Jakub Ptaś

 

Bajka o Życiu

 

Catagusie za wsparcie duchowe

 

Pewnego razu, gdy deszcz nieustannie padał, a wszystkie chmury były ciemne – daleko, za wielkim lasem, w nieznanej nikomu chatce, urodziło się jaśniejące dziecko. Miało dziwne znamiona, rodzice się przestraszyli i zostawili je gdzieś na poboczu drogi, koło lasu. Odeszli, nie myśląc o tym, że zostawili je na pewną śmierć. Jednak znalazł się człowiek, który zbierając grzyby, zauważył je i zabrał do swojego domku w lesie. Karmił i uczył, nie wspominał mu jednak o jego pochodzeniu, nawet gdy stało się już dość dorosłe, by samo zadawać pytania.

Wiedział o wszystkim, podczas gdy dziecko nie wiedziało nic o sobie. I tak trwało życie – aż do czasu, kiedy pewnego razu człowiek zniknął. Dziecko było już na tyle dorosłe, by sobie poradzić, w jak się później okazało, wielkim świecie. Ale bało się zrobić pierwszy krok. Wyjść z lasu.

Pewnej nocy domek został otoczony przez watahę wilków. Dziecko nigdy nie bało się tak bardzo, jak wtedy. Wilki warczały i bluźniły przez calutką noc. Rano dziecko postanowiło niezwłocznie wyjść z lasu. Przełamało swój strach.

Zaczęło szukać drogi. Ciągnęło je do pewnego miejsca, miało dziwne przeczucia. W tym miejscu znalazło tylko strzępy jasno-żółtego ręcznika. Zabierając ze sobą jak się wydawało pamiątkę własnego pochodzenia, poszło dalej, w poszukiwaniu źródeł. Po drodze spotkało samotnego wilka, czającego się po lewej stronie, który spytał je zajadliwie:

- Czy chcesz posiadać tarczę, która obroni Cię przed wszystkim?

Dziecko zastanowiło się chwilę, po czym odpowiedziało:

- Czy tarcza, która obroni mnie przed wszystkim, da mi wystarczającą ochronę, bym wiedziało, co jest dla mnie dobre, a co złe?

Wilk warknął i zniknął w lesie.

Dziecko poszło dalej – miało przed sobą coraz jaśniejsze niebo, a po bokach otchłanie lasu. Uznało, że nadszedł czas na odpoczynek. Usłyszało pochlipywanie i zobaczyło mysz polną. Zapytało:

- Czemu płaczesz?

Mysz przetarła oczka, i odpowiedziała:

- Bo nie potrafię sobie poradzić w tym wielkim świecie. Jestem taka mała, nie mam siły. Chcę umrzeć. Kogo obchodzi mój los…

- Nie martw się, każdy walczy, bez zwycięstw czy porażek. W końcu wszyscy zginiemy – w końcu wszyscy nie będziemy mieli siły, by powstrzymać śmierć. Jedyne, co możemy zrobić, to przyjąć los – i coś z nim zrobić. Nie tylko Ty jesteś mała. Każdy jest za mały – i każdy jest nieważny, wszystko jest sobie równe. Ale Ty jesteś potrzebna, ja także. Wszyscy jesteśmy – czyli nikt nie jest tak naprawdę nie ważny. Chodź, wezmę Cię na swoje ramię.

Poszli razem dalej, a droga w lesie wydawała się ciągnąć w nieskończoność. Po pewnym czasie zwolnili kroku i poczuli słodką woń dobiegającą gdzieś z prawej strony, z lasu, coś takiego słodkiego, w czym można się zakochać, co pragnęło się nieprzerwanie wąchać. Dziecko otumanione zapachem podeszło na skraj lasu, ale mysz ostrzegła:

- Uważaj, zbaczamy z drogi. Czy po to wychodziłeś z lasu, by do niego wrócić? – zapytała zatroskana, ale dziecko uznało tą uwagę za niepotrzebną, bo chciało sprawdzić, co tak ładnie pachnie.

