Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

 

 © Copyright by Maciej Pinkwart

 

Nowinki 

 

11 kwietnia 2013

Quousque tandem

 

Quousque tandem abutere, Catilina, patientia nostra? Quam diu etiam furor iste tuus nos eludet? Quem ad finem sese effrenata iactabit audacia? Nie tłumaczę, bo nie piszę dla analfabetów, a poza tym jest dobry wujek Google. Dlaczego nie ma Cycerona, który to powie Macierewiczowi, Kaczyńskiemu i szaleńcom smoleńskim? Ale nie, szaleństwa w tym niewiele, raczej kalkulacja z jednej, a bezsilność z drugiej strony. Ta ostatnia głównie u tych wszystkich biedaków, którzy nie potrafią zrozumieć, że i wielkie tragedie mogą mieć małe, prozaiczne, żeby nie powiedzieć - niepoważne początki. Wtedy biedny, przerażony umysł czepia się pozorów logiki, która głosi, że wielka tragedia musi mieć wielką - w swej podłości, oczywiście - przyczynę. Przecież o ileż łatwiej by nam było zaakceptować to, że przyszedł jakiś Lee Oswald i zza krzaków wygarnął z rusznicy do prezydenta (oczywiście, w naszym przypadku raczej Wania Kutuzow z katiuszy), niż to, że ktoś gdzieś nie dokręcił śrubki, nie sprawdził przyrządów, nie postąpił zgodnie z procedurą wierząc, że jeszcze raz się może uda. Ale to nie dotyczy polityków: ci w swym postępowaniu nie mogą kierować się takimi emocjami, tylko rozumem. A jeśli nie rozumem, to przynajmniej chłodną kalkulacją. Pamiętajmy cały czas, że polityka to sztuka zdobycia i utrzymania władzy. Wszystkie frazesy o prawie, sprawiedliwości, dobru społecznym czy chęci przychylenia nieba współobywatelom są tylko opakowaniem, w którym sprzedaje się towar: siebie przy władzy.

Naturalnie, są metody godziwe i niegodziwe, etyczne i nieetyczne, normalne i nienormalne. Ale per saldo liczy się tylko to, czy są skuteczne, czy nie. Historię piszą zwycięzcy i coś takiego, jak obiektywny opis dziejów - nie istnieje. No, może po latach, kiedy już nie będzie świadków, zainteresowanych w przedstawianiu siebie w jak najlepszym, albo przynajmniej w jak najmniej złym świetle.

Ale jak wszystko, także i ów machiawelizm na swoje granice. Antoni Macierewicz - a wraz z nim, niestety, wszyscy ci, co klaszcząc, słuchając jego elukubracji, lub przynajmniej milcząc - granice te przekroczyli. Granicę między idiotyzmem a bandytyzmem politycznym przekroczyli także wszyscy ci, którzy - choćby nosząc oszczercze transparenty - rzucają konkretne oskarżenia na konkretnych ludzi, przypisując im zbrodnicze już nie zamiary, ale czyny. W naszym kraju, niestety, pozostaną oni bezkarni. Nie chcę przypominać, jak reagowano na takie działania za czasów Marszałka Piłsudskiego.  Ale i współcześnie, tam, gdzie działałby normalny wymiar sprawiedliwości i normalny rząd, nie podszyty wiecznym strachem wobec opozycji - byliby oni ścigani zarówno z urzędu, jak i z oskarżenia publicznego. Choć grzywny i tak zapłacono by z naszych podatków. Bo dzięki ustawie o partiach politycznych ich szaleństwa opłacane są także za pieniądze ich przeciwników. To zwolennicy Platformy utrzymują prezesa Kaczyńskiego i opłacają szaleństwa Macierewicza i pracę jego, pożal się Boże, specjalistów od helu, sztucznej mgły, wybuchów i dobijania rannych w ruskich szpitalach. To wyborcy PIS-u opłacają funkcjonowanie Ruchu Palikota. To poseł Biedroń płaci na poselską pensję pani Pawłowicz. To biskup Pieronek finansuje Leszka Millera...

Jak się wydaje, zdrowy rozsądek też wyjechał za granicę i pracuje na zmywaku w Londynie. My tutaj żyjemy w sanatorium pod klepsydrą i w jakichś wielkich, publicznych Tworkach.

* * *

Wiosna, i w związku z tym sporo spacerów. I pospacerowe refleksje:  są miejscowości, które na dobrą sprawę powinny wymrzeć z powodów estetycznych, bo w nich odsetek populacji brzydkiej, niezgrabnej, pozbawionej gustu, niezadbanej - słowem, nieatrakcyjnej znacznie przekracza nie tylko średnią europejską, ale i granicę bezpieczeństwa demograficznego. Dlaczego więc nie wymierają? Cóż, trudno wymagać poczucia estetyki od osób nieestetycznych, biologia jest biologią bez względu na piękno i brzydotę, a poza tym nawet i w takich miejscowościach zdarzają się osoby mniej brzydkie, mniej niezgrabne, mniej niezadbane - choć wcale to wyglądu miejscowości nie poprawia. W dawnych czasach, kiedy jeszcze nie było poprawności politycznej - mawiano, że nie ma brzydkich kobiet, jest tylko mało wódki. Dotyczyło to też mężczyzn. Dziś, zgodnie z duchem czasu (słowo duch jest zaakcentowane) - powinniśmy wierzyć, że w czerepie rubasznym tkwi dusza anielska. Zamiast słowa czerep można użyć słowa pasztet. Ale jednak, na razie, wygląda to wszystko raczej do duszy. Może wiosna nas wyzwoli?

* * *

A pod tym względem jest coraz lepiej. Teraz, przed północą, mam na termometrze plus 7 stopni i nawet na osiedlowym parkingu prawie nie ma już śniegu, a sąsiedzi, którzy ostatni raz otwierali swoje auta w listopadzie, od wczoraj siedzą i je pracowicie odkurzają. W ogródkach między psimi kupami zakwitły krokusy i przebiśniegi, coraz większe są też liście tulipanów. Czy Kongres Kobiet nie nakaże nam sadzić też tulipań? Bociany przyleciały i mają coraz większe szanse na przeżycie, choć nadal są tak słabe, że raczej nie ma co liczyć na to, że zaczną przynosić dzieci. Ale koty, które nawet nie zauważyły marca, nadal nie figlują pod oknami. Czyżby wszystkie przeszły na in vitro?

 

 

Poprzedni zapis

Powrót do strony głównej