Maciej Pinkwart

Pomilczeć kulturalnie

 

Władysław HasiorUmarł Hasior.

Ta wiadomość obiegła lotem ptaka Zakopane i okolice 14 lipca 1999 przed południem. Byłem wtedy na wsi i właśnie szykowałem sobie stertę płyt z muzyką francuską, by tutaj, na Spiszu zrobić sobie prywatną fetę Quatorze Julliet, ale zaraz odechciało mi się świętować. Choć wszyscy znający go bliżej od kilku lat z niepokojem patrzyli na postęp choroby, nikt nie spodziewał się, że może to przyjść tak prędko. Nagle zrobiło się pusto i bez sensu.

Oficjalnych - mniej czy bardziej - biografii pewno teraz pojawi się sporo - o wielkim artyście przypominamy sobie zazwyczaj dopiero w czasie okrągłych jubileuszy lub właśnie wtedy, gdy trzeba podjąć nieco wierszówki z okazji śmierci kogoś znanego. Hasior żył z nami, ale jakby trochę obok nas; poza grupą kilku osób, związanych z nim w Zakopanem od wielu lat i nie poddających się koniunkturom polityki artystycznej, miał mało stałych znajomych. Krążył jak duch po swojej ogromnej galerii, szykując dniami i nocami kolejne prowokacje artystyczne - które przecież nikogo nie krzywdziły, tylko co najwyżej szokowały, kolejne wystawy - częściej za granicą niż w kraju, kolejne spotkania ze studentami, z młodymi artystami, z młodą muzyką. Był - niech mi to wybaczy - czy chciał tego czy nie - patronem awangardy w sztuce. Sztuce, która przede wszystkim zadziwiała oryginalnością skojarzeń, niekonwencjonalnymi środkami technicznymi, trafnością spostrzeżeń.

Włączyłem telewizję. Po południu giganci intelektu z kolorowej skrzynki w państwowej TV zdołali zdobyć się tylko na kilka obiegowych stwierdzeń ("jego sztuka nikogo nie pozostawiała obojętnym"), pokazać kilka malowniczych ujęć z Galerii i wreszcie podlizać się komu trzeba sformułowaniem, że był Hasior autorem "kontrowersyjnego pomnika dla utrwalaczy władzy ludowej, postawionego nad Jeziorem Czorsztyńskim".

Co za bzdury!

Pomnik, przez całe lata nazywany "Organami" Hasiora postawiony został dla upamiętnienia tych, którzy polegli przy, niech już będzie, "utrwalaniu" władzy ludowej. Ludzie! - pomnik dla poległych, bez względu na to, pod jakim sztandarem, jest pomnikiem dla naszych braci, z którymi śmierć nas zawsze jedna. Kierowali nimi bandyci, zgoda. Ale gdy umierali z rąk swoich - być może! - szlachetniejszych braci, szli do Pana tak samo jak ci, którzy ginęli z ich ręki. Śmierć jednoczy. Śmierć tragiczna, niepotrzebna, bratobójcza jest tak samo godna upamiętnienia, jak każda inna. Pomnik - z założenia grający, nigdy nie został ukończony. Teraz, w ostatnich latach, gdy odwaga nader potaniała, niektórzy z antyutrwalaczy podjęli dyskusję o konieczności rozbiórki pomnika - bo niesłuszny. Naturalnie, ocenianie dzieła sztuki z punktu widzenia dzieła sztuki właśnie jest w Polsce niemożliwe - u nas wszystko trzeba oceniać z punktu widzenia polityki i polityków. Naturalnie, przez małe p.

Być może ktoś z krzyczących przeciw dziełu Hasiora polityków pamięta głowę Nefretete, zrabowaną z Egiptu przez Niemców i znajdującą się w Berlinie? Najpiękniejsza i najbardziej może znana rzeźba świata. A przedstawia małżonkę faraona - odstępcy, heretyka, który usiłował zniszczyć nie tylko istniejącą od tysiącleci świętą wiarę egipską, ale i kanony w sztuce. Echnaton był znienawidzonym zwyrodnialcem, chorym na wodogłowie, który obalił kapłanów Amona i ustanowił państwowy kult Atona, tarczy słonecznej. Jego imię, gdzie tylko je potem znaleziono, wymazywano z tekstów, płaskorzeźb, papirusów - by zatrzeć po nim pamięć. Nefretete ocalała, ku rozpaczy tych, którzy przyszli po Echnatonie. Trwa do dziś i kogo obchodzi czy ta, którą tak przedstawiono, była mądra czy głupia, stała po słusznej czy po niesłusznej stronie?

