Maciej Pinkwart, Północna Słowacja...

Nazewnictwo

Polski język nie ma żadnej normy, ustalającej zasady transkrypcji nazw słowackich, zwłaszcza w odniesieniu do mniejszych miejscowości, szczególnie na terenie pogranicza. Jak się wydaje, główne kryterium stosowane w polskiej literaturze w tej mierze to kryterium polityczne, postrzegane przez pryzmat tradycji. Respektuję je w pewnym tylko zakresie, którego granice stanowi użyteczność i zdrowy rozsądek. Nie widzę na przykład żadnej potrzeby używania nazwy "Namiestów" (rodzaj męski) w odniesieniu do miejscowości, która po słowacku nazywa się Namestovo. Zachowuję w tym przypadku rodzaj nijaki, gdyż zastosowanie w języku polskim nazwy "Namiestowo" nie narusza żadnej normy. Ustępuję przed tradycją polskiego nazewnictwa w odniesieniu do Rużomberku (Ružomberok), choć po prawdzie w zgodzie z językiem polskim należałoby użyć słowa "Różemberg" (słowacka ruža to polska "róża"). Nie umiem się zmusić do stosowania nazwy "Gródek Liptowski" w odniesieniu do miasta Liptovský Hradok i pozostaję przy zwyczajowym "Liptowskim Hradku". Nie uważam za konieczne używania nazwy "Mikułasz Liptowski" na Liptovský Mikuláš. Owszem, pisywano tak w polskiej dawniejszej literaturze (jako Liptowski Święty Mikułasz), ale jest to i przestarzałe, i dziwaczne, i niefunkcjonalne. Ponadto, jeśli zarzuciliśmy tłumaczenie imienia świętego w nazwie "Martin" (Martin), dawniej stosowanej jako "Turczański Święty Marcin", to nie widzę powodu, żeby znęcać się nad świętym Mikołajem - nawet jeśli jest prawdą, że taki święty w ogóle nie istniał. Zostawiam więc "Liptowski Mikulasz". Znam regionalną wymowę miejscowości "Ździar" - Żar, Zor - i uznaję to za dowód polskiego pochodzenia znacznej części jej mieszkańców, ale wobec historycznego funkcjonowania wersji słowackiej Ždiar zachowuję jej utrwaloną już w piśmiennictwie wersję, właśnie "Ździar". Nie widzę zaś konieczności stosowania lingwistycznych łamańców i pisywania tej nazwy jako "Zdziar".

Jeszcze większy zamęt mamy w pogranicznych Pieninach i Zamagurzu. Jedynie tradycjonalizm i resentymenty każą niektórym współczesnym polskim autorom używać dawno przestarzałej nazwy "Folwark" na słowackie Straňany czy "Golembark" na słowackie Lysá nad Dunajcom. U mnie są to "Straniany" i "Łysa nad Dunajcem". Od wielu już lat miejscowość, wyrosłą pod bokiem Czerwonego Klasztoru nazywa się tak jak i zakonne budynki - Czerwonym Klasztorem i nie ma żadnego uzasadnienia dla utrzymywania XVIII-wiecznej nazwy "Szwaby Niżnie". Pojawiające się gdzieniegdzie tłumaczenie nazwy Spišský hrad w formie "Spiski Gród" jest po prostu błędne: słowacki hrad to polski "zamek", w znaczeniu twierdza obronna, a nie umocnienia miejskie. Nazwa ta brzmi więc u mnie "Spiski Zamek".

W przypadkach, gdy w skład nazwy słowackiej wchodzi końcówka gramatyczna, zastępuję ją odpowiednikiem polskim: Sabinov zmienia się w "Sabinów", Kraľowa to "Królewska", lub "Królowa" itp. Miejscowości, przyjęte w polskim nazewnictwie w formie tłumaczonej, zachowują ją (Trstená = Trzciana), zaś nie mające polskich odpowiedników pozostają w formie słowackiej w transkrypcji polskiej (większe) lub bez niej. W każdym przypadku przy wprowadzaniu nowej nazwy pojawi się jej wersja słowacka. Nazwy słowackie pisane są kursywą. Nazwy hoteli i ulic w nazwach zachowują formę oryginalną, taką, z jaką turystą spotka się w terenie.

Na marginesie warto zauważyć, że w polskiej literaturze "słowackologicznej" w dziedzinie nazewnictwa miejscowego panuje duży chaos, wart - o ile to w ogóle możliwe - w przyszłości uporządkowania. Część miejscowości ma w tradycji utrwaloną wersję polską, wywodzącą się bezpośrednio ze słowackiej (np. Bańska Bystrzyca), część jest tłumaczona (np. Szczyrbskie Jezioro), niektóre są polskimi interpretacjami nazw słowackich, sprzecznymi z oryginalną etymologią (np. Spiskie Włochy), niektóre zaś stanowią polską transkrypcję wymowy słowackiej (np. Koszyce). W niniejszej publikacji zachowuję, w miarę możności istniejącą tradycję, proponuję też niektóre rozwiązania inne od dotąd przyjętych - bynajmniej nie roszcząc sobie prawa do ostatecznego wyrokowania o tej nie prostej sprawie. Być może, po dyskusjach, które uda się wywołać, językoznawcy, historycy i literaci ustalą kanony postępowania w takich przypadkach. Jest to tym bardziej konieczne, im częściej polscy turyści korzystać będą z uroków Słowacji.

Pewnego rodzaju miarą popularności Słowacji jest przenikanie do potocznego języka polskiego nazw, będących słowakizmami lub językowymi hybrydami poplsko-słowackimi. Jednakże, znając ich popularność, nie respektuję ich tutaj i nie dam się przekonać, by mówić "Stara Lubownia", a nie w zgodzie z polską tradycją i historyczną genezą - Stara Lubowla, czy "Sucha Hora", zamiast "Suchej Góry". Przedziwnym potworkiem jest częste wśród Polaków, szczególnie na Podhalu "Szczyrbskie Pleso": no bo jak "Szczyrbskie" - to "Jezioro", a jak "Pleso" - to "Štrbské".

Nazwiska pisane są w wersji oryginalnej, a przy ich odmianie zachowano polską gramatykę. Imiona osób panujących i świętych podaję w ich wersji polskiej, pozostałe w wersji raczej słowackiej niż węgierskiej. A więc pierwszy król Węgier to nie Ištvan ani Štefan, tylko "Stefan", święta Alžbeta to "Elżbieta". Natomiast Thőkőly będzie miał na imię Imrich, nie zaś Imre (węg.) czy "Emeryk" (pol.).

Dalej F
E Powrót do "Spisu treści"