Maciej Pinkwart
Zakopiańskim szlakiem Karola Szymanowskiego

"Atma" po latach

W zbiorach Muzeum Karola Szymanowskiego "Atma" znajduje się fotokopia dokumentu, w którym Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego - ówczesny odpowiednik naszego Ministerstwa Kultury - pismem nr Szt. 1033/37 z dnia 10 marca 1937 roku, skierowanym do sekretarki kompozytora Leonii Gradstein zawiadamia, że asygnuje tytułem zasiłku dla p. Karola Szymanowskiego kwotę 300 zł (trzysta złotych). Czek na kwotę powyższą można podjąć w Wydziale Rachunkowym w godzinach 10-12. Pokwitowanie p. K.Szymanowskiego należy przesłać Ministerstwu. W.z. Naczelnika K.Wóycicki, Ministerialny Wizytator Szkół.
300 złotych była to mniej więcej połowa sumy honorarium solisty za udział w koncercie. Pismo wysłano z Ministerstwa 27 marca 1937 roku. Tego dnia właśnie przewieziono kompozytora z Grasse we Francji do szwajcarskiego sanatorium Clinique du Signal w Lozannie. Czek nie został podjęty - 29 marca 1937 roku Karol Szymanowski zmarł.
Ministerstwo wydało ogromne pieniądze na jego pogrzeb. Gdyby mógł za życia dysponować połową sumy, którą Państwo przeznaczyło na tę ceremonię - byłby do tego pogrzebu doczekał w znacznie lepszej formie.
Maska poœmiertna SzymanowskiegoW Szwajcarii wykonano mu maskę pośmiertną (rzeźbiarz Delerse) i uroczyście żegnano na dworcu lozańskim. Obity krepą wagon honorowano w Berlinie, potem w Poznaniu, który tak umiał docenić jego twórczość. W Warszawie odbyły się tłumne manifestacje pogrzebowe z udziałem infułatów, rodziny, muzyków i niezliczonych tłumów publiczności. Serce kompozytora miało spocząć w Warszawie, obok serca Chopina w kościele Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Z projektem tym spierali się zwolennicy pochowania serca Szymanowskiego w Kaplicy Gąsieniców przy zakopiańskim Starym Cmentarzu na Pęksowym Brzyzku. Ponieważ jednak w owym czasie prymas Polski, kardynał August Hlond wydał zakaz pochówków świeckich w kościołach - serce Szymanowskiego w szkatułce przechowywano najpierw w wojskowym Szpitalu Ujazdowskim, a po zajęciu Warszawy przez Niemców - w kaplicy Sióstr Sercanek przy ulicy Reja w Warszawie, nie opodal domu, gdzie mieszkała matka kompozytora. Tam też, 6 sierpnia 1944 roku cenna relikwia spłonęła wraz z całym budynkiem, zniszczonym przez Niemców w czasie Powstania Warszawskiego.
Zabalsamowane ciało Szymanowskiego, po wyjęciu zeń serca, odbyło jeszcze jedną wędrówkę: z Warszawy przewieziono je do Krakowa i tu uroczyście pochowano 7 kwietnia 1937 roku w Krypcie Zasłużonych u OO. Paulinów na Skałce.
Projekt urządzenia w zakopiańskiej "Atmie" muzeum biograficznego Szymanowskiego wysunął już w 1937 roku Michał Kondracki, we wspomnieniu pośmiertnym, drukowanym w czasopiśmie "Prosto z mostu". Jednak wnet wybuchła wojna, a i po jej zakończeniu trudno było myśleć o realizacji tej idei. Dopiero z początkiem lat sześćdziesiątych siostrzenica kompozytora, Krystyna Dąbrowska, rozpoczęła prywatne starania o wykup "Atmy". Nie przyniosły one rezultatu, jednakże w ich wyniku otrzymano ekspertyzę, stwierdzającą dobry stan techniczny willi, umożliwiający ewentualną adaptację na cele muzealne.
Sprawa posunęła się naprzód dopiero z końcem stycznia 1967 roku, kiedy to na łamach "Życia Warszawy" znany krytyk muzyczny Zdzisław Sierpiński opublikował niewielką notatkę, apelującą o zajęcie się niszczejącym domem, w którym mieszkał największy po Chopinie polski kompozytor. W numerze z 12 lutego 1967 roku ukazał się większy artykuł Kto zajmie się Atmą, w którym Sierpiński apelował do Ministra Kultury i Sztuki o wykup "Atmy". Artykuł ten w kilka dni później stał się tematem audycji radiowej Jerzego Waldorffa, który z właściwą sobie pasją i energią włączył się do sprawy. Na jego adres natychmiast napłynęło wiele listów, w których słuchacze proponowali utworzenie specjalnego konta bankowego, gdzie miłośnicy muzyki mogliby wpłacać pieniądze na wykupienie "Atmy". W przededniu 30 rocznicy śmierci Szymanowskiego rozpoczęła się wielka akcja społeczna, do której włączył się cały polski świat muzyczny, prasa oraz tysiące osób prywatnych. Dla jej prowadzenia redaktor Jerzy Waldorff stworzył przy Stowarzyszeniu Polskich Artystów Muzyków specjalny Komitet Akcji "Atma".
Na konto SPAM wpływały wielkie sumy i pojedyncze złotówki, od filharmonii, instytucji, szkół, melomanów, muzyków, młodzieży i emerytów. Do legendy przeszły koncerty słynnej wówczas grupy big-beatowej "Niebiesko-Czarni", z których dochód przeznaczono na rzecz "Atmy". Rockowi muzycy postawili przed występami tylko jeden warunek - by zapowiadał je Jerzy Waldorff i to ze swym jamnikiem Puzonem. Miłość słynnego krytyka do muzyki Szymanowskiego była większa niż niechęć do big-beatu i oto przed tłumami nastolatków, między wzmacniaczami elektrycznych gitar pojawił się nobliwy dżentelmen z laseczką, czyniąc ze swego występu wspaniały spektakl, owacyjnie przyjmowany przez młodzieżową publiczność.
