Renata Piżanowska-Zarytkiewicz
* * *
wieczność by się urodzić najpierw umarła w chwili
poczęta z życia i śmierci
zaistniała
palcami kołysze drzewa nad swoim grobem
i podąża śladami krótkich postojów
tam pozostajesz samotny
tylko z zapachem mchów
z zimna przykrywasz się metalową bramą
napisałeś już to co miałeś powiedzieć
teraz tylko halny przerzuca kartki w twojej kamiennej książce
i chociaż pachniesz nocą
to właśnie dzień jest dla ciebie nieskończonością