Maciej Pinkwart

Wyspa bezludna

 

Odstawiłem się jak stróż w Boże Ciało, bo uważałem, że trochę elegancji na wernisażu w dzisiejszych czasach nie zaszkodzi. Nie wyróżniałem się specjalnie, bo większość obecnych osób uważała podobnie, może z uwagi na fakt, że przekrój wiekowy panów był dość podobny. Panie, oczywiście, były tylko młode. Może tylko krawat nie był specjalnie popularny, ale zdaje się, że dzieje zwisu męskiego ozdobnego dobiegają powoli końca i niedługo już będzie mógł służyć tylko samobójcom za substytut sznura, a psom jako wyrób smyczopodobny. Pocieszające jest to, że poza mną „pod krawatem” był jeszcze burmistrz Janusz Majcher, znacznie przecież ode mnie młodszy.

 

Zenon Remi, 19 grudnia 2013Elementem mojej elegancji były też delikatne półbuty na gładkiej skórzanej podeszwie, co oczywiście wypadło fatalnie z konfrontacji z nawierzchnią chodnika, prowadzącego z parkingu do galerii „Pod Papugami”, gdzie, w kancelarii adwokackiej Małgorzaty Górbiel i Andrzeja Wróbla zorganizowana została wystawa akwarel Zenona Remi, której wernisaż był 19 grudnia 2013 roku. Na szczęście, część trasy przebiegała pod oknami remontowanej Biblioteki Publicznej, gdzie lodowiska nie było, więc dotarłem w jednym kawałku.

Zenon Remi (ur. 1946) to jeden z najbardziej znanych architektów południowej Polski, o którym tylko z pewną przesadą otwierając wystawę powiedziała Małgorzata Górbiel, że projektował co najmniej połowę Zakopanego. Urodzony w Nowym Sączu w rodzinie „dynastycznie” wykonującej ten zawód, od 1970 r. mieszka w Zakopanem, pracował w PBO „Podhale”, w Muzeum Tatrzańskim, a także w Wojewódzkim Biurze Projektów, a od 1988 r. ma autorską pracownię projektową, która jako spółka z o.o. kierowana jest żelazną ręką przez jego uroczą i niezwykle sympatyczną żonę o wdzięcznym imieniu Jaga. Znamy się od przeszło 30 lat i nieodmiennie mam problem co bardziej podziwiać: jego talent czy pracowitość, jego skromność, czy poczucie humoru… Przez jakiś czas współpracowaliśmy nawet zawodowo: od 1994 r. przez kilka lat był głównym ilustratorem moich książek, przydając im mnóstwa walorów dzięki znakomitym rysunkom.

Akwarele Zenka poznałem bliżej w jego mieszkaniu na osiedlu Kasprusie (oczywiście zbudowanym wg jego projektu), znajdującym się naprzeciw muzeum „Atma”, w którym byłem kiedyś kustoszem. W 1981 r. wchodził w skład efemerycznego, ale intensywnie działającego Forum Zakopiańskiego, które przed stanem wojennym zdążyło się przekształcić w lokalny oddział Komitetu Porozumiewawczego Stowarzyszeń Twórczych i Naukowych, gdzie wraz z Krzysiem Gądkiem i Witkiem Dudziakiem zajmował się opracowywaniem propozycji rozwojowych dla zakopiańskiej architektury. Prezesem KPSTiN-u w Zakopanem był Władysław Hasior, dla którego Remi projektował adaptację dawnej Leżakowni Hotelu „Warszawianka” na galerię, pracownię i mieszkanie Mistrza. W czasie stanu wojennego, kiedy to z dala od oficjalnych działań nieakceptowanych władz z inicjatywy malarza Tadeusza Brzozowskiego organizowaliśmy w „Atmie” mini-wystawy plastyczne, Zenek zaprezentował po raz pierwszy w większej liczbie swoje malarstwo.

Zenon Remi, Atma. Z moich zbiorówI teraz jego akwarele pojawiły się na ścianach adwokackiej galeriOtwarcie wystawy. Przemawia Małgorzata Górbiel, obok burmistrz Janusz Majcher, w drzwiach Krzysztof Gądek, zasłania Barbara Dunini na Łukaszówkach. Jak powiedział Zenek na otwarciu wystawy (nawiasem mówiąc, było to najkrótsze i najsympatyczniejsze przemówienie, jakie kiedykolwiek słyszałem na wernisażu) – zakopiańscy mecenasi są ludźmi o niezwykłej wyobraźni, bo logicznie rzecz biorąc w zasadzie nie można było sobie wyobrazić, że w takim miejscu można zrobić galerię, a jednak wyobrazili sobie i wspaniale się udało. Wystawionych akwareli jest 28, usytuowanych w kancelaryjnej poczekalni i jednym z gabinetów. I na żadnym z obrazów nie ma ani jednego człowieka – jedynie architektura. Z niewielkim wyjątkiem: na drzwiach magazynu akt wisi karton z zeskanowymi kilkunastoma kartami świątecznymi, które Zenek sam co roku maluje i w jednostkowych wersjach wysyła przyjaciołom. No i tam można było wypatrzyć malutkie szopkowe postacie…

Zenon Remi, Dom pod Jedlami, z moich zbiorówAtmosfera wernisażu była już wyraźnie przedświąteczna: kolęd co prawda nie śpiewałem, ale wyszedłem dość wcześnie, kiedy impra dopiero się rozkręcała, więc może pasterze przyszli do stajenki. Były jak zwykle pyszne dania na gorąco i jeszcze pyszniejsze ciasta, a także rozmaite napoje o różnym stopniu konfliktowości z kodeksem drogowym, choć wielki procent jurystów dawał jakie-takie gwarancje, że w razie wpadki są szanse na dobrą obronę. Poza prawnikami zauważyłem lekarzy, architektów, emerytów i młodzież twórczą, a poza tym osoby, co zawsze.

Dodam, że prace Zenona Remiego powiszą w Galerii „Pod Papugami” przez kilka tygodni, można je oglądać nie tylko korzystając z usług tamtejszej palestry, można także wejść w ich posiadanie drogą transferu popularnych środków płatniczych.