Renata Piżanowska-Zarytkiewicz

 

Alter ego

 

Bo cóż bardziej zmysłowego nad ciało kobiety tak ubrane w pocałunki, że brak ich powoduje uczucie wstydu? Mgłą poranną położone na trawie nagie chwile przykryte źdźbłem niczym listkiem figowym, raz po raz błyskają nagością w porannych promieniach słońca. Gładkość skóry mieni się odcieniem zachodzącego dnia. Jeszcze biała po zimie, spękana mrozem zapomina powoli o długich wieczorach. Nic bardziej grzesznego niż kradzież pocałunku z owych ust piękna, dodatkowo z nawiązką słów i uczuć. Spienione w czarze najwspanialszego wina podanego jako dodatek do wykwintnego obiadu stanowią poczęstunek iście królewski. Spożyte w nadmiarze dają poczucie upojenia, regularne uzależniają. Brak ichdoprowadza do szaleństwa i obłędu z niedosytu, jakiego doświadczamy, a nadmiar pozwala wymazać trudne chwile. Bo czy można żyć bez piękna i codziennej zmysłowości? Dlatego kradzież ta pozostaje bezkarna, a śmiałkowi można jedynie wyrwać serce...

 

Komu potrzebne freudowskie poczucie estetyki, kiedy urealnienie daje niedosyt, a wręcz zaprzecza jego teorii… Jak można kochać kobiecą stopę i uważać za szalenie erotyczną, jeżeli w dzisiejszych czasach jej wymiary są tak ogromne, a sam wygląd nie ma nic wspólnego z rozbudzeniem żądzy… Erotyzm ciała, niestety wbrew powszechnemu mniemaniu, nie polega na uzewnętrznieniu. To efekt uboczny, pierwsze wrażenie, opakowanie... To jak z mieszkaniem: widzimy, podoba nam się, chcemy tam być, a dopiero potem sami oceniamy, czy jesteśmy szczęśliwi. Nie można się więc uzależnić od freudowskiej symboliki, gdyż jest ona trochę zbyt przestarzała, a wręcz niemodna. Bo tak właściwie, kim jest ta kobieta? Ciałem? Jej bogactwo tak naprawdę tkwi w duszy, bo animus est, qui dívites facit… A kobieta? Jest po prostu facetem wywróconym na drugą stronę…

 

Bo cóż bardziej tajemniczego niż chwila, która daje poczucie spełnienia a marzenia przybliżają się do nas tak szybko, że wręcz zapominamy o ich istnieniu gdyż pozostają już tylko przeżytkiem… A czy warte jest coś, gdy zostanie spełnione? Bo czy można marzyć o czymś by stało się raz jeszcze, jeśli poznaliśmy już jego smak? Spełnienie jest następstwem i dokonaniem. Marzenie było czymś tajemniczym, ucieczką, poszukiwaniem, tęsknotą... Czy dobra jest więc ta chwila, która wypełnia do końca nasze oczekiwania lub została dokonana… Tak naprawdę właściwą wartość posiada wtedy, kiedy czekając na najbliższą okazję, daje poczucie tęsknoty i upragnienia. Bo doceniane jest tylko to, czego nie znamy i nie doświadczyliśmy…

 

Gdy chwila zamyka w sobie rozważanie nad sobą, staje się momentem istotnym, bo docenionym. Zastanawiamy się nad jej urokiem, pięknem, porównujemy do poprzedniej. Chociaż często zestawiana z przeszłością to jednak oceniana jako teraźniejsza, w głębszym, rzeczywistym kontekście. Piękno przyciąga, a chwile z nim uspokajają. A marzenia? One były i są, a czy pozostaną… Zależy tylko od tego jak stworzymy te właściwe chwile… Każda bowiem zrodziła się z marzeń, a każde marzenie kiedyś miało swój czas…

 

Bo cóż jest bardziej miłosnego od gry karcianej, gdzie tasowanie miłosnych pików jest jak przerzucanie uczuć między palcami rąk… Kobieta niczym karta w rękach mężczyzny staje się zależna i zarazem wiodąca … W talii życia jako dominująca, a posiadanie jej warunkuje wygraną. Nie do końca daje się poznać jej naturę, gdyż sama w sobie stanowi fizyczną niemożliwość. Nałogowo, w chroniczny sposób uzależnia tworząc sytuacje, w których zaprzecza podstawowym prawom fizyki, choć przecież wiadomo, że dla reguły najważniejsze są właśnie wyjątki… Dama Pik prawem karcianym, alter ego karcianego króla, zapewnia sobie bytność zarówno w grze jak i w życiu. Piękno bowiem, tworzy chwile, chwila zapomnienie, a reszta pozostanie grą… Nie ma już innej możliwości.

Powrót do spisu treści 5

Dalej 4