Tygodnik Podhalański nr 2, 10 stycznia 2019

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2019)

Maciej Pinkwart

Szopki pożyczone

 

 

Przed Świętami banki prześcigały się w kierowanych do nas prośbach, żebyśmy wzięli od nich pożyczkę, bo one przecież życzą nam wszystkiego najlepszego, a najlepsza będzie pożyczka właśnie u nich. Potem pożyczyliśmy sobie różnych rzeczy, przede wszystkim zdrowia i opieki społecznej. Szczęście też było w ofercie, ale podobnie jak stan zdrowia – stan szczęścia jest sprawą mocno indywidualną, więc w zasadzie nie wiadomo czego nam życzono i nawzajem. Takoż z pieniędzmi: poza ofertami pożyczek, były też życzenia zdobycia pieniędzy na własność, ale nikt nie podawał sposobu, w jaki by się można po Świętach wzbogacić, jeśli się nie jest w wieku uprawniającym do skorzystania z pięćsetplusowej kiełbasy, nie ma się szans na wejście do rady nadzorczej spółki skarbu państwa, ani nie planuje skoku na bank, ani na SKOK, ani skoku ze SKOK-u do Senatu.

Na Nowy Rok życzyliśmy sobie mniej więcej tego samego co na Święta, ze szczególnym uwzględnieniem przyszłorocznego Sylwestra Marzeń, który w opinii jednych powinien być jeszcze lepszy, w opinii innych – lepszy, ale najlepiej życzyli sobie optymiści, którzy twierdzili, że może być już tylko lepszy, bo gorszy być nie może. Ha, ha! Bardzo śmieszne – w zeszłym roku też wiele osób myślało, że sylwestrowe Zakopane znalazło się na samym dnie, a tu – proszę! – w tym roku odkryliśmy sylwestrowe pukanie od spodu, a zimowa stolica Polski stała się polską stolicą obciachu.

Jako kolejne święto ludowe obchodziliśmy uroczystość Trzech Króli, które w cywilizowanym świecie nazywane jest Świętem Epifanii, czyli Objawienia Pańskiego, na pamiątkę odnalezienia Stajenki i jej tymczasowych lokatorów przez trzech mędrców, którym objawił się Bóg. U nas elitarni mędrcy nie mieliby wzięcia u elektoratu, więc burmistrzowie, wójtowie, a niekiedy aktorzy przywdziewają tekturowe korony i to oni są tymi objawiającymi się panami, co najlepiej pokazuje nasze kwantowe splątanie sacrum i profanum, czyli przaśnej rzeczywistości z marzeniami o Polsce ludowej. Zresztą większość z nas świetnie się czuje w ustroju socjalizmu feudalnego, jaki mamy od 2015 roku i jaki będzie panował w Polsce przez kilka pokoleń, jeśli nie pójdziemy wszyscy po rozum do głowy i nie wyprzedzimy o jeden krok obecnie panujących królów (zdecydowanie to określenie jest bardziej odpowiednie od mędrców), którzy szykują nam tzw. myk w postaci przyspieszonych wyborów już na wiosnę: wystarczy drobne opóźnienie w uchwaleniu budżetu i prezydent może rozwiązać parlament i zarządzić wybory, które wtedy odbyłyby się przed wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie polskich sądów, przed wyborami do Europarlamentu i przed skonsolidowaniem się opozycji. A wtedy nasza szopka trwać będzie ad mortem defaecatam. Nie tłumaczę.

A w święta przez wszystkie pokazywane w telewizji stajenki przekuśtykali dziadkowie w szatach pontyfikalnych, z wielkim nabożeństwem wkładający do żłóbka plastikowe lalki, pokazując wyższość symbolu nad tym, co on symbolizuje. Betlejemskie szopki zmieniły się w mini-zoo i zwierzęta były w nich najważniejszymi lokatorami. Zwycięstwo ekologii, czy kolejny przerost formy nad treścią?

 

 

Poprzedni felieton