Tygodnik Podhalański nr 25, 21 czerwca 2018

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2018)

Maciej Pinkwart

Przesilenie

 

 

Gdybyśmy mieli u siebie jakieś Stonehenge, to w nocy z 21 na 22 czerwca zebralibyśmy się wokół niego, by radosnymi okrzykami powitać pierwszy promień słońca, które właśnie zmieniłoby wiosnę w lato, czas oczekiwania na czas spełnienia. Mamy co prawda zespół kamiennych kręgów w okolicach kaszubskich Węsiorów, nazywany polskim Stonehenge, ale ponieważ zbudowali je germańscy Goci, to jakby się nie liczy. Oczywiście, już za parę lat kultową starożytną budowlą, gdzie odprawiane były czarodziejskie rytuały, połączone z pogańską wiarą w moc maszyn stanie się węzeł komunikacyjny w Poroninie, ale na razie ten zabytek epoki kamiennej jest dopiero w budowie. Dlatego też święto początku lata obchodzić będziemy przy kultowych grillach nad Dunajcem.

Słońce weszło na Giewont swoich możliwości, jest teraz na samym wierzchołku i niebawem zacznie schodzić w doliny. Jeszcze tylko kilka najbliższych dni będzie nas obdarzać najdłuższym światłem w roku. Minie okres równonocy, przyjdzie święto Janka i wianka, Noc Kupały spędzana jak zwykle przed telewizorem, imieniny Wandy (wszystkiego najlepszego!), skończy się Mundial, na którym – według fachowej oceny premiera Morawieckiego – Polska zostanie mistrzem świata, zaczną się i skończą wakacje, wierzbówka zakwitnie i przekwitnie, a potem już tylko same dobre zmiany: zmiana czasu, zmiana opon, zmiana rządu… Nie, żartowałem: Polska nie rządem stoi, tylko Wodzem. Dobre zmiany dotkną elit, bo jak zapowiedział nieoceniony premier Morawiecki - prawdziwe elity są w Klubach „Gazety Polskiej”. Te dotychczasowe Wódz, zgodnie z publicystyką jedynie prawdziwie wolnej, czyli prawicowej prasy nazwał elitami kompradorskimi, co po sprawdzeniu w Wikipedii w przeciętnym suwerenie wywołało entuzjazm. Uważam się za elitę, ale nie jestem członkiem wspomnianych Klubów, więc pewno jestem kompradorski? Czyli taki, który jest na pasku zagranicy i to co robi, robi na zlecenie zagranicznego kapitału, działając na szkodę swojego kraju za judaszowe srebrniki Sachsa i Sorosa, wypłacane przez ZUS.

Na szczęście, już na jesieni zajmą nas kwestie wyborów do samorządu, a tu w zasadzie nikt nie będzie mówił o elitach, nawet w sensie negatywnym, bo na szczeblu gminnym słowo to brzmi nie tylko obraźliwie, ale i śmiesznie. Byłoby świetnie, gdybyśmy u schyłku rozpoczynającego się właśnie lata zrozumieli, że słowo samorząd oznacza, że lokalna władza ma rządzić nie dla siebie i nie dla rządu, tylko dla nas. I to sama, a nie na rozkaz z góry. 80 lat temu w tygodniku „Zakopane” pisał Józef Żychoń: Przez wywalone wichurą drzwi zakradła się też do nas „polityka” – ale się spostrzegła, że nie wiele ma tu, ani z prawa, ani z lewa do roboty – i z zadowoleniem stwierdzamy, że się coraz ciszej i skromniej odzywa. Z naszej strony nie usłyszy ona ani jednego słowa zachęty, aby tu miała dłużej pozostać.

Niestety, nie da się przed nią zamknąć drzwi, a powstrzymać jej negatywne działania może tylko rozum. Obyż i w tej dziedzinie nastąpiło przesilenie…

 

Poprzedni felieton