Maciej Pinkwart, Północna Słowacja...

Stara Lubowla, zamekZAMEK LUBOWELSKI (Hrad Ľubovňa), 064 01 Stará Ľubovňa, ul. Zámocká 20, tel.: +421-963-432-2422, +421-963-432-2302, www.hrad.lubovna.sk. Czynny codziennie od 15 maja do 31 września od 900 do 1800. Od 1 października do 30 kwietnia 1000-1500.
Nie należy ani do najstarszych, ani do najpotężniejszych zamków Słowacji, jednak odegrał wielką rolę w historii i kulturze zarówno Węgier, jak i Polski. Został wybudowany jako pograniczna twierdza obronna, mająca przede wszystkim chronić tereny północnych Węgier przed zakusami Polaków - a przez 360 lat, od 1412 do 1772 r. należał do Polski. Tu mieszkali polscy starostowie, przedstawiciele polskiej arystokracji, tu niejedokrotnie toczyły się rokowania między Polską a Węgrami, tutaj też wielokrotnie gościli przedstawiciele królewskich rodów obydwu krajów.
U początków jego historii były jednak nie tylko kwestie polityki międzynarodowej, ale także kwestie gospodarcze: zamek usytuowany został przy skrzyżowaniu ważnej drogi ze wschodnich części Słowacji do Moraw, Czech, Austrii i Italii z drogą prowadzącą z Węgier do Polski pobrzeżem Popradu, którędy przywożono z Polski sól wielicką i bocheńską, w drugą stronę wywożąc rudy miedzi i srebra oraz słynne węgierskie wina. Wino zresztą przewożono do Polski także na tratwach, załadowywanych albo w Gniazdach, albo tuż pod lubowelskim zamkiem i spławianych Popradem, Dunajcem i Wisłą aż do Warszawy, Torunia i Gdańska. Zamek powstał też dla kontrolowania osadnictwa na terenach Spisza i Zamagurza i egzekwowania należnych państwu danin i podatków. Paradoks historii sprawił, że dochody te przez blisko cztery wieki zasilały skarb polski, a nie węgierski, a sam lubowelski zamek był najbardziej wysuniętym na południe punktem oparcia dla polskiego oręża. Był także przez pewien czas symbolem polskości - w latach szwedzkiego "potopu" (1655-61) tutaj właśnie przechowywane były polskie klejnoty koronne.
Od 1235 r. o teren Spisza toczy się spór między Węgrami a Polską. Chaos pogłębia jeszcze polityka dynastyczna. Córka króla węgierskiego Béli IV, Kunegunda, zwana w Polsce Kingą, wyszła za mąż za krakowskiego i sandomierskiego księcia Bolesława. Jej działania zmierzały przede wszystkim do zacieśnienia związków Spisza z Polską, przy czym wykorzystywała tu zarówno anarchię szlachty na Węgrzech, jak i nieudolne rządy 10-letniego króla Władysława Kumańskiego. Przez kilkadziesiąt lat wojska Kingi stacjonowały na Spiszu, kontrolując do jej śmierci w r. 1292 okolice Podolińca i Starej Lubowli.
Po wstąpieniu na tron węgierski ostatniego z Arpadów Andrzeja III władza centralna umacnia się, a król podejmuje działania dla ochrony granicy z Polską. Królewscy namiestnicy przejmują z rąk prywatnych zamek w Pławcu (Palocsy). Być może już wtedy powstaje projekt budowy nowej twierdzy, w nieco lepiej pod względem strategicznym położonym miejscu - w Starej Lubowli. Do początków XIII w. nie ma wszakże potwierdzenia budowy zamku w dokumentach.
W polskiej historiografii funkcjonuje również mało uprawniony pogląd, że zamek w Starej Lubowli został wybudowany już w początkach XIII w. jako mała forteca rycerska i należał do polskiego rodu Lubowlitów, wchodząc z skład Ziemi Sądeckiej.
