Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!
© Copyright by Maciej Pinkwart
10 października 2013
Charakter i zagrywka pokerowa
Redaktorka jednego z tzw. tygodników opinii poprosiła mnie o wypowiedź na temat górali. Mimo moich wykrętów, że niewiele wiem o góralach, nalegała, więc poprosiłem o przysłanie pytań mailem, bo ostatnio inny z tygodników rozmawiał ze mną na taki sam temat i z półgodzinnej gadki ukazało się w druku jedno przypisane mi zdanie, kompletnie wyrwane z kontekstu, za to wpisane w wypowiedzi, zupełnie odmienne od mojego poglądu. Podejrzewam, że i tu będzie podobnie, więc oto ta korespondencja:
Pisze pani redaktor:
Szanowny Panie,
piszę artykuł, który będzie próbą
zrozumienia siły góralskich rodów, ich symboli, także we
współczesnym świecie, współczesnego wyobrażenia o
góralach, o skazach na ich wizerunku itd. Chciałabym
skontaktować się z Panem i zadać kilka pytań.
(...)
Głównie chodzi mi o to, aby napisał Pan jak postrzegane są na Podhalu rody Bachledów i Karpieli? Pytam się dokładnie o nich, ponieważ istnieją w świadomości całego społeczeństwa, pojawiają się w mediach. Czy traktowani są jak celebryci?
Powiem Pani zupełnie szczerze, jakie
była moja pierwsza reakcja na Pani pytanie - tylko
proszę brać poprawkę na to, że może nie jestem typowym
Podhalaninem, bo po pierwsze urodziłem się 65 lat temu i
to w Milanówku pod Warszawą, a po drugie - mało oglądam
telewizji, więc pojęcie „celebryta” ma dla mnie raczej
dość rozmyty desygnat.
Najpierw więc pomyślałem o ABC,
czyli dawnym burmistrzu Zakopanego, Adamie
Bachledzie-Curusiu, a potem o Andrzeju
Bachledzie-Curusiu - śpiewaku, na koniec o Klimku
Bachledzie - przewodniku tatrzańskim i ratowniku, tym,
co to „poświęcił się i zginął”. W odniesieniu do
Karpieli - najpierw - nie wiedzieć czemu - skojarzył mi
się biznesmen Andrzej Karpiel, deweloper i założyciel
Tatrzańskiej Izby Gospodarczej, a potem pani Zofia
Karpiel - przemiła i wszechobecna kulturalnie gaździna
ze "Skorusy" pod Lipkami i jej mąż - Bolesław Karpiel.
A wtedy
uświadomiłem się, że Pani oczekuje czegoś, a właściwie
kogoś zupełnie innego - „po linii” Zofii i Bolesława
Karpielów skojarzył mi się oczywiście ich syn Jan
Karpiel-Bułecka, wspaniały muzyk, folklorysta, aktor i
założyciel kapeli „Zakopiany” - jednej z pierwszych
grających wspólną muzykę z jazzmanami. No i tą drogą
doszedłem do tego, o którego Pani zapewne pyta -
Sebastiana Karpiela-Bułecki. I pewno nie będę tu
nietypowym mieszkańcem Podhala, jeśli powiem, że jest mi
on znany tylko dlatego - że jest znany. Czy nie taka
jest wszak definicja „celebryty”? Ja oczywiście wiem o
zespole „Zakopower”, nawet na pewno słyszałem jego
piosenki, był taki okres w mediach, że strach było
włączyć nawet odkurzacz, bo i stamtąd mógł się wydobyć
głos SK-B. Ale na mój
dusiu - to nie on decyduje
o uznaniu i szacunku dla rodu Karpielów. Owszem,
doceniam to co robi - zwłaszcza podobał mi się w dwóch
reklamach. Jedna na jakimś dachu, a druga w górach. Nie
mam pojęcia co reklamował - w drugim przypadku
zapamiętałem świetny plecak jaki nosił i skojarzyłem
sobie, że na następny sezon muszę odesłać na emeryturę
mojego 15-letniego „Deutera”...
No i oczywiście idąc tą ścieżką,
domyśliłem się, że w tym drugim przypadku chodzi Pani o
Alicję Bachledę-Curuś, aktorkę, która chyba została
celebrytką nie z powodu roli w jakimkolwiek filmie
(widziałem tylko „Pana Tadeusza”, ale Zosia wydawała mi
się tam jedną z najgorzej zagranych postaci), tylko ze
związku z dość przechodzonym aktorem amerykańskim
Colinem Farrellem, którego w ogóle z żadnym filmem z
pamięci nie kojarzę. Alicję jednak ekranowo
zapamiętałem, bo bardzo pięknie reklamowała włosy. Znów
nie wiem, czy chodziło o szampon, czy o farbę, ale włosy
były ładne. Jestem też pewien, że jeśli - docierające i
do mnie - plotki o obecnym związku Alicji i Sebastiana
są prawdziwe - reklama z ich udziałem będzie miała
ogromną oglądalność, z tym że nie wiem, czy będzie
skuteczna, bo „celebryci” występując w reklamach tak
naprawdę reklamują głównie swoją „celebryckość” i
zachęcają do kupowania ich, a nie mydła, szamponu czy
napoju.
Podsumowując: oba wymienione przez
Panią rody góralskie są na Podhalu znane, cenione, a ich
członkowie to często ważne osoby dla historii regionu.
