Maciej Pinkwart

Intelektualista Kain

Kwiecień w Zakopanem jest nieudany nie tylko pod względem pogodowym - to, w końcu nie jest niczym oryginalnym, jeśli w Paryżu w święta Wielkanocne było około zera i padał śnieg - ale także pod względem kulturalnym i towarzyskim. Na tej pustyni jednakże pojawiła się maleńka oaza, za sprawą zakopiańskiego Teatru Witkacego. Oto właśnie w środku martwego sezonu, w piątek 17 kwietnia 1998 r. na dużej scenie tego teatru odbyła się kolejna premiera - tym razem była to sztuka "Kain" lorda George'a Gordona Noela, szóstego barona Byrona.

Spektakl nieco tajemniczy - zaczęło się od tego, że tym razem nie rozsyłano zaproszeń, ale zawiadamiano o premierze telefonicznie. Skutkiem tego na sali było przestronnie, a wśród publiczności znaleźli się niemal sami znajomi - członkowie rodzin aktorów, przyjaciele teatru, stali bywalcy. Z niepokojem odnotowałem brak Wojciecha Misiąga, byłego wiceministra finansów, który od paru lat nie opuścił żadnej premiery w zakopiańskim teatrze - czyżby z naszymi finansami było aż tak źle?

Największą jednak sensacją było to, że spektakl nie był reżyserowany przez Andrzeja Dziuka, ani nawet przez żadnego z jego znajomych reżyserów: Kaina przygotowała dla zakopiańskiej sceny amatorka, mająca zaledwie 20 lat studentka historii sztuki z Uniwersytetu Jagiellońskiego, o nazwisku Agata Duda-Gracz. Tak, tak - córka Jerzego Dudy-Gracza, który zresztą in personam był na premierze obecny, w towarzystwie małżonki i kilku przyjaciół domu. Niech nie będzie to poczytane za złośliwość, ale z całą pewnością Agata dostała się na zakopiańską scenę wyłącznie dzięki punktom za pochodzenie - nie wyobrażam sobie, by Andrzej Dziuk zezwolił na eksperymentowanie ze swoimi ludźmi jakiemukolwiek innemu amatorowi.

Inna rzecz, że ryzykował niewiele - związki Jerzego Dudy-Gracza z Teatrem Witkacego są długotrwałe i serdeczne, Agata jest niezwykle zdolna, a zaproponowana przez nią interpretacja tekstu Byrona gwarantowała, że w wykonaniu doskonałych aktorów rzecz na pewno się uda. Tak też się stało. Solidna scenografia, także autorstwa Agaty, stworzyła odpowiedni nastrój i w sumie eksperyment można uznać za udany.

Właśnie, eksperyment. Odniosłem wrażenie, że sam Teatr, a przynajmniej jego kierownictwo, traktuje premierę Kaina jako margines własnej działalności. Andrzej Dziuk, zapytany po premierze, czy sztuka wejdzie do stałego repertuaru Teatru, czy też rzecz zakończy się na jednorazowym spektaklu, nie umiał odpowiedzieć, odkładając decyzję w tej sprawie do poniedziałku. Rolę Kaina powierzono Lechowi Wołczykowi, który do tej pory raczej dał się poznać jako świetny odtwórca epizodów i choreograf. Umiejętności gimnastyczne i sprawność fizyczna przydały się i teraz: karkołomna rozmowa z Upadłym Aniołem (doskonały Krzysztof Łakomik!) prowadzona jest na zawieszonych wysoko nad widownią trapezach i tych dwoje na huśtawce wywołuje dreszcz emocji wśród widzów. Podobnie znakomita jest scena bójki Kaina i Abla (trochę mało wyrazisty, ale pewno zgodnie z założeniami, Andrzej Bienias), zapewne ułożona choreograficznie przez Wołczyka. Muszę przyznać, że moment, w którym Abel-Bienias, mocniej odepchnięty przez Kaina-Wołczyka potyka się i uderza głową o kamień ołtarza ofiarnego, po czym nieruchomieje - wywarła na mnie ogromne wrażenie: naprawdę przez chwilę myślałem, że Andrzejowi coś się stało. No, bo przecież wszyscy wiemy, że Kain zabił Abla - a w interpretacji Agaty Dudy-Gracz wygląda na to, że był to nieszczęśliwy wypadek...