Po śmierci króla Andrzeja w 1301 r. do tronu pretendują 13-letni Karol Robert Andegaweński i popierany przez oligarchię spiską syn czeskiego władcy Wacława II - Władysław, który początkowo obejmuje koronę węgierską jako Władysław V. Żupanem spiskim w 1301 r. został Amadej Aba, którego syn Ján wkrótce zagarnął okolice Lubowli. Starający się o pozyskanie stronników Karol Robert, w międzyczasie w 1307 r. koronowany na króla, zaakceptował początkowo ten stan rzeczy, ale gdy zarówno żupan, jak i inny z możnych arystokratów, Matuš Csák z Trenczyna, zwrócili się przeciw niemu zbrojnie - doszło do wojny. W 1311 r. Aba zginął zabity przez mieszkańców Koszyc, a wdowa po nim zobowiązała się m.in. do zwrotu królowi zamku lubowelskiego. W jej dokumencie po raz pierwszy Zamek Lubowelski jest wymieniony expressis verbis. Z tego wynika, że zamek w Lubowli zaczęli stawiać albo Abowie, albo sam król Karol Robert, najwcześniej na wiosnę 1302 r. Pierwotnie składał się on tylko z okrągłej, zwężającej się ku szczytowi wieży i przyległego do niej gotyckiego pałacu. Zobowiązania wdowy nie dotrzymano i wiosną 1312 r. w okolicy zamku doszło do walnej bitwy między królem, wspomaganym przez kilka możnych rodów węgierskich ze Spisza i Szarisza a wojskami Abów i Matuša Csáka. Zamek zdobyto, a wkrótce potem antykrólewska koalicja została całkowicie rozbita.
Twierdza przez kilka lat zmienia kasztelanów, w międzyczasie w 1314 r. odwiedza ją sam monarcha, przez kilkanaście lat zawiaduje nią Filip, a potem Wiliam Drugethowie - arystokraci francuscy, którzy dotarli na Węgry razem z młodym władcą andegaweńskim. Wreszcie w 1330 r. Wiliam Drugeth zwraca zamek królowi.
Mało wiadomo o wystroju wnętrza i dalszych inwestycjach w zamku w XIV w., ale z całą pewnością wyposażenie było bogate, jako że kasztelani kilkakrotnie gościli w jego murach członków rodzin królewskich. W czerwcu 1392 r. przebywała tu królowa Maria, cztery lata później przez dłuższy czas mieszka na zamku w Lubowli król Zygmunt Luksemburski. Dwukrotnie jeszcze zamek jest przez króla darowywany węgierskim arystokratom - w 1399 r. Mikulašowi Horváthowi, a potem, gdy ten zbuntował się przeciw królowi - Imrichowi z Perina. W 1410 r. król przejmuje zamek z powrotem, jako ważną twierdzę pograniczną. Obszar dominialny, związany własnością z zamkiem obejmował wtedy wsie Nowa Lubowla, Jakubiany, Forbasy, Niżnie i Wyżnie Drużbaki, Lackowa, Kamionka, Piotrowa Wieś, Jarzębina, Hobgart, oraz miasta Stara Lubowla, Gniazda i Podoliniec.
Bodaj czy nie najważniejszy dla dziejów zamku w Lubowli stał się rok 1412. W marcu tego roku twierdza gościła naraz dwóch królów - Zygmunta Luksemburskiego, króla Węgier i cesarza rzymskiego oraz władcę Polski, Władysława Jagiełłę. Wtedy to, po niezbyt długich rokowaniach, 15 marca 1412 r. na lubowelskim zamku podpisany został traktat o pokoju i wzajemnej pomocy między Polską a Węgrami. Jagiełło potrzebował przynajmniej neutralności Zygmunta w kwestii krzyżackiej, Zygmunt zaś - pomocy Jagiełły w wojnie z Turkami. Zapewne wtedy powstał pierwszy pomysł zawarcia kolejnego układu, tym razem o charakterze finansowo-prawnym. Oto 8 listopada 1412 r. podpisany został traktat, na mocy którego król polski pożyczał królowi węgierskiemu 37 tys. kóp groszy praskich pod zastaw zamku lubowelskiego wraz z przynależnym mu dominium oraz 13 miast spiskich: Spiska Biała, Straże, Lubica, Ruskinowce, Twarożna, Wierzbów, Spiska Nowa Wieś, Spiskie Podgrodzie, Spiskie Włochy, Poprad, Spiska Sobota, Maciejowce, Wielka. Pieniądze przekazano Węgrom na Zamku w Niedzicy, podówczas pozostającym we władaniu węgierskim, tam też dług miał zostać zwrócony.
