Maciej Pinkwart

Duet na trzy głosy

TUTAJ skan artykułu

 

Chłodny, ale pogodny letni wieczór to idealny czas na koncert. Epoka baroku i rokoko – to czas, kiedy powstawała najlepiej przyjmowana do dziś muzyka. A miejscem, gdzie muzyka tej epoki najpiękniej brzmi w chłodny letni wieczór jest Orawa. A konkretnie – zabytkowy kościół Matki Boskiej Śnieżnej w Orawskim Parku Etnograficznym w Zubrzycy Górnej.

 

Było nastrojowo i kostiumowo. W niedzielę, 26 lipca 2015, dyrektorka skansenu, Dominika Wachałowicz-Kiersztyn, w skromnym ale pięknym stroju orawskim otworzyła Festiwal Muzyki Kameralnej, zorganizowany już po raz siódmy przez Krzysztofa Leksyckiego i Orawskie Stowarzyszenie Artystyczne. Potem w prezbiterium nieczynnego kościoła z I połowy XVIII w. (przeniesionego do Zubrzycy w 2007 r. za sprawą ówczesnej dyrektorki Muzeum, Emilii Rutkowskiej) pojawili się członkowie Duo Sonore – Ilona Nieciąg i Krzysztof Leksycki – w przepięknych strojach barokowych.

Na początek usłyszeliśmy Sonatę A-dur z cyklu Sześciu Sonat na dwoje skrzypiec op. 3 francuskiego kompozytora Jeana-Marie Leclaira, żyjącego na przełomie XVII i XVIII wieku, a następnie szalenie interesującą Sonatę D-dur z cyklu Sześciu Sonat Kanonicznych Georga Philippa Telemanna, skomponowanych w latach 20. XVIII w. w Hamburgu. Telemann to jest gigant muzyczny, który może być porównywany tylko ze swoimi najbliższymi przyjaciółmi: Haendlem i Bachem. Mocno związany z Polską (kilka lat mieszkał w Żarach i Pszczynie, znał Kraków i Warszawę i wielokrotnie nawiązywał w swych dziełach do polskiej muzyki ludowej) – w sonatach kanonicznych jednakże zabawiał się raczej sztuczkami formalnymi. Sonaty kanoniczne – bo zbudowane na zasadzie kanonu. W Sonacie G-dur zaczynała Ilona Nieciąg, a o takt później ten sam motyw grał Krzysztof Leksycki. Brzmiało świetnie.

Potem słuchaliśmy największego z klasyków wiedeńskich (ale brzmiącego rokokowo!) – Wolfganga Amadeusza Mozarta i jego Sonatiny Wiedeńskiej C-dur. Jakoś tak jest, że przy drobiazgach kameralnych Mozarta wszyscy się uśmiechają – tak też było i tym razem, zwłaszcza, że do dźwięków skrzypiec dołączył się świergot wróbla, który zawędrował do kościółka i polatywał sobie między chórem, transeptem a ołtarzem.

Głównym daniem owej muzycznej uczty było Duo op. 5 nr 1 Luigi Boccheriniego, skomponowane ok. 1795 r. w Hiszpanii, którego trzech części (allegro, menuet, allegretto) wysłuchaliśmy z wielką przyjemnością. Ostatni utworem zgodnie z programem było pochodzące już z I połowy XIX wieku, ale mocno zakorzenione w baroku Duo Concertant op. 116 czeskiego, ale mocno zniemczonego kompozytora Johanna Wenzla Kalliwody. Podobała mi się część druga: formalnie menuet, ale z wyraźnymi elementami poloneza. A wykonanie – na dwoje skrzypiec i wróbla.

Oklaski na zakończenie były entuzjastyczne, więc otrzymaliśmy bis – w postaci zabawnego duetu Beli Bartóka na dwoje skrzypiec pizzicato.

Kolejne koncerty Orawskiego Festiwalu Muzyki Kameralnej w kolejny weekend. W sobotę o 17-tej wystąpią młodzi uczestnicy Babiogórskich Eksploracji Wiolinistycznych (jeśli dobrze rozumiem – jest to kurs dla młodych skrzypków), a w niedzielę o 19-tej – rzadko słuchany duet dwóch klawesynów (Anna Huszczo i Anna Solecka).