Maciej Pinkwart

Perkusja na 30 ust

TUTAJ skan artykułu

Połączone chóry w "Jasnym Pałacu", fot. Renata Piżanowska

 

Organizatorka koncertu, Prezes TEA Mirosława Lubowicz, fot. Renata PiżanowskaJasny Pałac” w Zakopanem widział i słyszał już niejedno i zapewne niejedno jeszcze zobaczy i usłyszy. Otwierająca środowy (15 czerwca 2011) koncert Ewa Czamańska z Tatrzańskiej Agencji Rozwoju, Promocji i Kultury powitała słuchaczy w „Galerii Jednego Autora” i to było zupełnie surrealistyczne powitanie, doskonale wprowadzające w atmosferę wieczoru. Prezentowane były bowiem dzieła muzyczne, autorstwa 14 kompozytorów, prowadzone przez dwie dyrygentki i wykonywane przez dwa chóry, liczące w sumie przeszło 50 osób.

 

Na zaproszenie działającego przy Towarzystwie Edukacji Artystycznej Tatrzańskiego Chóru „Szumny” przyjechał do Zakopanego 30-osobowy młodzieżowy chór kameralny z niemieckiego miasta Ingolstadt, usytuowanego nad Dunajem w Bawarii. Wspólny występ obu zespołów pokazał różne oblicza muzyki chóralnej i rozmaite sposoby wykorzystywania głosu do prezentacji artystycznej. Zakopiańczycy świetnie znają działający od sześciu lat pod kierunkiem Mirosławy Lubowicz chór „Szumny”, składający się z osób w różnym wieku (od emerytów po uczniów szkoły muzycznej), śpiewający repertuar klasyczny, z dużą ilością utworów o charakterze religijnym. Taki też był profil środowego występu, który rozpoczęli „Szumni” od pieśni Cantate Domini Giuseppe Pittoniego z przełomu XVII i XVIII w., a skończyli pierwszą część koncertu utworem Ave Maria współczesnego niemieckiego kompozytora Johannesa Mathiasa Michela. Najgoręcej oklaskiwana była wesoła piosneczka słowacka o wdzięcznym tytule Prši, prši…

Chórzystki z Ingolstadt, fot. Renata PiżanowskaPotem na scenę wkroczył 30-osobowy chór z Niemiec, dyrygowany przez Evę-Marię Atzerodt i od razu podbił serca słuchaczy wykonując nowoczesny utwór kanadyjskiego kompozytora Raymonda Murraya Schafera, w którym głosy traktowane były jak instrumenty, a krótkie, różnojęzyczne partie tekstowe jeszcze podkreślały sonorystyczność utworu. Rówieśnikiem Schafera jest polski kompozytor Józef Świder, którego dzieło Cantus Gloriosus należy do najbardziej znanych na świecie współczesnych polskich utworów chóralnych, a młodzi Niemcy zaśpiewali go niemal jak jazz. By jednak nie dać nam zapomnieć o absolutnej klasyce Eva-Maria Atzerodt poprowadziła następnie przepiękny i wzruszający motet Jana Sebastiana Bacha Jesu, meine Freude (BWV 227). Zawsze, gdy słucham tego utworu, myślę o tym, jakie prozaiczne bywają przyczyny, dla których powstają arcydzieła: Bach skomponował ten utwór w 1723 r. na pogrzeb Johanny Marii Käsin, żony lipskiego pocztmistrza. Notabene, zainspirował się tu istniejącą wcześniej (od 1653 r.) pieśnią Johanna Crügera…

A potem dopiero rzucili nas na kolana. Utwór o skromnym tytule Monsun jest genialnymChórzyści z Ingolstadt, fot. Renata Piżanowska dziełem współczesnego kompozytora austriackiego Richarda Filza, specjalizującego się w czymś, co określa się jako Vocal and Body Percussion. Chórzyści ustami naśladowali szum wiatru, łoskot nadbiegających fal, krople deszczu, część prasnęła nuty o ziemię i pstrykała palcami, uderzała dłońmi o kolana, część – w zgodzie z partyturą – podawała ton dalekiej melodii, unoszącej się hen, nad wzburzonym oceanem, który pod koniec utworu uspokoił się, zamieniając monsunowy szkwał w pojedyncze, zanikające krople. Złudzenie było zupełne, dyrygentka znakomicie panowała nad tymi ustnymi perkusjami, a widownię ogarnął szał entuzjazmu, który nie opuścił jej także przy następnych utworach, szczególnie przy kolejnym wirtuozowskim utworze   Probier׳s mal mit′nem Bass, gdzie w ludowej bawarskiej piosence, wychwalającej zalety śpiewania basem, wystąpili sami mężczyźni. Tę część koncertu zakończył piękny, znany gospel Witness.

Dyrygentki - Eva-Maria Atzerodt i Mirosława LubowiczNa zakończenie koncertu połączone chóry „Szumny” i „Jugendkammerchoir Ingolstadt” wspólnie wykonały dwa przeboje – niemiecką pieśń ludową Da unten im Tale w opracowaniu Johannesa Brahmsa i polską Barkę, w aranżacji Andrzeja Guziaka. Niemcy śpiewali po niemiecku, Polacy po polsku, a my klaskaliśmy w języku międzynarodowym.

Trud przygotowania i organizacji tego znakomitego koncertu spoczywał na barkach prezeski Towarzystwa Edukacji Artystycznej, zarazem wicedyrektorki Szkoły Artystycznej – Mirosławy Lubowicz. Publiczności nie było zbyt wiele, władze lokalne (starostwo) reprezentowała elegancka Elżbieta Gałecka, a ci co nie przyszli – niech żałują. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że młodzi chórzyści z Ingolstadt przyjadą do nas znowu i zaśpiewają w większej sali, a sam koncert będzie nieco bardziej rozreklamowany.

Oba chóry przed "Jasnym Pałacem", fot. Renata Piżanowska