Strona polska uważała, że okręg podoliniecko-lubowelski był związany z Polską politycznie i gospodarczo od początków państwowości i w czasach Andrzeja III został Polsce odebrany. Stąd też traktowano ziemie te jako odzyskane, włączając Lubowlę, Gniazda i Podoliniec w strukturę państwową jako starostwo spiskie, z siedzibą w zamku lubowelskim. Pozostałe miasta były z Polską związane tylko gospodarczo, to znaczy przekazywały na ręce polskiego starosty w Lubowli dochody, należne państwu. Warto dodać, że sama treść traktatu zastawnego nie upoważniała formalnie strony polskiej do takiego rozróżnienia, mówiąc wyraźnie o zastawianych 16-tu miastach spiskich. Ze strony słowackiej zaś, jeśli rozróżnienie 13+3 jest czynione, to raczej jako efekt tego, że 13 miast było członkami Związku Spiskich Sasów, do którego nie należały Stara Lubowla, Podoliniec i Gniazda.
Z powodu trudności finansowych i prawnych, którymi strona polska obwarowała traktat, dług nigdy nie został zwrócony. Władcy Węgier, a potem - Austrii wielokrotnie podejmowali próby rokowań na temat zwrotu pożyczki, ale Polska zawsze - najczęściej ze względów formalnych - unikała rozmów o miastach spiskich. Starostwo Spiskie w Lubowli pozostało w rękach polskich przez blisko 360 lat - do czasu, gdy w 1769 r. wojska austriackie zajęły je przemocą, by w 1772 r. na mocy traktatu rozbiorowego odebrać Polsce.
Formalnie zamek lubowelski nadal pozostawał własnością króla węgierskiego, a polski monarcha był jedynie jego użytkownikiem. Władzę na jego terytorium sprawowali jednak polscy starostowie, do XVIII w. nazywani kapitanami. Oni to przede wszystkim wybierali opłaty z 16 miast, przekazując część do skarbu państwa polskiego, część zatrzymując sobie na administrację i inwestycje. Gdy starostami spiskimi bywali wysocy urzędnicy królewscy, w wykonywaniu funkcji na Spiszu zastępowali ich podkapitanowie. Zamkiem bezpośrednio zarządzał kasztelan. Na stałe mieszkali tam także dowódca zamku, pisarz i urzędnik administracji. Poza tym personel zamku stanowili też egzekutor myta, zbrojmistrz, klucznik, kucharz, piekarz, piwowar, palacz, trębacz, odźwierny, woźnice, oraz czterech strażników.
Pierwszym kapitanem był Paweł Gładysz, do którego zadań należało przygotowanie zamku do pełnienia nowej funkcji. 19 marca 1419 r. król Władysław Jagiełło spotkał się tu z wysłannikami Watykanu, z którymi omawiał warunki zawarcia pokoju z Krzyżakami. Zwiedzał wtedy także Spisz i bezskutecznie przez trzy tygodnie oczekiwał w Lubowli na spotkanie z królem węgierskim Zygmuntem.
