Tygodnik Podhalański, 16 sierpnia 2012

Tutaj skan artykułu

Orawska klasyka na klarnet i smyczki

 

Echa spod Babiej Góry roznoszą się szeroko, tak też i Orawski Festiwal Muzyki Kameralnej rozbrzmiewa daleko poza Orawą.

 

Koncert inauguracyjny sierpniowego Festiwalu Orawskiego został przez państwa Leksyckich powtórzony na inauguracji Sierpniowych Spotkań z Klasyką 9 sierpnia 2012 r. w nowotarskim ratuszu, gdzie liczna publiczność miała okazję wysłuchać skrzypcowego Duo Sonore w niemal dokładnie takim samym repertuarze, jak cztery dni wcześniej w Zubrzycy (nie było Kanonu Johanna Pachelbela z Konstancją Leksycką). W niedzielę, 12 sierpnia z kolei melomani w podhalańskim Dębnie mogli w samo południe oklaskiwać te same duety (bez Pachelbela i Corellego) w pięknym gotyckim kościele św. Michała, w ramach cyklu „Muzyka zaklęta w drewnie”. Po powrocie na Orawę, Ilona Nieciąg i Krzysztof Leksycki zmienili stroje i zasiedli w prezbiterium zubrzyckiego kościoła Matki Bożej Śnieżnej, by w towarzystwie polsko-włoskiego małżeństwa Anny Armatys-Borrelli (wiolonczela) i Gianfranco Borrelliego (altówka) zestawić znów znany od czterech lat Kwartet Festiwalowy, który 12 sierpnia 2012 był gospodarzem drugiego koncertu Orawskiego Festiwalu. Tym razem wieczór poświęcony był muzyce dwóch klasyków wiedeńskich. Stroje wykonawców prezentowały więc nader klasyczną czerń, podczas gdy na widowni przeważały raczej swetry i ocieplane kurtki, z wyjątkiem byłego wójta Jabłonki, Juliana Stopki, który olśniewał garniturowo-krawatową elegancją, nie bez powodu, o czym później.

Pogoda zrobiła się zupełnie orawsko-jesienna, padało i ziąb był okropny, ale szybko się rozgrzaliśmy już przy pierwszym utworze, którym był przepiękny Kwartet smyczkowy D-dur op. 76 nr 5 Józefa Haydna – jedno z późniejszych i „najbardziej klasycznych” dzieł najstarszego z wiedeńskich klasyków. Duża, czteroczęściowa kompozycja wysłuchana była w idealnym skupieniu, a szczególnie wzruszająca była część druga, Largo cantabile e mesto, rzeczywiście wykonana śpiewnie i smutno, aczkolwiek perfekcyjnie. Zawsze się zastanawiam, jak mocna więź musi być między muzykami, którzy spotykają się w zasadzie tylko raz do roku na festiwalu, tworzą doraźny kwartet, a grają jak jeden doskonale zharmonizowany instrument.

W przerwie koncertu przeszliśmy do oddanej niedawno po rekonstrukcji dawnej plebanii, przeniesionej na teren zubrzyckiego skansenu w Podwilka, gdzie odbył się wernisaż prześlicznych obrazów, malowanych przez członków Stowarzyszenia Akwarelistów Polskich. Pozyskanie tej wystawy, która czynna będzie w Zubrzycy jeszcze tylko przez tydzień, jest także zasługą organizatora Festiwalu, Krzysztofa Leksyckiego. Ponieważ był to też „debiut” publiczny samej plebanii, kilka słów o nowej części Orawskiego Parku Etnograficznego powiedziała dyrektorka (podobno już była dyrektorka? Nie mogę w to uwierzyć, co się w tych muzeach wyrabia…) skansenu – Emilia Rutkowska, a Julian Stopka, rodak z Podwilka, opowiedział o historii przeniesionej stamtąd plebanii, ze szczególnym uwzględnieniem duchów, które w niej straszyły, bo wybudowana była w miejscu dawnego cmentarza cholerycznego. Czarny garnitur był więc jak znalazł. A że w trakcie opowiadania dwukrotnie bez powodu zgasło w sali światło – uwierzyliśmy we wszystko i tylko niektórym przypomniał się film „Duch” oraz „Smętarz dla zwierząt”…

W drugiej części koncertu do Kwartetu Festiwalowego dołączył włoski klarnecista Gaetano Russo, podobny naraz do Umberto Eco i do Güntera Grassa i w wykonaniu tego ansamblu usłyszeliśmy Kwintet klarnetowy A-dur KV 451 drugiego klasyka wiedeńskiego – Wolfganga Amadeusza Mozarta. Publiczności, która tym razem zapełniła kościół do ostatniego miejsca, najbardziej podobała się ostatnia, czwarta część – Allegretto con variazioni, będąca swoistym dialogiem między klarnetem a smyczkami, prowadzonym w stale zmieniających się tempach. Mnie szczególnie przypadła do gustu część trzecia, Menuetto, a w niej niesamowite zgranie Ilony Nieciąg, grającej tu partię pierwszych skrzypiec i Gaetano Russo.

Oklaski były gromkie i oczywiście musiał być bis. Najpierw włoski klarnecista wykonał Trzy krótkie utwory na klarnet solo Igora Strawińskiego, co stanowiło dość zasadnicze odejście od poprzedniego nastroju koncertu, ale maestro Russo zagrał (i odtańczył…) je tak żywiołowo, że podbił serca wszystkich słuchaczy. Drugim bisem była już bardzo spokojna Ave Maria Astora Piazzolli.

Ci, co nie byli w Zubrzycy będą mieli okazję posłuchać tych utworów podczas nowotarskiego koncertu w czwartek, 16 sierpnia 2012 w nowotarskim Ratuszu. A kolejne koncerty festiwalu orawskiego 15 sierpnia o 17-tej i 19 sierpnia o 19-tej.