Maciej Pinkwart
Zakopiańskim szlakiem Karola Szymanowskiego

Nie tylko Harnasie

Jest co najmniej dużo przesady w tym "sięganiu do pieśni ludowej", które mi przypisują - irytował się Karol Szymanowski w wywiadzie dla tygodnika "Antena" w 1936 roku.
6 kwietnia 1952 roku na ścianie "Atmy" odsłonięto marmurową tablicę informującą, że tutaj mieszkał i tworzył "Karol Szymanowski, twórca Harnasiów". Właśnie to określenie przylgnęło do Szymanowskiego i często używane jest jako synonim jego nazwiska. A przecież nie można zapomnieć o tym, że skomponował on prócz baletu góralskiego jeszcze dwie opery, cztery symfonie, dwa koncerty skrzypcowe, pięć utworów oratoryjno-kantatowych, dwa kwartety smyczkowe, dziesiątki pieśni, utworów skrzypcowych i fortepianowych. Najczęściej grywane na świecie są jego Mity na skrzypce i fortepian oraz inne utwory kameralne. Badania prowadzone w 1981 roku wykazały, że w programie Polskiego Radia utwory Szymanowskiego zajmowały nieco ponad trzydzieści godzin emisji, a najczęściej grywano - z kameralistyki Źródło Aretuzy, z symfoniki - Stabat Mater i IV Symfonię Koncertującą. Na świecie coraz większym powodzeniem cieszą się symfonie oraz opera Król Roger.
Z drugiej strony, dobrze jest pamiętać o tym, że dłuższe cytaty z muzyki góralskiej w twórczości Karola Szymanowskiego możemy odnaleźć tylko w Harnasiach, a i tutaj cytaty te podlegają wyrafinowanym zabiegom instrumentacyjnym, a ich użycie warunkuje fabuła baletu.
Nikt nie zaprzecza, iż muzyka góralska wywarła na twórczość Szymanowskiego wpływ zasadniczy. Sam to przyznawał, w 1924 roku pisząc o nazywanej wówczas "barbarzyńską" muzyce podhalańskiej:
Pragnąłbym, by młoda generacja polskich muzyków zrozumiała, jakie bogactwo, odradzające anemiczną naszą muzykę, kryje się w tym polskim "barbarzyństwie", które ja już ostatecznie "odkryłem" i pojąłem - dla siebie.
Szymanowski, jako jeden z pierwszych, analizował muzykę góralską pod względem formalnym, wydobywając z niej podstawowe elementy składowe, które stanowią o tym, że jest taka, jaka jest. Z tych elementów potrafił tworzyć rzeczy nowe, nie będące cytatami, czy naśladownictwem autentyku, a brzmiące Podhalem. Często zresztą w formach dalekich od muzyki góralskiej. Tego typu odległe echa góralszczyzny odnajdujemy w fortepianowych mazurkach op. 50 i w drugim mazurku z op. 62, w II Kwartecie Smyczkowym, momentami w Stabat Mater i IV Symfonii Koncertującej, a nade wszystko w II koncercie skrzypcowym. Początkowy motyw z Harnasiów, będący daleko idącą stylizacją autentyku góralskiego (w Zakopanem słyszałem, jak górale nazywali tę melodię "Szymanowskiego nuta") już wcześniej wykorzystany był przez kompozytora w pieśni Święty Franciszek z cyklu Słopiewnie, odnajdujemy go także we fragmencie Stabat Mater. Pieśń siuhajów - opracowanie bardzo bliskie góralskiemu autentykowi, które towarzyszyło artykułowi Szymanowskiego o muzyce ludowej Podhala, opublikowanemu w czasopiśmie "Pani" w 1924 roku - weszła później w całości w skład Harnasiów i nie bywa zazwyczaj wykonywana samodzielnie.