Następne lata przynoszą na Węgrzech spory i wojny o sukcesję, w których polscy sąsiedzi nie pozostają obojętni. Prowadzono także rokowania, które toczyły się głównie w zamku lubowelskim. W 1439 r. przewodniczącym polskiej delegacji był biskup Zbigniew Oleśnicki, współtwórca dyplomatycznej potęgi Jagiellonów. Widać mocno upodobał sobie zamek nad Popradem, bo już rok później wziął go w dzierżawę od polskiego władcy za 12 tysięcy złotych. W imieniu Oleśnickiego władzę nad Spiszem sprawował Mikołaj Komorowski, który wespół z bratem Piotrem walczył przez blisko 10 lat przeciwko wojskom Jána Jiskry, możnego stronnika węgierskiej królowej Elżbiety w walce o sukcesję przeciwko Jagiellonom. Rządy Komorowskich na Lubowelskim Zamku kończą się w 1454 r. Po kilku mniej istotnych postaciach, na spiskiej arenie w 1478 r. pojawia się jako starosta marszałek Piotr Kmita, który wprowadzi Lubowlę w XVI wiek.
Kolejna wizytacja królewska na zamku nastąpiła w kwietniu 1494 r., kiedy to Jan Olbracht zatrzymał się tu na kilka dni w drodze do Lewoczy, dążąc na rodzinne spotkanie z władcą Węgier.
Po tym spotkaniu Piotr Kmita, który jako wysoki dostojnik królewski był również w Lewoczy i oglądał niedawno wzniesione tam umocnienia obronne, przystąpił do rozbudowy i wzmocnienia obrony zamku. Plan został zaakceptowany przez króla, który przeznaczał po kilkaset złotych rocznie ze spiskiej intraty na inwestycje, obejmujące przede wszystkim poszerzenie terenu zamku i wyposażenie w lepsze działa. Gdy Kmita zmarł w 1504 r., jego następcy na stanowisku zamkowych kapitanów - Mikołaj i Jan Jordanowie z Zakliczyna zatrzymali budowę, prawdopodobnie z braku tak środków, jak i zainteresowań. Dopiero kolejny potomek rodu Kmitów, również Piotr, marszałek i wojewoda krakowski, znany mecenas sztuki i architektury, panujący na Lubowli od 1522 r., podjął dalszą rozbudowę zamku. W jego imieniu prace prowadził kasztelan Jakub Łomnicki, a po nim Stefan Bylina.
W tym okresie podpiwniczono i umocniono główną wieżę, wybudowano basztę nad bramą wejściową, znacznie rozbudowano reprezentacyjny pałac oraz rozpoczęto budowę dolnego zamku. Powstały nowe bramy wejściowe i mury obronne, które w znacznej części zastąpiły dawne wały ziemne.
Po śmierci Piotra Kmity w 1553 r. jego następcą na stanowisku kapitana spiskiego został Jan Boner, syn krakowskiego kasztelana Seweryna, sam pełniący funkcję kasztelana w Bieczu. Jego panowanie rozpoczęło się nieszczęśliwie - w tym właśnie roku w Zamku Lubowelskim z nieznanych powodów wybuchł pożar, który zniszczył większą część budowli. Być może, jego przyczyną stało się nieumiejętne obchodzenie z bronią, możliwe też, że ogień zaprószono w nowo wzniesionej zamkowej kuźni. Zapewne doszło przy tym do wybuchu prochu - w pożarze zginęło 9-ciu ludzi, w tym sam kasztelan Stefan Bylina. Z górnego zamku ocalała tylko najstarsza wieża i kuchnia, zniszczone zostały nawet fragmenty murów obronnych. Pożar oszczędził niemal cały dolny zamek.
Jan Boner wykorzystał okazję jaką stworzył pożar do pełnej przebudowy, modernizacji i umocnienia zamku. Prace trwały w latach 1554-57, a kierowali nimi dwaj architekci sprowadzeni z Krakowa - Jan Frankenstein i Antonius Włoch. W owym czasie zamek zyskał swój obecny wygląd.
Naprawiono i rozbudowano przede wszystkim zamkowe mury, sytuując na nich dalsze miejsca na działa. Nad bramą wejściową wybudowano mieszkanie kasztelana. Dokonano renowacji zarówno dwóch bram do górnego zamku, jak i głównej wieży zamkowej, praktycznie wybudowano od nowa rezydencję mieszkalną. Zamek dysponował własną warzelnią piwa, piekarnią, stolarnią i koszarami. Dokonano też przebudowy systemu nawadniania.
