Maciej Pinkwart
Wspólny patron
Ostatnie lata koncertowe w
„Atmie” dowodnie wykazały, że poziom wiedzy i umiejętności muzycznych młodzieży
stale rośnie, a starzy mistrzowie muszą się mieć na baczności, bo nadchodzi nowe
pokolenie wirtuozów. Na szczęście, muzyka to nie są żadne mecze
międzypokoleniowe i jest w Atmowskiej przestrzeni miejsce dla jednych i drugich.
Stąd w programach koncertowych gwiazdy przeplatają się z debiutantami, a między
nimi jak wolne elektrony krążą ci, który debiuty mają już za sobą, a wielką
karierę – przed sobą. I tylko zawsze mnie irytują ci z recenzentów, który
ryczałtowo zawsze chwalą osoby o znanych nazwiskach i z pogardliwym
poklepywaniem odnoszą się do młodych muzyków. Realny poziom wykonawstwa zdaje
się nie ma tu znaczenia.
6 kwietnia 2011 r. w „Atmie”, w
ramach projektu „Muzyka pod Tatrami” gościła grupa młodzieży z Zespołu
Państwowych Szkół Muzycznych z Katowic, w skład którego wchodzi dawne Liceum
Muzyczne im. Karola Szymanowskiego. Popołudniowy koncert zgromadził stosunkowo
dużą liczbę publiczności, głównie w – powiedzmy – średnim wieku. Znów nie było
artystycznej młodzieży z Zakopanego…
Na
początek
Magdalena Milińska z klasy skrzypiec Marty
Diug-Chwastek, trochę nieśmiało, ale bardzo muzykalnie zagrała transkrypcję
Pieśni
Roksany z opery Karola Szymanowskiego
Król Roger,
by potem rozwinąć skrzydła w prezentacji I części
Koncertu
skrzypcowego Henri Vieuxtempsa. Partię
fortepianu realizowała
Marzena Lempa. Gitarzysta
Maciej
Łyczek, uczeń Franciszka Wieczorka,
zaprezentował
Preludium i Galiardę Johna
Dowlanda,
Romans Johann Kaspar Mertz oraz
La Espiral Eterna
Leo Brouwera. Dowland
to kompozytor z przełomu XVI i XVII w., Mertz z XIX wieku, ale ich dzieła
różniły się niewiele i podobnie były wykonane. Za to Brouwer to kompozytor
współczesny, urodzony w Hawanie w 1939 r. Zaprezentowany utwór brzmiał niezwykle
współcześnie, a młody muzyk wykazał wielką klasę w artykulacji zarówno
melodycznej, jak i harmonicznej, a wreszcie… perkusyjnej. W drewnianych ścianach
„Atmy” gitara zresztą brzmiała doskonale.
Szczególnie długie oklaski zakończyły występ młodziutkiej (II klasa gimnazjalna)
skrzypaczki
Pauliny Juszczak, uczennicy Antoniego Cofalika,
która najpierw zagrała
Kaprys polski Grażyny
Bacewicz na skrzypce solo, a potem porwała wszystkich brawurowym wykonaniem
Melodii
cygańskich Pabla Sarasatego. W tym utworze
towarzyszyła jej na fortepianie Marzena Lempa. Zamknięciem koncertu były trzy
mazurki Fryderyka Chopina (a-moll
op.17 nr 4, g-moll op.24 nr 1, f-moll op.68 nr 4),
w wykonaniu
Marcina Gembarskiego z klasy fortepianu Lubow
Nawrockiej. Dodam, że wszyscy soliści grali z pamięci, co starym mistrzom zdarza
się coraz rzadziej.
Katowickie Liceum Muzyczne im.
K. Szymanowskiego powstało w 1937 r., w roku śmierci kompozytora i wykształciło
dotąd ponad 2300 absolwentów, którzy zostali zawodowymi muzykami. Są wśród nich
m.in. kompozytor Wojciech Kilar czy zwycięzca konkursu chopinowskiego Krystian
Zimerman. Ale szkół muzycznych imienia Szymanowskiego jest w Polsce kilkanaście.
Warto, by wszystkie utrzymywały kontakt z „Atmą” i prezentowały w Zakopanem
swoich najlepszych uczniów. Jednak to dość kosztowne przedsięwzięcie, a przy
obecnej mizerii finansowej trudne do realizacji. Może Zakopane powinno wspierać
takie kontakty? W końcu, jak słusznie powiedział ktoś na Komisji Kultury Rady
Miejskiej – Szymanowski to doskonale rozpoznawalna marka zakopiańska, a
inwestowanie w młodych ambasadorów stolicy Tatr opłaca się najbardziej.