Tak zwane mieszane uczucia wywarła na mnie scena składania ofiar całopalnych przez obu adamowych synów, zresztą, przyznaję, doskonała technicznie. Oto Abel przynosi i ciska na stół ociekające krwią mięso zwierzęcia, absolutnie prawdziwe i w swej prawdziwości obrzydliwe. Kain przynosi wiecheć trawy. Abel bierze te swoje podroby do ręki, sam zresztą ociekając krwią, podsuwa pod nie nagrobny znicz i, zapewne podlany spirytusem kawał mięsa zaczyna płonąć równym ogniem. Po chwili obrazoburczą modlitwę wygłasza Kain i próbuje podpalić swój suchy bukiet. Już rozglądamy się za dyżurnym strażakiem, ale zapewne chemicznie uodporniony wiecheć za nic nie chce się zapalić. Wołczyk próbuje to tu, to tam, a trawa nic. Każdy by się zdenerwował, więc wcale się nie dziwimy, że wkurzony Kain wreszcie wyrzuca ofiarny bukiet, wali zniczem o ziemię, rozwala ołtarz, na koniec demoluje Abla. A Ablowe mięso spokojnie się smaży i to starożytne berbecue trwa aż do końca spektaklu. Na grilowanego barana jednak nas nie zapraszają, choć publiczność pozostaje z wrażeniem, że mamy do czynienia z happy endem. Bo przecież Kain to typowy intelektualista, neurotyczny może trochę w stylu Woody Allena, ale normalny i bliższy nam o wiele bardziej niż nijaki, bezpłciowy Abel, który swoje kompleksy leczy okrutnym mordowaniem niewinnych zwierząt. Kain, w dodatku, w przeciwieństwie do ulizanego braciszka-rzeźnika, ma siostrę-żonę o imieniu Ada, której zresztą wcale nie gra Ada, tylko Kasia Sobczak i robi to tak pięknie i wzruszająco, że aż się coś w środku robi męskiej części widowni. Gdybym nie był wielbicielem Kasi już przedtem, zostałbym nim teraz. Kainowa żona, która idzie z nim na wygnanie, na które skazuje go mściwa i niesprawiedliwa Ewa - w końcu winna temu wszystkiemu (Ada Jerzmanowska - znów świetnie zagrana rola!) jest urocza, kochająca i lojalna aż do końca. Jak to dobrze, że jesteśmy wszyscy dziećmi Kaina i Kasi Sobczak, a nie Abla i jego owieczek!

Jest w realizacji sztuki nieco anarchronizmów - jak na przykład krzyże na cmentarzu, na który wiedzie Kaina Upadły Anioł, ale to pewne skróty myślowe, dokonywane zarówno przez Byrona jak i reżyserkę. Łączy ich oboje młodość: Byron, gdy debiutował pierwszym tomem wierszy, miał 19 lat, Agata ma niewiele więcej. Kain pisany był we włoskiej Pizie w latach 20-tych XIX wieku przez nieco już starszego autora, a jego romantyczno-humanistyczne przesłanie zapewne dopiero czeka na odczytanie. Być może, nastąpi to za sprawą świetnych aktorów zakopiańskiego teatru i debiutującej w nim młodej reżyserki. Tylko, czy nie będzie to tylko eksperyment?

Pisane 18 kwietnia 1998 r.

 


George Gordon Byron, "Kain". Reżyseria, scenografia i opracowanie tekstu - Agata Duda Gracz. Muzyka elektroniczna - Jerzy Chruściński. Obsada: Kain - Lech Wołczyk, Abel - Andrzej Bienias, Upadły Anioł - Krzysztof Łakomik, Ada - Katarzyna Sobczak, Adam - Maciej Stępniak, Ewa - Ada Jerzmanowska, Aniołowie: Marek Wrona i Włodzimierz Ciborowski. Premiera: Teatr Witkacego, 17 kwietnia 1998.

Powrót do pierwszej strony Teatru