Weszło z powrotem do lasu. Skuszone zapachami parło coraz głębiej, i dalej, szukając miejsca, z którego pochodziły. Mysz już nic nie mówiła. Wreszcie dziecko przystanęło znajdując piękne miejsce, pełne kwiatów, bujnej i przyjaznej roślinności. Zanurzyło się nich, chciało zostać w tej przyjemności na wieki. Zostawiło mysz obok tej krainy i samo odczuwało to wszystko, z wyższym natężeniem, aż padło z wygód w miły odpoczynek na świeżej trawie – na małej wyspie, miejscu, gdzie nie ma strasznych drzew i ich gałęzi. Cieszyło się, pewnie robiłoby to wiecznie, gdyby nie natarczywa mysz, która ciągle pytała:

- Co z Twoim pochodzeniem? Co z Twoim prawdziwym domem? Co z poszukiwaniami?

A dziecko odpowiadało to samo:

- Później.

Mysz zrezygnowana poczekała, aż dziecko otrzeźwieje. Dziecku jednak nie nudziły się wygody tego raju, pragnęło zapomnieć o reszcie świata. Wydawało się, że znalazło to, czego szukało.

Ale w pewnej chwili, gdy patrzyło na piękny kwiat, uświadomiło sobie, że kiedyś nie było tutaj niczego, oprócz pustej polanki, porośniętej mchami i zwykłą, suchą trawą. Uświadomiło sobie, że to miejsce zostało założone przez kogoś, kto znalazł tutaj żyzną ziemię, wtedy gdy było suchym i nieurodzajnym gruntem, bo uwierzył w to, że może sprawić, by było dobre, by mogło dawać owoce. Zastanowiło to dziecko. Teraz popatrzyło z dystansem na miejsce szczęśliwości. Zobaczyło cały obraz – jedno małe miejsce, na tle okropnego lasu. Uświadomiło sobie, że to miejsce jest jednym z wielu takich malutkich wysepek – na które niektórzy tracą całe życie, zaślepieni widząc tylko je. Zrozumiało, że jeśli nie wyruszy i zacznie szukać swojego pochodzenia, nigdy nie założy krainy takiej jak ta – nigdy nie sprawi, że coś pozornie nie nadającego się na nic stanie się dobre i piękne.

Wstało i zapytało mysz:

- Czy chcesz iść ze mną, czy może wolisz zostać tutaj? Byłoby Ci tutaj dobrze, byłabyś bezpieczna.

Mysz została, a dziecko poszło dalej wierząc, że będzie jej dobrze, zasłużyła na mieszkanie w pięknym miejscu, mimo że nie dała się uwieść jego urokowi.

Dziecko poczuło trud jak za pierwszym wyjściem z lasu, lecz w końcu dotarło bez większych przeszkód z powrotem do drogi. Samotnie zaczęło przebywać następny odcinek swojej ścieżki. Przystanęło, by odpocząć na pobliskim kamieniu. Zastanawiało się nad swoim życiem, nad tym, co z nim zrobi, gdy dotrze do celu. Wtem usłyszało piękny śpiew ptaka – śpiew, który poruszył dziecko do głębi, wywołując nieopisane zdumienie i milczenie. Biały ptak przemówił czystym, mocnym głosem:

- Dokąd zmierzasz?

Zmieszane, nie odpowiadało przez krótką chwilę.

- Do swoich korzeni, o piękny, biały ptaku.

Ptak zerwał się, podnosząc dziecko do nieba, pokazując mu z oddali – las, drogę, samotny domek na wzgórzu, do którego prowadziła droga.

