Dni dobrej muzyki

Tegoroczny, 21-szy festiwal Dni Muzyki Karola Szymanowskiego zadaje kłam o ogólnej mizerii w polskiej kulturze i braku możliwości robienia dobrych imprez z powodu ograniczeń finansowych. Wydawało się atoli jeszcze kilka miesięcy temu, że i z programem festiwalu będą kłopoty, i organizacyjnie Towarzystwo Szymanowskiego trudnemu zadaniu nie podoła, i finansowo nie sprosta. Tymczasem program skonstruowano ciekawy, imprezy w ramach Dni Muzyki były dość liczne, a ogólny poziom koncertów bardzo wysoki. Powrócono do sprawdzonej już przed laty formuły, według której licząca się impreza powinna trwać od wtorku do niedzieli i prezentować codziennie przynajmniej dwa koncerty. Tak to mniej więcej było w tym roku. Koncertowano w "Atmie" i w galerii Biura Wystaw Artystycznych prezentując recitale solistyczne, duety, a nawet zespoły kameralne. Festiwalowi towarzyszył w tym roku finał Piątego Ogólnopolskiego Konkursu Wykonawczego Muzyki Karola Szymanowskiego dla młodzieży szkół średnich, tym razem rozgrywanego w kategorii fortepianu. Przesłuchano 15 osób z 11 szkół z całego kraju. Finaliści wykonywali obowiązkowo Etiudę b-moll i 2 mazurki Szymanowskiego oraz utwory muzyki XX wieku. Pięcioosobowemu jury przewodniczył prof. Andrzej Stefański. Pierwszej nagrody nie przyznano. Drugą otrzymał Jakub Tchorzewski, uczeń prof. Alicji Palety-Bugaj, trzecią Jan Jakub Łojek, kształcony przez tę samą panią profesor. Obaj chłopcy chodzą do warszawskiego Liceum Muzycznego im. K.Szymanowskiego. Ta właśnie szkoła otrzymała nagrodę w kwocie 2500 zł, zaś prof. Alicja Paleta-Bugaj - 600 zł dla najlepszego pedagoga.

Koncert inauguracyjny we wtorkowe popołudnie odbył się w galerii BWA przy Krupówkach, a wystąpiła śląska Orkiestra Kameralna pod dyrekcją Jana Wincentego Hawela. W roli solisty wystąpił Krzysztof Jakowicz, który wykonał partię skrzypiec w utworze Sławomira Czarneckiego Hombark - Concerto. Było to światowe prawykonanie tego utworu, w którym zakochany w polskim Spiszu kompozytor zawarł mnóstwo wspaniałej muzyki, w tym - wiele ludowych motywów spiskich. Nuty z Łapsz Niżnich słychać było wyraźnie i to bardzo podobało się w Zakopanem. Poza koncertem Czarneckiego śląska Orkiestra zaprezentowała Divertimento Mozarta, Serenadę Karłowicza oraz Orawę Kilara. Szymanowskiego, oczywiście, w tym gronie zabrakło i nic dziwnego, bo patron festiwalu dla orkiestry kameralnej nie pisywał, ale trochę niezręcznie wypadło, że był to koncert inauguracyjny festiwalu muzyki Szymanowskiego - bez Szymanowskiego.

Fortepian - ten najpiękniejszy z instrumentów perkusyjnych, jak go nazywał Strawiński - zdominował tegoroczne Dni Muzyki Karola Szymanowskiego. Być może jest to skutek faktu, iż nad tegorocznym festiwalem artystycznie czuwała wiceprezeska Towarzystwa Muzycznego imienia Karola Szymanowskiego, Alicja Paleta-Bugaj, profesorka pianistyki. A może to po prostu przypadek? W środę najciekawszy był wieczorny recital amerykańskiej pianistki Emily White, która zagrała Chopina, Szymanowskiego i, owacyjnie przyjmowane, trzy ragtime'y Wiliama Bolcoma. Ragtime'y o duchach, co bynajmniej nie zmroziło nastroju.

Najważniejszym pod względem artystycznym dniem festiwalu okazał się czwartek. Popołudniu przy wysłużonym Bechsteinie w galerii BWA w Zakopanem zasiadł jeden z najwybitniejszych polskich pianistów - Piotr Paleczny. Program recitalu składał się z utworów, w których wykonywaniu artysta ten jest znanym i uznanym specjalistą. A więc najpierw był Chopin, w drugiej części zaś był utwór, którego Piotr Paleczny jest w Polsce niemal jedynym, a na pewno najlepszym wykonawcą - Obrazki z Wystawy Modesta Musorgskiego w oryginalnej, fortepianowej wersji.

Po koncercie owacja trwała kilkanaście minut. Przerwała ją wiceprezeska Towarzystwa, Alicja Paleta-Bugaj, która wręczyła Piotrowi Palecznemu medal za szczególne osiągnięcia w propagowaniu muzyki Szymanowskiego. Taki sam medal otrzymała inna pianistka, Joanna Domańska, która była przypadkiem na sali, ale ani tego dnia, ani w ogóle w tym festiwalu nie występowała. Zrównanie w tym momencie jej szczególnych osiągnięć z osiągnięciami Palecznego wydało mi się dość niestosowne. Potem były znów owacje, wreszcie Piotr Paleczny zasiadł do fortepianu i kwitując nagrodę za upowszechnianie Szymanowskiego, na bis zagrał... Chopina. Szymanowskiego na tym koncercie, poza smutną twarzą na medalu, nie było.