W ciągu kilku lat zebrano w ten sposób 600.000 zł., prowadząc równocześnie pertraktacje z właścicielką willi, Zofią Walczakową i władzami Zakopanego. Z pierwszą - omawiano kwestie zgody na sprzedaż willi i ewentualną cenę, z drugimi - zrezygnowanie przez Miejską Radę Narodową z prawa pierwokupu i pomoc w uzyskaniu mieszkań zastępczych dla mieszkających w "Atmie" lokatorów. Zofia Walczakowa stawiała właściwie tylko jeden, dość nieskomplikowany warunek - by umożliwiono jej i jej sąsiadce zamieszkanie w należącym także do niej, stojącym obok "Atmy" domu. W tym celu należało przyspieszyć przydzielenie mieszkania tam zamieszkałej rodzinie. Trzeci z lokatorów, ksiądz prof. Zbigniew Wiśniewski - mieszkający na piętrze "Atmy" i pełniący przez wiele lat obowiązki "honorowego kustosza" domu Szymanowskiego - musiał także otrzymać nowe mieszkanie. Ponieważ jeden z pokoi zajmowała także gospodyni księdza - władze nie zgadzały się na przydzielenie im wspólnego mieszkania, stawiając jako argument to, że. nie byli oni małżeństwem. Socjalistyczna moralność stanęła na straży obyczajów, które mogłyby przynieść zgorszenie. Oboje petenci zbliżali się do osiemdziesiątki. W końcu tę trudność przezwyciężono.
Podczas wielu lat publicystycznej kampanii na rzecz wykupu "Atmy" pojawiły się kilkakrotnie artykuły, niesympatycznie napadające na właścicielkę "Atmy i sugerujące, jakoby zamierzała ona na Szymanowskim zrobić kokosowy interes, oskarżające, że podbija cenę, że jest główną przeszkodą na drodze do realizacji idei muzeum.
Zapewne, pertraktacje były niełatwe - trudno jednak się dziwić, że starsza osoba stawiała warunki, istotne dla jej spraw bytowych. Przedstawicielkę jednego z najstarszych rodów góralskich obrażano, przedstawiając jako ciemną chłopkę, osobę nie rozumiejącą istoty sprawy, nie umiejącą rzekomo docenić wielkości Szymanowskiego. A Zofia Walczakowa - w przeciwieństwie do większości piszących o niej publicystów - znała osobiście twórcę Harnasiów, darzyła "pana rektora" wielkim szacunkiem i wzajemnie, była przezeń szanowana - jako osoba inteligentna, dowcipna i szlachetna. Znając ją przez wiele lat nie mogłem zrozumieć, jak można było taki fałszywy obraz szlachetnej kobiety tworzyć w umysłach słuchaczy i czytelników, budzić w nich niechęć i antypatie do osoby, od której przecież tak wiele można było się dowiedzieć o Szymanowskim. W atakach na Walczakową celował Jerzy Waldorff, zupełnie jej nie znający i nie rozumiejący. Najbardziej - jak mi mówiła - ubodło ją, gdy kiedyś publicysta zaczął ją nazywać "babką Walczakową".
Z niepokojem obserwowałem, jak po ceremonii otwarcia adwersarze spotkali się. Waldorff kurtuazyjnie przywitał się z "Gaździną", a ta wypaliła:
- Witam mojego wnuczka!
- Co proszę?
- zdziwił się Jerzy Waldorff.
- Co to, nie pamiętacie, panie, jakeście mnie nazywał "babką Walczakową"? Ale widzi mi się, że wnuczek pewno starszy od babki.
Wśród chichotów świadków wydarzenia Zofia Walczakowa furknęła góralskimi spódnicami i odeszła, a redaktor został z dość niewyraźnym uśmiechem na twarzy.
Ale nie do śmiechu było zwolennikom wykupienia "Atmy" w początku lat 70-tych XX wieku, gdy Walczakowa zapowiedziała, że skoro ją obrażają, to nie zamierza dalej rozmawiać w tej sprawie. Władze Zakopanego od początku dość niechętnie odnoszące się do idei powstania muzeum, głównie zapewne z powodu kłopotów, jakie im sprawiała czujnie obserwowana przez prasę sytuacja, z niejaką Schadenfreude umyły ręce. O pertraktacjach z miejscowymi czynnikami pisał Waldorff po latach, że kiedyś delegację Komitetu Akcji "Atma" ówczesny pierwszy sekretarz przyjął, siedząc do nas tyłem. Więc mówiliśmy do tego tyłu.
W tej sytuacji ogromnie pomocną, a dziś niemal całkowicie zapomnianą rolę odegrał prezes Związku Podhalan, znany i ceniony zakopiański lekarz i wielki społecznik - Wincenty Galica. Jego to zasługą jest ponownie związanie pozrywanych niemal nici porozumienia między Komitetem Akcji "Atma", a "Gaździną", co w efekcie umożliwiło wreszcie kupno willi.
27 maja 1972 roku, czyli w pięć lat po rozpoczęciu akcji, w notariacie zakopiańskim podpisano umowę kupna-sprzedaży między Zofią Walczakową a Warszawskim Towarzystwem Muzycznym, przy którym usytuowany wówczas był Komitet "Atmy", reprezentowanym przez wiceprezesa Henryka Zarzeckiego i red. Jerzego Waldorffa, na mocy której własnością WTM stała się willa "Atma" wraz z przyległą działką. Warto wspomnieć, że Walczakowa sprzedała "Atmę" za 400.000 złotych - o kilkanaście tysięcy złotych mniej niż wyniosła oficjalna wycena nieruchomości.
Przez dwa lata jeszcze trwały pertraktacje w sprawie uzyskania mieszkań dla lokatorów. Pełnomocnikiem Komitetu Akcji "Atma" w Zakopanem był tutejszy adwokat, dr Feliks Kowalewski, prawnik i muzyk, którego pomoc znacznie przyczyniła się do urzeczywistnienia idei muzeum. W 1974 roku dopiero znalazła się instytucja, która zechciała "Atmę" przygarnąć, zapewniając jednocześnie nowej placówce wysoki poziom artystyczny i naukowy - Muzeum Narodowe w Krakowie. Ono też przystąpiło do generalnego remontu willi, która z tą chwilą stała się jego oddziałem.