- Widzisz to wszystko? - zapytał ptak nie oczekując odpowiedzi - Wszystko jest dla Ciebie. Las, droga, cel przeznaczenia – domek. Prawda? Chodzisz po ziemi, szukając na niej raju! Spójrz przed siebie, w górę, na boki! To nieważne, czy widzisz! Czujesz, czujesz powietrze, ten poziom, który jest nieosiągalny dla tych, którzy zmagają się z losem na dole. Przywiązują się do swoich podróży, do swoich pragnień – i pozostają pod kontrolą ziemi. Poczuj powietrze, ciesz się nim, unieś! Oczyść… to, czego szukasz, jest tak naprawdę tutaj – na wysokości. Masz cząstkę powietrza w sobie: to Twój oddech. Jedyne, co pozostało po okresie prawdziwej wolności. Kiedyś znowu ją odzyskasz. Teraz, wybacz mi, ale musisz dokończyć swoje zadanie.

Ptak zrobił jeszcze jedno kółko w powietrzu, i zanurkował w dół, miękko lądując, zostawiając dziecko same sobie i życząc powodzenia. Dziecko mimowolnie popatrzyło na kamień. Czyżbym było tak przywiązane jak ono, do tej ziemi, do tego miejsca? Porzuciło jednak rozważania, kamień nie miał czegoś, co ono miało: oddech, ślad nieba, w którym przez chwilę było. Dziecku zrobiło się smutno, ponieważ wszystko, co do tej pory robiło, stało się takie nieważne i nieistotne. Krępowały je czyny, i dobre, i złe. Co się stało z moimi marzeniami? Czy one nie są nic nie warte? - pytało.

W pewnym momencie zauważyło muchomora na skraju lasu. Podeszło bliżej, oglądając go, wiedząc, że jest trujący, że je uśmierci, gdy go zje. Z łzami napływającymi do oczu przyglądało się ziemi, myślało jedynie o straconych latach, latach błądzenia, nie robienia niczego, by pomóc wszystkim.

Dziecko wzięło muchomora do ręki i poczuło ból w swoim sercu. Naokoło były tylko drzewa, niebo zostało zasłonięte przez ciemne chmury, a ziemia dopiero teraz pokazała, jak bardzo jest ciemna. Wrona przyleciała na pobliskie gałęzie, kracząc, i po chwili odleciała.

Płakało, myśląc o tym, czego nie zrobiło, co pominęło, jak tkwiło i jak tkwi w iluzji, uznając w boleści wszystko za złudzenia, i marzenia spełnione i niespełnione, uświadamiając sobie coraz bardziej, ile straciło okazji do nauki. Świat stał się na chwilę zasłoną przed czymś, czego nie mogło, a chciało dotknąć, co zostało wydarte z życia, będąc gdzieś obok, kryjąc się za drzewami, trawą, ziemią, niebem, zwierzętami, i przed samym dzieckiem.

Popatrzyło uważnie na muchomora. Wzięło głęboki oddech, czując tchnienie powietrza w sobie. Nagle wszystko stało się jasne – nic nie było, ani nie będzie, ani nie jest ważne, albo nieważne. Nic nie jest istotne, albo nieistotne.

Wstało, układając muchomora na boku. Ujrzało bezchmurne niebo i promieniujące słońce. Ziemia znowu stała się jasnobrązowa, droga stała się żywa, ruch wszystkiego dało się wyczuć. Teraz już, bez konkretnego celu, mając jedynie swoje serce, podróżowało. Nie czuło bólu, ani zmęczenia.

Las nagle się skończył. Dziecko przystanęło, by objąć wzrokiem pagórki, wzgórza, pola, góry znajdujące się daleko, ale jako pomniki ukazujące nieskończoność i niesamowity widok. Świat ukazał inne swe oblicze – piękno. Piękno zamknięte w jednym momencie, jak ruchome obrazy, życie, zamknięte w zdjęciach. Czystość myśli przyniosło ukojenie, które mówiło: płynęłoś z prądem rzeki, której nie znałoś. Rzeka nie pozwalała ci wyjść na brzegi, zobaczyć jej życie. Teraz je widzisz, teraz i tu, nigdzie zmierzając.

Poszło dalej drogą, przed siebie. Życie, które kiedyś było udręką, kajdanami, stało się skrzydłami, niosącymi nie wiadomo gdzie, unoszącymi każdego, kto je posiada.

