Maciej Pinkwart

Reprodukcja okładki VII tomu Rocznika Podhalańskiego

Nauka i niszczący czas

Opatrzony datą 1997 r. ukazał się w tych dniach kolejny, siódmy już Rocznik Podhalański, stanowiący ogółem 19-ty tom wydawnictw Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem. Podziwu godne jest to, że z biegiem lat "Rocznik" wychodzi coraz częściej i w coraz większej objętości. Co prawda, do nominalnej częstotliwości jeszcze mu daleko, ale jest to grzech pierworodny, spod którego ciężaru wydawnictwo zapewne nigdy się nie wywinie: pierwszy tom "Rocznika Podhalańskiego" ukazał się z datą 1914-21... I tak dalej - Nr 3 - 1985, Nr 4 - 1987, Nr 5 - 1992, nr 6 - 1994.

Zapewne, nie jest to typ literatury, na który zniecierpliwieni czytelnicy czekają pod kioskami, przebierając nogami. Solennie przygotowane i zazwyczaj istotne prace naukowe powstają powoli i w niewielkim dość gronie fachowców. Tak jest i w tym numerze. Kilka nazwisk to stali autorzy publikujący w "Roczniku" od kilkunastu lat, a powaga ich autorytetów gwarantuje rzetelność i wnikliwość prezentowanych artykułów. Jedną z najdłuższych rozpraw - a zarazem najciekawszych - jest praca Mieczysława Adamczyka Emigracja z ziem polskich na Węgry 1630-1859. Ten autor jest obecny niemal w każdym tomie i każda z publikacji posuwa naprzód naszą wiedzę o Podhalu. Dwie ciekawe literaturoznawcze rozprawy przygotował Zdzisław Piasecki: Zbójnictwo karpackie w literaturze polskiej i Stanisław Witkiewicz i Kazimierz Tetmajer we wzajemnych o sobie opiniach. Interesujące przyczynki do życiorysów przyrodników Alfreda Lityńskiego i Borysa Wigilewa (pisanie o nim zapewne już niedługo będzie fi donc!) oraz... Stanisława Ignacego Witkiewicza (także w kontekście przyrodniczym) podaje, jak zwykle z temperamentem, Zbigniew Wójcik. Kilkakrotnie pojawiają się także artykuły niezmordowanego Henryka Josta - w tym wspomnienie po zmarłym niedawno Adamie Palmrichu, dowódcy zakopiańskiego plutonu "Żuraw" Armii Krajowej.

Na marginesie - wspominając w czasie lektury dobrze mi znanego Adama Palmricha - myślałem, że już niebawem ostatni autentyczni świadkowie czasów okupacji na Podhalu odejdą na zawsze i my, młodsi nieco, zostaniemy zupełnie bezradni wobec bezczelnych kłamców i kombatantów, którzy w wieku kilkunastu lat gromili Niemców i bolszewików, a potem - zostaniemy rzuceni na pastwę hochsztaplerów politycznych, którzy wzorem historiografów rodem z Orwella będą przykrawać informacje o dziejach stosownie do aktualnych koniunktur politycznych. I znów bandytów każą nazywać bohaterami, dekowników - czujnymi strategami, a bohaterów prawdziwych, mających odwagę wtedy walczyć a teraz mówić prawdę - zamkną w skansenie ogłupiałych przez lata indoktrynacji. Gdy "Orwid" - Adam Palmrich głośno zarzucał kłam naginaczom historii, którzy usprawiedliwiali góralskich sprzedawczyków mówiąc o ich makiaweliźmie, gdy rabusiów i łobuzów nazywał bandytami, bez względu na to, kto był ich ofiarą i jakie względy ideologiczne można - dziś! - im przypisać, gdy wyśmiewał mity o rzekomych bojach z Niemcami w czasie "wyzwalania Zakopanego" - nie można było go ani uciszyć, ani zakrzyczeć. Można było - i próbowano - go zamilczeć. To metoda wypróbowana i od lat już bardzo wielu przez zakopiańskie bagno stosowana wobec tych niewygodnych, którzy nie dają się ani kupić, ani nastraszyć. Sojusznikiem bagna, największym i naprawdę skutecznym, jest czas. To nieprawda, że czas goi rany i jest najlepszym lekarzem. Upływający czas niekiedy staje się wygodnym instrumentem, z którego zwykle korzystają popłuczyny po bohaterach, politycy 6-tej rangi, czy zwykli oszuści - nieważne, czy działający dla korzyści materialnych czy dla koncesji ideologicznych.

Ale wróćmy do rzeczy. Skąd nagle taka filipika? - zapyta Czytelnik - skąd irytacja przy czytaniu apolitycznego przecież i obiektywnego, naukowego "Rocznika Podhalańskiego"? Takie refleksje, zrodzone przy panaJostowym wspomnieniu o Adamie Palmrichu, pogłębia lektura interesującej polemiki Bogusławy Szewczyk, publikującej w ostatnim numerze tekst O Rudej, Józiu i Stanisławie Zielińskim, czyli - pójdźmy raz jeszcze w stronę Pysznej. To, naturalnie, nawiązanie do książki "W stronę Pysznej", której wnikliwą analizę wydawniczą przedstawia autorka - bodaj po raz pierwszy nazywając pewne rzeczy po imieniu. Chodzi tu o manipulacje, dokonane przez Stanisława Zielińskiego nad tytułem - i, jak dowodzi Autorka - treścią książki, wydanej początkowo jako dzieło wspólne Wandy Gentil-Tippenhauer i Stanisława Zielińskiego, a potem, po śmierci "Rudej" - sygnowanej wyłącznie przez Zielińskiego. Ciekawi mnie, czy zaczepiony pisarz i firmujące jego działalność wydawnictwa odezwą się jakoś i czy jest możliwe, by w tym przypadku naprawić krzywdy, wyrządzone przez czas i nierzetelność ludzką.

A skoro już mowa o czasie i nierzetelności - radzę przeczytać znakomity (merytorycznie i - nade wszystko - literacko!) reportaż (?) Anny Micińskiej Z Witkacym do Jezior. Notatki z podróży. Autorka - znany witkacolog - opisuje perygrynacje do wołyńskiej wsi, w której zakończył życie Stanisław Ignacy Witkiewicz. Przerażająca nędza, ciemnota i średniowieczna mentalność, z jaką stykają się w tym zapadłym kącie świata goście z Polski, doskonale opisane, przygnębiają na długo, a jednocześnie sprawiają, że jakoś optymistyczniej patrzy się na naszą rodzimą biedę, ciemnotę i średniowiecze. Cudze nieszczęście zawsze pociesza.


Rocznik Podhalański, tom VII. Wydawnictwa Muzeum Tatrzańskiego im. dra Tytusa Chałubińskiego vol. 22. Zespół redakcyjny: Teresa Jabłońska, Jerzy Darowski (redaktor tomu), Anna Liscar. Sekretarz redakcji Jerzy M.Darowski. Stron 536, nakład 500 egz. Ilustracje czarno białe, średniej jakości.

Powrót do strony głównej