Maciej Pinkwart

Szalony mercedes

 

Stephen King szybciej pisze niż polski odbiorca czyta. Produkując co najmniej jeden bestseller na rok, amerykański twórca thrillerów, pozostawił już dawno w pokonanym polu wielu czytelników, którzy nie nadążają za jego twórczością, albo będąc fanami Kinga zgoła w ogóle nie sięgają po książkę wiedząc, że i tak już niebawem dzieło trafi do Hollywood i pojawi się na ekranach, będzie bezlitośnie zhepane przez krytyków i zarobi miliony dolarów od zachwyconych widzów, którzy niczego tak nie uwielbiają, jak być straszonymi przez Kinga.

 

MercedesPrzy tak szybko poruszającej się taśmie produkcyjnej nawet najlepszy pracownik fabryki musi popaść w rutynę i choć rutyna Stehena Kinga jest wciąż pełna najlepszych pomysłów, to jednak zasada funkcjonowania fabuły jest przewidywalna jak wyniki totolotka: nie jesteśmy co prawda w stanie przewidzieć, jakie liczby zostaną wylosowane, ale z niemal stuprocentową pewnością możemy być pewni, że przegramy. Ale owo słowo „niemal” napędza do punktów totka miliony przyszłych milionerów…

Stephen King w 2014 r. napisał swój pierwszy kryminał. I jest to powieść równie schematyczna, jak jego thrillery – i równie jak one wciągająca. Ale nie wiem, czy w tym przypadku można to traktować jak wadę: w końcu, kryminał jest tym gatunkiem literatury, w którym schemat jest jak kręgosłup: niezbędny, by całość trzymała się kupy. Musi być detektyw, najlepiej z pomocnikiem, musi być morderca, musi być ofiara lub ofiary.  W kryminale klasycznym, zamkniętym, liczba podejrzanych jest ograniczona, a akcja rozgrywa się w zamkniętej przestrzeni. Genialnym twórcą takich powieści był Joe Alex, czyli polski pisarz Maciej Słomczyński. Literatura amerykańska wprowadziła na rynek kryminał czarny, otwarty, w którym morderca jest czytelnikom znany od początku, a fabuła przedstawia wysiłki detektywa, by go zatrzymać, zanim popełni kolejną zbrodnię. Mistrzem tego gatunku był Raymond Chandler, twórca klasycznego detektywa Philipa Marlowe’a, stanowiącego antytezę intelektualisty Sherlocka Holmesa czy eleganckich bohaterów Agathy Christie – Herkulesa Poirot czy panny Marple. Zaniedbany, trochę brudny i nie koniecznie czystymi metodami się posługujący, czasem obijany przez bandytów i poniewierany przez policję, ze zrujnowanym życiem osobistym, często błądzący, ale osiągający cel, zwykle za pięć dwunasta.

King wie to wszystko i jest jak kucharz, który zna wszystkie dobre przepisy z różnych kuchni, więc potrawa, którą szykuje, musi się udać i będzie wszystkim smakować, choć niczym nas nie zaskoczy. Prawie niczym.

Bohater negatywny: psychopatyczny morderca, kwintesencja zła: młody, dość przystojny i pozornie sympatyczny, lubiany w pracy – ale erotycznie niezrównoważony, w związku z matką – alkoholiczką, zabijający dla przyjemności, perwersyjny obsesjonista, marzący o zbrodniach masowych – i o otruciu psa, o skłonieniu do samobójstwa policjanta, który nie aresztował go po pierwszym morderstwie – i o wysadzeniu w powietrze hali koncertowej, pełnej małoletnich dziewczynek…

Bohater pozytywny: emerytowany, trochę pechowy gliniarz, nudzący się w domu, opuszczony przez żonę i córkę, zaniedbany, brzuchaty – ale dobry człowiek, potrafiący interweniować, gdy chuligani biją dziecko, ambitny, dość przystojny, trochę nieoczekiwanie wdaje się z powodzeniem w romans z siostrą jednej z ofiar bandyty. Przenikliwy umysł, ale fajtłapa komputerowy.

Od komputerów, które w powieści odgrywają ważną rolę, ma pomocników: najpierw niepełnoletniego Murzyna o umysłowości noblisty, potem nie do końca sprawną umysłowo kobietę, która z nudów stała się genialną znawczynią produktów firmy Apple.

A więc mamy wszystko: zbrodnię, romans, perwersję, miliony dolarów – wszystko, co współczesny czytelnik nagłówków tabloidów na pamięć. A jak zna, to zgodnie z regułą inżyniera Mamonia – musi mu się podobać. No i się podoba.

A że Kingowi można zarzucić wiele rzeczy, tylko nie to, że nie potrafi utrzymać uwagi czytelników – więc przygotujcie się albo na bezsenną noc, albo na zawalony dzień pracy czy wypoczynku: książkę, co prawda czyta się jednym tchem, ale ponieważ ma przeszło 570 stron, więc trochę to musi potrwać. Bardzo dobry przekład Danuty Górskiej jest jej dodatkowym walorem. Aha, to co mówiłem o schematach u Kinga, jest tylko schematycznym uproszczeniem: Pan Mercedes zaskoczy was wieloma nieoczekiwanymi pomysłami, a żelazna logika wywodu, która oczywiście pozwala czytelnikowi w pewien sposób wyprzedzić autora o kilka wydarzeń, jest jednocześnie tarczą, zza której King atakuje nas nieoczekiwanymi rozwiązaniami epizodów.

Świetna lektura na długi jesienny wieczór bez telewizora.

 

---------------------------------------------

Stephen King, Pan Mercedes, Wydawnictwo „Albatros”, Warszawa 2014, przekład Danuta Górska, stron 576.