Zamek pierwotnie miał studnię, głęboką na 150 metrów, która została pokryta nowym dachem i zaopatrzona w urządzenie do wyciągania wody. W czasie remontu Bonera wybudowano system zamkowych wodociągów. Drewniane rury prowadziły wodę do piwnicy pod wejściem do starego zamku, skąd rozlewano ją do naczyń. Niebawem wodociągi wyeliminowały konieczność korzystania ze studni, która stała się miejscem składowania odpadów.
Rozbudowę zamku finansowano w większości ze spiskiej intraty. Podatki, płynące z zastawionych Polsce spiskich miast przekraczały w XVI w. 3000 zł rocznie, do tego jeszcze dochodziły wpływy ze wsi, w kwocie 1000-2500 złotych. Na inwestycje wydawano przeszło 3000 zł rocznie.
Po śmierci Jana Bonera (1562) prace inwestycyjne, prowadzone przez jego następców - głównie rodzinę Maciejewskich - biegły już wolniejszym tempem. W 1587 r. zamek w Lubowli został zajęty przez austriackie wojska arcyksięcia Maksymiliana Habsburga, który po śmierci Stefana Batorego i przegranej elekcji z Zygmuntem III Wazą ruszył na Kraków właśnie przez Lubowlę. Maksymilian przegrał, ale twierdza przez dwa lata była w rękach Austriaków, w których imieniu władzę nad zamkiem sprawował Jakub Derwisz.
Kacper Maciejewski, kapitan spiski od 1583 r., popadłszy w długi, z początkiem lat 90, XVI w. sprzedał starostwo wraz z zamkiem w Lubowli za 24 000 zł Sebastianowi Lubomirskiemu. Ten przejął dobra w 1593 r., a niebawem zaczął używać tytułu kasztelana, a potem kapitana spiskiego. W ten sposób zamek trafił w ręce jednej z najznakomitszych rodzin magnackich Polski. Od 1634 r. Lubowla stała się dziedzicznym dobrem Lubomirskich. Ród ten, podobnie jak w innych swoich majątkach, zasłużył się wielce zarówno dla architektonicznego rozwoju, jak i podniesienia poziomu oświaty i kultury. Przykładem na to może być choćby działalność syna Sebastiana - Stanisława Lubomirskiego, jednego z współtwórców zwycięstwa nad Turkami pod Chocimiem, pierwszego z rodu, szczycącego się tytułem książęcym, który objął starostwo spiskie po ojcu i to on właśnie w 1642 r. założył słynne kolegium pijarów w Podolińcu. Prowadził również dalsze prace przy zwiększeniu obronności zamku przez wzmacnianie murów, budowę dalszych baszt i bram oraz pomieszczeń mieszkalnych. Rozpoczął też budowę zamkowej kaplicy, którą po jego śmierci w 1649 r. dokończył jego syn Jerzy.
Z osobą Jerzego Sebastiana Lubomirskiego wiążą się dzieje szwedzkiego "potopu". Książę w 1655 r. w obliczu nawały szwedzkiej przewiózł z Wawelu do Lubowelskiego Zamku polskie regalia, które tu przebywały do 1661 r. W 1656 r. wracający do kraju przybył tu i był uroczyście witany przez Lubomirskiego król Jan Kazimierz, co opisał w "Potopie" Henryk Sienkiewicz. Polski Sejm dwa lata później zaliczył Lubowlę do sześciu twierdz, których utrzymywanie jest obowiązkiem państwa polskiego.
Książę niebawem przeszedł do opozycji wobec króla, był zaocznie skazany na śmierć i zmarł we Wrocławiu, nie doczekawszy się za życia rehabilitacji. Zamek odziedziczył po nim jego syn Stanisław Herakliusz, znany pisarz i mecenas sztuki, człowiek uczony i kulturalny, przede wszystkim jednak wybitny mąż stanu. Austria zwróciła się do niego z propozycją wykupienia zastawu spiskiego za duże pieniądze, ale Lubomirski stanowczo ją odrzucił ukazując w osobistym liście trwałość związków Spisza z Polską. W 1673 r. proponowano mu nawet węgierską koronę, ale i tę propozycję odrzucił.
