Mariola Socha
* * *
zjawiłeś się w samą porę
nie wiedziałeś przecież… kto wypełnia nasze drogi
raczej trakty pełne bólu
rzadziej szczęścia boże ścieżki
nie wierzę w wieczną duszę
nadzieje zaczęte i porzucone
boję się
nie powinnam tego pisać ani mówić
zjawiłeś się w samą porę
mój Boże od ścieżek
nigdy o nic cię nie prosiłam
teraz chcę go ochronić
zachować od wszystkich nieszczęść
właśnie jego bo dla mnie jest aniołem
w moim zeszycie twoje zdjęcie
mój aniele
granatowe światło oświetla cię
jesteś zmęczony
wiem, że nie oszczędzasz się
nie warto – dawno zrozumiałeś
może nie trzeba cię ochraniać?
zjawiłeś się w samą porę
tysiąc dróg
powodów jeszcze więcej
już martwiłam się
czy to się zdarzy
kto straci dla mnie głowę
zjawiłeś się w samą porę
przyglądałeś mi się chciwie
podniosłeś rękę i kieliszek wina rozlał się
już na siebie spojrzeliśmy
nerwowo wycierałeś stół
ktoś się zaśmiał
wolałam wrócić do domu
wyszedłeś za mną
mój płaszcz okazał się potrzebny
wieczorny deszcz był przenikliwy
zjawiłeś się w samą porę
nigdy nie potrzebowałam cię
ale teraz chętnie położę głowę na twoim ramieniu
światła na skrzyżowaniu
mieszają nam szyki
przebiegam szybciej
jesteś tuż za mną
chwytasz moją dłoń
zaczekaj mówisz
muszę już iść
zniknąć jak Kopciuszek
nie czekaj na cud
pantofelki nie pasują
przyjechałaś do mnie?
usiłujesz mnie wzruszyć
chcesz znać powody
bo to wszystko nie wygląda dobrze
pozostaje mi milczenie
może być romantyczne
czy widziałeś kiedyś okręgi
które nigdy się nie przecinają
ponad naszymi ramionami płyną chmury
moje łzy
gdzie jesteś Aniele
wczoraj wierzyłam że zawsze
będę silna i młoda
wytrzymam delikatne powiewy
ponad ramionami
ponad moimi myślami
ponad wiatrem
nigdy nie potrzebowałam cię Boże
ale teraz chcę go ochronić
chętnie położę głowę na jego ramieniu
czy to się zdarzy
mój aniele
pantofelki Kopciuszka nie pasują
chociaż zjawiłeś się w samą porę