Tygodnik Podhalański nr 48, 29 listopada 2018

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2018)

Maciej Pinkwart

Pakowanie prezentów

 

Do tych wszystkim, którzy obawiali się, że w tym roku świąt nie będzie, bo wróci z Brukseli Grinch i je ukradnie – mędrcy z partii rządzącej pospieszyli z dobrą nowiną: będą! Zaprzyjaźniony z władzą Polsat zapowiedział kolejną dobrą zmianę o 360 stopni i ucieszył nas wiadomością, że w święta znów odwiedzi nas Kevin, co nie pozwoli nam być samym w domu. Zawsze się zastanawiam, dlaczego Polacy tak pokochali tego młodocianego sadystę, że nie wyobrażają sobie bez niego świąt: czy dlatego, że ma piękny dom, którego broni jak Kmicic Częstochowy oraz wspaniałą i kochającą się rodzinę, która w kłótni wyrzuca go na strych i potem zapomina go wziąć na świąteczną wycieczkę za ocean, czy dlatego, że w święta u Kevina nikt nie świętuje Bożego Narodzenia, tylko świętuje święto? A może dlatego, że tłem dla działalności napadających Kevina bandytów i dla masakry, jaką on im przygotowuje jest kilka kontrapunktujących to łatjkristmesów, czyli piosenek nie o Bożym Narodzeniu, tylko o świętach Bożego Narodzenia. Od biedy za kolędę można uznać pieśń Holy Night, która chyba wszystkim się kojarzy ze stajenką, żłóbkiem i Jezusem, a nie z prezentami, padającym śniegiem i tzw. rodzinną atmosferą. Ale mało kto pamięta, że ten utwór, nazywany religijną Marsylianką, został skomponowany w 1847 r. przez Francuza o biblijnym nazwisku Adam i trochę nieszczególnym imieniu Adolf do tekstu francuskiego poety Placide’a Cappeau – republikanina, socjalisty i zdeklarowanego antyklerykała, który mimo tego przyjaźnił się z proboszczem z miasteczka Roquemaure w heretyckiej Langwedocji i Cichą noc napisał na jego prośbę. Co tylko dowodzi, że wola Boża wędruje swoimi własnymi drogami, niezrozumiałymi dla członków niektórych partii rządzących.

A co do tych łajtkristmesów zawsze się zastanawiam, dlaczego nasze rządowe telewizje i te nieliczne inne nie przypominają przed Świętami klasycznego filmu z tej branży – świątecznej komedii romantycznej White Christmas? Przecież Białe Boże Narodzenie podobałoby się i ugrupowaniom narodowym z powodu tytułu, i środowiskom liberalnym z powodu wolnego związku partnerskiego w jakim pozostają główni bohaterowie, i miłośnikom USA, bo w filmie celebrowane są nie tylko święta kościelne (bożonarodzeniowe White Christmas, wielkanocna Easter Parade), ale i państwowe amerykańskie, i środowiskom proimigracyjnym, jako że ważną rolę gra tam murzyńska gosposia z dwojgiem nieślubnych dzieci. Może telewizjom nie podoba się to, że najpopularniejszą w świecie pseudokolędę napisał Irving Berlin, który ma fatalne nazwisko i był raczej z rodziny koszernych pasterzy i Jezusa, a nie z rasy panów?

O zbliżaniu się okresu radości i prezentów świadczy i to, że idol Zakopanego i państwowej telewizji Zenon Martyniuk zdradził milionom swoich fanów, że znów spotka się z nimi w Zakopanem podczas Sylwestra. Prawdopodobnie w godzinę po tym, jak wiadomość ta trafiła do mediów, zabrakło miejscówek w pociągach i autobusach, powstały komitety kolejkowe przy moście w Białym Dunajcu, panie malują oczy na zielono, a zazdrosny Sławomir lada dzień ogłosi, że w tym roku szampan do polewania się w Zakopanem będzie za darmo.

 

Poprzedni felieton