AfiszMaciej Pinkwart

Rekonstrukcja „Polonii”

 

Nie żebym się czepiał. Naprawdę podszedłem do tego filmu z pełnią dobrej woli. Jak wszyscy, samo słowo „Toskania” uwielbiam, a kultura i wino włoskie, nie mówiąc o urodzie Włoszek czy nawet włosko wyglądających Polek powala mnie na kolana. Będąc od stuleci wielbicielem Sophii Loren polubiłem nawet pastę, a nawet w swoim czasie nauczyłem się przeliczać miliony lirów na złotówki, jak się zresztą okazało – niepotrzebnie, bo liry zostały zastąpione przez euro, a złotówka niebawem tak straci na wartości, że zniknie z rynku pod powierzchnią unii monetarnej. Więc film Pod słońcem Toskanii oglądałem z wielką sympatią. Wolałbym, żeby nie był amerykański, ale w końcu nie można wybrzydzać na sojusznika. Jak się jednak okazało, mimo, że akcja toczy się w większości właśnie w Toskanii – to widmo hollywoodzkich uproszczeń straszy w nim od początku do końca i ciemną chmurą przesłania niekiedy toskańskie słońce.

Mieszkająca w Kalifornii pisarka i recenzentka książek rozwodzi się i przeżywa z tego powodu ogromny stress. Jej przyjaciółki ofiarowują jej miejsce w wycieczce do Toskanii. Wycieczka jest specjalistyczna – uczestniczą w niej pary gejów i lesbijek, więc nikt nie będzie jej podrywał, a przyjaciółki, które są lesbijkami nie jadą, bo jedna z nich jest w ciąży. Ta jedna to jest okropnie brzydka Chinka i dlatego ma na imię Patti. Chinka-lesbijka w ciąży zapowiada kupę śmiechu, ale przeważnie na początku wszyscy płaczą i dlatego jest to komedia romantyczna. Pisarka, która jest zrujnowana po rozwodzie, bo musi mężowi wypłacić alimenty w postaci domu, pod wpływem impulsu kupuje zrujnowaną 300-letnią willę w Toskanii. Skłania ją do tego spotkanie z niesamowitą podstarzałą przyjaciółką Felliniego, charakteryzującą się więdnącą urodą i kapeluszami jak z wyścigów w Ascot, zaś właścicielka willi, stuletnia hrabina sprzedaje willę, bo gołąb narobił pisarce na głowę, co uważane jest przez hrabinę za dobry znak. U nas od stu lat gołębie robią na głowę Mickiewiczowi w Krakowie i to jest także dobry znak, niestety nie dla Mickiewicza, ale on już nie żyje, zresztą zdaje się willi w Toskanii kupować i tak nie zamierzał, nawet jak żył. Zrujnowaną willę kupioną przez zrujnowaną pisarkę doprowadzają do jeszcze większej ruiny Polacy, którzy służą u Włocha jako ekipa remontowa. Jeden jest profesorem literatury, ale dopiero pisarka przekonuje go do czytania Miłosza, który zapewne był jej kumplem w Berkeley.

Potem jest już tylko lepiej.

Przepiękne włoskie krajobrazy, maki jak pod Monte Cassino, śliczni i mili ludzie, Chinka rodząca córkę we Florencji, skorpion na ścianie i wielki wąż, wślizgujący się przez okno (z perspektywy Kalifornii Toskania jest we „Wschódazji”, więc taka fauna jest na miejscu) i miłość, która naturalnie triumfuje, nawet kilka razy... Można się popłakać ze szczęścia, ale co tam! Główną bohaterkę, pisarkę France Mayes gra urocza i śliczna Diane Lane, która ma 40 lat i to widać, ale nosi swój wiek jak dobrze skrojony kostium. Scenografię tworzą wspaniałe krajobrazy, ale reżyserka, Audrey Wells, wykorzystuje ją umiarkowanie, eksponując przede wszystkim przepiękne poła słoneczników i urokliwy nastrój małych miasteczek. No i urodę Włochów, przeważnie płci męskiej, której w tym wypadku nie można nazwać brzydką.