"Atma" - jako muzeum biograficzne Karola Szymanowskiego - jest zatem wspólnym sukcesem "akcjonariuszy", działających pod przewodem Jerzego Waldorffa, prasy, ludzi kultury oraz Muzeum Narodowego w Krakowie. Fundusz społeczny umożliwił wykupienie "Atmy", zaś subsydium Ministerstwa Kultury i Sztuki pozwoliło na sfinansowanie remontu i wyposażenie willi. Bowiem za czterysta tysięcy społecznych złotówek "Atma" stała się własnością społeczeństwa, ale potem jeszcze trzeba było przeszło dwóch i pół miliona złotych wyasygnowanych przez Ministerstwo, by urządzić przy Kasprusiach Muzeum.
Wymieniono licowanie ścian zewnętrznych i wewnętrznych, zmieniono instalację elektryczną i wodno-kanalizacyjną, pokryto dach nowymi gontami, wprowadzono elektryczne ogrzewanie, zamontowano elektroniczne systemy przeciwwłamaniowe i przeciwpożarowe, wreszcie niemałym nakładem środków i trudów pracowników krakowskiego muzeum urządzono ekspozycję. Autorką scenariusza stałej wystawy muzealnej jest Teresa Chylińska - największa znawczyni życia i twórczości Karola Szymanowskiego, zaś twórcą wystroju plastycznego "Atmy" był krakowski plastyk, profesor Jerzy Młodzianowski.
W lutym 1976 roku, kiedy rozpocząłem swoją pracę w "Atmie", wnętrze przyszłego muzeum wyglądało jak po trzęsieniu ziemi. Sterty wyposażenia "infrastruktury technicznej" na podłodze, koczujące po pokojach ekipy elektryków, brak mebli - poza kilkoma zabytkowymi fotelami, szafami przeznaczonymi do ekspozycji, jednym, też zabytkowym biurkiem i zgrabnym fortepianem marki Seiler, zakupionym przez muzeum dla celów koncertowych, na którym wicedyrektor Muzeum Narodowego do spraw administracyjnych Krzysztof Stawowy, nadzorujący remont, wygrywał ragtime'y i studenckie piosenki - wszystko to bardzo mało przypominało muzeum biograficzne wybitnego kompozytora. O tym, jaki śmietnik znajdował się dookoła budynku - mieliśmy się przekonać dopiero po stopieniu się śniegu.
Z końcem lutego zaczęto zwozić z Krakowa eksponaty muzealne, pamiątki osobiste, książki i nuty, fotografie i obrazy, szklane i drewniane tablice ze zdjęciami, fotokopiami dokumentów. Zofia Cierniakówna, Maria Kokoszyńska i wicedyrektor do spraw naukowych - dr Fraciszek Stolot z Muzeum Narodowego przez kilka dni i nocy zajmując się ustawianiem ekspozycji właściwie zadecydowali o jej ostatecznym kształcie, bowiem układ ten niewiele zmienił się do dzisiaj.
5 marca 1976 roku siedzieliśmy w gronie kilku osób (wyżej wymienieni i moją pierwszą sekretarką - wspaniałą koleżanką Ania Ślimak z Zakopanego) nad ostatnimi zajęciami kosmetycznymi, kiedy zadzwonił telefon, zaledwie parę dni wcześniej zainstalowany. Zgłosiła się recepcja hotelu "Kasprowy", anonsując dalsze połączenie.
- Allo, "Atma"? - usłyszałem w słuchawce - Ici Serge Lifar. J'ai arrivé de Paris...
Słynny tancerz Baletów rosyjskich Diagilewa, choreograf Opery Paryskiej, przyjaciel Szymanowskiego i paryski Harnaś z premiery baletu w 1936 roku jako pierwszy "zameldował się" w domu Szymanowskiego. Chciał, po przeszło 40 latach od pierwszej swej bytności, jak najszybciej znaleźć się w "Atmie", aby tu odnaleźć cienie tamtych lat. Później miało się okazać, że ten motyw kierować będzie do "Atmy" bardzo wielu ludzi.
Na razie wielki gość z Paryża przyszedł do "Atmy" w przeddzień otwarcia muzeum, by obejrzeć je w ciszy i samotności. Niewielkiego wzrostu, wesoły i mimo swoich lat świetnie wyglądający, przebiegał Lifar muzealne pomieszczenia, co chwilę komentując oglądane zdjęcia i pamiątki, na przemian po francusku i po rosyjsku.
Trzeba powiedzieć, że trochę pod kątem przyjazdu tego "najbardziej honorowego" gościa autorzy ekspozycji urządzali wystawę: tekst informacyjny na tablicy przy wejściu oprócz wersji polskiej zawierał początkowo tłumaczenie francuskie, choć ze statystyki przyjeżdżających do Zakopanego wynikałaby raczej potrzeba tłumaczenia angielskiego. Zdjęcia, portrety i listy Lifara umieszczono niemal w każdym pokoju. Nie przewidziano tylko jednego - że dostojny dość zechce spędzić w "Atmie" wieczór przed otwarciem. A więc - z braku krzeseł słynny tancerz siedział na zdezelowanym kuferku, w którym pamiątki po Szymanowskim przyjechały z Krakowa, reszta towarzystwa na blacie biurka i gdzie się dało. Lifar nic sobie z tego nie robił, pił herbatę "plujkę" z musztardówki i ze wzruszeniem opowiadał parysko-zakopiańskie dzieje swej przyjaźni z kompozytorem, szczególnie podkreślając swój własny wkład w ostateczny kształt Harnasiów. Faktycznie, podczas rozmów z Lifarem, między innymi właśnie w Zakopanem, Szymanowski zmienił wcześniej wymyślony trzeci obraz baletu tak, by tancerz miał więcej okazji do wykazania swojego kunsztu.
