Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!
© Copyright by Maciej Pinkwart
1 marca 2013
Przedwiośnie
Coraz wyraźniej widać, że klimat się ociepla, a w niektórych miejscach staje się wręcz zwrotnikowy. Najczęściej zresztą pod zwrotnikiem. Teraz, gdy to piszę, a jest późny wieczór, w Hurghadzie jest już noc i plus 23 stopnie. A w Agadirze 18 stopni. W obu miastach bezchmurnie, lekka bryza 21 km/godz. Ale ja jestem tu, gdzie jest minus 2 stopnie, wiatr 26 km, zapowiadają śnieg. Mimo wszystko, zdaje się, udało mi się stracić zimę na świętego Macieja, bo w przyszłym tygodniu ma być tu nawet plus 10.
Już marzec.
Wczoraj,
na pożegnanie lutego, mieliśmy z Renatką wieczorek paryski w Dworcu
Tatrzańskim, gdzie prezentowane były opowieści o miłosnych aspektach
Paryża, zdjęcia i wiersze Renaty oraz moje teksty do trzech francuskich
piosenek (A Paris dans chaque faubourg, Il n'y a plus
d'apres i La romance de Paris). Prezentacja trwała
godzinę, ludzi sporo, bardzo sympatyczna atmosfera, w znacznej mierze
stworzona przez gospodarzy Dworca Różę Urban i Michała Pietrzaka.
Posiedzieliśmy potem jeszcze w kilka osób (m.in. Anitą i Krzysiem T-T)
przy winku i sympatycznych rozmowach. Jak wychodziliśmy o 8-mej wieczór,
biły wszystkie dzwony, bo właśnie o tej porze skończył się pontyfikat
Benedykta XVI, Ratzinger zamknął się w Castel Gandolfo, i już niebawem
w Watykanie zacznie się konklawe. Ciekawe, czy papież-emeryt prześle
telegram z gratulacjami do nowego papieża? Niezręczna sytuacja. Prawdę
powiedziawszy, jeśli już musiał zrezygnować (zamiast pozostawić sprawy
naturalnemu biegowi, a władzę w rękach watykańskiego sekretarza stanu),
to powinien zrobić to jakoś mniej teatralnie. Powinien pokazać się na
balkonie, powiedzieć adieu i zaraz zniknąć w jakimś klasztorze
na głuchej prowincji, najlepiej w Niemczech czy Austrii, a nie brylować
jeszcze teraz w rezydencji papieskiej, a potem w klasztorze na terenie
Watykanu, gdzie ze swoim następcą będą mogli sobie przez okna patrzeć do
talerzy, a wieczorami na twitterze umawiać się na kieliszeczek
portweinu. Oczywiście, mają sporo racji tzw. publicyści kościelni,
którzy mówią, że to decyzja heroiczna, bez precedensu i tak dalej, ale
że jest to być może krok w kierunku unowocześnienia kościoła,
zdominowanego przez średniowieczną liturgię i papieża-lalkę w operowym
kostiumie, w trydenckiej czapeczce i groteskowych czerwonych kamaszkach.
Ale nie wiem, czy bez tego kościół da radę się obejść. Ten cały sztafaż
sprawiał, że instytucja, kierowana przez pontifexa maximusa
traktowana była z należnym 2-tysiącletniej tradycji szacunkiem. Cóż,
teraz Watykan pewno wstąpi do Eurolandu, a na zebraniach przywódców
papież będzie ze wszystkimi po imieniu...
W najbliższy czwartek ma być koncert poświęcony 100-leciu Lutosławskiego, w ramach jubileuszu XX-lecia POSA. W drukowanym zaproszeniu na tę uroczystość znalazłem 11 błędów (na 14 linijek tekstu)... Najbardziej jednak mnie rozśmieszyło to, że na czołowej stronie jako symbole POSA znalazły się: saksofon, otwarta książka, obraz z martwą naturą i trzy pędzle, z których jeden być może by się nadał do malowania obrazu, dwa pozostałe służą do malowania wnętrz: jeden to pędzel do olejnego malowania stolarki, drugi - tzw. ławkowiec do malowania ścian. Cóż, wszystko może być sztuką. Na przykład - sztuka mięsa... Wiem też, że nie ma ludzi bez wad, ale przynajmniej niektórzy jednak mają jakieś zalety...
6 marca, w środę, w Centralnym Ośrodku Turystyki Górskiej przy ul. Jagiellońskiej niezawodny Wiesław A. Wójcik urządza nam promocję publikacji pt. "Chrzciny Witkacego", wydanej przez Renatkowy "Wagant" jako drugi opus jej firmy. Cieszę się, że pierwsza prezentacja tej książeczki odbędzie się tam właśnie, bo przecież Wiesiek jest największym specjalistą od Sabały, a to właśnie Sabała jest najważniejszym bohaterem tej mojej sztuki.