Wieczorem w galerii BWA pojawiła się grupa muzyków jazzowych, kierowanych przez Włodzimierza Nahornego, którzy prezentowali utwór lidera, wywodzący się z Mitów Karola Szymanowskiego. Przyznam, że nie podobał mi się pewien schematyzm koncepcji Nahornego. W każdym z Mitów najpierw słuchaliśmy fragmentów oryginału w wykonaniu Nahornego na fortepianie i Doroty Miśkiewicz na skrzypcach, potem interesujących współbrzmień całego zespołu, wywodzących się - wg słów kompozytora - z harmonii Szymanowskiego, a następnie kolejno po sobie następujących solówek członków zespołu.

Przy niewątpliwie wielkiej maestrii wszystkich muzyków, godzi się podkreślić, że nad całością dominowała wielka osobowość artystyczna samego Nahornego.

Piątek był nieco nudnawy. Popołudniowy recital fortepianowego małżeństwa Jarosław Drzewiecki - Tatiana Szebanowa dostarczył niewielu wrażeń, choć mieliśmy okazji słuchać sumiennie wykonanej, dobrej muzyki. Wieczorem w "Atmie" grały dwie Japonki, laureatki Międzynarodowego Konkursu imienia Szymanowskiego w Łodzi: skrzypaczka Satomi Yasutanyia i pianistka Yumi Toyama. Cztery sonaty - Beethovena, Schuberta i Szymanowskiego to może za dużo jak na jedną Atmę, ale miło było na koniec słyszeć japońską wersję tańca z baletu Harnasie. W sobotę kolejna Japonka, znów pianistka Masako Ezaki grała w Atmie Szymanowskiego i Schumanna, zaś wieczorem recital wokalny pieśni Szymanowskiego zaprezentowała Urszula Jankowska z towarzyszeniem na fortepianie swojej siostry Katarzyny. Sopranistka znakomita, obdarzona pięknym, silnym głosem, który w "Atmie" brzmiał miło i sympatycznie... Cóż z tego, jeśli w małym, kameralnym wnętrzu tak wielka porcja wokalistyki rozsadza zdolności percepcyjne takiego profana, jak niżej podpisany. W czasach, gdy sam organizowałem "Wieczory w Atmie" lub Dni Muzyki, starałem się, by wokalistyka Szymanowskiego zajmowała tylko połowę koncertu, drugą powierzając do wykonania skrzypkom lub pianistom. Jak zawsze, irytujące są dla mnie Rymy dziecięce do słów Kazimiery Iłłakowiczówny - takiej pretensjonalności w pieśniach rzekomo dziecięcych trudno szukać u innych kompozytorów... To, naturalnie, jedynie moje idiosynkrazje. Warto wszakże odnotować, że był to jeden z dwóch koncertów tegorocznych Dni Muzyki Karola Szymanowskiego, poświęcony w całości muzyce Szymanowskiego. Drugi odbył się w niedzielę, a zorganizowała go gościnnie Agencja Koncertowa "Silesia" Ewy Żmudzińskiej. Wystąpiły w nim Beata Raszkiewicz - sopran, Beata Warykiewicz - skrzypce i Katarzyna Jankowska - Borzykowska - fortepian.

Tak jak na otwarcie Dni Muzyki wystąpiła śląska Orkiestra kameralna, tak też imprezę zakończył inny śląski zespół kameralny. W niedzielny wieczór w galerii BWA zagrał Kwartet śląski, naturalnie owacyjnie, jak zwykle, przyjmowany. Zespół ten, za czasów poprzedniego prezesa TMiKS - Józefa Patkowskiego - występujący pod Giewontem kilka razy do roku, jest w Zakopanem szczególnie lubiany. Ale jeśli zespół kameralny ma jako wiolonczelistę kogoś, kto nazywa się Piotr Janosik - w Zakopanem musi mieć powodzenie! A jeśli jeszcze Piotr J. i jego koledzy (Marek Moś i Arkadiusz Kubica na skrzypcach i Łukasz Syrnicki na altówce) grają tak wspaniale - sukces murowany! Kwartety smyczkowe Albana Berga, Karola Szymanowskiego (drugi, czyli ten "podhalański") i Maurycego Ravela oraz Langsamer Satz Antona Weberna brzmiały pięknie, wykonanie było wręcz rewelacyjne, a publiczność słuchała w takim skupieniu, że w przerwach między częściami, a niekiedy nawet w momencach pianissima słychać było wyraźnie szum deszczu, walącego o świetliki w dachu BWA. Kwartet Ravela urzekł publiczność przede wszystkim drugą, pizzicatową częścią. Oklaski były nader gromkie, no i na bis zespół zagrał coś bardzo podobnego w charakterze - Allegretto Dymitra Szostakowicza. Potem pani prezes Alicja wręczyła Kwartetowi medal za zasługi dla Szymanowskiego i zgrabnym przemówieniem zamknęła festiwal.

W sumie impreza bardzo udana. W tym roku nie było, na szczęście, tasiemcowych przemówień prezesa Karola Buli przed wszystkimi koncertami, bo prezes bawi ponoć za oceanem, a jego zastępczyni jako muzyk jest nie tak skłonna do oracji. Wielka szkoda tylko, że zarówno galeria BWA, jak i maleńka Atma świeciły łysinami pustych krzeseł. Czy powodem tego jest ogólne schamienie gości i mieszkańców Zakopanego czy też jakieś błędy organizacyjne - nad tym będą się zastanawiać działacze Towarzystwa imienia Szymanowskiego, które było głównym organizatorem Festiwalu Dni Muzyki Szymanowskiego.

Maciej Pinkwart

Powrót do strony głównej