Nazajutrz, 6 marca 1976 roku, odbyło się uroczyste otwarcie Muzeum Karola Szymanowskiego. Najpierw jeszcze w Krakowie złożono wieńce na grobie kompozytora w kościele na Skałce. W samo południe w sali klubu MPiK, który wówczas jeszcze mieścił się w zakopiańskim Domu Turysty, spotkali się twórcy muzeum, honorowi goście i władze - miejskie, wojewódzkie, centralne. Grał, śpiewał i tańczył zespół "Maśniaki", a z nimi, namówiony przeze mnie, odtańczył kilkanaście pas Sergiusz Lifar, witany hucznymi oklaskami. Gospodarzem spotkania był dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie Tadeusz Chruścicki, a najgoręcej przyjmowano twórców Akcji "Atma" - Jerzego Waldorffa i Zdzisława Sierpińskiego oraz siostrzenicę Karola Szymanowskiego, Krystynę Dąbrowską, ofiarodawczynię większości pamiątek.
Po przemówieniach - mniej czy bardziej oficjalnych (red. Jerzy Waldorff: Muzeum w "Atmie" gotowe! I co ja teraz będę robił?) - twórcom muzeum i honorowym gościom rozdano pamiątkowe medale, autorstwa Michała Gąsienicy-Szostaka, ufundowane przez zakopiańskie koło SPAM i Wydział Kultury Urzędu Miejskiego, a następnie uczestnicy oficjalnej ceremonii i nieoficjalne tłumy ciekawych podjęli hurmem szturm na "Atmę". O godzinie trzynastej Krystyna Dąbrowska i Jerzy Waldorff wspólnie przecięli wstęgę i muzeum zostało otwarte. W ciągu niespełna trzech godzin przez parter willi (szatnia, trzy pokoje udostępnione do zwiedzania i czwarty oglądany z progu) przewinęło się przeszło dwa i pół tysiąca osób.
Pamiątką tamtego dnia jest pierwsza księga gości "Atmy". Otwiera ją wpis siostrzenicy kompozytora:
W dniu największego wzruszenia. Święty Katot ze Skałki, Karol z "Atmy" uśmiecha się teraz do nas wszystkich z miłością - Kicia - Krystyna Dąbrowska.
A poniżej:
Co za radość! Blisko dziesięć lat wysiłków i marzeń zrealizowanych w Muzeum "Atmy". Teraz - obok Żelazowej Woli, gdzie urodził się Chopin - mamy "Atmę", gdzie tworzył drugi największy - Karol Szymanowski - Jerzy Waldorff.
A potem długa lista podpisów tych, którzy przewinęli się w tym dniu przez "Atmę". Wielka skrzypaczka Irena Dubiska, Sergiusz Lifar i jego współpracownica z Paryża - Irena Lorentowicz, autorka projektów kostiumów do paryskiej premiery Harnasiów. Rektor PWSM w Warszawie Tadeusz Maklakiewicz i Stanisława Golachowska, kustosz Archiwum Szymanowskiego w Łodzi. Dyrektorzy muzeów: Janusz Odrowąż-Pieniążek z Muzeum Literatury im. A.Mickiewicza i Józef Szczublewski z Muzeum Teatralnego (jego wpis - Karolu Szymanowski, niech Ci "Atma" lekką będzie - stanowi dla pracowników naszego muzeum wieczną dewizę.). Jerzy Katlewicz - dyrektor krakowskiej Filharmonii i. K.Szymanowskiego oraz młodzież i nauczyciele szkół imienia Szymanowskiego w Osielcu i Płocku. I dzieci z Przedszkola imienia K. Szymanowskiego w Zakopanem. Kazimierz Sikorski i Wiktor Weinbaum z Towarzystwa im. F.Chopina, Stefan Sutkowski i Elżbieta Artysz ze Stowarzyszenia Polskich Artystów Muzyków, Jan Stęszewski - prezes Związku Kompozytorów Polskich. I muzyka góralska pod przewodem Władysława Obrochty, który przed laty fiakrował i grywał Panu Karolowi. Adam Pach, góralski gawędziarz i Kornel Michałowski, muzykolog. Zdzisław Sierpiński i Józef Bachleda Gróbarz, Karol Taube, Helena Rytardowa i Karol Małcużyński.
Witold Henryk Paryski - autor Encyklopedii Tatrzańskiej i dziennikarz Zdzisław Szakowicz, mąż Krystyny Dąbrowskiej stali na ganku w charakterze "bramkarzy" i kierowali ruchem, a setki ludzi przed "Atmą" wciąż czekały na możliwość wejścia do muzeum. Wielu dostało się dopiero nazajutrz.
Późnym popołudniem na piętrze "Atmy", w nie urządzonym jeszcze pokoju biurowym zebrała się grupa dziennikarzy i muzyków, by wespół z Krystyną Dąbrowską przedyskutować przyszłość nowo otwartego muzeum. Byliśmy zgodni co do jednego: ani osoby, ani twórczości Szymanowskiego nie da się zamknąć w ciasnych ramach muzealnej ekspozycji. A zatem wystawa wystawą, ale naszym obowiązkiem będzie przekształcenie "Atmy" w "Dom Muz", gdzie muzyka będzie stałym lokatorem, a inne sztuki piękne systematycznymi bywalcami. "Atma", jako dawny dom jednego z czołowych twórców polskich, musi też promieniować na całe Zakopane, musi być też inicjatorem poczynań szerszych kulturalnych, także i tych, które - ze względu na szczupłość pomieszczeń - nie będą mogły być realizowane w jej wnętrzu.
Pierwszy dzień funkcjonowania Muzeum Karola Szymanowskiego zakończył się zorganizowanym przez Filharmonię Krakowską koncertem w sali "Morskiego Oka" przy Krupówkach, gdzie utwory Karola Szymanowskiego wykonywali: skrzypaczka Kaja Danczowska z pianistką Jadwigą Bocheńską, śpiewak Andrzej Bachleda z pianista Alfredem Müllerem, pianista Tadeusz Żmudziński, Kwartet Filharmonii Krakowskiej (Leszek Izmaiłow - I skrzypce, Anna Jamińska - II skrzypce, Edward Treściński - altówka i Władysław Żmijewski - wiolonczela) oraz Chór Filharmonii pod dyr. Adama Pałki.
