Tygodnik Podhalański nr 35, 1 września 2016

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2016)

Maciej Pinkwart

Chamlet

 

 

Parę miesięcy temu Jarosław Kaczyński obrażał przeciwników politycznych, skandując dyszkantem cała Polska z was się śmieje, a zza kadru basował mu Joachim Brudziński, wykrzykując: komuniści i złodzieje! Ostatnio ów giermek prezesa znów trafił na łamy prasy dzięki swojej zapowiedzi, że gdyby jakiś idiota, nawet z doktoratem próbował w restauracji odesłać jego karmiącą piersią żonę w inne miejsce, natychmiast dostałby od niego w papę. Niestosowna oczywiście byłaby w tym miejscu metafora o ryczącej krowie i jej dawaniu mleka, ale pomyślałem, że do magistra Brudzińskiego daje się zastosować powiedzenie pokerzystów: grubo idzie, cienko ma. Niewątpliwie wicemarszałek Sejmu chciał być rycerski, choć wyszła z tego taka bardziej cavaleria rusticana.

Chamstwo jest cechą wielu polityków i nigdy specjalnie nie przeszkadzało w karierach naczelnika, marszałka, prezesa czy prezydenta. Ale ostatnio chamstwo zostało podniesione do rangi zasady ustrojowej. To, że na sali sejmowej, w studiu telewizyjnym czy na łamach prasy politycy znacznie częściej prezentują zachowanie rodem z rynsztoka niż wersalską grzeczność już nikogo nie dziwi. W końcu, jeden z polityków zapowiedział koniec Wersalu i konsekwentnie się tego trzymał – choć dziś, gdy wspominamy Andrzeja Leppera, myślimy o nim jak o wzorze bon tonu w porównaniu z większością jego następców na Wiejskiej. Ale debaty w Sejmie to taki teatr marionetek mający rozbawić gawiedź i sprawić, że elektorat będzie czuł uczuciową więź ze swymi przedstawicielami, nie wynoszącymi się ponad przeciętność swoimi manierami. Jednak ten Muppet Show dla wielu Polaków stał się także wzorcem zachowań – nie tylko nie krytykowanych przez polityków rządzącej partii, ale wręcz pożądanych. Nieznane są wypowiedzi prezesa i jego nominatów, potępiających manifestacje faszystowskie, nawoływanie do fizycznej likwidacji przeciwników politycznych, rasizm i antysemityzm, przeklinanie w miejscach publicznych czy wszechobecny hejt internetowy. Podzielonym społeczeństwem, toczącym między sobą zimną (na razie!) wojnę domową łatwiej jest sterować, i to się liczy. Jak wiadomo, w każdej społeczności jest więcej zakompleksiałych chamskich głupków niż owych wyszydzanych przez posła Brudzińskiego doktorów, więc jest jasne, o czyje poparcie należy przede wszystkim zabiegać. Że taka polityka już w przyszłym pokoleniu może spowodować katastrofę – dzisiejsi politycy nie myślą. Nie da się całego narodu przerobić na jednolite politycznie hamburgery. Jeśli nie umie się rządzić społecznością zróżnicowaną, to można tylko próbować jedną część siłą podporządkować drugiej.

Jest to oczywiste szaleństwo, choć jest też w nim łatwo dostrzegalna metoda. Ale szaleństwem nie można niczego usprawiedliwiać, bo staje się drogą między politycznym Kobierzynem a społecznymi Tworkami, która doprowadzi nas do momentu, kiedy w Elsynorze wybiją się wzajemnie wszyscy przeciwnicy, a opustoszały tron zajmie – na prośbę widzów – król sąsiedniego państwa, młody Fortynbras.

 

Poprzedni felieton