Kolejny raz Lubowelski Zamek przyjmował w swoich progach króla w 1683 r., kiedy to z początkiem grudnia powracał tędy do kraju Jan III Sobieski po wiedeńskiej wiktorii. Zatrzymał się wtedy w Lubowli przez pewien czas, podobno nawet spędził tu święta Bożego Narodzenia.
Po śmierci otoczonego powszechnym szacunkiem Herakliusza, w 1702 r. starostą spiskim został jego syn Teodor, stanowiący całkowite przeciwieństwo ojca - okrutnik, nierzetelny, pazerny. Kilka lat po objęciu stanowiska przegrał bitwę z wojskami króla Augusta II, przeciw któremu spiskował, co doprowadziło do zajęcia zamku przez wojska królewskie. Lubomirski salwował się ucieczką do Spiskiej Nowej Wsi, skąd z zaciężnymi siłami powrócił do Lubowli i po dwutygodniowym oblężeniu zamek odzyskał. Dał się mocno we znaki także mieszkańcom Spisza, od których bezwzględnie egzekwował podatki i nakładał na nich dodatkowe daniny, w związku z wystawnymi przyjęciami, jakich co niemiara odbywało się w zamku. W przeciwieństwie do swoich przodków Teodor Lubomirski często i długo bywał w Lubowli i tutaj też zmarł w 1745 r.
Na nim skończyły się pięciopokoleniowe rządy rodziny Lubomirskich w starostwie spiskim i zamek wraz z resztą zastawnego majątku powrócił do króla. August III Sas podarował go swojej małżonce, córce węgierskiego króla Józefa I - Marii Józefie. Z jej polecenia królewski architekt, Włoch Francesco Placidi opracował szczegółowy inwentarz ówczesnego stanu zamku i projekt jego przebudowy. Podjęto roboty, ale z powodu kłopotów finansowych i coraz gorszego stanu państwa polskiego szły one bardzo powoli i praktycznie ustały po śmierci królowej w 1757 r.
Historia polskiej władzy na Zamku Lubowelskim pomału dobiegała końca. Jeszcze za życia Marii Józefy rządy w starostwie sprawował Henryk Brühl, który po jej śmierci został formalnie starostą spiskim. W 1763 r. władzę w zamku obejmuje jego syn Karol, ale po 12 miesiącach zastępuje go na tym stanowisku brat króla Stanisława Augusta, Kazimierz Poniatowski. Jemu przyszło to być ostatnim zarządcą zastawnego majątku i panem na zamku w Lubowli.
Jeszcze tylko raz zamek gościł osobę o najwyższej, królewskiej randze. Było to w r. 1768, przy czym słowo "gościł" jest tu wyjątkowo nie na miejscu, a i "królewskość" zapewne dyskusyjna, a w owym czasie na pewno mocno futurystyczna: oto przez skomplikowane dzieje Lubowli przewinął się Maurycy Beniowski, tu niejako rozpoczynając swoją karierę. Pochodził ze Słowacji (z miejscowości Vrbové koło Nitry), choć w historiografii przedstawiany jest także jako Polak. Mając 22 lata dotarł na Spisz, tu zakochał się i ożenił w Spiskiej Sobocie z młodą, piękną Zuzaną Hönsch. Ledwo minął miesiąc miodowy, Beniowski zapragnął nowych przygód. Pojechał do zamku w Lubowli i zaczął przekonywać jego zarządcę, majora Elstermana do konieczności stworzenia - pod swoim dowództwem - oddziału wojska, który by wziął udział w walkach polskich konfederatów. Ale Elsterman kazał Beniowskiego aresztować i wtrącił do zamkowego lochu. Młody łowca przygód dość szybko wywinął się z opresji, uciekł z zamku i przystał do konfederatów barskich. Trafił do rosyjskiej niewoli pod Tarnopolem, a następnie przez Kazań, Tomsk, Jakuck został wywieziony na Kamczatkę. Stąd uciekł na Wyspy Kurylskie, a potem przez Japonię i Makao dotarł do Madagaskaru, gdzie miejscowa ludność w 1773 r. wybrała go królem. Zuza podobno towarzyszyła mu w tych perygrynacjach.