Łapało spokojnie powietrze, oddech życia, przynoszący życie. Nagle zauważyło, że droga stała się węższa, prowadziła na wzgórze, do samotnej i dziwnie znajomej chatki. Niebo pociemniało, okolica stała się mniej przyjazna, ponura.

Ni stąd, ni zowąd, usłyszało pohukiwanie sowy.

- Hu-hu, czego chcesz tu, bracie?

- Szukam… swoich korzeni, miejsca, skąd przybyłem.

- Chcesz znaleźć miejsce, z którego pochodzisz? Znam zagadkę, która wskaże drogę dla Twych poszukiwań. Jest daleko, ale blisko. Jest na wyciągnięcie ręki, chociaż ręka niesprawna i nie może po nie sięgnąć. Jest tam, lecz możesz zdobyć je tylko będąc tutaj. Gdzie nie spojrzysz, jest wszędzie wokół Ciebie, odbija się od wszystkiego i od wszystkich. Znajdziesz je na czterech stronach świata, w centrum, na niebie, poza nim, i poza wszystkim. Jest zbyt wielkie, by skromnie wyrazić ją słowami. Przychodzi i odchodzi, rodzi i zabiera.

Gdy raz Cię dotknie, nie wypuści. Stajesz się nią po swojej śmierci. Jesteś nią przed swoimi narodzinami. Dzięki niej wiesz, a bez niej nie wiesz, gdy rodzisz się, tracisz chwilowo wiedzę, ale nie tracisz jej nie wiedząc, dopiero gdy dowiadujesz się, zyskujesz ją naprawdę, wiesz, że jest przy Tobie. Szukasz jej nie tam, gdzie trzeba. Sięgasz wzrokiem daleko: nie znajdujesz jej. Sięgasz wzrokiem blisko: nie dostrzegasz jej, bo jest zbyt odległa. Nie możesz wyjść poza to, co znasz, co myślisz, że widzisz.

Dopiero gdy pozbędziesz się wzroku, zobaczysz ją, ponieważ nie będzie niczego, co ma Ci dyktować, co masz widzieć. Nie będzie niczego, co przeszkodzi Ci w widzeniu, a widzenie przyniesie wiedzę… Jednak wiedza to nie wszystko. Często traci ktoś na chwilę Nią, ponieważ czyni z częściowej wiedzy wzrok. Pamiętaj, że na świecie nie ma nic, co by nie było ujawnione przez Nią, ponieważ to właśnie Ona tworzy tajemnice, które bezskutecznie chcesz poznać.

Nie staraj się na nią patrzeć. Staraj się widzieć, staraj się czuć. Co pragniesz, spełni się: ponieważ ona wchodzi w grę. Pamiętaj, że stworzyła Cię na Tutaj i Teraz. Tylko w Tutaj i Teraz możesz ją widzieć i czuć. To cała zagadka… Rozwiążesz ją w odpowiednim czasie.

Po czym sowa zamilkła, na koniec cicho życząc powodzenia.

Dziecko stanęło przed drzwiami chatki, robiąc głębokie oddechy, jakby zastanawiając się, czy iść dalej. Nie miało wątpliwości, lecz jedynie dziwne uczucie strachu. Postanowiło wejść i przekonać się, czy podróż okazała się owocna. Całe życie spędziło w lesie, jedynie po to, by tu przybyć.

I przeszło przez magiczne drzwi…

 

Przez drzwi nazwane na końcu Śmiercią, w które weszło z Życiem, danym na początku zwanym Narodzinami…

 

Komentarz autora: bohater (główna postać) i odbiorca (czytelnik) są utożsamiani. Dlatego zaimki oraz rzeczowniki, na które kładzie się akcent/nacisk fabularny są napisane z dużej litery. Ta bajka, niby to opowiadanie, niby moralitet, jest jak list. Oczywiście, ironicznie rzecz kategoryzowania (tzw. szufladkowania) biorąc.

 

 

Powrót do spisu treści 5

Dalej 4