Maciej Pinkwart

Pomnik literacki

 

Pewne książki po prostu trzeba przeczytać, dlatego, że zostały napisane. I mało jest ważne, czy się indywidualnie będą podobać, czy nie, czy ich treść i sposób jej ujęcia odpowiada naszym gustom, czy jest z nimi w konflikcie. Bowiem należą one do dorobku myślącej części ludzkości i jako takie powinny stanowić przedmiot zainteresowania, jeśli nie kultu nawet.

Przedmiot… Czy książka w ogóle jest przedmiotem? To raczej uprzedmiotowiona idea, która tylko jako nośnik ma postać materialną, bo niejako w miarę zapoznawania się z nią, duch, zawarty w literach i dusza książki, która mieści się w tym białym między rzędami liter – przenosi się do naszego umysłu i czyni tam swoją robotę, już w zasadzie niezależnie od nas, czytelników.

I taka jest ostatnia powieść Olgi TokarczukKsięgi Jakubowe. Lektura niezbyt lekka, także w tym materialnym sensie: prawie półtora kilo wagi, przeszło 900 stron, dziesiątki bohaterów, akcja toczy się na przestrzeni blisko stu lat i przebiega przez pół Europy i skrawek Azji. Poznajemy w niej sagę kilku rodów żydowskich, które utworzyły sektę frankistów, nazwanych też antytalmudystami – heretyków religii mojżeszowej, założonej przez Jankiela vel Jakuba Lejbowicza, znanego jako Jakub Frank, po ochrzczeniu się używającego nazwiska Józef Frank-Dobrucki. Herezja frankijska, której doktryna była dość płynna i swobodnie modyfikowana przez przywódcę w zależności od okoliczności, polegała głównie na odrzuceniu ortodoksyjnego judaizmu i zaszczepieniu niektórych elementów islamu i chrześcijaństwa na gruncie wcześniejszej herezji Sabbataja Cwi. Wśród inspiracji religijnych niekiedy przewijają się elementy dualizmu bałkańskich bogomiłów – w XVIII w. raczej już zdecydowanie należącego do przeszłości (rozwijał się w X-XII w. i prawdopodobnie to z niego w XI w. wyrosła religia katarska).

Z dzisiejszej perspektywy tego typu spory są mocno egzotyczne i całkowicie marginalne, ale w drugiej połowie XVIII wieku rozpalały wielkie namiętności, przede wszystkim w środowiskach żydowskich wschodnich kresów Rzeczpospolitej. Ale i hierarchowie chrześcijańscy włączali się mocno w ten spór, licząc na masowe konwersje heretyckich Żydów na katolicyzm.

Olga Tokarczuk z tej trudnej materii robi wielkie dzieło literackie, rysując niezwykle wyraziście portret głównego bohatera, charakterologicznie rozchwianego i ewoluującego od prostodusznego kawalarza, zgrywającego nawiedzonego proroka, z pełną świadomością dokonywanej hucpy, przez wierzącego w swą moc przywódcę, opętanego zarazem żądzą władzy, opartej na obsesjach seksualnych z jednej strony, a na rzeczywistym dążeniu do poprawy bytu żydowskiej biedoty z drugiej, po niemal feudalnego pana, utrzymującego swój mit wielkiego wodza przy pomocy wyciskania z owej biedoty ostatnich groszy i zaciągania coraz większych kredytów, opartych na reputacji, jaką w szerokich kręgach kupieckich i arystokratycznych wytworzył mu jego tryb życia. Szaleniec, niewątpliwie – ale zarażony tym szaleństwem, które tworzy bieda za wszelką cenę usiłująca znaleźć nadzieję na przyszłość, do realizacji choćby za kilka pokoleń.

Poza chronologią autentycznych wydarzeń (wielka i naprawdę katorżnicza robota autorki przy historycznych i obyczajowych kwerendach!) głównymi osiami powieści są metafizyczna historia Jenty, babki Jakuba, która przywieziona na wesele w domu dalekich krewnych w Rohatynie – umiera tamże ze starości, ale nie całkiem, bo zawieszają jej na szyi amulet z zaklęciem, oznaczającym „czekanie”: nikt nie chce, żeby staruszka umarła w czasie wesela, bo to będzie ogromnie zły znak dla państwa młodych. A Jenta przemyślnie amulet połyka i to „czekanie” przenika cały jej organizm, skutkiem czego jest w permanentnym stanie life after life, bujając w postaci niewidocznej, ale widzącej wszystko duszy po czasie i przestrzeni i będąc naszym przewodnikiem w całej tej historii, która zaczyna się w r. 1752 w Rohatynie, potem cofa się w czasie o kilkadziesiąt lat i prowadzi nas do Turcji, a wreszcie doprowadza do początków XIX wieku w Niemczech.

