Magda Mrugała

 

Przygoda

 

Wszelkie podobieństwo do osób lub zdarzeń

jest niezamierzone i przypadkowe

 

        

Było ciepłe, sierpniowe popołudnie. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, dzieci biegały po parku wykorzystując każdą wolną od bacznego wzroku rodziców chwilę na psoty. Wiktor wraz z małżonką wychodził już z parku, kiedy z naprzeciwka zaczęła zbliżać się jego znajoma ze swoim chłopakiem.

 

***

 Pierwszy raz zobaczył ją na tegorocznym Jarmarku Podhalańskim. Od razu wpadła mu w oko. Wysoka, szczupła brunetka o pełnych gniewu, niebieskich oczach. Impulsywna, silna i niebezpieczna - pomyślał wtedy. I właśnie to pociągało go w tej dziewczynie. Niczym psa, który za kiełbasą trzymaną przed pyskiem pójdzie wszędzie. Kłóciła się ze swoim chłopakiem. W zasadzie nie miał nic przeciwko temu gdyby nie drobny szczegół. Robili to po prostu za głośno, a on jako ochroniarz tej części rynku miał za zadanie pilnować porządku. Chcąc zaoszczędzić widowiska uczestnikom imprezy podszedł do pary i poprosił o uspokojenie się lub opuszczenie tego miejsca.

- W dupie mam to czy przeszkadzam innym! - wybuchnął mężczyzna - W ogóle czego się czepiasz, gościu. Spadaj!

- Proszę opuścić to miejsce albo wyprowadzę pana siłą - odpowiedział stanowczo ochroniarz.

- Przestańcie! - wtrąciła się dziewczyna - Robert, chodź i nie rób większego obciachu.

Pociągnęła za rękę swojego chłopaka i zawstydzona odeszła. Wiktor jeszcze długo za nią patrzył.

Całe szczęście, że do końca dnia nie wydarzyło się  nic szczególnego, bo Wiktor był tak zajęty niebieskooką brunetką, że nie zauważyłby nawet gdyby stracił pracę.

 

Piątek chociaż zapowiadał się ciekawie był strasznie nudny. Roboty było niewiele, więc ochroniarze często porzucali swoje sektory, żeby zapalić i powymieniać się wrażeniami z innymi pracownikami „security”. Podczas jednej z takich towarzyskich pogaduch Wiktor zobaczył swoją muzę. Była sama i wyglądała jeszcze piękniej niż wczoraj. Długo się nie zastanawiał, podszedł do niej.

- Czy dzisiaj jest pani w lepszym humorze? - zapytał.

W pierwszej chwili go nie poznała.

- Wczoraj chciałem wyrzucić stąd pani chłopaka.

- Aha - burknęła zakłopotana.

- Proszę się nie martwić, nikomu nie powiedziałem.

- Naprawdę jest mi za niego wstyd - próbowała się wytłumaczyć.

- Zupełnie niepotrzebnie. To on powinien się wstydzić, o ile ma chociaż odrobinę godności. Jednak nie przyszedłem tutaj rozmawiać o pani chłopaku.

Spojrzała mu prosto w oczy nic nie rozumiejąc. Kiedy wytłumaczył, o co chodzi, zmierzyła go od stóp do głów, szczególną uwagę zwracając na złotą obrączkę dumnie zdobiącą palec właściciela.

- Zgoda. O której? - zapytała.

- O dwudziestej, w tym samym miejscu.

- Będę czekać.

Wieczorem spotkali się i spędzili dwie miłe godziny w Café Déjà Vu. Te same zainteresowania, silne charaktery i pociąg do trudnych wyzwań połączyły ich. Oczarowani sobą umówili się na kolejne spotkanie, w tym samym miejscu. Zdaniem Wiktora, (choć o tym nie mówił), było to idealne miejsce na delikatny flircik.

Kolejne dwa spotkania były grą przyprawiającą o przyjemny dreszczyk emocji. Kierował nim dziki instynkt wiecznego łowcy i zdobywcy. Nawet wobec żony nigdy tak się nie zachowywał. Przelotne spojrzenie, muśnięcie jego ciała o jej, czy odpowiednie wykorzystanie romantycznej atmosfery panującej w lokalu.

Tego ostatniego dnia z Déjà Vu wyszli po niecałej godzinie. Wiktor odwiózł dziewczynę do domu.

- Wejdziesz? - zapytała.

- Nie wiem czy powinienem.

- No, choć przecież cię nie ugryzę - przekonywała.

Zgodził się, bo tak naprawdę, mimo udawanej obojętności chodziło mu tylko o to. Kiedy znaleźli się w mieszkaniu od razu przystąpił do ataku. Przygwoździł ja do zimnej ściany i zaczął namiętnie całować. Nie stawiała żadnego, nawet najmniejszego oporu. To, co nieuniknione musiało się stać. Jej garderoba na podłodze, zabójczo krótki czas całego zdarzenia, kawa na poprawę kondycji i kilka miłych słów na pożegnanie. Tak zakończyła się najkrótsza i zarazem najlepsza przygoda życia małżonka znużonego codziennością i młodej, pięknej dziewczyny. Wciąż uważa ją za niebezpieczną, ale to, co odkrył uprawiając z nią seks, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Do tej pory na samo wspomnienie przechodzi go dreszcz po plecach.

 

                                                        ***

 

Już z daleka poznali się. Mijając się wymienili porozumiewawcze uśmiechy, których nie zauważyli ich partnerzy (a nawet gdyby je spostrzegli nie domyśliliby się, co one oznaczają). Wiktor złapał w nozdrza jej zapach. Niewinny i delikatny. Zupełnie nie podobny do prawdziwej natury tej femme fatale.

Powrót do spisu treści 5

Dalej 4