Zapewne nie mniejsze znaczenie ma inny najstarszy ród
zakopiański - Gąsienicowie, ale o ile wiem, nikt z nich
jeszcze nie wiązał się z żadną piosenkarką czy aktorem,
a jedyny skandal, w jaki byli i są zamieszani dotyczy
trasy narciarskiej na Gubałówce. Chociaż... jedna z
przedstawicielek tego rodu - Barbara Gąsienica-Giewont,
którą kiedyś uczyłem Wiedzy o Regionie i Literatury w
Zakopiańskiej Szkole Artystycznej podobno występuje w
jakim show-turnieju w Telewizji, a więc ma zadatki na
celebrytkę - czego jej zdecydowanie nie życzę.
Kłaniam się Pani.
Pani jednak nie była usatysfakcjonowana i „dopytywała” dalej:
No ale tu nie ma nic o swarach,
animozjach, o charakterze góralskim, o naszym
postrzeganiu górali jako lud o nadzwyczajnych walorach,
etosie, a jednocześnie krewkich, czasem zapatrzonych w
siebie i w dutki. Jacy są górale? Czy rzeczywiście - jak
twierdzą góralki z którymi rozmawialiśmy - najlepszy mąż
dla góralki to góral i odwrotnie, z innym się nie
dogada. Jak postrzegane są odstępstwa od normy, np.
nieślubne dziecko
Po czym chyba się zreflektowała i poprawiła ten tekst – w tym samym mailu, nie usuwając powyższego…
A czy mógłby mi Pan napisać jeszcze
kilka słów na temat samych górali? Jaki jest ich
charakter i jak postrzegają ich inni ludzie? Czy cały
czas postrzegamy górali jako ludzi o nadzwyczajnych
walorach, etosie, a jednocześnie krewkich, zapatrzonych
w siebie?
Czy rzeczywiście- jak twierdzą
niektóre góralki- najlepszy mąż dla góralki to góral i
odwrotnie?
Jak postrzegane są wszelkie
odstępstwa od normy, np. nieślubne dzieci?
Na to odpisałem tak (pomijając dyskretnie to, że pisze się "dudki", a nie "dutki"):
Dobry wieczór! Czy się mylę sądząc,
że jest Pani trochę rozczarowana moimi odpowiedziami? Że
nie napisałem o swarach i animozjach i charakterze
górali? Co do mnie, nie znam czegoś takiego jak
charakter górali, bo nie do końca jestem świadom kogo
Pani ma na myśli mówiąc o góralach. Kto jest góralem, a
kto nim nie jest? Czy wystarczy mieszkać w górach? A
jaką wysokość mają mieć te góry? I jak długo - ile
pokoleń - trzeba mieszkać w tych górach, żeby być
góralem? Nie jestem pewien, czy istnieje jakiś odrębny
gatunek społeczny: góral. Ja naturalnie znam wiele osób,
uważających się za górali, którzy przez wiele pokoleń
mieszkają pod Tatrami, wszyscy ci Gąsienicowie,
Bachledowie, Karpielowie, Krzeptowscy, Trebunie i tak
dalej. I są wśród nich dobrzy i źli, mądrzy i głupi,
dowcipni i kompletnie pozbawieni poczucia humoru,
altruiści i pazerne ćwoki. Blondyni i bruneci,
przystojni i pasztety... Są nawet wierzący i
niewierzący, muzykalni i niemuzykalni... Są w PiSie,
Platformie, nawet w Ruchu Palikota i w Kongresie Nowej
Prawicy u Korwina-Mikke. Dokładnie tak samo jak wśród
Kaszubów, Ślązaków czy mieszkańców Mazowsza. Symbolem
tego są dla mnie dwa nazwiska z tej samej rodziny -
Józef Krzeptowski i Wacław Krzeptowski...
Być może dałoby się statystycznie
ustalić, że wśród górali jest większy niż - na przykład
- wśród poznaniaków procent herosów, wydrwigroszy,
egocentryków i dobrych kochanków. Być może - ja takich
badań nie znam. A to, że ukształtowała się o nich taka
opinia, wobec której chce Pani żebym się wypowiedział -
to prawda. Tylko że zawsze więcej mówi się o przykładach
ekstremalnych niż zachowaniach typowych, ale
zwyczajnych. Te są nieciekawe. Tak samo - jak Pani na
pewno ze swej praktyki wie (ja w każdym razie wiem, bo z
prasą jestem związany już od przeszło 40 lat) - że do
redakcji częściej i to wielokrotnie częściej piszą
ludzie nie zgadzający się z jakimś artykułem niż ci, co
podzielają stanowisko autora. Tak samo częściej ludzie w
komentarzach krytykują jakieś zjawiska społeczne, niż je
chwalą. Gdyby sądzić po listach do redakcji - wszyscy
dziennikarze są w błędzie, a wokół wszystko jest
tragiczne. Ba, jest nawet taka partia, która z tego
zjawiska socjologicznego zbudowała swój program...
Przykro mi, że Panią zawiodłem, ale
po prostu mam w zwyczaju prezentować własny pogląd, a
nie potakiwać rozmówcy. I dlatego poprosiłem o rozmowę
na piśmie - bowiem zdarzało mi się często, że z mojego
telefonicznego komentarza wyjmowano jedno zdanie albo
kilka słów, które „pasowały” do redakcyjnej tezy, choć
zupełnie nie pasowały do tego, co ja uważam i co
powiedziałem.
PS. Pyta Pani:
Jak postrzegane są wszelkie
odstępstwa od normy, np. nieślubne dzieci?
Jakoś nie wydaje mi się, żeby w
dzisiejszych czasach „nieślubne dzieci” były odstępstwem
od normy...