Maciej Pinkwart

Chwile na papierze

TUTAJ skan artykułu

 

Gazetowy felieton ma krótki żywot: funkcjonuje tu i teraz, a po kilku dniach dzieli los innych wyrobów makulaturowych. Choć znane z filmu Notting Hill powiedzenie o przemijalności życia mediów, gdy wczorajsze gazety wyściełają dzisiejsze kubły od śmieci straciło nieco na aktualności wobec rozpowszechnienia się niezniszczalnych mediów elektronicznych i plastikowych worków na śmieci, to jednak ulotność felietonowych refleksji jest czymś oczywistym. I trzeba wielkiego talentu i rozumu, by wśród przemijających sensacji i wydarzeń, których ważność bezlitośnie weryfikuje czas, uchwycić w felietonie te, które przetrwają dłużej i które warto komentować dla przyszłych pokoleń.

Jednak i wśród takich tekstów proces starzenia się przebiega niezwykle szybko. Kiedyś przygotowywałem do druku tatrzańskie felietony Mariusza Zaruskiego po niespełna stu latach od ich opublikowania – i do każdego trzeba było dodawać kilka przypisów, objaśniających realia. Zapewne gdyby teksty owe prezentowano w zbiorczym wydaniu parę lat po ich ukazaniu się – i opisywane fakty, i komentarze byłyby łatwiej zrozumiałe dla przeciętnego czytelnika.

Dlatego bardzo się cieszę, że Wojciech Mróz zdecydował się zagonić do książkowego kosoru spory kierdel swoich tekstów felietonowych i opublikować je pod wspólnym tytułem Zakopane. Miasto cudów. O ile zdołałem się zorientować z pobieżnego oglądu – są to zarówno felietony, publikowane na łamach „Tygodnika Podhalańskiego” (którego Wojtek był współzałożycielem i pierwszym redaktorem naczelnym), jak i (sądząc po objętości) – pochodzące z innych źródeł, a może napisane specjalnie do tej książki. Wiedza o źródle tekstów byłaby może pomocna w orientowaniu się w treści; jeszcze bardziej przydałaby się po prostu data ich napisania: za sto lat, gdy nasze wnuki będą miały w swoich telefonach książkę Wojtka jako lekturę obowiązkową, perypetie z właścicielami kawałków stoków na Gubałówce (na przykład!) mogą nie mieć łatwo zrozumiałej konotacji historycznej.

Wojciech Mróz jest świetnym pisarzem i dobrym dziennikarzem, a przy tym polonistą, posługuje się piękną polszczyzną i doskonale się go czyta: kupując tę książkę przed Wielkanocą, zrobiłem sobie prawdziwy zajączkowy prezent. Miasto cudów (taki tytuł byłby może wystarczający, ale „Zakopane” to dobrze sprzedająca się marka…) wydała bardzo elegancko gdyńska oficyna „Novae Res” (ta sama, która przed kilku laty publikowała jego powieść Zapach drzewa sandałowego), co dowodzi o tym, że dobry tekst nigdy nie jest zbyt lokalny, by nie zainteresować szerszego grona odbiorców. A świat – jak to pisał w jednym z listów Henryk Sienkiewicz – nie kończy się w Poroninie, o czym powinni pamiętać zakopiańczycy. Ładne ilustracje rysunkowe są dziełem znanej zakopiańskiej artystki, Magdaleny Gądek-Posadzki. Finansowo wydanie wspierały władze Zakopanego.

 

-------------------------------------

Wojciech Mróz, Zakopane. Miasto cudów, stron 312, Novae Res, Gdynia 2015