Nazajutrz rozpoczęła się codzienna - choć wcale nie szara - egzystencja "Atmy". Wnętrze muzealne, przeznaczone do zwiedzania to pięć pomieszczeń na parterze willi. Wejście do budynku prowadzi z ganku do dawnej kuchni, gdzie umieszczona została szatnia, kasa biletowa i stoisko z wydawnictwami. W następnym pomieszczeniu, niegdyś zajmowanym przez służącego Felka Bednarczyka, na drewnianych tablicach przedstawione jest na fotografiach curriculum vitae Karola Szymanowskiego, od dzieciństwa w Tymoszówce, po śmierć w Lozannie. Jedna z tablic pokazuje najsłynniejszych za życia Szymanowskiego wykonawców jego muzyki.
Obok dawniej była sypialnia. Dziś w pokoju tym prezentuje się związki Szymanowskiego z Podhalem, fotografie domów, w których mieszkał lub bywał i ludzi, z którymi się tu spotykał. Osobna tablica poświęcona jest baletowi Harnasie i jego francuskiej premierze, a na ścianie na wprost drzwi wiszą projekty kostiumów, autorstwa Ireny Lorentowicz. Pomiędzy nimi - duży portret Eugenii Dunin-Borkowskiej, autorstwa Stanisława Ignacego Witkiewicza. Witkacy i Szymanowski przyjaźnili się z tą pisarką, poetką i ciekawą osobowością Zakopanego lat międzywojennych. W tym też pokoju odbywają się koncerty kameralne i wykłady, tutaj też sporadycznie prezentowane były ekspozycje zmienne. Głównym motywem plastycznym, podobnie jak w poprzednich pomieszczeniach, są tu duże powiększenia fotografii Szymanowskiego z różnych okresów jego życia, oraz cytaty z jego wypowiedzi.
W przylegającym do sypialni pokoju stołowym zgromadzono te nieliczne pamiątki osobiste i rodzinne, które przetrwały zawieruchę wojenną i dotarły od różnych osób do "Atmy". Wojna bowiem nielitościwie obeszła się z materialną spuścizną po Szymanowskim - większość jego rzeczy osobistych, przechowywanych w warszawskim mieszkaniu Jarosława Iwaszkiewicza, została zniszczona we wrześniu 1939 roku, na skutek wybuchu bomby. W tym pomieszczeniu znajdują się także fotografie góralskich znajomych Szymanowskiego, malowany przez Witkacego portret kompozytora i jego maska pośmiertna autorstwa szwajcarskiego rzeźbiarza Delerse'a.
Wreszcie ostatni pokój to pracownia kompozytorska. Na podstawie zdjęć i opisów bywalców dawnej "Atmy" zrekonstruowano wygląd pokoju, w którym gospodarz pracował i w którym najchętniej przyjmował gości. Do rekonstrukcji użyto tu w większości oryginalnych obrazów i fotografii, a także częściowo sprzętów.
Jest to jedyne w "Atmie" wnętrze zrekonstruowane. Twórcy ekspozycji wyszli bowiem z założenia, że większość zwiedzających stanowić będą osoby, które o Szymanowskim wiedzą mało, albo prawie nic. Stąd też głównym zadaniem wystawy jest informacja - o tym, kim był Karol Szymanowski, jakie miejsce w światowej kulturze zajmuje jego twórczość, jakie są jego związki z regionem Podhala. Nadto z dawnej "Atmy " prawie w ogóle nie ocalały meble i sprzęty, w dodatku tak się składa, że poza pracownią i werandą nie znamy wyglądu wnętrza pokoi w willi - zachowały się zdjęcia tylko z tych dwóch pomieszczeń. Zgodnie zresztą z nowoczesnymi poglądami w muzealnictwie należy bardzo oszczędnie operować rekonstrukcją, która zawsze jest czymś nieco sztucznym.
Najważniejsza zawsze była muzyka. I ta, emitowana z głośników (instalację nagłaśniającą zafundował "Atmie" ZAiKS), i ta żywa, wykonywana na koncertach. Domagali się tego zwiedzający, dla personelu było to oczywiste, dla projektantów muzeum także - jeśli zainstalowano cały system, pozwalający na odtwarzanie muzyki mechanicznej podczas zwiedzania.
Tylko że przez pierwszy miesiąc mieliśmy do dyspozycji jedynie dwie taśmy magnetofonowe i... adapter. No, a takie małżeństwo nie może być szczęśliwe. Cóż prostszego - powie ktoś z młodszych Czytelników - jak kupić odpowiedni magnetofon? Były przecież wtedy w sklepach i nawet niedrogie. Owszem, ale tylko dla osób prywatnych. Instytucja musiała mieć na zakup zezwolenie wojewody.
I tu zaczynał się kłopot. "Atma" leżała na terenie województwa nowosądeckiego. Ale jest oddziałem muzeum krakowskiego. Administracje Krakowa i Nowego Sącza pokazywały zatem na siebie palcami, a magnetofonu dalej nie było. I dopiero ostry felieton Zdzisława Sierpińskiego w "Życiu Warszawy" pomógł przeciąć ten węzeł gordyjski. Wojewoda nowosądecki z prezydentem Krakowa doszli do porozumienia i kupiliśmy magnetofon. Zwiedzaniu "Atmy" zaczęła towarzyszyć muzyka Szymanowskiego, ku wielkiemu zadowoleniu naszych gości. Niebawem także za sprawą redaktora Sierpińskiego, Zakłady Radiowe im. Kasprzaka ofiarowały nam drugi magnetofon szpulowy i dwa kasetowe. Wkrótce też pojawiła się w "Atmie" muzyka na żywo.
Pierwszy koncert zorganizowało przy Kasprusiach zakopiańskie koło SPAM, kierowane przez Annę Juchniewicz. Odbył się on w rocznicę śmierci Szymanowskiego, 29 marca 1976 roku, wykonawcami byli muzycy zakopiańscy, a wśród nich słynny śpiewak Andrzej Bachleda. Przedstawiono dzieła Karola Szymanowskiego oraz prawykonanie utworu Lidii Długołęckiej Tryptyk górski na fortepian, skrzypce i głos, dedykowanego pamięci "Karola z Atmy". 17 maja 1976 roku katowicka ekspozytura Towarzystwa im. F.Chopina, przy współudziale kapeli "Maśniaków", zorganizowała w hołdzie dla Szymanowskiego koncert z udziałem śpiewaczki Ireny Lewińskiej. Potem małe dzienne muzykowanie prezentował podczas zwiedzania muzeum chór męski z Zakopanego pod kierunkiem Wacława Geigera i Akademicki Chór "Organum" z Krakowa. Wreszcie skrzypek Stanisław Kawalla i jego żona Aleksandra - pianistka, grając w "Atmie" 4 lipca 1976 roku stworzyli formułę "koncert zamiast kwiatów dla Szymanowskiego". My nazywaliśmy to "zasadą otwartego fortepianu": każdy z muzyków, przebywając w Zakopanem mógł, a nawet powinien pojawić się w "Atmie", zasiąść do instrumentu i oddać muzyczny hołd twórcy Stabat Mater. Jednym z pierwszych, którzy w myśl tej zasady postąpili, był znakomity pianista Witold Małcużyński, który, który w sierpniu 1976 roku w "Atmie" dał nielicznej publiczności "koncert życzeń"", złożony z utworów Szymanowskiego i Chopina.
