Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!
© Copyright by Maciej Pinkwart
15 marca 2013
Francesco, chemik z krainy tanga
Nadzieja, że po wyborze nowego papieża stanieją kredyty we frankach,
wydaje się być mocno na wyrost. Z faktu, że nowy papież obrał imię
Franciszek płyną także przesadne nadzieje wśród katolików: biedaczyna z
Asyżu stał się biedakiem z wyboru, bo jak wiadomo (?), pochodził z
rodziny bardzo bogatej, ale się jej wyrzekł (rodzina NIE JEST
najważniejsza?), a jako widomy obraz opowiedzenia się przeciw
kapitalistom ze strony Franciszka przyjmuje się fakt, że oskarżony przed
sądem, w którym jego własny ojciec oskarżał go o kradzież, rozebrał się
do naga, stwierdził, że nie ma już ojca i sugerując, gdzie sobie ojciec
ma wziąć i sprzedać jego szaty - ciepnął się w krzak róży przed oknami
sądu biskupiego. Potem pomógł uciec z domu świętej Klarze, którą się
zaopiekował, usiłował (bezskutecznie, ale bez konsekwencji) przekonywać
sułtana Egiptu, że Mahomet jest be, co nie zostało przyjęte
przychylnie, ale uznano go i tym razem za osobę niespełna rozumu, co na
Bliskim Wschodzie pozwalało niekiedy przeżyć. Uznanie, że bliżej Pana
stoją biedacy niż bogaci, a w ogóle zwierzęta są szczególnie bliskie
zbawienia jest chwalebne, zwłaszcza patrząc na dzisiejszych ludzi.
Stwierdzenie, że człowiek człowiekowi wilkiem nie byłoby przez
Franciszka rozumiane negatywnie.
Nowy biskup Rzymu wydaje się osobą bardzo sympatyczną i skromną, ale
zarazem twardą i zdecydowaną. To niełatwe połączenie, jeśli ma być
szczere i pewno nie przysporzy Franciszkowi sympatyków wśród kolegów z
branży. Mnie się podoba: ujął mnie szczególnie pierwszym zdaniem do
ludzi, wygłoszonym z balkonu: Fratelli e sorelle, buonasera.
Żadnych górnolotnych komunałów, żadnych komunikatów z poczuciem
wyższości i misji. Po prostu - dobry wieczór. Ale zauważmy - to nie
tylko zwykłe powitanie, to przesłanie do świata, który przecież nie ze
szczętem jest katolicki, a nawet chrześcijański. Nasi księża zwykle się
obrażają, kiedy się do nich mówi "Dzień dobry", a nie "Niech będzie
pochwalony Jezus Chrystus...". A papież mówi "dobry wieczór", świadomy
tego, że powitanie "pochwalonym" wyklucza na starcie tych, którzy nie
zamierzają chwalić Chrystusa, choć nie oznacza to, że Go odrzucają: na
przykład dla muzułmanów jest On ważnym prorokiem, ale nie wolno się do
niego modlić, choć trzeba szanować: Bóg jest tylko jeden i tylko On może
być obiektem kultu: La Illahi ila'llahi....
Ale może dorabiam ideologię do faktu, że sympatyczny starszy Pan po prostu powiedział do Braci i Sióstr, czyli do innych ludzi, że ów szczególny wieczór jest dobry. Albo po prostu przywitał się tak, jak co tydzień witał się ze "swoim" kioskarzem w Buenos Aires.
Sympatyczność Francesca może się okazać iluzją. Ale może nie. Jest niemłody, fakt. Ale pamiętajmy, że wstąpił do zakonu jezuitów dopiero po ukończeniu zupełnie świeckich, chemicznych studiów, w wieku 25 lat, zapewne nie przypadkiem, po dojrzałym wyborze. Znałem przezacnego dominikanina, który wstąpił do zakonu nie tylko po studiach (matematycznych zresztą) i po wielu latach pracy zawodowej, ale i po przeżyciu osobistej tragedii - po stracie ukochanej kobiety. I nie znałem lepszego i inteligentniejszego duszpasterza. A na dodatek był taternikiem i turystów górskim i taternicką śmiercią zginął, dobrze już po 70-ce, w najpiękniejszej okolicy Tatr - w Ciemnych Smreczynach. Takie dorosłe wybory są zwykle ideowe, nie przypadkowe. A ideowości w Kościele brak najbardziej.
A na zakończenie pierwszego wystąpienia papież Franciszek mówi po prostu, że pozdrawia cały Rzym, mówi wszystkim dobranoc i życzy spokojnego wypoczynku, o ile dobrze tłumaczę buona notte e buon riposo! Tak zwyczajnie dotąd na Placu Świętego Piotra nie mówiono...
*
15 marca 2013 zima zaatakowała Podhale najmocniej w tym sezonie. W ciągu nocy spadło chyba ponad pół metra śniegu, a że był wiatr, to na naszym parkingu między autami było ze dwa razy tyle. Ponieważ miałem dziś do załatwiania mnóstwo Galowych, umówionych spraw w Zakopanem, w różnych punktach miasta, no i szkołę, więc trzeba było się odkopać, dojechać i umiejętnie się poruszać. Dałem radę, ale męczące to jest okropnie. Na szczęście, jak mówią piękne pogodynki, to już ostatnie paroksyzmy zimy i od przyszłego tygodnia ma być coraz cieplej. Oby, bo już tego jest za dużo...
|