Tygodnik Podhalański, 28 kwietnia 2016

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2016)

Maciej Pinkwart

Orka na ugorze

 

Ciekawe plany ma polskie Ministerstwo Wojny, tymczasowo jeszcze nazywane Ministerstwem Obrony Narodowej. Przedostatnio ciekawa była koncepcja, w myśl której ma być stworzona Narodowa Armia Krajowa, której jednostki gwardyjskie w liczbie ok. 40 tysięcy mają stacjonować głównie nad granicą z Rosją. Granica z Rosją ma 210 km długości, więc na jednego gwardzistę przypadnie do pilnowania ok. 5 metrów, czyli sił lądowych w rejonie Kaliningradu nie mamy się co obawiać, zresztą piechota w wojsku rosyjskim ostatni raz była widziana podczas kręcenia filmu Czterej pancerni i pies, zatem poziom bezpieczeństwa na tym odcinku będzie bardzo wysoki. Docelowo jednostki Gwardii Narodowej mają stacjonować w każdym powiecie, bez względu na jego stosunek do granicy rosyjskiej, więc i wroga wewnętrznego, i imigracyjnego nie mamy się co lękać, jako że w skład tej armii wejdą poza zawodowymi żołnierzami także formacje paramilitarne, straż pożarna, uczniowie klas mundurowych i grupy rekonstrukcyjne. Dalej myślący proponują wcielić do niej kibiców niektórych klubów piłkarskich, koła ONR i wciąż jeszcze ukrywających się po lasach partyzantów antykomunistycznych, do których nie dotarła wiadomość o tym, że Platforma Obywatelska odeszła już do lamusa historii.

Ostatnio ministerstwo Antoniego Macierewicza pochyliło się z troską nad zaniedbanym Bałtykiem, nad którym panoszą się samoloty wroga. By i na tym odcinku poprowadzić zwycięską kampanię, postuluje się zbudowanie w zasadzie od zera floty polskich okrętów podwodnych, z natury rzeczy mniej narażonych na kontakty z samolotami rosyjskimi, niż kajak Aleksandra Doby i inne polskie jednostki nawodne. Dotąd mieliśmy we flocie kilka okrętów budowanych jeszcze w czasach PRL, lub, co gorsza, za rządów Platformy, obowiązywała też destrukcyjna teza, że okręty takie są nam niepotrzebne, ponieważ Rosja w tym akwenie nie ma swoich łodzi podwodnych, więc nie ma przed czym się pod wodą bronić. Oto cała antypatriotyczna prowadzona na kolanach polityka minionych władz, które tylko chciały nieudolnie się bronić: pora skończyć z mówieniem o obronie i przejść do mówienia o ataku!

Jednak nie można nie doceniać perfidii wroga, który pod pozorem budowania rurociągu Nord Stream II może z jego rur podglądać nasze okręty, a nawet prowadzić działania sabotażowe. By tego uniknąć, trzeba przenieść budowę podmorskiej floty do Morskiego Oka, zaś działania wojenne prowadzić na terenie Doliny Pięciu Stawów Polskich. Odpowiednie zgody Parku Narodowego minister eksploatacji środowiska załatwi od ręki. Gdyby Rosjanie przypadkiem na to wpadli, powie się im, że to pozostałości słynnej wojny o Morskie Oko, które prowadziliśmy wtedy z Węgrami, czego nie zrozumieją z powodu znajomości przysłowia o bratankach do szabli i szklanki.

Program budowy polskich łodzi podwodnych nosi kryptonim „Orka”. Pewno chodzi o drapieżnego delfina, ale dla kamuflażu patronat nad nim obejmie minister rolnictwa, który nie takie programy dał już radę zaorać.

 

Poprzedni felieton