Tygodnik Podhalański, 12 maja 2016

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2016)

Maciej Pinkwart

Kompromizm

 

W czasach naszego raczkującego kapitalizmu pewien zakopiański biznesmen prowadził przy Krupówkach sklep z nartami. Przed weekendami zimowymi przeprowadzał przecenę. Jeśli narty w czwartek kosztowały 2.000, to w piątek wieczór cena wynosiła 2.200, a nad nią umieszczano przekreśloną na krzyż liczbę 3.000. Był to komiczny kompromis między chęcią klientów, by kupować taniej, a chęcią sprzedawcy, by sprzedawać drożej.

Gdy partia rządząca złoży projekt uchwały, zakazującej krytykowania ważnych postaci politycznych i za nazwanie wielkiego męża stanu kurduplem można będzie iść do więzienia na dożywocie, to oczywiście przypomni się nam reakcja Stanisława Tyma w filmie „Rejs” na to, że ktoś w damskiej toalecie napisał „głupi kaowiec”. Opozycja podniesie protest i władza pójdzie na kompromis – wycofa się z dożywocia, zastępując je karą 90 lat więzienia, z możliwością ubiegania się o przedterminowe zwolnienie po 80 latach odsiadki. Po dalszych negocjacjach stanie na dwóch latach w zawieszeniu i grzywnie 500+, ale tu komizm kompromisu polega na tym, że w ogóle się dyskutuje z łamaniem zasady wolności słowa. Jak ktoś krytyką czy drwiną czuje się urażony – może skierować sprawę do sądu z oskarżenia prywatnego.

Jakie kompromisy czekają nas w przyszłości? Zapewne do Światowych Dni Młodzieży władze kompromisowo będą koncentrować się na kwestiach bezpieczeństwa, polityce zagranicznej i zagadnieniach ekonomicznych, ale kiedy już otrzepią kolana po spotkaniach z papieżem, zabiorą się za ciąg dalszy. Podkomisja smoleńska raczej będzie siedzieć cicho, zarabiając na swoje comiesięczne pękające parówki i puszki coli, bo rozkręcanie tej story wcześniej czy później musi doprowadzić do konfrontacji mitu z rzeczywistością: praw fizyki nie da się zmienić retoryką. Sprawa Trybunału Konstytucyjnego zachowa status quo – Trybunał sobie, władze sobie, aż do emerytury profesora Rzeplińskiego. Kolejnym polem dobrej zmiany stanie się na pewno samorząd, przede wszystkim w dużych miastach. Pod byle pretekstem (którego dostarczy CBA albo ABW) wprowadzony zostanie zarząd komisaryczny w Warszawie, Krakowie, Gdańsku, Wrocławiu, może kilku innych miejscowościach. Nowych wyborów raczej nie będzie, bo PiS by je przegrał, ale tu nie tyle chodzi o zastąpienie „obcych” prezydentów swoimi, ile o sięgnięcie po realną władzę i pieniądze.

A pieniądze na pokrycie kosztów kiełbasy wyborczej będzie znaleźć ciężko. Nie bardzo wypada władzy zaorać przedsiębiorstw z własnością zagraniczną i tolerować przeciekające przez nieszczelny system pieniądze z polskiego handlu i przemysłu. Póki będziemy w Unii to raczej niemożliwe, bo wszyscy powinniśmy tu mieć równe prawa.

Ale czy zostaniemy w Unii? Prezes Kaczyński zapewnił, że tak, ale już tyle zapewnień od niego słyszeliśmy… Tylko czy sama Unia ocaleje po Brexicie i podnoszących głowę Cameronkach Europy Wschodniej? Czy i tu nie będzie się próbować wywalczyć jakiegoś kompromisu, będącego jak i poprzednie syntezą komizmu z kompromitacją?

 

 

 

Poprzedni felieton