Tygodnik Podhalański nr 34, 25 sierpnia 2016

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2016)

Maciej Pinkwart

Adoracja dekoracji

 

 

W środku lata merowie trzech francuskich kurortów (w tym: Cannes) zakazali kobietom kąpać się w burkini. To słowo, skrzyżowanie nazwy bikini z arabską burką, zupełnie nie oddaje dziwactwa tego ubioru, w którym arabskie kobiety wchodzą do wody – jeżeli w ogóle się kąpią w morzu, bo zazwyczaj siedzą w abajach czy burkach w piasku po dwie, trzy, pilnując dzieci, które bawią się przy brzegu. Mężczyźni, naturalnie, w normalnych spodenkach moczą się w wodzie, choć pływają rzadko. Często i chętnie bawią się z dziećmi.

Ani abaje, ani burkini jakoś im nie przeszkadzają. Ani mnie – czasem wręcz marzę o tym, by niektóre panie miały obowiązek przebywać na plaży w abajach. Panowie zresztą też, tylko że wtedy taka suknia nazywa się dżelaba (galabija). Burkini nie czyni kobiety atrakcyjną, ale one nie po to przychodzą na plażę. Zwykle efekt wizualny przypomina fokę w opakowaniu zastępczym.

Zakaz noszenia burkini jest motywowany tym, że francuskie prawo zabrania eksponowania symboli religijnych. Ale jakoś we Francji nikt jeszcze nie burzy katedr ani meczetów, nikt też nie wypędza Polaków czy Rosjan, obwieszonych złotymi krzyżykami, a szeikowie z Kuwejtu w kondurach, z kraciastymi gutrami na głowie, przytrzymywanymi czarnymi agalami są zdecydowanie mile widziani. Dla mnie burkini nie jest symbolem religijnym, bo nie powinno nim być opakowanie na kobietę, ale obawiam się, że burkini w ogóle nie jest dla mnie… Parę lat temu w kilku krajach europejskich zabroniono kobietom noszenia pełnej burki, też z powodów religijnych, dodatkowo motywując to tym, że pod tym strojem można łatwo ukryć pas dżihadu i parę granatów. Gdyby to była prawda, wielu turystkom z Polski zabroniono by wjazdu do Francji w normalnym stroju, bo wyglądają jakby pod nim nosiły trzy pasy dżihadu i ze dwa kałachy.

Dla mnie oburzające jest to, że jakikolwiek rząd pod jakimkolwiek pretekstem wtrąca się do tego, w co ludzie wkładają swoje cztery litery. Jeśli to jest walka z dyskryminacją kobiet, którym islam nie pozwala się rozbierać, to jest to o tyle bez sensu, że abaje i burki zupełnie nie mają wpływu na zmniejszenie się dzietności w krajach arabskich, a piękne twarze otoczone nikabami wręcz fascynują mężczyzn, bez względu na religię. Jeśli zaś jest to walka o bezpieczeństwo antyterrorystyczne – to widzimy, jak jest nieskuteczna.

Współczesny świat w niektórych dziedzinach jest szalenie konwencjonalny. Walczy z symbolami lub je adoruje – zamiast odnosić swoje niechęci i fascynacje do tego, co one symbolizują. Jeśli serio będziemy się modlić do rzeczy lub palić je na religijnych stosach – będziemy się musieli przyznać, żeśmy wrócili do totemizmu. W tym zapale poniewierania symbolami i świętego oburzenia na szarganie świętości, gdy ktoś nie podziela naszych obyczajów, czy liturgii najczęściej w ogóle nie myślimy o tym, co jest treścią wierzeń i obyczajów. Trochę wygląda to tak, jakby jedyną różnicę między sztukami Szekspira i Elfriedy Jelinek stanowiły dekoracje sceniczne.

 

Poprzedni felieton