Maciej Pinkwart

Zabawa we czworo

TUTAJ skan artykułu

 

 

Muzyczne Wieczory Czwartkowe weszły już w tradycję Nowego Targu, więc po wakacyjnej przerwie melomani pospieszyli znów do auli Szkoły Muzycznej przy ul. Parkowej, by na zaproszenie organizatora – Krzysztofa Leksyckiego - spotkać się na muzycznej zabawie. Tym razem koncert poświęcony był muzyce kwartetowej.

 

Tak naprawdę, to wakacje, a szczególnie sierpień, nie stanowiły przerwy w życiu muzycznym Podhala i okolic, a muzyka kwartetowa rozbrzmiewała częściej niż inne, i to również za sprawą Krzysztofa Leksyckiego, organizatora Orawskiego Festiwalu Kameralnego i nowotarskich ratuszowych Wieczorów z Klasyką, kwartety brzmiały także w zakopiańskiej „Atmie” i tamtejszym „Jasnym Pałacu”, stąd też ani forma muzyczna, ani program nie były dla nikogo zaskoczeniem. No, ale zaskoczenie to może ostatnia rzecz, jakiej oczekują miłośnicy klasyki. Tym razem do udziału w Wieczorze zaproszony został młody, krakowski kwartet „Contré” (Paulina Marek, Jakub Bańdur, Tomasz Skotnicki, Jakub Gucik), istniejący od 2008 r. i utworzony przez studentów klasy kameralistyki krakowskiej Akademii Muzycznej. Ostatnio słyszany był w naszych stronach pod koniec sierpnia w „Atmie”.

Zestawiony interesująco program pozwalał na zapoznanie się z muzyką kwartetową – tą najszlachetniejszą formą kameralistyki - jak ocenił prowadzący koncert Krzysztof Leksycki – z trzech epok: klasycyzmu, romantyzmu i modernizmu. Jednakże układ prezentacji odbiegał od chronologii. Najpierw usłyszeliśmy Kwartet smyczkowy c-moll op. 18 nr 4 – młodzieńcze dzieło Ludwiga van Beethovena, wykonane poprawnie, a w części trzeciej (Menuetto) niezwykle uczuciowo, wręcz romantycznie. Potem przeskoczyliśmy epokę, by wysłuchać II Kwartetu smyczkowego op. 56 Karola Szymanowskiego – dzieła powstałego w 1927 r. i dedykowanego zakopiańskiemu lekarzowi chorego na gruźlicę kompozytora – Olgierdowi Sokołowskiemu i jego żonie Julii. Utwór ten zalicza się do tzw. narodowego nurtu muzyki Szymanowskiego, w części inspirowanego ludową muzyką podhalańską. Jak na mój gust, kwartet (szczególnie w II części, Vivace scherzando) zabrzmiał za bardzo po góralsku i przez nadmiarową dynamikę i zbytnio eksponowane dysonanse mocno straciła finezja dzieła. Ale to może skutek faktu, że wykonawców zasugerował prowadzący, porównując kwartet do baletu Harnasie, które oczywiście są góralskie w o wiele wyraźniejszy sposób, zawierając bezpośrednie cytaty z góralszczyzny – a tych w kwartecie w ogóle nie ma.

Po przerwie kwartet „Contré” przeniósł nas znów w głąb historii muzyki, prezentując wielki, półgodzinny Kwartet smyczkowy c-moll op. 51 nr 1 Johannesa Brahmsa. Romantyczne to dzieło stanowczo nie powinno być grywane po dobranocce i na zakończenie koncertu, choć z drugiej strony nie wyobrażam sobie, by zestawione bezpośrednio z Beethovenem nie uśpiło słuchaczy jeszcze bardziej. Drzemaliśmy przeto romantycznie, ale zespół ukoiwszy nas misternymi harmoniami i kunsztownie przeplatającymi się melodiami poszczególnych motywów, uciął wreszcie od ucha pierwsze takty finałowego allegro, i to fortissimo usytuowało nas na twardym gruncie nowotarskiej rzeczywistości.

Koncert zatem był ładny i dobrze zagrany, co jak najlepiej wróży rozpoczynającemu się sezonowi muzycznemu. Publiczność pojawiła się niezbyt liczna, ale z pewnością doborowa. Może następnym razem nie będzie konkurencyjnych imprez (posiedzenie rady miejskiej, imieniny Michała…) i na Parkową przybędzie więcej osób. Tym bardziej, że jak kusił nas Krzysztof Leksycki, 20 października będzie koncert w większym składzie i z licznymi niespodziankami.