Maria Giłka

 

Bądź trendy, babciu

 

Łatwiej to powiedzieć niż zrobić - pomyśli każda babcia rozważając dylemat czy bycie babcią to przywilej, czy tylko obowiązek wynikający z konsekwencji, zwanych życiem. Ja, choć nie bardzo mi się podoba słowo babcia, a jeszcze gorzej dla moich uszu brzmi zdrobnienie babunia, babusia, to tą babcią bywam chętnie, choć wymaga to trochę trudu. A wszystko to z prostego powodu, że babcią się zostaje i już...

Więc uczysz się na nowo tajników życia oseska, niemowlaka, malucha, następnie starszaka, ucznia, dziwiąc się, że jest aż tyle tych podziałów w procesie wychowania. Kiedyś nie miało to chyba takiego znaczenia, ale teraz dla babci to duża różnica. Nie na niej bowiem spoczywa odpowiedzialność za rozwój i wychowanie, więc śmieje się głośno z głupich pomysłów, głupich min, śmiesznych zdarzeń, dowcipnych powiedzeń, aż podziwiana progenitura osiągnie status ucznia. A że w tym stanie przyjdzie im trochę potrwać, bo tu znowu istnieje kilka szczebli dojrzewania, to babcie zdążą się przeformować na babcie-przyjaciółki. Nie jest to trudne, bo babcie już wiedzą, że dopiero dorosłe życie uczy umiaru, godzenia się z porażkami, negowania przerostów ambicjonalnych, ale wymusza za to wytrwałość, potrzebę sukcesu, stabilizacji, rozwija ambicje, rodzi marzenia. Stąd znające życie babcie okazują tyle wyrozumiałości, podtrzymują w zwątpieniach, we wzlotach i upadkach. Z kolei wnuki dla babć mają szczerą estymę, pobłażliwość, przewidując już zawczasu starczą demencję, rozumiejąc babcine skłonności do przesady, dziwią się jednak, dlaczego babcia wzdycha do przeszłości i z pietyzmem odnosi się do starości. Oni, na wskroś nowocześni, tylko nowoczesność preferują na swój własny użytek. Więc uparcie przekonują bądź trendy, babciu.

Starość, w której tkwisz, to przecież taki stan ducha i ciała, w którym twoje struktury zewnętrzne ulegają drastycznym zmianom. Tworzą się zmarszczki - podłużne, poprzeczne, pigment się w plamkach produkuje, mięśnie wiotczeją, słuch tępieje, pamięć wietrzeje i tego co wiedziałeś wczoraj, nie wiesz dziś, może sobie przypomnisz jutro albo za godzinę. Albo nigdy. Oto dewiacje twojego ciała. Ale stan ducha ma się dobrze. Czujesz się młoda, no -  prawie młoda, wnętrze twego ciała odbiera w sposób typowy bodźce tego świata, korygowane wyłącznie przez twoją niemoc. Więc sama do siebie mówisz powtarzając za wnukami bądź trendy, babciu.

Oni cię nie pozostawiają bez rad, wręcz odwrotnie - na wszystko mają swoje recepty, a głoszone przez nich motto brzmi wprawdzie nie jesteśmy w stanie wpłynąć na genetyczne uwarunkowania procesu starzenia, ale możemy natomiast oddziaływać na swój wiek biologiczny starając się utrzymać jak najlepszą czynność naszych narządów, komórek ciała oraz zachowując dobry wygląd zewnętrzny. W rezultacie dostajesz leksykon medycyny alternatywnej, czasem poradnik Ajurweda, gdybyś wolała wierzyć hinduskim metodom leczenia. Dostajesz również całą masę broszurek o leczniczej działalności ziół, o indyjskim masażu głowy, o uniwersalnym działaniu kapusty na zdrowie i urodę. A jeśli specjalnie zależy ci na urodzie, to cały sztab ludzi jest ci w stanie zaoferować swoją pomoc -  dermatolodzy, chirurdzy plastyczni, wizażyści, fryzjerzy, styliści, kosmetyczki. Serwują wysokiej klasy kosmetyki oraz wysokiej klasy zabiegi jak np. laserowe peelingi, masaże liposomowe i tym podobne. Rzeczywiście bogaty to arsenał na niemoc starzenia się w porównaniu z możliwościami naszych prababć, które preferowały na urodę zimną wodę, podcinanie włosów na nowiu, ślaz na cerę, miętę na trawienie, melisę na strapienie i jeszcze coś co w jakimś stopniu było prekursorem późniejszego powszechnego trendu pozytywnego myślenia, a przez prababcie wyrażane było prostymi słowami usram się a nie dam się.

*

Kiedyś, ileś tam lat do tyłu, spotkałam w parku w Breckenrige sąsiada mojej córki Noela Ramsey’a, który wiózł na wózku inwalidzkim swoją żonę. Przyjmując za dobrą monetę jego wrażliwość na potrzeby starszej pani, wyraziłam swój podziw i pomagając mu popychać ów wózek, na jakimś tam odcinku drogi zapytałam:

-  Jak długo trwa taki spacer?

A on na to że:

-  Tak do trzeciej

Więc skwapliwie zapytałam:

 - A potem wracacie do domu odpocząć?