Ale to już zupełnie inna historia. Tymczasem konfederaci barscy, dowodzeni przez generała Józefa Bierzyńskiego, dotarli na Spisz i 29 marca 1769 r. zajęli zamek lubowelski. Byli tu niespełna dwa tygodnie i wyjechali bez walki. 11 kwietnia 1769 r. węgierski generał Almássy wysłał do zamku 150 huzarów i 100 żołnierzy piechoty, którzy obsadzili opustoszałą twierdzę. Pozostali tu do pierwszego rozbioru Polski w 1772 r. I to był koniec polskiej epoki w dziejach Zamku Lubowelskiego.
Pierwszy rozbiór Polski formalnie - przynajmniej z punktu widzenia historii Austrii, Węgier i Słowacji - zamyka sprawę zastawu spiskiego. Po podpisaniu tego aktu następuje uroczyste przejęcie terenów zastawnych przez Węgry. Ceremonia ta odbyła się 5 listopada 1772 r. w Spiskiej Nowej Wsi, a w imieniu cesarzowej Marii Teresy występował żupan spiski, Ján Csáky. Zamek Lubowelski został przezeń oficjalnie przejęty 8 listopada, Gniazda i Podoliniec dzień później.
W następnych latach zamek całkowicie stracił na znaczeniu. Ponieważ Austria wcieliła do swoich terenów m.in. nowotarszczyznę i sądecczyznę, Lubowla przestała być potrzebna jako twierdza przygraniczna. Dawny teren zastawny włączony został do żupy spiskiej, a zarządzany był przez administrację z Koszyc. Arystokracja ani bogata szlachta, nie mówiąc już o głowach koronowanych, nie interesowały się popadającym w ruinę zamczyskiem, jakich przecież w dawnych Węgrzech było co niemiara.
Austro-węgierska biurokracja dokonała jednak inwentaryzacji pomieszczeń zamkowych i stwierdziła, że budynki są na ogół w niezłym stanie, wiele pomieszczeń nadaje się do użytkowania, większość ma doprowadzony wodociąg, a niektóre kanalizację. Początkowo więc osadzono tu administrację okolicznych terenów, ale urzędnicy woleli mieszkać w mieście i tam powoli się przenosili. Najdłużej, bo do 1817 r. wykorzystywana była zamkowa kaplica, ciesząca się nawet tytułem kościoła parafialnego. Zamek nadal podupadał i w 1818 r. mieszkał w nim stale już tylko jeden strażnik. Władze nawet nosiły się z zamiarem rozebrania budynków zamkowych i sprzedania uzyskanego w ten sposób materiału budowlanego, ale rachunek ekonomiczny wykazał, że koszt rozbiórki byłby wyższy niż uzyskany dochód. Postanowiono przeto sprzedać zamek wraz z dominium w ręce prywatne. Na prasowe ogłoszenie w 1825 r. odpowiedział tylko jeden oferent - spiski szlachcic Juraj Feliks Raisz. Cena - niecałe 57 tys. zł - miała być spłacona w ratach. Transakcja okazała się niefortunna - dochody z majątku nie pokrywały ani kosztów niezbędnych remontów, ani nie pozwalały na spłatę długu. Po śmierci Raisza (wraz z żoną został pochowany na zamkowym cmentarzu) jego spadkobiercy sprzedali w 1880 r. zamek wraz z innymi swoimi dobrami miastu Stara Lubowla za 87 tys. złotych. Ostatnimi prywatnymi właścicielami zamku byli przedstawiciele polskiego rodu Zamoyskich, którzy w 1883 r. odkupili twierdzę. Zamoyscy byli już właścicielami położonego po sąsiedzku uzdrowiska Wyżnie Drużbaki. Mieszkali co prawda już w kasztelu pod zamkiem, ale sama budowla wykorzystywana była do reprezentacji. W części pomieszczeń Andrzej Zamoyski urządził małe muzeum polskiej historii zamku, przyczyniając się do ocalenia części wyposażenia z czasów Lubomirskich. Założył także szkołę z językiem polskim. W czasie pierwszej wojny właściciele przebywali w Polsce, ale po powrocie w 1920 r. podjęli trud remontu niektórych partii zamku, przede wszystkim części mieszkalnej, kaplicy i murów obronnych. Ostatnim właścicielem zamku był hr. Jan Zamoyski, żonaty z hiszpańską księżniczką Izabelą de Bourbon.