Wprowadzenie muzyki do "Atmy" zostało entuzjastycznie przyjęte przez publiczność, która to wielokrotnie podkreślała, wpisując uwagi do księgi pamiątkowej. Ten dom żyje dzięki Jego muzyce. Żyje i nieodmiennie wzrusza - pisała Agata Podgórska 9 sierpnia 1976 roku. Oby nasze życie było tak piękne jak muzyka Karola Szymanowskiego - wzdychają kilka stron dalej uczennice Liceum Ogólnokształcącego w Złotoryi, Anna Pustelnik, Irena Gwiżdż i Alina Stępniewska. Gdzie indziej nader charakterystyczny pogląd ludności miejscowej: Lubię muzykę Karola Szymanowskiego, chociaż to był ceper. M.Szczepaniak-Mocarna.
Zachwyty nad muzyką i działalnością Szymanowskiego i zadowolenie z otwarcia muzeum to nie jedyna treść inskrypcji w pierwszej księdze pamiątkowej muzeum. Większość osób oddawało także hołd inicjatorom muzeum, Zdzisławowi Sierpińskiemu i - zwłaszcza - Jerzemu Waldorffowi, słusznie podkreślając, że głównie jego upartym zabiegom zawdzięczać należy odzyskanie "Atmy" dla Szymanowskiego.
W środowisku zakopiańskiej inteligencji twórczej, a także w publikacjach na temat "Atmy", jakich niemało pojawiało się po otwarciu muzeum, wielokrotnie powracała idea zorganizowania w Zakopanem stałych cykli imprez muzyki poważnej. We wrześniu 1976 roku przewodnicząca zakopiańskiego koła SPAM (zarazem dyrektorka Szkoły Muzycznej, która potem otrzymała imię Mieczysława Karłowicza), wspominana już Anna Juchniewicz oraz niżej podpisany kustosz "Atmy" opracowali projekt festiwalu Dni Muzyki Karola Szymanowskiego, który miał odbyć się w pierwszą rocznicę otwarcia "Atmy".
Władze Zakopanego, od lat patronujące Międzynarodowemu Festiwalowi Folkloru Ziem Górskich - odniosły się początkowo do tej myśli nader niechętnie, uważając, że jeden festiwal, ludowy, Zakopanemu wystarczy. Wniosek o finansową pomoc w realizacji imprezy, skierowany do ówczesnych władz wojewódzkich, leży w Nowym Sączu do dziś bez odpowiedzi. Zainteresowaliśmy przeto Dniami Muzyki Szymanowskiego redakcje muzyczną Telewizji Polskiej, która w osobie redaktora Jana Webera - przyrzekła sfinansować festiwal. Przyrzekła - i zapomniała. Po kilku miesiącach, gdy program został już ustalony, wykonawcy umówieni, hotele zarezerwowane - okazało się, że Telewizja może dopiero zrealizować rachunek za rejestrację koncertów. Czyli, że pieniądze będą, ale w kilka tygodni po imprezie.
I wówczas przyszedł z pomocą naczelnik miasta, Stanisław Żygadło, który pożyczył nam z miejskiej kasy 200.000 zł na parę miesięcy, dzięki czemu pierwsze Dni Muzyki Karola Szymanowskiego w ogóle mogły się odbyć. Inna rzecz, że wypada westchnąć z rozrzewnieniem do czasów, gdy ogólnopolska imprezę robiono za dwieście tysięcy złotych. Starych, bardzo starych oczywiście.
Z "przecieków" dowiedzieliśmy się, że z początkiem marca przyjechał do Zakopanego na narty wicepremier i minister kultury Józef Tejchma. Z Anną Juchniewicz namierzyliśmy wicepremiera w rządowym domu wypoczynkowym na Antałówce i po prostu pojechaliśmy tam, by na niego zaczekać, gdy wróci na obiad. Udało się go zaprosić, choć wykręcał się brakiem garnituru. Garnitur pożyczyliśmy. I ku wielkiemu zaskoczeniu lokalnych czynników (poza naczelnikiem miasta przeważnie zresztą nieobecnych na koncercie inauguracyjnym) - Józef Tejchma ceremonialnie otworzył tę "niechcianą" imprezę.
Pierwsze "Dni" trwały od 4 do 6 marca 1977 roku. Koncerty, odczyty i wystawy odbywały się w "Atmie", galerii Biura Wystaw Artystycznych, sali teatru "Morskie Oko", Miejskiej Bibliotece Publicznej (wówczas w willi "Kresy", obecnie reprywatyzowanej) i kinie "Giewont" (dziś: kino "Sokół"). Wystąpili skrzypkowie: Stanisław Kawalla i Kaja Danczowska, pianiści: Leszek Leśniak, Józef Stompel, Adam Wodnicki, Janusz Zathey, śpiewak Andrzej Bachleda, kwartet WOSPRiTV im. K.Szymanowskiego, chór PWSM w Krakowie pod dyr. Marii Kochaj, chór i orkiestra symfoniczna Państwowej Filharmonii im. K.Szymanowskiego w Krakowie pod dyr. Jerzego Katlewicza, z udziałem śpiewaków Stefanii Woytowicz, Krystyny Szczepańskiej i Andrzeja Hiolskiego oraz góralski zespół "Maśniaki".