- Nie - odpowiedział sympatyczny starszy pan - potem ona wozi mnie.

O, świecie pełny subtelnych niuansów - czy można się pogodniej starzeć?

 

*

A starość, jako się rzekło, to stan ducha i ciała, więc jako taki powoduje czasami, że starość bywa pocieszna... Wspomnę tu taką historię. Mąż mojej przyjaciółki miał o sobie mniemanie, że jest złotą rączką, więc stale coś udoskonalał, a na emeryturze przeszedł już sam siebie, udoskonalając na przykład któregoś tam dnia system klimatyzacji pokoju, zawieszając wiatrak chłodzący ponad kącikiem wypoczynkowym, jakieś 80 cm poniżej sufitu. Następnie zawołał swoją żonę i tak do niej mówi:

- Zosiu, popatrz - jak pociągniesz za tę czerwoną wstążeczkę, to wiatrak będzie wiał w lewo, a jak pociągniesz za niebieską to będzie wiał w prawo.

 Zosia, która była perfekcjonistką zapytała:

 - A jak za obydwie na raz?

- To ci spadnie na łeb, babozakończył instrukcję wyprowadzony z równowagi mąż-wynalazca. By po chwili dodać:

-  Przepraszam, ale jesteś taką ignorantką.

 

Inna historia. Przyjaciółka, którą odwiedziłam, strzepywała falbany firanki z całym zapamiętaniem. Mąż jej, stękając, wspiął się na drabinkę, a kiedy już osiągnął odpowiednią wysokość, wytarł kurz i tę ewentualną pajęczynę w miejscu, gdzie sufit styka się ze ścianą, co było w jego zamyśle, po czym zapytał:

- Jak już tu jestem to co mam jeszcze zrobić?

- Policz żabki - odkrzyknęła żona.

- Przecież liczyłem je już w jesieni - odpowiedział.

- To podziel je na pół - powiedziała Marysia.

- Ale już zapomniałem ile ich było... – rozłożył ręce mąż, o mało nie spadając z drabinki.

Ale starość ma jeszcze inne oblicze, kiedy to miłe naszemu sercu osoby zatracają poczucie miejsca i czasu, powodując śmieszne sytuacje. Kiedyś moja powinowata dobiegająca dziewięćdziesiątki na swoich urodzinach urządzanych dla niej przez córkę, znalazła na stole pismo z Urzędu Miasta, zresztą wcale nie do niej adresowanego. A nie mogąc bez okularów go przeczytać, zainteresowała gości wybuchem perlistego śmiechu:

- Ha ha ha, wiecie co, dzisiaj burmistrz przysłał mi życzenia urodzinowe i życzy mi stu lat, a ja już mam 112,  hahaha, chyba zgłupiał.

112 to był numer domu w którym mieszkała, ale w sumie czy to takie ważne?

Inna znajoma znajomej zmuszona była zabrać matkę do siebie, aby zapewnić jej stałą opiekę. Dotąd staruszka mieszkała na wsi, blisko lasu, a teraz przyszło jej żyć w bloku na czwartym piętrze. Więc ciało poddawało się przymusowi, ale wolny duch przyzwyczajeń tkwił w niej głęboko. Nic więc dziwnego, że wchodzących do tego jej nowego lokum witała po staremu: wchodźcie, wchodźcie, Cyrwusko - nie widząc różnicy między dawną swoją sąsiadką Cyrwuską a wchodzącą osobą. Z upodobaniem też kucała w przedpokoju, mówiąc trochę sobie tu posiedzę póki słonko świeci, całkowicie przekonana, że siedzi na swojej ulubionej ławeczce przed swoim domem.

Więc co, czy to śmieszne, czy żałosne? A bywa czasami i tak, że w jednej chwili tracisz całe swoje mniemanie o sobie. Jak to było w przypadku pewnego mieszkańca wsi, który w młodości dał się poznać jako zdolny prymista muzyki góralskiej, dobry skrzypek, który i czardasza zagrał, i walca wiedeńskiego. Więc wielbiony i chętnie goszczony grał ludziom dla radości i do tańca. Ale i jemu przyszło przełknąć czarę goryczy, kiedy to zapragnął włączyć się w grono rozbawionych młodych ludzi z pokolenia swoich wnuków aby ucieszyć ich swoim granie usłyszał e tam panie Tadku tak piździcie a nie grocie. Znamienny to znak przemijania. Przeminęła moda na skrzypeczki, oraz na melodie które grywał grajek, minął się i pan Tadek.

Nie chcę jednak kończyć mojego wspominania pesymistycznie, dlatego odwołam się do przeświadczenia, że podobno Bóg, zamykając nam jedne drzwi otwiera przed nami następne i może kto to wie w tym powiedzeniu tkwi cały sens życia ludzkiego. Mijasz drzwi ustawione w jakiejś wyimaginowanej amfiladzie… coś zyskujesz, coś tracisz, coś oddajesz, ale coś ci dane będzie. I w takim to kontekście, wyznanie naszych prababć, usram się a nie dam się nic nie traci na aktualności i może stać się pierwszą zasadą naszej współczesnej codzienności.

Powrót do spisu treści 5

Dalej 4