Renata Piżanowska-Zarytkiewicz

 

Wymagasz ode mnie pokory

 

wymagasz ode mnie pokory

za słowa, których jeszcze nie zdążyłam powiedzieć

a spadły myślami na moje rzęsy

i wiszą na nich niczym rosa na pajęczynie.

bym słuchała żalów codzienności

wycieranych chusteczką i wyrzucanych higienicznie do kosza,

przesiąknięte katarem z urazu

wypełniają po brzegi kubły z odpadkami.

by kamień, który minęłam

zapłakał grysowymi łzami

a zlany zimnym potem

skruszał z zatwardziałej pychy.

i zabijając muchę mam mówić przepraszam

tak głośno by owad ożył od mojego wzruszenia

wybaczając mi podłość z jaką klepnęłam jego życie -

oczywiście gdybym zabijała muchę -

prostego zachowania chłopki,

bezlitośnie uderzającej w owada,

który właśnie przeleciał koło jej twarzy

i strącił myśl - choć może sama spadła -

która jeszcze nie została przemyślana…

wraz z brakiem hamulców w emocjonalnym pojeździe

gdzie zmiana biegów zależy od tempa życia

a prędkość narzucana jest znakami warunkującymi bezpieczeństwo

ona, ubrana w suknię z krynoliny

ściśle krępuje w gorsecie wulgaryzm braku wykształcenia,

kapeluszem przysłania wizerunek damy…

czy taka mam być?

stworzyłeś mnie kiedy przemknąłeś przez mój sen

jadąc z niedozwoloną dla snów prędkością,

kradzionym pojazdem, bez prawa jazdy-

przecież nie masz prawa jeździć po moich snach?

przemykając zgubiłeś uśmiech i oczy…

czy coś powiedziałeś?

we śnie się głośno milczy, bezsennie śpi, jawnie śni…

nie możesz wymagać zbyt wiele…

możesz zawsze kazać się obudzić…

Powrót do spisu treści 5

Dalej 4