Maciej Pinkwart

2 czerwca 2021

Pierwsze nagrania

 

Pewno wyrzucicie mnie z Klubu, ale nie mogę się powstrzymać... Jadąc dziś do pracy, pod wpływem inspiracji muzycznej w samochodzie, przypomniałem sobie maleńki sklepik na Marszałkowskiej koło Koszykowej, gdzie na pięterku kupowało się... pocztówki dźwiękowe. Byłem w liceum. Pamiętam pierwsze trzy, jakie udało mi się kupić: Ramona z Armstrongiem, Jambalaya Brendy Lee i By The Light Of The Silvery Moon Little Richarda. A potem, rok przed maturą, udało mi się - w sporym towarzystwie - przetańczyć całą noc przy adapterze „Bambino”, na którym odtwarzaliśmy tylko jedną płytę 45 obrotową: NRD-owskiej wytwórni Amiga, gdzie z jednej strony niejaki Günter Gollasch grał na klarnecie Petite Fleur Sidneya Becheta, a na drugiej była piosenka Blumen Mädi w wykonaniu Paula Schrödera. Pewno się dziwicie, że ja to tak pamiętam przez ponad pół wieku? A jak mam nie pamiętać, jeśli przy tej jednej singlowej płycie bawiliśmy się do białego rana, puszczając ją w kółko? Ba - na początku w kółko szedł tylko Petite Fleur, potem sobie urozmaiciliśmy... A płytka była tylko jedna dlatego, że każdy myślał, że kto inny przyniesie, a gospodarz imprezy miał tylko tę jedną. Ale bawiliśmy się znakomicie!