Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!
© Copyright by Maciej Pinkwart
24 czerwca 2015
Rodos w czerwcu
Po ośmiu latach - osiem dni ponownie na Rodos. Tym razem mieszkaliśmy w
samiuśkim centrum miasta, w hotelu położonym między murami Starówki a
portem Mandraki, dwa kroki od skweru Elefteriasa i meczetu Murada Reisa.
Rozkład dnia był dość stały: po hotelowym śniadanku jazda do położonej
30 minut drogi od miasta naszej ulubionej plaży Tsampika - złoty
piaseczek, już od 10-tej rano wściekle gorący, łagodnie schodzące,
piaszczyste dno, dobrze zagospodarowana infrastruktura (może nawet za
dobrze, co przyciągało tym razem mnóstwo plażowiczów, nieporównanie
więcej niż przed 8 laty) - wygodne leżaki z parasolami (2 beds +
umbrellla = 8 €), tawerny, wucety, przebieralnie, prysznice, na parkingu
nawet kilkanaście cherlawych oliwek, dających trochę cienia...
Staraliśmy się być tak już trochę po 9-tej, kiedy to było jeszcze pusto
i można było spokojnie poleżeć w
ciszy i wykąpać się bez przepychania
między mniej czy bardziej wydatnymi biustami i brzuchami
nieprzeliczonych stad bywalców Kaliningradu i Soczi... Bo Rosjan tym
razem zatrzęsienie: jakoś kryzys ich zupełnie nie dotknął, an
i sankcje,
ani żadne kłopoty. Wczesnym popołudniem zwijaliśmy się do samochodu
(toyota aigo, wypożyczona z firmy Auto Way) i jechaliśmy
na zwiedzanie. Odwiedziliśmy wszystkie miejsca znane z poprzedniego
pobytu i jeszcze kilka nowych, zwłaszcza w interiorze. Około 19-20
wracaliśmy do miasta Rodos, parkowaliśmy na wybrzeżu koło budynku
dawnego gubernatorstwa Dodekanezu, po czym szliśmy do hotelu (Noufara
przy
ul.
Grigoriou Lampraki 35) i po kąpieli i przebraniu się - ruszaliśmy
przeważnie na starówkę, na obowiązkowy raid tamtejszymi Krupówkami,
czyli ulicami Orfeusza, Arystotelesa i Sokratesa, z okolicami. Nie, żeby
coś kupować, ale głównie na zdjęcia i oglądanie ładnych dekoracji
świetlnych. Jest to jedyne znane mi miasto na świecie, gdzie istnieje
skrzyżowanie ulicy Sokratesa z ulicą Platona...
Jeden dzień zdarzył nam się chłodny i pochmurny (nad ranem trochę padało) - czyli trafiliśmy na jeden z pięciu takich przypadków *statystycznie) w roku, kiedy to w środku lata, poza porą deszczową (listopad -grudzień) - pogoda nie jest w 100 procentach gwarantowana. Wykorzystaliśmy go na łażenie po zamkach zachodniego wybrzeża.
Jak się zbiorę do opisania zdjęć (ponad 600) - dam może jakiś krótki reportaż. Renatce marzy się wydanie naszej własnej, nie pascalowskiej wersji naszego przewodnika po Rodos - może się za jakiś czas uda. Tymczasem lato zapowiada się pracowicie, ale niestety nie na Rodos.