Maciej Pinkwart

Oranżeria

Nie jest łatwo w dzisiejszych czasach pisać dla młodzieży, o czym przekonują się na co dzień czytelnicy utworów Małgorzaty Musierowicz. Nie jest łatwo mówić rozmawiać z młodzieżą o celu i sensie życia, o czym dobrze wiedzą pracownicy młodzieżowych poradni psychologicznych. Nie jest łatwo piętnastoletnim osobom mówić o miłości i namiętności, o czym wie każdy, kto choć raz próbował i uciekł spłoszony po pierwszym odruchu lekceważenia ze strony słuchacza. A czy łatwo jest mówić z młodzieżą o teleskopie Hubble'a i "Sonacie księżycowej" Beethovena?

Nie, nie jest. Ale trzeba próbować.

Norweski pisarz Jostein Gaarder, autor znanego chyba wszystkim czytającym bestsellera "Świat Zofii" podjął taką próbę w nowo wydanej powieści "Dziewczyna z pomarańczami". Jest to właśnie próba rozmowy.

Piętnastoletni chłopiec dostaje długi list, pisany przez jego nieżyjącego od 11 lat ojca. List opisuje największą i najbardziej romantyczną przygodę jego życia - w czasie której poznał i pokochał tajemniczą dziewczynę z wielką torbą pomarańczy. Ojciec jest lekarzem i wie, że jest śmiertelnie chory, opowiada więc synowi, który wówczas jest za mały, by to rozumieć - o tym, co piękne w jego życiu, o tym, że życie to się właśnie kończy i stawia fundamentalne pytanie, na które sam nie znalazł dobrej odpowiedzi i teraz ciężar jej wyszukania składa na barki syna: czy, wiedząc o kruchości i krótkości życia, o tym że wybierając życie wybieramy równocześnie śmierć, czy wiedząc, że nasze życie jest tylko mgnieniem w czasie trwania wszechświata - czy warto żyć? Czy warto powoływać na świat następne istnienia ludzkie, skazując je na niepowtarzalne - a więc z punku widzenia nauki nieprzydatne - doświadczenie śmierci?

Gaarder dla swej książki wybiera formę rozmowy, intelektualnego dyskursu, jaki z listem ojca toczy 15-letni Georg. Pewne rzeczy zaczyna rozumieć, inne potwierdzają jego wcześniejsze przypuszczenia, a jeszcze innymi się nie zgadza. Podobnie jak w "Świecie Zofii" niełatwe do przełknięcia zagadnienia egzystencjalne opakowane są w atrakcyjną formę zagadki i choć czytelnik dość szybko orientuje się kim jest i jaką rolę w życiu Jana Olava odegrała Dziewczyna z Pomarańczami, to jednak wątek romantycznego związku wciąga czytelnika i sprawia, że bez problemu aprobuje ten, wydawałoby się mocno niedzisiejszy punkt widzenia. Anachronizm? Bynajmniej. Po prostu odejście od stereotypu. Podobnie jak fakt, iż akcja toczy się w zimnej Norwegii, rzadko przez nas kojarzonej z romantycznymi uniesieniami.

Ale pomarańcze sprzedają teraz wszędzie, bez względu na klimat, podobnie jak wszędzie i zawsze musimy sobie sami odpowiedzieć na podstawowe pytania dotyczące życia i śmierci. Rozwiązanie może nam podpowiedzieć miłość, która pozwala nam wglądnąć w nasze sprawy tak, jak teleskop Hubbla w sprawy Wszechświata.

"Dziewczynę z pomarańczami" Josteina Gaardera wydała oficyna Jacka Santorskiego w dobrym przekładzie Iwony Zimnickiej i z bardzo przyjemną okładką Agnieszki Spyrki. Można przewidzieć, że sukces odniesie nie mniejszy, niż „Świat Zofii”.