Oczywiście, nie tylko Harnasie i mazurki pisał w Zakopanem Szymanowski. U Józefa Roja-Bukowiana w "Limbie" kończył niezwykle żmudną i jakże ważną pracę nad Królem Rogerem i szkicował Stabat Mater, w "Czerwonym Dworze" napisał Veni Creator, w "Atmie" - Litanię do Marii Panny, IV Symfonię Koncertującą, II koncert skrzypcowy. Także w Zakopanem Szymanowski tworzył utwory wiążące go z całkowicie odmiennym niż podhalański folklorem - Pieśni Kurpiowskie.
W świadomości społecznej jednak nazwisko i twórczość Szymanowskiego wiąże się nieodmiennie z folklorem podhalańskim, a sztandarowym dziełem tego kompozytora jest dla opinii publicznej balet Harnasie. Wynika to najprawdopodobniej z połączonego oddziaływania przekonania o inności czy trudności muzyki Szymanowskiego i przekonania o egzotyce Zakopanego i kultury góralskiej.
Wymachując jednak owym sztandarem Harnasiów, rozumianych jako czołowe dzieło Karola Szymanowskiego - dobrze jest pamiętać i o tym, że ów najbardziej narodowy z polskich baletów swą światową prapremierę sceniczną miał... w Pradze czeskiej, drugie przedstawienie w Paryżu, trzecie w Hamburgu, a wystawienia Harnasiów w Polsce twórca za życia nie doczekał. Odbyło się ono w 1938 roku w Teatrze Wielkim w Poznaniu, w rok po śmierci kompozytora.
Poza Harnasiami zaś faktyczne związki twórczości Szymanowskiego z muzyką podhalańską są tylko takie, jak związek dzieła Karola Stryjeńskiego i reprezentowanej przezeń Szkoły Przemysłu Drzewnego z ludową plastyką i budownictwem góralskim. Tylko takie - i aż takie...
Irytowała Szymanowskiego ta fala muzycznej góralszczyzny, która po pierwszych estradowych prezentacjach Harnasiów rozlała się z pracowni kompozytorskich. Kto żyw, łapał pióro i papier nutowy, fundował gorzałkę następcom Bartusia Obrochty i usiłował w kierpcach wejść do świątyni narodowej sztuki. Czyli, że stało się akurat to samo, co właśnie Karol Szymanowski tak bardzo krytykował w latach swojej młodości, pisząc w 1910 roku z pogardą o publiczności, która lubi słuchać opery przerobionej przez pana X z "Zaczarowanego koła" z muzyką bronowickich oberków lub symfonicznego poematu Y-ka "Kaśka i Maciek". Och, te wstrętne wycinanki, te oberki, te dana-dana, to przekleństwo naszej sztuki.
No i zrobiło się dana-dana po góralsku. Na próżno Szymanowski przestrzegał w 1936 roku:
Muzyka artystyczna nie musi czerpać z folkloru. Charakter narodowy kompozytora nie polega na cytatach folkloru, czego najwspanialszym dowodem jest twórczość Chopina.
Tatry i folklor góralski były zresztą obecne w polskiej muzyce już na długo przed Szymanowskim. Uwertury W Tatrach (1883) Władysława Żeleńskiego i Morskie Oko (1885) Zygmunta Noskowskiego ulokowały w literaturze muzycznej pejzaż tatrzański. Wycinankowi Krakowiacy i Górale Karola Kurpińskiego i ceperscy Jontowie spod jodeł, szumiących na "górszczycie" w moniuszkowskiej Halce pokazali przedstawicieli Podhala, nie prezentując wszakże ich muzyki. Góralszczyznę na fortepian przerabiał Ignacy Jan Paderewski i jedna z pierwszych taterniczek - Natalia Janothówna. Choć żaden z poematów symfonicznych Mieczysława Karłowicza nie wiąże się w swej literackiej warstwie z Tatrami, to jednak nikt nie zaprzeczy, że kompozytor ten całym swoim życiem - i śmiercią - związał się z Tatrami jak nikt inny. Może jedynie Wawrzyniec Żuławski, słynny "Wawa" - muzyk, kompozytor, taternik i pisarz, w czasach Szymanowskiego ledwie kilkunastoletni młodzieniec, może być uznany za kontynuatora karłowiczowskiej legendy.