W czasie okupacji znajdowała się tu siedziba gestapo i więzienie. Po wyzwoleniu obiekt został przejęty przez władze Czechosłowacji. Początkowo była tu szkoła rolnicza, w 1956 r. zamek został oddziałem muzeum krajoznawczego w Starej Lubowli.
Zamkowe muzeum. Do zwiedzania przeznaczono kilkanaście zamkowych wnętrz, a także dziedzińce, baszty i mury obronne. W dawnej bramie wjazdowej urządzone jest lapidarium, pokazujące szczątki tablic pamiątkowych i urządzeń z czasów od XIV do XVII w. Podwórze z basztami obronnymi poza ekspozycją znaków cechowych z Lubowli prezentuje przede wszystkim piękny widok na dolinę Popradu i daleki łańcuch Tatr. W wieżach strażniczych pokazano przystępnie skrót historii zamku, czemu towarzyszą fragmenty zegarów wieżowych i oryginalna chorągiew żałobna.
O chorągwi tej opowiada się w Zamku legendę, że w XVIII w. na murach zaczęła się w nocy pokazywać Śmierć. Nie można było jej w żaden sposób wygnać. Dopiero pewien warszawski kupiec, znający zapewne legendę o bazyliszku, poradził wystawić na zamkowych murach lustra. Nie pomogło, bo Śmierć lustra porozbijała i nadal straszyła. Na szczęście raz pokazała się przebywającemu przypadkiem na Zamku zdolnemu artyście, który ją na drugi dzień udatnie namalował. Jego obraz krawiec wszył do zamkowej chorągwi, którą wywieszono na wieży i w nocy oświetlono pochodniami. Śmierć przestraszyła się swojej podobizny i uciekła z zamku. Od tej pory chorągwi używano dla odstraszania śmierci - na przykład w czasie zarazy albo oblegania zamku.
Inną legendę - o drewnianych żołnierzach - przypominają w zamkowej kaplicy, pod wezwaniem patrona rycerzy, Michała Archanioła. Działo się to podobno w Sylwestrową noc w 1720 r. Straż trzymali dwaj żołnierze. Jako że zima była sroga, a w Sylwestra nie spodziewali się żadnej kontroli - schowali się do strażnicy i przysiedli przy palenisku. Zdjęli kożuchy i zmorzył ich sen. W tym czasie kasztelan pozostawił jednak bawiących się gości i znalazł wojaków smacznie śpiących. Ogromnie się zagniewał i przeklął obu żołnierzy, którzy zamienili się w drewniane kukły. Ich duchy za karę po dziś dzień trzymają straż na zamku.
Najciekawszym fragmentem ekspozycji jest kilka zrekonstruowanych pomieszczeń dawnego pałacu Lubomirskich, w tym sala, w której starostowie spotykali się z burmistrzami miast spiskich, zbrojownia, salon, sala królewska oraz pomieszczenia, użytkowane przez ostatnich właścicieli zamku - Jana i Izabelę Zamoyskich. Interesujące i poniekąd wzruszające jest także mieszkanie kasztelana, składające się z sieni, kuchni, salonu i sypialni, urządzonych tak, jakby mieszkańcy tylko wyszli na chwilę, pozostawiając wszystkie sprzęty na miejscu.

EPowrót do leksykonu
E Powrót do "Spisu treści"