Gazety ostatnio doniosły, że w Malborku z wielkimi honorami podejmowano Wielkiego Mistrza Krzyżackiego. Nikt nie godził na niego z mieczem, nikt mu nie wypominał Ziemi Dobrzyńskiej, poległych pod Płowcami czy na polach Grunwaldu. I on dyskretnie przemilczał tragiczny zgon jego poprzednika Ulrika, nikt też nie przypominał Hołdu Pruskiego. Historia jest historią, dzień dzisiejszy - dniem dzisiejszym. Kiedyż i do naszych czasów podejdziemy historycznie? Kiedyż sztuka będzie po prostu sztuką?

Żeby zamknąć ten temat: wiele godzin rozmawiałem z Władysławem Hasiorem na temat tego pomnika. Oświadczam stanowczo, że intencją Mistrza było upamiętnienie straconego życia młodych ludzi, walczących w tamtej wojnie domowej, bez względu na ich czy ich dowódców przekonania. Jasne, że gdy pomnik stawiano, nie mógł mieć innej dedykacji. Potem mogło to się zmienić. Miało to się zmienić. Ale Hasior zaczął dostawać listy z pogróżkami od tych przeciwko którym walczyli ci, którym postawiono pomnik. Od ich synów i wnuków. Grożono wysadzeniem pomnika w powietrze, grożono i Hasiorowi. Widziałem takie listy, pokazywał mi. Prosił, by na razie sprawy pomnika publicznie nie poruszać, by wygasły gorące emocje, bo - wierzył - po latach ważne będzie jaki pomnik jest jako dzieło sztuki, a nie kto go zamawiał.

I na koniec: Pomnik nie stoi nad Jeziorem Czorsztyńskim. Stoi na przełęczy Snozka, nad Czorsztynem, a stawiano go w czasach, gdy o tamie pod Niedzicą mówili tylko inżynierowie - projektanci.

Hasior dla wielu ludzi na świecie, interesujących się sztuką, to symbol nowoczesnej sztuki polskiej. Chyba ciągle jest tak, że jego dzieł jest więcej na świecie niż w Polsce, jego pomniki stoją i zachwycają - albo szokują! - ludzi w Europie i Ameryce. Porównuje się go z Andy Warholem, ale był przynajmniej o jedną ligę wyżej od Warhola, o hektary wyobraźni i inteligencji.

Władyslaw HasiorA w Zakopanem zrobiło się jeszcze bardziej pustynnie. Słusznie i trafnie w komentarzu telewizyjnym powiedział Arkadiusz Waloch, porównując stratę, jaką ponieśliśmy z tą, która nas dotknęła, gdy umarł Tadeusz Brzozowski. Galeria Hasiora była miejscem, gdzie tłumnie przychodzili nie tylko zwiedzający, także młodzi artyści, by dyskutować z mistrzem, studenci leczący się w Akademickim Centrum Rehabilitacji, by uczyć się sztuki na jego wspaniałych wykładach, aktorzy z Witkacego i muzycy, którzy pod egidą Towarzystwa Szymanowskiego robili tu koncerty awangardowe. Hasior patronował wszelkim nowym i ważnym inicjatywom artystycznym, był członkiem - założycielem Towarzystwa Edukacji Artystycznej i zorganizował pierwszą wielką wystawę dzieł uczniów Państwowej Podstawowej Szkoły Artystycznej w Zakopanem.

Nie mogę nie wspomnieć - także na użytek polityków i politykierów - że był Hasior w 1981 r. patronem Forum Zakopiańczyków - formacji intelektualnej związanej z pierwszą "Solidarnością", współtwórcą, a potem przewodniczącym zakopiańskiego oddziału Komitetu Porozumiewawczego Stowarzyszeń Twórczych i Naukowych (szefem centralnym był prof. Klemens Szaniawski). Byłem jego zastępcą i nie pojechałem na pierwszy kongres Kultury Polskiej do Warszawy dlatego, że równolegle odbywał się zjazd reaktywowanego Towarzystwa Tatrzańskiego, który współorganizowałem. Hasior pojechał - rozgonili go, tak jak i innych, gdy 13 grudnia 1981 obrady kongresu przerwał stan wojenny.

A potem kultura szła już systematycznie w dół, i tak jest do teraz. Nie ma już nawet Hasiora, u którego można było nawet pomilczeć kulturalnie.

 

Powrót do strony głównej