Maciej Pinkwart
Romantyczne nuty jesieni
(Ponieważ w "Tygodniku Podhalańskim" nr 41/2014 poniższa moja recenzja ukazała się zmasakrowana: nie tylko wycięto cały pierwszy akapit - niewątpliwie z braku miejsca, nieprawdaż - ale i dopisano na kolanie inny wstęp, tym razem rezygnuję z zamieszczania skanu artykułu)
Powinienem może zacząć w sposób, jaki obowiązuje ostatnio w pisaniu o muzyce w Zakopanem: wielki, znakomity, jeden z najwybitniejszych, światowej klasy, jeden z najważniejszych, ogromne wrażenie, wyjątkowo piękne, wielkoformatowe, sensacyjne, jeden z najsłynniejszych, gwiazdorskie, niezapomniane, niepowtarzalne – słowem, szczytowe. Ale to zupełnie nie w moim stylu, a poza tym kiedyś mnie uczono, że nadmiar przymiotników odwraca uwagę od innych części mowy, czyli od meritum.
Poprzestańmy więc na stwierdzeniu, że recital fortepianowy 34-letniego Wojciecha Kubicy, w niedzielę 5 października 2014 otwierający tegoroczne Jesienne Spotkania Muzyczne podobał mi się bardzo. Nie tylko jeśli chodzi o świetne wykonanie – do tego przyzwyczaiły nas od kilkudziesięciu lat imprezy, organizowane przez Towarzystwo Muzyczne im. K. Szymanowskiego – ale przede wszystkim z powodu bardzo kunsztownego doboru programu.
Wiem z własnej praktyki organizatora koncertów, że prezentowany repertuar to w większości efekt kompromisu między życzeniami zapraszających a możliwościami zapraszanych. Ale najczęściej ostatnie słowo ma wykonawca i tu przypuszczam, że to Wojciech Kubica wybrał do zagrania najbardziej reprezentatywne utwory Fryderyka Chopina i Karola Szymanowskiego. Wybrał też – jak poinformował publiczność prowadzący koncert honorowy prezes Towarzystwa Szymanowskiego, dr Karol Bula – grę w Galerii Orskiego, na tamtejszym fortepianie Bösendorfer, a nie w „Atmie”, na bardziej błyszczącym, ale gorzej brzmiącym Schimmlu.
W pierwszej części
romantyczny nastrój wieczoru wykreował najpierw
Nokturn Es-dur op.
55 nr 2, po czym rozbiła go
Etiuda c-moll op. 10
nr 12, której słynną „rewolucyjność” (armaty
w kwiatach, jak pisał o niej Robert Schumann,
podobno cytując cara Mikołaja I) ukoił dopiero przepięknie wykonany
Nokturn cis-moll,
z opusu pośmiertnego. Potem nastrój – wciąż romantyczny – pogłębiły jeszcze
Walc F-dur
op. 34 nr 3 i
Barkarola Fis-dur
op.
Karol Szymanowski – wielki admirator i znawca twórczości i techniki kompozytorskiej Chopina – został przez Wojciecha Kubicę ukazany przez utwory z trzech najciekawszych cykli. Najpierw wysłuchaliśmy rzadko grywanego, bo niedawno dopiero wydanego drukiem Preludium cis-moll z 1901 r., skomponowanego przez 19-letniego twórcę na konkurs, ogłoszony przez redakcję „Kuriera Warszawskiego”. Już widzę minę Naczelnej, gdybym zaproponował urządzenie konkursu kompozytorskiego przez redakcję „Tygodnika”… Ale utwór Szymanowskiego – którego rękopis spłonął w czasie II wojny światowej – ocalał w archiwum „Kurierka”, został kilkanaście lat temu wydany i dzięki temu możemy go teraz słuchać. Prawdę powiedziawszy, nie lubię go: jest jeszcze mało „Szymanowski”, bardziej brzmi Rachmaninowem.
Potem były cztery pierwsze Mazurki z op. 50, zagrane i dziarsko, i romantycznie, i nawet nieco po podhalańsku. Ale dla mnie najpiękniejszym elementem wieczoru były dwie części (Calipso i Nauzykaa) z cyklu Metopy op. 29 – dzieła z tzw. okresu impresjonistycznego. Oba utwory wykonane były z prawdziwą maestrią, a niezwykły, śródziemnomorski nastrój i wyraźne reminiscencje programowe z Homerowskiej Odysei pozwoliły wyobraźni na chwilowe zapomnienie o szeleście spadających z drzew liści i szumie zbliżającego się jesiennego halnego wiatru.
Drugi koncert „Jesiennych Spotkań Muzycznych” – w następną
niedzielę, 10 października, w „Atmie”.