Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!
© Copyright by Maciej Pinkwart
23 marca 2013
I po balu, panno Lalu...
A teraz nieoficjalnie: Gala, mimo wszystko, się odbyła i nawet odniosła coś w rodzaju sukcesiku, w sumie cieszę się, że ja zorganizowałem, choć moje zastrzeżenia były słuszne i nie wiem teraz, czy dobrze zrobiłem. Jednak zapewne młodzi autorzy byli zadowoleni (przynajmniej ci, co weszli do etapu finałowego), kilka osób nawet mi podziękowało, a od Rady Rodziców dostałem piękne kwiaty: takie miłe gesty wcześniej się nie zdarzały. Ale sądzę, że to by było wszystko, jeśli chodzi o działalność organizacyjną przy Gali, przynajmniej w obecnej sytuacji. Najbardziej mnie cieszy jednak to, że mam to już za sobą. Muszę kiedyś opublikować zestawienie wszystkich czynności, które trzeba przed Galą wykonać, ale to i tak nie pokaże tych nerwów, związanych z tym, że nie wszystko ode mnie zależy, a to co nie zależy, a jest potrzebne, niezbędne, lub tylko pomocne - często jest z głupoty, nieodpowiedzialności, czy chęci sabotażu zawalane. Tym razem udało się wyprzedzić wpadki o pół kroku. Także dzięki pomocy dobrych ludzi, których przecież też nie brakuje.
Gala była niby w drugim dniu wiosny, ale przed wytarganiem do samochodu kilkunastu pak i paczek z rozmaitymi potrzebnymi do imprezy rzeczami, musiałem prawie pół godziny odśnieżać samochód. Dziś już od rana piękne słońce, ale zapowiada się w nocy solidny mróz i podobno ma tak trzymać jeszcze z tydzień. A więc zapowiada się nam White Easter.
A propos - atmosfery świątecznej nie ma ani trochę, może i dobrze, że świąteczny króliczek przegrywa z Mikołajem. Ale ja zupełnie o świętach nie myślę, ani nie planuję jakiegokolwiek działania w tym zakresie: żadnych szaleństw konsumpcyjnych, gotowania, pieczenia czy szatkowania jajeczek. Nie widzę powodu się domęczać świątecznie po to, żeby potem po świętach odpoczywać, co się i tak nie uda.
Zdjęć z Gali na razie nie ma: kilka osób robiło, ale nie wiem, czy się udały.