Tygodnik Podhalański nr 26, 28 czerwca 2018

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2018)

Maciej Pinkwart

Hejt komercyjny

 

 

Wiele lat temu, kiedy jeszcze nie wszystko było interpretowane jako walka polityczna, zacząłem się zastanawiać, dlaczego poważne portale dopuszczają możliwość komentowania wiadomości przez kompletnych ignorantów. Gdy w 1999 r. ze stanowiska sekretarza generalnego NATO odchodził hiszpański polityk Javier Solana - ogłoszono wśród czytelników sondaż, który miał wykazać czy to dobrze czy źle i kto powinien zostać jego zastępcą. Pomijając już absurdalność sondażu, od którego nic nie zależy, to same komentarze były tak denne, że portal powinien się ich wstydzić.

Mówi się, że możność publicznego wypowiedzenia się na dowolny temat jest przejawem demokracji. To nieprawda: zazwyczaj jest to manifestacja piramidalnej ignorancji. Im takich postów więcej, tym zmniejsza się ważność artykułu, który jest komentowany. Nawet wielka liczba głupców nie zmieni się w mędrca, tak samo jak największa nawet góra łajna pozostanie wciąż tylko górą łajna, nie zmieniając się w małe Mont Blanc.

Niedawno media ogłosiły, że jednym z dwóch współregentów republiki San Marino został 27-letni Matteo Ciacci, który tym samym stał się najmłodszym szefem państwa na świecie. Przeczytałem artykuł, bo lubię San Marino, choćby za to że drużyna piłkarska tego kraju jest jedyną, z która nasza reprezentacja zawsze wygrywa. No i demokracja sanmarińska ma wspaniałą zaletę: rządzą zawsze dwie osoby, a ich kadencja trwa tylko pół roku. Niestety, przeczytałem też komentarze pod spodem. Te które odnosiły się niby merytorycznie do kilkuwierszowej notatki ze zdjęciem były czystej wody hejtem: gówniarz, co on umie, pewno gej, wygląda jak Biedroń, komuch, brukselski lewak itp. Pozostałe – były komentarzami do komentarzy. Jeden bluzg, zresztą według takiego samego schematu.

Świadomie pomijam tu hejt na tematy krajowe – ostatecznie, można by go uważać za efekt podziału społeczeństwa na rozmaite sorty, prawicę i lewicę, solidarność i liberalizmem, wierzących i niewierzących – i wszystkie inne obelgi, którymi politycy potrafią obrzucać się nawzajem, a i nas przy okazji. Ale San Marino? Ale aktorzy i aktorki, zagraniczni idole nie uczestniczący w naszych, pożal się Boże, sporach? Naukowcy?

W naturze ludzkiej zapewne leży aprobata do anonimowego szermowania wyzwiskami, więc należy to wykorzystać. Bynajmniej nie dla psychoterapii, tylko dla pieniędzy: artykuł o regencie San Marino kliknęłoby kilka, co najwyżej kilkadziesiąt osób, Ale każdy komentarz – publikowany czy czytany to kolejne odsłony i kolejne pojawienie się reklam, zamieszczonych przy artykule. Za każdą odsłonę reklamodawca płaci portalowi – grosz, dwa grosze… Tak hejt napędza kasę. Wystarczy zwykle, by specjalnie zatrudnieni fachowcy rozkręcili spór niby to między sobą – siedząc czasem w jednej firmie przy sąsiednich biurkach. Potem publika się w to wciąga – jedni piszą, inni czytają, reklama się odsłania, a chamski spór jest motorem zarabiania pieniędzy, zwykle niemałych. Komercyjna nienawiść to jeden ze skutków ubocznych głupoty ośmielonej bezkarnością i chętnej do zaistnienia w bagnie pozornej informacji.

 

Poprzedni felieton