Po Szymanowskim ruszyła tatrzańsko-góralska lawina w polskiej muzyce. Przez trzy pełne dekady (1930-1960) utwory tego typu - a więc zarówno prezentujące pejzaż tatrzański, jak i wynikające z ducha i języka sztuki podhalańskiej, a także te będące opracowanymi cytatami autentyków góralskich prezentowali m.in. Jan Adam Maklakiewicz, Artur Malawski, Tadeusz Zygfryd Kassern, Michał Kondracki, Bolesław Wallek-Walewski, Jan Ekier, Adam Sołtys, Grażyna Bacewicz, Witold Frieman, Tomasz Kiessewetter, Feliks Nowowiejski, Feliks Rybicki, Włodzimierz Kotoński i inni. Po latach "terroru awangardy" w muzyce - Tatry i góralszczyzna znów pojawiły się na polskich estradach w latach siedemdziesiątych XX wieku za sprawą Wojciecha Kilara, którego poemat symfoniczny Krzesany na orkiestrę symfoniczną, zaprezentowany w 1974 r. na "Warszawskiej jesieni" zszokował krytyków i wywołał entuzjazm publiczności najpierw w Polsce, a potem podbił cały świat. W 1976 roku kolejny poemat Wojciecha Kilara Kościelec 1909 nawiązywał do tragicznej śmierci Mieczysława Karłowicza w tatrzańskiej lawinie. W 1979 r. Kilar napisał poemat na baryton i orkiestrę, oparty na motywach znanej nuty góralskiej Siwa mgła, specjalnie z myślą o Andrzeju Bachledzie-Curusiu jako wykonawcy. W 1986 r., z okazji 10-lecia muzeum "Atma", w zakopiańskiej Galerii Biura Wystaw Artystycznych Polska Orkiestra Kameralna pod batutą Wojciecha Michniewskiego zaprezentowała prawykonanie niezwykle do dziś popularnego utworu Kilara Orawa na orkiestrę smyczkową. Kilar jest również autorem muzyki do wielu filmów, w tym także o tematyce tatrzańskiej (m.in. Krzysztofa Zanussiego "Iluminacja", "Spirala", "Constans") oraz seriali telewizyjnych (m.in. "Ród Gąsieniców").
Jego twórczość muzyczna związana z Podhalem, kontynuując karłowiczowską formę poematu symfonicznego, łączy ją ze sposobem ujęcia tematyki góralskiej, właściwej dla dzieła Szymanowskiego - głównie baletu Harnasie.
Gdy kompozytor tak wielkiej światowej miary co Wojciech Kilar nie bojąc się zakochanych z formaliźmie awangardy krytyków pokazał, że "tak można" - do góralszczyzny wzięli się twórcy młodszego pokolenia: Norbert Mateusz Kuźnik, Jan Oleszkowicz, Leszek Wisłocki, grupa KEW (Krzysztof Knittel, Elżbieta Sikora, Wojciech Michniewski), Knittel indywidualnie, Lidia Długołęcka, Tadeusz Wielecki, Lidia Zielińska, Paweł Buczyński, Paweł Szymański, Sławomir Czarnecki i wielu innych. Niezmiennie wierny tematyce tatrzańskiej i podhalańskiej pozostawał przez kilkadziesiąt lat Jerzy Młodziejowski.
W latach 70-tych także muzyka góralska trafiła do muzyki rockowej, głównie za sprawą zespołu "Skaldowie" oraz jazzowej - początkowo do grup jazzu tradycyjnego ("New Orleans Stompers"). Kolejna fala inspiracji, cytatów czy wręcz opracowań autentyku góralskiego podniosła się w muzyce rozrywkowej i jazzowej pod koniec XX wieku. Otworzyły ją zespoły, wywodzące się z Podhala - "Krywań" i "Hawrań" z Zakopanego i bukowiańskie "Gronicki". Tutaj rytmy, melodie i teksty góralskie podawane były w modnym kształcie rockowo-discopolowym. Hard-rock w połączeniu z muzyką góralską śpiewał polsko-skandynawski zespół "De Press" pod kierunkiem Andrzeja Dudka (Bo jo cie kochom). Wielką furorę zrobiły nagrania i występy na żywo kwartetu Zbigniewa Namysłowskiego (Zbigniew Namysłowski na saksofonach, Lesław Możdżer na fortepianie, Zbigniew Wagenhaupt na kontrabasie i Cezary Konrad na perkusji) z kapelą góralską w doborowym składzie: Jan Karpiel Bułecka - skrzypce, piszczałka, koza, Władysław Trebunia-Tutka - skrzypce, Piotr Majerczyk - skrzypce, Tomasz Krzyżanowski - skrzypce, Janusz Zatorski - basy i Andrzej Brandstatter - śpiew.