Powodzenie "Dni" przeszło wszelkie oczekiwania, a pełen sukces artystyczny wykazał, że w Zakopanem można i trzeba organizować spotkania z wielką muzyką w znakomitym wykonaniu.
Organizatorami "Dni" były: koło SPAM, Szkoła Muzyczna i "Atma". W następnym roku do tego grona dołączyły formalnie władze miejskie, a patronat objęło Ministerstwo Kultury i Sztuki. Z pieniędzmi było łatwiej, choć nadal trzeba było dokonywać dziwnej gimnastyki księgowo-rozliczeniowej.
Rok późnej "Dni Muzyki" odbyły się również w marcu i również tłumy słuchaczy nie mogły się pomieścić w szczupłych salkach koncertowych. Apogeum swych możliwości osiągnął festiwal Szymanowskiego w 1979 roku (6-11 marca), kiedy to organizatorem była tylko "Atma", wspomagana administracyjnie przez Wydział Kultury Urzędu Miejskiego i edytorsko przez Polskie Wydawnictwo Muzyczne. Wykłady wygłaszali wówczas: Aleksandra Szurmiak-Bogucka, Elżbieta Dziębowska, Jan Stęszewski, Zofia Helman, a w części muzycznej wystąpili: skrzypkowie Konstanty Andrzej Kulka i Jadwiga Kaliszewska, śpiewacy Teresa Żylis-Gara i Kazimierz Pustelak, pianiści Jerzy Godziszewski, Jerzy Marchwiński, Andrzej Stefański, Ella Susmanek, Andrzej Tatarski, Piotr Paleczny, Kwartet Wilanowski (w swym pierwszym składzie: Tadeusz Gadzina - I skrzypce, Paweł Łosakiewicz - II skrzypce, Andrzej Duź - altówka, Kazimierz Wasiółka - wiolonczela), Teatr Muzyczny z Krakowa pod dyr. Krzysztofa Missony, orkiestra symfoniczna Państwowej Filharmonii im. K.Szymanowskiego w Krakowie pod dyr. Józefa Radwana (z Piotrem Palecznym jako solistą). Poza kompozycjami solowymi i kameralnymi, wykonano wówczas m.in. balet Mandragora, suitę z Harnasiów i IV Symfonię Koncertującą. Okolicznościowe wystawy towarzyszyły imprezie w Muzeum Tatrzańskim, galerii BWA i Domu Zdrowia "Stacja Klimatyczna" (dziś: Teatr Witkacego).
Nie festiwale jednak wyznaczały rytm życia i rolę muzyczną "Atmy", mimo ich fajerwerkowego blasku i wielkiego powodzenia, jakim cieszyły się wśród publiczności. Od początków istnienia muzeum chcieliśmy doprowadzić do tego, by w jego salach jak najczęściej (i w miarę regularnie) gościła muzyka w najlepszych wykonaniach, by odbywało się tu kameralne muzykowanie. Samo muzeum nie miało jednak formalnych podstaw finansowych do organizowania koncertów. Udało się jednak z końcem 1977 roku doprowadzić do podpisania umowy między Wydziałem Kultury Urzędu Miejskiego w Zakopanem (który dał pieniądze) a Filharmonią Krakowską (która szukała wykonawców i zawierała z nimi umowy) w sprawie organizowania comiesięcznych koncertów pod wspólną nazwą cyklu "Wieczory w Atmie". Ambasadorem muzycznym "Atmy" stał się wówczas kierownik programowy Filharmonii, Jacek Berwaldt. Pierwszy "Wieczór w Atmie" odbył się 3 kwietnia 1978 roku, a wystąpili na nim śpiewaczka Jadwiga Romańska i pianista Zbigniew Jeżewski. Cykliczne spotkania z muzyką - najpierw wyłącznie Szymanowskiego, potem także innych kompozytorów z jego kręgu - oraz z polską poezją przedstawianą przez czołowych aktorów trwają do dziś, a przez dwadzieścia lat istnienia "Atmy" odbyło się ich przeszło 200.
Już przy pierwszych "Dniach Muzyki" w 1977 roku zaczęliśmy myśleć nad utworzeniem ogólnopolskiego Towarzystwa im. K.Szymanowskiego. Istniała taka organizacja krótko przed wojną (założona w 1938 roku), prezesem jej był Kazimierz Sikorski, ale po wojnie się nie odrodziła. Sądziliśmy, że dla popularyzacji dzieła, idei i osoby Szymanowskiego w kraju i za granicą powołanie takiego Towarzystwa jest niezbędne, że stworzy ono płaszczyznę organizacyjną dla spotkań wszystkich tych, którzy dla Szymanowskiego, muzyki tatrzańskiej i w ogóle dla muzycznej Polski chcą pracować. Nadto - prozaiczne, ale dla organizatorów życia muzycznego ważne - Towarzystwo mogłoby stworzyć formę organizacyjno-prawną i finansową, poprzez którą łatwiej będzie prowadzić działalność koncertową w Zakopanem.
Wiosną i latem 1997 roku prowadziłem "rokowania" z czołowymi przedstawicielami muzyki polskiej, w gronie kilku zakopiańczyków przygotowaliśmy statut i program działania, wreszcie rozesłałem kilkadziesiąt listów, w których, w porozumieniu z zakopiańskim kołem SPAM, proponowałem w imieniu "Atmy" przyjęcie godności członka-założyciela Towarzystwa Muzycznego im. Karola Szymanowskiego i zapraszałem na zebranie założycielskie w dniu 1 października 1977 roku - w Międzynarodowym Dniu Muzyki. Adresatami byli muzycy i muzykolodzy, literaci i historycy, nauczyciele i lekarze, prawnicy, dziennikarze i nawet jeden reżyser filmowy.
Propozycje przyjęli niemal wszyscy. Spośród prominentnych postaci polskiej muzyki jedynie Krzysztof Penderecki nie odpowiedział na nasze zaproszenie, a Jarosław Iwaszkiewicz wymówił się od członkostwa stanem zdrowia.
