Mariola Socha
Dziewięć dzwonów
bądź wolny
mam miękki sweter
aby okrywać ramiona
nie dotykasz ich ciepłymi dłońmi
jesteś tylko modlitwą
dlatego będziesz zawsze
ale to tylko słowa
wiem, że jesteś żywy
ciepłe skronie i krew
której ciągle za mało
gdzie jesteś dla mnie?
dotykam myślami twojej twarzy
często
słowa nie są potrzebne
chciałabym cię chronić
przed chmurami
aby wszystkie twoje poranki
były wiatrem, słońcem
deszczem, nowymi porankami
nie zapomnij o mnie
bądź wolny
niełatwo dać ci wszystko
pewnie nigdy nie wrócisz
albo nie zrozumiesz
moja dusza jest o ciebie zazdrosna
zaciśnięte palce
bezradność
człowiek jest małostkowy
czy nie umiem kochać?
dziewięć dzwonów na wieży
w czystym powietrzu
tylko na trwogę je słyszę
chciałabym aby dobry Bóg
dał ci jedną myśl
jedną emocję
odczucie
wtedy dotkniesz swoich ramion
poczujesz że gdzieś jest KTOŚ
na słonecznej drodze wzbija się kurz
jest ci gorąco
umierasz z pragnienia
las szumi
już blisko do mnie
zdejmuję sweter
czekam na twoje ciepłe dłonie
wybory
śluby
połówki jednego jabłka
we wszechświecie
e-tam (bez internetowych podtekstów)
Droga Mleczna schodzi do oceanu
masz w oczach łzy
płaczę z tobą
wiecznie niespełnienie
inaczej bylibyśmy aniołami
ciągle starzejemy się
schodzimy do oceanu Może
wyciągam ramiona
stoisz nieruchomo
masz nieobecne oczy
jesteś modlitwą - frazesem
miłość
najokrutniejsze uczucie
nie zostawia żadnych śladów
moje dłonie nie są wcale poranione
ale serce
nie widać serca
nie odpychasz mnie
ale też nie dotykasz ciepłymi dłońmi
WIĘC
bądź wolny
w modlitwie same frazesy
kilka słów bezwiednie powtarzanych
zbaw nas od złego
nie wódź na pokuszenie
dziewięć dzwonów z kościelnej wieży
leci w czystym powietrzu
spadną na piaszczystą drogę
na trwogę
niełatwo dać ci wszystko
czy nie umiem kochać?
schylam się po sweter
chłodno, okrywam ramiona
bądź wolny
ale serce
nie widać serca