Na początku swego romansu pisarka Frances i przypadkowo poznany Włoch o imieniu Marcello wymieniają złośliwe uwagi o tym, jak schematycznie postrzegany jest Włoch przez Amerykanki i Amerykanka przez Włochów. Niestety, takie schematy towarzyszą nam przez cały film: włoska rodzina – to mnóstwo krzyczących i nadmiernie ekspresyjnych nie cierpiących się wzajem ludzi, ale związanych solidarnością rodzinną. Rodzina Corleone? Amerykańska kobieta to self-made woman, radząca sobie w trudnych sytuacjach bez faceta, ale nie radząca sobie bez telefonu do przyjaciółki. Geje i lesbijki – bez nich nie może obyć się żaden współczesny film amerykański, podobnie jak bez kolorowych aktorów. Polacy – łzawi, sentymentalni, kochliwi, biorący dla pieniędzy każdą robotę i dorabiający do profesorskiej pensji tłuczeniem kamieni. I hurra-patriotyczni, bo remontowaną przez siebie willę nazywają „Polonia”, ceremonialnie odsłaniając przed obiektywem taniutkiego aparatu fotograficznego tablicę z tą nazwą; czyżby pani Wells czytała „W pustyni i w puszczy”? Ale o ile pamiętam, Staś Tarnowski nadając dziupli w baobabie nazwę Kraków, nie odsłaniał tablicy...

Audrey Wells i Diane LaneI tak wędrujemy po słońcem Toskanii wśród maków, słoneczników i schematów uproszczonych do bólu zębów, ale życie jest zbyt skomplikowane, by się nim przejmować za kamerą, nie jesteśmy w końcu w Europie, ta Toskania to też Hollywood, tylko trochę dalej. Audrey Wells swoją karierę w San Francisco rozpoczęła jako didżejka w radiostacji jazzowej, nie wiedząc nic o jazzie i nie lubiąc go nawet. Przed pierwszą prezentacją poszła do płytoteki i kazała sobie wyciągnąć 100 najlepszych albumów, po czym zrobiła listę tych, które miały najbardziej sfatygowane okładki. I tylko te grała.

O filmie Wells najczęściej mówi się, że jest uroczy. Bo jest. Jest także świetnie grany i interesująco wyreżyserowany. Jest zrobiony z wielką wprawą przez osobę, nauczoną używania schematów jako wytrychów do ludzkich serc. I nawet to, że romans Frances z Włochem nie kończy się happy-endem, w przeciwieństwie do romansu Polaka z Włoszką – nikogo nie dziwi. W końcu takie romanse to specjalność tych dziwnych Europejczyków, niech się żenią między sobą. Do amerykańskiej pisarki trafia przypadkiem amerykański turysta, który przypadkiem też jest pisarzem. I dopiero teraz będzie można powiedzieć: i żyli długo i szczęśliwie...

Frances Mayes i Diane LaneFilm Pod słońcem Toskanii oparty jest na autobiograficznej książce Frances Mayes, która rzeczywiście kupiła dom w Cortonie we Włoszech, wyremontowała go i dzieli swój czas między Toskanię i Kalifornię. Czyż nie przypominamy sobie w tym miejscu rewelacyjnego dzieła Petera Mayle’a Rok w Prowansji? Ale angielski pisarz, który przeprowadził się na południe Francji i tam kupił i wyremontował dom, miał kulturowo krótszą drogę do pokonania. No i zamieszkał tam z własną żoną i psami, a nie z chińską lesbijką z dzieckiem, skorpionem, wężem, trzema Polakami i książką Czesława Miłosza. Jednak urok Diane Lane jest ponad wszystko i dlatego należy ten film koniecznie obejrzeć.

-------------------

Pod słońcem Toskanii, USA 2003, reż. Audrey Wells, scenariusz Audrey Wells na podstawie książki France Mayes „Under the Tuskan Sun: At Home In Italy”, w roli głównej Diane Lane, 113 minut.