Członkami założycielami Towarzystwa zostali: Andrzej Bachleda-Curuś, Tadeusz Baird, Tadeusz Chruścicki, Teresa Chylińska, Henryk Czyż, Kaja Danczowska, Krystyna Dąbrowska, Lidia Długołęcka, Irena Dubiska, Jan Ekier, Wincenty Galica, Olga Garbicz-Kulikowska, Wacław Geiger, Tomasz Gluziński, Henryk Mikołaj Górecki, Leonia Martyna Gradstein, Bogdan Jankowski, Anna Juchniewicz, Jerzy Katlewicz, Wojciech Kilar, Kazimierz Kord, Feliks Kowalewski, Ludwik Kurkiewicz, Marta Kreft, Irena Lorentowicz, Witold Lutosławski, Karol Małcużyński, Kornel Michałowski, Jerzy Młodziejowski, Jan Pasierb-Orland, Ewa Pawlik-Żmudzińska, Piotr Perkowski, Maciej Pinkwart, Zofia Radwańska-Paryska, Zbigniew Rogowski, Witold Rowicki, Zdzisław Sierpiński, Jan Stęszewski, Jan Stępień, Władysław Słowiński, Stefan Sutkowski, Bolesław Szabelski, Krystyna Szczepańska, Stefan Śledziński, Mieczysław Tomaszewski, Eugenia Umińska, Jerzy Waldorff, Arkadiusz Waloch, Konstanty Wegrzyn, Wanda Wiłkomirska, Stanisław Wisłocki, Stefania Woytowicz, Krzysztof Zanussi, Ewa Zaufal, Tadeusz Żmudziński, Stanisław Żygadło.
W skład pierwszego Zarządu weszli: prezes - Andrzej Bachleda-Curuś, wiceprezesi - Wojciech Kilar i Witold Rowicki, sekretarz - Lidia Długołęcka, skarbnik - Zbigniew Rogowski i członkowie - Teresa Chylińska, Henryk M.Górecki, Anna Juchniewicz, Maciej Pinkwart, Tadeusz Żmudziński.
W następnych latach (do 2000 roku) prezesami Towarzystwa Muzycznego im. K.Szymanowskiego, które do czasu uzyskania samodzielnego lokalu uzyskało tymczasową siedzibę w "Atmie" (mieści się tam nadal) - byli: Teresa Chylińska, Tadeusz Żmudziński, ponownie Andrzej Bachleda-Curuś, Władysław Malinowski, Józef Patkowski i Karol Bula.
Przeszło rok trwały zabiegi o rejestrację Towarzystwa, wreszcie 20 listopada 1978 roku Urząd Wojewódzki w Nowym Sączu zaaprobował statut i organizacja mogła rozpocząć działalność. Od 1980 roku Towarzystwo zostało głównym organizatorem "Wieczorów w "Atmie" i Dni Muzyki K.Szymanowskiego. Niebawem podobne organizacje zaczęły powstawać za granicą - w Belgii, Niemczech, Portugalii, Japonii.
Po kilku latach istnienia "Atma" weszła na trwałe w pejzaż kulturalny Zakopanego. Dawny dom Szymanowskiego przy Kasprusiach stał się miejscem spotkań intelektualistów, członków stowarzyszeń kulturalnych i turystycznych. Odbywały się tu cykliczne wykłady i odczyty dotyczące Szymanowskiego, historii Zakopanego i muzyki tatrzańskiej. Sporo miejsca w swej działalności poświęcała "Atma" ludziom z kręgu Szymanowskiego i Tatr, organizując imprezy związane z Mieczysławem Karłowiczem, Janem Pasierbem-Orlandem, Stanisławem Ignacym Witkiewiczem. W czasie zachłyśnięcia się posierpniową demokracją właśnie w "Atmie" zawiązano Forum Zakopiańskie, wywodzące się z tradycji grupy "Doświadczenie i Przyszłość", opracowujące na comiesięcznych spotkaniach memoriały i prognozy, dotyczące rozmaitych dziedzin życia miasta pod Giewontem - komunikacji, informacji, kultury, prasy, muzealnictwa, folkloru, architektury, sportu, szkolnictwa artystycznego. Grupa ta przekształciła się w 1981 roku w zakopiański oddział Komitetu Porozumiewawczego Stowarzyszeń Twórczych i Naukowych, z Władysławem Hasiorem jako przewodniczącym. W 1981 r. w "Atmie" reaktywowano zakopiański oddział Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. W 1985 roku tworzono tutaj zalążki podhalańskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami.
Po wprowadzeniu stanu wojennego, gdy trwał bojkot oficjalnych sal wystawowych ze strony czołowych artystów, z inicjatywy wielkiego malarza Tadeusza Brzozowskiego zaczęliśmy w "Atmie" organizować niewielkie wystawy plastyczne, połączone z mini-koncertami. Uroczyste, choć kameralne wernisaże, gromadziły wszystkich najwybitniejszych przedstawicieli życia kulturalnego z Zakopanego, którzy nie chcieli się pokazywać w miejscach "urzędowych", ale bardzo brak im było sympatycznych spotkań towarzyskich. Dom Szymanowskiego zaspokajał te potrzeby bez obawy narażenia się na zarzut "kolaboracji z reżimem". W zaledwie kilku gablotach prezentowano wybitne choć niewielkich rozmiarów prace malarskie, graficzne, fotograficzne, rzeźby i tkaniny artystyczne. Dzieła swoje pokazywali wtedy: Tadeusz Brzozowski, Arkadiusz Waloch, Michał Gąsienica-Szostak, Barbara Gawdzik-Brzozowska, Marta Gąsienica-Szostak, Zenon Remi, Ewa Fajkosz, Krystyna Gorazdowska i Anna Górska. W latach osiemdziesiątych pokazywaliśmy też w "Atmie" interesujące wystawy dokumentów i fotografii, związanych z historią Zakopanego.
Niewielka, ale specjalistyczna biblioteka i fonoteka "Atmy", a także muzealne archiwum były już punktem wyjścia do kilkunastu prac naukowych. Dziesiątki audycji radiowych i telewizyjnych, kilkanaście filmów dokumentalnych i fabularnych - a przede wszystkim kilkaset tysięcy osób, które przewinęły się przez niewielkie pokoje muzeum - wszystko to dowodnie świadczy o tym, że Szymanowski wraz ze swą muzyką i swymi ideami na trwałe wrócił do domku przy Kasprusiach.

őPowrót do spisu treści

Dalej ř