W muzyce rozrywkowej, łączącej podhalańskie nuty z brzmieniami od Podhala bardzo odległymi pierwsze były nagrania kapeli Trebunie-Tutki z. jamajskimi rastmanami, kierowanymi przez Normana Granta. Rytmy regge, jak się okazało, świetnie się harmonizują z góralskimi synkopami. Prawdziwy szał góralskich parafraz zaczął się jednak dokładnie w ostatnich dwóch latach XX wieku. Niemal wszyscy ci, co wchodzili na pierwsze miejsca list przebojów w Polsce, śpiewali "po góralsku": Kayah i Goran Bregović (Prawy do lewego), "Golec Uorkiestra" (Lornetka, Ściernisko), Zespół "Brathanki" (Czerwone korale, Gdzie ten, który powie mi, Siebie dam po ślubie), Zespół "Kapela", Halina Jawor (Na Księżej Łące). Większość z tych piosenek to oczywiście pastisze muzyki góralskiej, ale jak to zwykle u nas bywa, były przyjmowane i wysoko oceniane nadzwyczaj serio.

*

"Zakopane podupadło" - słyszy się na Krupówkach niemal codziennie. I nikt się tym nie przejmuje: tak samo mówiono dziesięć lat temu, tak samo pisał Karol Szymanowski w 1922 roku, tak samo narzekał Stanisław Witkiewicz w roku 1909. I na pewno każde z tych stwierdzeń, w każdym czasie, było subiektywnie słuszne. I będzie słuszne nadal, bo nadal Zakopane przyciągać będzie tłumy ludzi, poszukujących dobrodziejstw klimatu górskiego, rozrywki, emocji turystycznych, wrażeń sportowych, przeżyć dancingowych i owej specyficznej atmosfery perwersyjno-uniesieniowo-krytykanckiej, atmosfery wywodzącej się z połączenia niepowtarzalnej górskiej scenerii, bodźcowego klimatu, jedynego w swoim rodzaju i ciągle żywego folkloru i nieodmiennie fascynującej legendy wszechpolskiego Zakopanego, miasta artystów, twórców, polityków i sportowców, a nade wszystko wszelkiego rodzaju dziwaków - od oryginalnych hobbystów, przez epatujących strojem ekscentryków, kończąc na wariatach rozmaitych, których każdy zbliżający się halny wiatr wygania na Krupówki i każe recytować przygodnie spotkanym ludziom wiersze, skarżyć się na wyzucie z praw do Polany Szymoszkowej, na której stoi Hotel "Kasprowy" czy agitować za zburzeniem Urzędu Miejskiego. Witkacy nazywał kiedyś to zjawisko "demonizmem Zakopanego", a ów unoszący się w powietrzu pierwiastek odmienności - narkotykiem "zakopianiną".
Ten demonizm, owa "zakopianina", wyzwalające dyspozycję twórczą u jednych, osłabiające jakąkolwiek chęć do życia u innych, ale wpływające na wszystkich - one to przyciągają pod Giewont miliony osób. I tak jak pewne jest, że jeszcze wiele pokoleń będzie narzekać, że Zakopane podupada - pewnym jest także, iż Tatry, folklor góralski i Zakopane przez długie lata nadal oddziaływać będą na rozwój polskiej kultury, nie tylko muzycznej.

őPowrót do spisu treści

Dalej ř