Drugim niejako szkieletem konstruującym opowieść są ostatnie lata życia rohatyńskiego dziekana, księdza Benedykta Chmielowskiego i historia recepcji jego największego dzieła literackiego - księgi, będącej pierwszą polską encyklopedią, która ukazywała się w latach 1745-1746 i ponownie w 1754-1756, pod barokowym tytułem, którego pełne brzmienie jest już samo w sobie dziełem literackim: Nowe Ateny Albo Akademiia Wszelkiej Scyencyi Pełna, Na Różne Tytuły Jak Na Classes Podzielona, Mądrym Dla Memoryjału, Idiotom Dla Nauki, Politykom Dla Praktyki, Melancholikom Dla Rozrywki Erigowana Alias O Bogu, Bożków Mnóstwie, Słów Pięknych Wyborze, Kwestyj Cudnych Wiele, O Sybillów Zbiorze, O Zwierzu, Rybach, Ptakach, O Matematyce, O Cudach Świata, Ludzi Rządach, Polityce, O Językach i Drzewach, O Żywiołach, Wierze, Hieroglifikach, Gadkach, Narodów Manierze, Co Kraj Który Ma W Sobie Dziwnych Ciekawości, Cały Świat Opisany Z Gruntu W Słów Krótkości. Co Wszystko Stało Się Wielką Pracą Autora Tu Enigmatice Wyrażonego: Imię Wiosna Zaczyna Wielkiej Nocy Blisko: Głowę W Piwie y Miodzie Zawraca Nazwisko. To Jest Przez Xiędza Benedykta Chmielowskiego Dziekana Rohatyńskiego, Firlejowskiego, Podkamienieckiego Pasterza.

Owa księga towarzyszy wielu bohaterom, nawet dla Jakuba Franka i jego rodziny staje się pierwszym podręcznikiem języka polskiego. Dziś śmiejemy się z ciemnoty tamtych czasów i autora, z którego dzieła pamiętamy głównie definicję konia – Koń, jaki jest każdy widzi. Warto w tym miejscu przypomnieć, co pisze zacny dziekan rohatyński o Tatrach:

KARPAT Góra, a raczej długo się ciągnących gór kontynuacja, nazwana od słowa Carpo, że tam zbierano i zbierają różne profity Obywatele i minerały; albo od Miasta Carpis starożytnych Bastarnów. Niemcy ją zowią Górą śniegową, Węgrzy Tarczal, Polacy Tatrami, iż ku krajom Tatarskim nadała się; nazywają się i Beskidami. Widać z nich na mil 20, a czasem 30, gdy wypogodzona aerya. Kamień stamtąd zrzucony, niżeli się stoczy na dół, wiele innych ruszy z sobą w kompanii. Śniegi tu po całym leżą lecie, sensim czarnieją, w jakieś obracają się robactwo; Dzikich kóz na nich mnóstwo, nie nogami chodzących, ale na rogach się od gałęzi i skał zawieszających. Rodzi się w nich Krzyształ, Dyamenty, Magnes, różne Metalla, według Szentywaniego. Na samym wierzchołku gór jest źrzódło, a raczej jezioro Oculus Maris nazwane, gdzie sztuki statków Morskich często wypływają, znać, że z morzem ma kommunikacją. Z gór tych wypadają Polskie rzeki, Dniestr, San, Styr, Cissa, teste Długosso.

Olga Tokarczuk i swojej księdze nadaje tytuł barokowy, nawiązując (nawet wyglądem okładki) do dzieła Chmielowskiego: KSIĘGI JAKUBOWE albo Wielka Podróż przez siedem granic, pięć języków i trzy duże religie, nie licząc tych małych. Opowiadana przez ZMARŁYCH, a przez AUTORKĘ dopełniona metodą KONIEKTURY z wielu rozmaitych KSIĄG zaczerpnięta, a także wspomożona IMAGINACJĄ, która to jest największym naturalnym DAREM człowieka. Mądrym dla Memoryału, Kompatriotom dla refleksji, Laikom dla Nauki, Melancholikom zaś dla Rozrywki.

Książka jest rewelacyjnie graficznie wydana przez krakowskie Wydawnictwo Literackie, przy czym ciekawostką jest m.in. to, że paginacja prowadzona jest „w tył” – zaczyna się od strony 903, po czym schodzi w dół, do strony 4, co oczywiście jest nawiązaniem do faktu, iż żydowskie księgi czytano od prawej do lewej strony. I jeszcze jedno: w prawym dolnym rogu szarym drukiem przedstawiono wyraz, od którego zacznie się strona następna, zaś w lewym górnym – powtórzono ostatni wyraz poprzedniej strony. Nie wiem, czemu tak jest, ale bardzo mi się to podoba.

Czyta się świetnie, jak zwykle zresztą książki tej autorki, ale trzeba mieć odwagę zacząć i nie przejmować się tym, że ręce mdleją przy trzymaniu dzieła… Serdecznie radzę przeznaczyć na tę lekturę po kilka godzin dziennie w czasie jesiennych i zimowych wieczorów, co da nam nie tylko wielką frajdę czytelniczą, ale i pozwoli pomyśleć nad tym, jak dziwnymi drogami chadza ludzi umysł, dążący do lepszej przyszłości i do – niestety, zawsze skazanej na niepowodzenie – próby wytłumaczenia świata.

 -----------------------------------------------------

Olga Tokarczuk, Księgi Jakubowe, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014, ss. 906