorządowców, a także spore grono widzów. Świetne przemówienie,
przedstawiające biografię doktora Galicy wygłosił (z pamięci!) dr
Józef Janczy. Ładnie i ciekawie mówił poseł
Andrzej Gut-Mostowy, a także burmistrz Leszek Dorula
– krótko, ciepło i bardzo sympatycznie. Senator Stanisław
Hodorowicz nie mógł się powstrzymać od opowiadania anegdotek…
Podobało mi się też wystąpienie prezesa Związku Podhalan
Andrzeja Skupnia, który po prostu powiedział wiersz Andrzeja
Skupnia Florka. Zabrakło wystąpień przedstawicieli PiS – podobno tak
bardzo zaangażowanych patriotycznie. Dziwne, bo byli na miejscu i nawet
składali kwiaty pisowscy starostowie tatrzańscy Piotr Bąk i Jerzy
Zacharko, no a ich akurat nie posądzam o brak sympatii dla doktora, ani
o patriotyzm koniunkturalny (jak my organizujemy uroczystość
patriotyczną to dobre, jak nie my – to mamy to w nosie…). Brakowało mi
głosu ludzi kultury, dla której doktor Galica zrobił tak wiele i którą
tak bardzo wspierał, nie tylko w aspekcie regionalnym. Nie mógł to
powiedzieć kilku słów przedstawiciel Towarzystwa Muzycznego im. K.
Szymanowskiego, którego członkiem założycielem był doktor, skądinąd bez
którego kultury i umiejętności mediacyjnych nigdy by pewno nie było
muzeum w „Atmie”, czy Towarzystwa Opieki nad Zabytkami, które W. Galica
współtworzył… Muzeum Tatrzańskie, usytuowane dwa kroki od Skweru dra
Galicy (przy ul. Zaruskiego, koło hotelu „Gromada”), także nie wysłało
nawet z wiązanką kwiatów swych tak zazwyczaj elokwentnych pracowników
czy bliskich współpracowników, choć pojedyncze osoby były obecne…
A ja Witka pamiętam przede wszystkim jako
dobrego, ciepłego i życzliwego dla świata człowieka, który tak bardzo
kochał życie we wszystkich jego przejawach. Człowieka niezwykle
skromnego i obdarzonego wielkim poczuciem humoru. Słuchając jego
żartów i zdystansowania wobec problemów dnia dzisiejszego zapominało się
o jego martyrologii, o "Palace", Auschwitz, Mauthausen... On sam
przypominał to niechętnie i zawsze w kontekście innych. Swoje
bohaterstwo prawie zawsze chował w cieniu. On i jego żona, piękna
Helenka z Kubinów byli jedynymi znanymi mi w Zakopanem ludźmi,
działającymi na rzecz otoczenia prawdziwie społecznie – to znaczy
altruistycznie i w dziedzinach, zupełnie nie związanych z ich zawodami:
on był znanym i cenionym (także za granicą, gdzie kilkakrotnie pracował)
radiologiem, ona farmaceutką. Pasjonaci muzyki, teatru i podróży,
filmowcy i fotografowie, publicyści, osoby wspierające innych nie tylko
gadaniem, ale konkretnym działaniem. Przypomnę tylko jeden fakt, który
zdarzył mi się w życiu raz, jeden jedyny. Przy organizacji festiwalu
Szymanowskiego, bodaj w 1979 r. państwo Galicowie przyszli do mnie na
tydzień przed imprezą i zapytali: słuchaj, w czym moglibyśmy pomóc,
żebyście mieli mniej do roboty? Nie umiałem odpowiedzieć. Wtedy Helenka
zaproponowała: może my będziemy kupować kwiaty dla wykonawców i
dostarczymy je przed każdą imprezą, żeby nie trzeba było już tego mieć
na głowie?
Dlatego dedykowanie im właśnie książki
Muzyka i Tatry było tylko skromnym podziękowaniem za lata
współpracy, życzliwości i sympatii. Tych przejawów życzliwości było
wiele, wiele godzin przegadanych o muzyce i o… Chinach, o dzieciach i o
kuchni góralskiej, śródziemnomorskiej i orientalnej…
Cieszę się z tego pomnika, może najważniejszego i
najpotrzebniejszego w Zakopanem, bo poświęcony jest człowiekowi, który
potrafił łączyć, godzić, uśmiechać się i być symbolem tego, co i dawniej
było i dziś jest– powinno być – powinno być najważniejsze: mądrego
patriotyzmu, bez tromtadracji i frazesów, dla którego w czasie wojny
wyznacznikiem była bezprzykładna odwaga i determinacja, w czasie pokoju
– rzetelna praca i pomoc dla innych.
Skwer dra Wincentego Galicy powstał w 2013 r.,
cicho i skromnie. Dwa lata później, na 10 dni przed 99 rocznicą urodzin
i kilka miesięcy po 5 rocznicy śmierci doktora - staraniem władz
Zakopanego oraz Rodziny Doktora (głównie córek - Krystyny i Lucyny) zorganizowano wielką
uroczystość, w której czczono go także jako przedstawiciela szlachetnego
i patriotycznego nurtu góralszczyzny, jako jednego z kurierów
tatrzańskich i żołnierzy podziemia, jako wybitnego zakopiańczyka. To dla
niego – i dla tych wszystkich, których reprezentował poświęcona była
salwa honorowa żołnierzy – podhalańczyków, poprzedzona wzruszającym
apelem poległych. I bardzo usilnie wierzę, że obranie takiego akurat,
nie związanego z biografią doktora, terminu uroczystości i jej skład
personalny zupełnie nie wiąże się z trwającą obecnie kampanią wyborczą.
A jeśli nawet tak, to kampania i wybory miną lada dzień, a pamięć o
doktorze Wincentym Galicy przetrwa na zawsze.
Autorami rzeźby i tablicy pamiątkowej są
artyści zakopiańscy Ewa Ross-Baczyńska i Tomasz
Ross, a autorem rzeźby głowy doktora, wkomponowanej we front
obelisku jest krakowianin, Józef Galica.